Historia i kultura dawnych indian
- "Szlachetni Indianie"
kopia artykułu: https://ciekawostkihistoryczne.pl/2020/11/29/szlachetny-indianin-nic-podobnego-mit-mija-sie-z-rzeczywistoscia/
Szlachetny Indianin? Nic
podobnego! Mit mija się z rzeczywistością
Data publikacji: 29.11.2020
Autor: Marcin Moneta
Przy tekście pracowali także: Maria Procner (redaktor)
Maria Procner (fotoedytor)
Uczciwy, sprawiedliwy, skłonny do
wybaczenia i pomocy uciśnionym, walczący fair i
nieatakujący bezbronnych - taki był Winnetou, syn wodza
indiańskiego plemienia Apaczów i główny bohater serii
książek Karola Maya. To właśnie ten pisarz w dużym
stopniu odpowiada za upowszechnienie w masowej wyobraźni
wyidealizowanego obrazu rdzennych mieszkańców Ameryki
Północnej. Rzeczywistość wyglądała jednak zgoła
inaczej...
Biali kolonizatorzy kontynentu amerykańskiego znacznie
surowiej oceniali Indian. Powszechnie się ich bano.
Okrucieństwo, rytuały i sposób bycia plemion
zniesmaczały i przerażały Europejczyków. Indianami
straszono dzieci, a opowieści o ich bestialstwach
jeżyły włos na głowie.
Czyste zło
"Oderwali mojego biednego synka od mojej piersi [.].
Wzięli nasze małe dzieci, nadziali je na
rożna, przytrzymali nad ogniem i upiekli na naszych
oczach" - to jedno ze wspomnień na temat
Irokezów, słynących z agresji i zamiłowania do wojny.
Podobnych relacji pionierów, którzy w XVII i XVIII
wieku zasiedlali Nowy Świat, jest znacznie więcej:
z obu Francuzów zdarli ubrania [.]
pomalowali ich twarze na tubylczą modłę. Potem wróg
[mieszkańcy wioski] przygotował się do powitania - co
oznaczało zmuszenie jeńców do przejścia między dwoma
rzędami ["gospodarzy"], z których każdy
oferował im cios kijem [.] przeprowadzono ich do
centralnej części wioski, gdzie kazano wspiąć się na
specjalnie przygotowane rusztowanie. Tam jeden z
Irokezów chwycił za kij i uderzył René'go siedem czy
osiem razy, po czym wyrwał mu paznokcie.
Brutalne znęcanie się nad jeńcami w wykonaniu
wszystkich mieszkańców wioski było typowym sposobem
działania Irokezów. Nieszczęśnicy stawali się
"główną atrakcją" wyrafinowanego spektaklu.
Schwytanym wrogom od razu wyłamywano palce, a następnie
zabierano do osady. Wcześniej docierali do niej
posłańcy, którzy informowali o liczbie pojmanych. Mieszkańcy,
by ich "powitać", ustawiali się w dwóch
rzędach z kijami w rękach. Każdy więzień
musiał przejść przez taki korytarz. W tym czasie był
niemiłosiernie okładany. Później zdzierano z niego
ubranie i prowadzono do centrum wioski - na scenę, gdzie
rozgrywało się "przedstawienie".
fot.domena publiczna Koloniści z Europy
straszyli dzieci opowieściami o okrucieństwie Indian
Jeśli wyprawa wojenna miała charakter odwetowy za
śmierć Irokezów, matrony z rodów, które poniosły
stratę, wybierały tych jeńców, którzy mieli zostać
asymilowani i (dosłownie) zastąpić zabitych. Wierzono,
że duchy zmarłych wstąpią w niewolników - w ten
sposób plemię wyrównywało stan osobowy.
Ci, którzy nie mieli tyle szczęścia, ginęli w
mękach. Przy dźwiękach bębnów, zawodzeniu szamanów,
tańcach i palonych ziołach zdzierano im
paznokcie, przypalano rozgrzanymi głowniami, łamano
kości i zęby, wyrywano płaty ciała, odcinano części
twarzy. Tortury mogły trwać godzinami.
Chodziło o to, by zadać ofierze jak najwięcej bólu.
Przed śmiercią nieszczęśnikowi ściągano skalp.
Krwawiącą otwartą czaszkę posypywano popiołem albo
piaskiem. Gdy wróg wreszcie skonał, oddzielono jego
mięso od kości, następie je gotowano i zjadano podczas
rytualnych uczt. Czy w obliczu takich opisów ciężko
się dziwić, że Europejczycy widzieli w Indianach
czyste zło?
Większą szansę na przeżycie miały kobiety. Często
były wielokrotnie gwałcone, ale rzadziej zabijane.
Mogły zostać niewolnicami w obozie Indian lub pojąć
za męża któregoś z wojowników. Oszczędzano też
dzieci, które przysposabiano do życia w indiańskim
świecie. Ci niewolnicy, którzy nie zginęli podczas
tortur i nie zostali zasymilowani, mogli wrócić do
białych - o ile ktoś ich wykupił.
"[Komancze] zbierają się na rynku i oferują
jeńców na sprzedaż. Jeśli jeńcem jest kobieta to
jest ona najpierw gwałcona przez jej właściciela na
oczach wszystkich. Potem wojownik mówi do kupującego:
teraz możesz ja wziąć, teraz ona jest dobra" -
wspominał Fray Andres Varo, jeden z misjonarzy w Ameryce
Północnej.
Skrytobójcy i rozbójnicy
Karol May odmalował postać Winnetou nasiąkniętego
nieomal rycerskim ideałem konfrontacji na równych
zasadach - bez ciosów w plecy, oszustw i skrytobójstwa,
twarzą w twarz na polu bitwy. W oczach Europejczyków
okrutni Indianie nie byli jednak jak Winnetou. Uważano
ich za oszustów i rozbójników, którzy nie walczą
uczciwie.
Wiele plemion uwielbiało zasadzki i ataki z zaskoczenia.
Mimo kultywowania etosu wojownika, którego celem
było wykazanie się męstwem w walce i dzielne znoszenie
bólu, rdzenni Amerykanie nie szli do boju, gdy im się
to nie opłacało lub gdy realna była klęska.
Bardzo uważnie kalkulowali swoje szanse, zanim ruszyli
do walki. Bartosz Hlebowicz, autor opracowania
"Okrutniejsi od tygrysów. Sztuka wojenna, tortury,
sny i mity Irokezów", pisze:
Nie cenili też, jak biali,
"śmierci na polu chwały" - w obliczu przewagi
wroga albo nawet źle wróżących powodzeniu wyprawy
wydarzeń woleli wycofać się oraz negocjować nawet
niekorzystne warunki rozejmu niż zginąć. Od otwartych
bitew woleli "prowadzić wojnę skrycie", mogli
na przykład przed dwa lub trzy dni czaić się za pniami
drzew, lub w wykopanych w ziemi dołach, nie mając nic
do jedzenia, czekając na sposobność zaskoczenia wroga.
Pochwyciwszy kilku jeńców, wycofywali się, uznając
wyprawę za sukces.
Europejczycy uważali autochtonów za kunktatorów,
którzy unikają uczciwej konfrontacji, chyba że mają
wyraźną przewagę liczebną - lub wśród wrogów nie
brak starców, kobiet i dzieci. Wspomnienia kolonistów
pełne są brutalnych opisów najazdów Indian na
zwykłych ludzi, farmerów, żyjących w spokoju w swoich
domach.
Wśród Indian nie brakowało żądnych krwi
wojowników (na zdj. Geronimo i jego kompani)
W 1860 roku kilkuset Indian z plemienia Kiowa i
Komanczów ruszyło na rzeź mieszkańców Teksasu.
Tubylcy włamywali się do domów, wywlekali z nich całe
rodziny, okrutnie torturowali i zabijali. Taki los
spotkał m.in. najbliższych osadnika o nazwisku Sherman.
Zostali napadnięci podczas obiadu. Nie mieli żadnych
szans wobec przeważających liczebnie oprawców.
Wywleczono ich na zewnątrz. Żonę Shermana
zgwałcili na oczach syna. Następnie jeden z Indian
próbował jej zdjąć skalp z głowy. Gdy to się nie
udało, przywiązał jej włosy do końskiego ogona i
zaczął ciągnąć za sobą, aż oderwał jej płat
skóry z czaszki. Kobieta zginęła w
męczarniach, dodatkowo poraniona strzałami z łuków.
Również Apacze, z których przecież wywodził się
bohaterski Winnetou, słynęli z wyrafinowanego
okrucieństwa. Jedną z "zabaw" z udziałem
jeńców, było pozorne puszczanie ich wolno, tyle że ze
skrępowanymi rękami. Następnie organizowano
"polowania", a brały w nich udział kobiety.
Uciekinier nie miał szansy się bronić. Jeśli nie
zdołał umknąć, był zarzynany pikami, tomahawkami i
pałkami przez żądne krwi Indianki. Czasem skalpowano
go żywcem, odcinano mu genitalia i pastwiono się nad
nim na różne inne sposoby.
Europejczyków szokowała też niezwykle częsta u Indian
praktyka bezczeszczenia zwłok. Przykładem może być
najazd Komanczów na hiszpańską misję San Saba w
Teksasie w 1758 roku. Po rzezi mieszkańców najeźdźcy
sprofanowali miejscowy kościół, m.in. odcięli głowę
statuetce świętego Franciszka. Następnie "zajęli
się" ciałami zabitych. Zdejmowali z nich ubrania,
skalpowali i wyłupywali oczy. Na odchodne zburzyli i
podpalili zabudowania. Pozostawili po sobie też trupy
zwierząt na polach. Bydło wystrzelali dla zabawy.
Indianin, czyli złodziej?
Kradzież to jeden z występków szczególnie
napiętnowanych w kulturze europejskiej. Przybysz ze
Starego Kontynentu, który nie był świadom uwarunkowań
kulturowych u rdzennych Indian, widział w nich po prostu
złodziei. Czerwonoskórzy specjalizowali się bowiem w
uprowadzeniu trzody bladych twarzy. Porywanie
bydła i koni było prawdziwą plagą, z którą zmagali
się kolonizatorzy Wielkich Równin. Przodowali
w tym szczególnie Komancze, których nie bez powodu
nazywano diabłami. Matki straszyły nimi płaczące
dzieci.
Kradzież bydła w oczach Indian nie stanowiła jednak
ujmy, a powód do dumy - była potwierdzeniem sprawności
i sprytu wojownika. Stanowiła też element odwiecznej
rywalizacji między plemionami. Bartosz Hlebowicz pisze:
Jak oblicza historyk Irokezów
José António Brandao, pomiędzy 1603 a 1701 rokiem
Irokezi byli atakowani przez przynajmniej dwadzieścia
różnych plemion czy konfederacji indiańskich, a sami
najeżdżali pięćdziesiąt jeden różnych
społeczności tubylczych. W tym okresie wzięli udział
w przynajmniej czterystu sześćdziesięciu pięciu
starciach, a w trzystu pięćdziesięciu czterech z nich
byli agresorami.
W takim świecie okrucieństwo
było normą. Choć szokowało ono ówczesnych i szokuje
do dziś, nie zrozumiemy brutalnej rzeczywistości
Indian, bez odwołania się do ich światopoglądu i
wierzeń, w których walka i cierpienie stanowiły bardzo
istotny element. Hlebowicz komentuje:
Być może do zrozumienia istoty
okrucieństwa u Irokezów zbliży nas uświadomienie
sobie zdumiewającego faktu: otóż w pewnych sytuacjach
Irokezi gotowi byli niemal takie samo okrucieństwo
zadawać sami sobie. O torturach zadawanych
współplemieńcom, które mogły zakończyć się nawet
śmiercią, decydowały interpretacje wizji sennych.
Taniec ducha
Dziś antropolodzy kultury i etnolodzy, którzy
przyglądają się indiańskim obyczajom, potrafią
"odkodować" sens brutalnych tortur. Pełniły
one funkcję umacniającą jedność i spoistość
plemienia. W czasach kolonizacji Ameryki mało kto jednak
potrafił spojrzeć szerzej i spróbować zrozumieć
świat rdzennych mieszkańców kontynentu. Okrucieństwo
Indian, przemoc, najazdy, tortury, gwałty,
bezczeszczenie zwłok - wszystko to służyło za
usprawiedliwienie dla coraz większych szykan, coraz
częstszych aktów przemocy, ludobójstwa, oszustw i
wywłaszczania lokalnej ludności z jej własnej ziemi
przez białych kolonizatorów i państwo amerykańskie.
Ci, którzy widzieli w tubylcach jedynie krwiożerczych,
okrutnych dzikusów, ci, którzy często na ustach mieli
miłość bliźniego, sami w ostateczności okazywali
się krwiożerczymi bestiami. 29 listopada 1864 roku 700
żołnierzy pułkownika Johna Chivingtona z Kolorado
otworzyło ogień do 200 Czejenów i Arapahów z
obozowiska nad jeziorem Sand Creek, głównie starców,
kobiet i dzieci. Interwencja zmieniła się w rzeź. Żołdacy
ściągali skalpy z głów Indian, rozpruwali brzuchy
ciężarnym kobietom, odcinali ofiarom nosy, uszy,
wyłupywali oczy. Urządzili sobie też
polowanie na najmłodszych chłopców. Celem w zawodach
strzeleckich było trzyletnie dziecko.
Nie sposób pojąć okrucieństwa Indian, nie
uwzględniając ich światopoglądu i wierzeń
(kliknij aby powiekszyć)
Zdziesiątkowani przez choroby i wojny, głód i rozpad
naturalnych struktur plemiennych spowodowany wybiciem
stad bizonów, zamknięci w rezerwatach rdzenni
mieszkańcy Ameryki szukali nadziei - jedni w wódce,
inni w obietnicach szamanów. Pod koniec XIX wieku ci z
rezerwatów w Dakocie zaczęli propagować wiarę w
nadchodzącą apokalipsę białych, która pozwoli
Indianom odzyskać ziemię i godność. W tym celu
oddawali się mrocznemu "tańcowi ducha",
rodzajowi modlitwy mającej z powrotem sprowadzić bizony
i wygnać przybyszów zza oceanu.
29 grudnia 1890 roku w wiosce Lakotów nad potokiem
Wounded Knee wojsko próbowało wyegzekwować zakaz
odprawiania owych tańców. Sytuacja wymknęła się
jednak spod kontroli. Armia zaczęła strzelać do
bezbronnych mieszkańców rezerwatu. Zamordowano
kilkuset Indian, w tym wiele kobiet i dzieci, a także
wodza Wielką Stopę. Dowodzący wojskiem,
które dokonało tej rzezi pułkownik James Forsyth, mimo
że postawiony w stan oskarżenia, uniknął
odpowiedzialności. Opinia publiczna była zresztą po
jego stronie, wyrażając mniej lub bardziej otwarcie
pogląd, że Indianie "zasłużyli" na to, co
ich spotkało.
Niektórzy wprost nawoływali do "ostatecznego
rozwiązania" kwestii indiańskiej. Wśród
domagających się bezwzględnej rozprawy z tubylcami
był m.in. L. Frank Baum, późniejszy autor
Czarnoksiężnika z krainy Oz. W felietonach dla prasy
wyrażał apel o: "całkowite unicestwienie
nielicznych pozostałych Indian oraz starcie tych
nieopanowanych i niedających się poskromić stworzeń z
powierzchni ziemi".
Również państwo amerykańskie nie kwapiło się, by
powetować Lakotom straty, mimo że do końca życia
zabiegał o to generał Nelson Miles. Nie znalazł jednak
posłuchu w szeregach armii i w kongresie. Masakra nad
Sand Creek zamyka okres wojen białych kolonizatorów z
rdzennymi mieszkańcami. Ci drudzy przegrali starcie
cywilizacji. Ci pierwsi, choć odżegnywali się od
przemocy i okrucieństwa, ostatecznie zgotowali okrutny
los dla milionów tubylców. Odebrali im ziemię i
godność. Zniszczyli cały ich świat.
Bibliografia:
- Anna Czyż; Przekroczyć
tabu. Przypadki kanibalizmu w Nowej Francji,
"Tawacin", R. 62 (2003), nr 2, s.
13-21.
- Anna Czyż; Relacje
jezuitów jako podstawa kształtowania się
wizerunku Indianina w świadomości europejskiej
XVII i XVIII wieku, "Tawacin", R.
53 (2001), nr 1.
- Rene Girard; Sacrum
i przemoc, przeł. M. i J. Plecińscy, Brama
- Książnica Włóczęgów i Uczonych, Poznań
1994.
- B. Hlebowicz, Okrutniejsi
od tygrysów. Sztuka wojenna, tortury, sny i mity
Irokezów, "Laboratorium Kultury"
4 (2015), s. 263-316.
- Leszek Michalik; Encyklopedia
plemion Ameryki Północnej, Wydawnictwo
Miniatura 2009.
- Jarosław
Wojtczak; Apacze. Tygrysy rasy ludzkiej,
Wydawnictwo Napoleon V 2019.
- Jarosław
Wojtczak; Indianie i blade twarze. Starcie
cywilizacji, Bellona 2017.
KOMENTARZE (34)
Politolog
napisał/a 29.11.2020
Ciekawy artykuł, jednak wydaje się dosyć subiektywny.
Za przykład okrucieństwa w powyższym artykule chyba
celowo wybrano najbardziej krwawe i okrutne plemiona oraz
federacje plemienne takie jak Federacja Irokezów,
plemiona Apaczów, Komanczów i Kiowa. Każde z tych
ludów odznaczało się brutalnością o czym
najczęściej dowiadujemy się nie tylko od białych
osadników ale także od sąsiednich plemion takich jak
Deleware, Navaho, Huroni. Jednak brak jest opisu
spokojniejszych plemion np rolniczych Czirokezów, czy
hodowców koni Apalossa Nez Percé bardzo brutalnie
potraktowanych przez białych osadników. Warto
pamiętać, że biali osadnicy napierali na tereny
rolnicze i łowne plemion indiańskich, to biali osadnicy
byli intruzami od wschodniego wybrzeża po zachodnie,
bardzo często autochtoni bronili swych ziem, walczyli o
przetrwanie.
Chciałbym się jeszcze odnieść do fragmentu o
tchórzostwie Indian, nie wszędzie to tak wyglądało
jak opisano w powyższym artykule, przypomnę tylko
słynne, u plemion prerii, tzw. dotknięcie wroga
polegało ono na podejściu do wroga bez uzbrojenia i
dotkniecie go specjalną rytualną laską lub po prostu
ręką to był wysoki akt odwagi za które otrzymywało
się w wielu plemionach prerii i równin orle pióro tak
wysoko cenione wśród tamtejszych plemion.
JR
napisał/a 28.01.2021
Jestem przerażony tym artykułem i niektórymi
komentarzami. Tu jest usprawiedliwiane ludobójstwo na
wielką skalę ! Jeśli ktoś uważa, że indianie byli
źli i okrutni wobec białych i jako źródła podaje
relacje tychże białych, którzy wymordowali prawie
wszystkich indian to trudno to nawet skomentować. Stan
sprzed inwazji białych; cały kontynent
północnoamerykański w posiadaniu indian, stan na
dziś: cały kontynent w posiadaniu białych, indianie w
zaniku w małych rezerwatach. Skoro indianie byli tacy
dzicy i zacofani to mogli ci oświeceni i cywilizowani
europejczycy siedzieć sobie w swojej oświeconej i
cywilizowanej europie, a nie przeprowadzać ludobójstwo
na skalę, o jakiej Hitler mógł tylko pomarzyć ! To
biały wymyślił zawód łowcy skór, który to łowca
zabijał średnio 100 bizonów dziennie i zabierał tylko
skórę, reszta gniła tysiącami na prerii. To biały
otworzył skupy skalpów, gdzie najwięcej płacono za
skalp wojownika, mniej za skalp squaw, a najmniej za
skalp indiańskiego dziecka. To biały tam przybył i po
przyjaznym powitaniu przez rdzennych mieszkańców
zaczął ich mordować, okradać i napuszczać na siebie,
oczywiście z imieniem Jezusa z Nazaretu na ustach. Moim
zdaniem ani autor artykułu, ani niektórzy z
komentujących nie macie wstydu, a wasza hipokryzja jest
godna dokonań tej hołoty z Europy, która na krzywdzie
ludzkiej założyła m.in. państwo, które mieni się
teraz szyderczo pierwszą demokracją w historii
noworzytnej
JR
napisał/a 28.01.2021
nowożytnej - przepraszam, literówka
neo
napisał/a 29.11.2020
Cóż - Irokezi, kultura przedpiśmienna, na etapie
kamienia i tak pod względem bestialstwa mogliby się
uczyć wiele od ukraińskich oprawców z Wołynia, z XX
wieku. Przy ich dokonaniach, Indianie wypadają naprawdę
blado.
fdsgg
napisał/a 29.11.2020
neo 100/100 Ale róznica jest ta że potomkowie
banderowców teraz przyjeżdzaja do Polski do pracy ,a
indianie w wiekszosci siedzą w rezerwatach dziesiatkowni
przez alkoholizm i narkotyki ,co mnie wcale nie smuci.
Sławomir Morawski
napisał/a 29.11.2020
Proponowałbym autorowi trochę więcej poczytać. Pan
Moneta napisał tekst w sposób wyjątkowo tendencyjny,
uwzględniając tylko najbardziej drastyczne przykłady z
XIX wieku, czyli okresu kiedy walka narodów tubylczych
(nazywanych potocznie i w całości Indianami) z białym
osadnictwem i wynarodowieniem zbliżała się do końca.
Jeśli autor publikuje na portalu z założenia naukowym
to przydałby się większy zarys historyczny i wpływ
białego osadnictwa i polityki na stopniowe zwiększanie
się okrucieństwa obydwu zwaśnionych stron.
winner
napisał/a 29.11.2020
nieprawda. masa opisów rzezi i tortur pochodzi od
pierwszych kolonistów - jeszcze z XVII wieku, w tym
mnichów, Francuzów, z Małej Francji itp. Zresztą i tu
jest taki cytat. Okrucieństwo to nie był efekt walk, a
część indiańskiej kultury, która szokowała. Wielu
niewinnych ludzi, cywilów, kobiet, dzieci, farmerów
się z tym stykało. Byli zabijani, skalpowani,
okaleczani. To nie żadna fikcja. Bynajmniej nie
wyglądało to jak w książkach o Winnetou
Piotr
napisał/a 17.06.2021
Wiesz, do niedawna w Europie też był taki zwyczaj, że
jak bez pozwolenia nagle granicę przekraczały duże
ilości przybyszów, to zaczynano do nich strzelać.
P.
napisał/a 21.06.2021
Skalpowanie to pomysł białych. Napuszczali jedne
plemiona na drugie. Płacili za zabijanie. Skalp był
dowodem.
Mig
napisał/a 29.11.2020
To są takie opisy jakie kojarzę z filmów
propagandowych z getta. Ogarnijcie sie
Marcin
napisał/a 29.11.2020
A biali osadnicy to święci byli? Nie mordowali, nie
grabili, nie mieli krwawych zwyczajów? Naprawdę.
Indianie walczyli o swoje ziemie i mieli do tego prawo.
Zaś osadnicy byli agresorami. Takie są fakty. A że
podczas tych walk obie strony dopuszczały się
okrucieństwa to zupełnie inna sprawa. Moim zdaniem mimo
wszystko moralnie lepiej wypadają właśnie Indianie.
januszw
napisał/a 29.11.2020
Czytam te komentarze i pusty śmiech ogarnia. Widzę że
nadal wielu postrzega świat zero - jedynkowo. uciśnieni
Indianie, źli biali. Nieco inaczej to wyglądało w
realu i dobrze że taki tekst choć częściowo
odkłamują (widać w drugiej części że autor starał
się koniecznie zbalansowań winami białych). Przede
wszystkim rdzenna ludoność, była ludnością na
PLEMIENNYM etapie rozwoju - to musi pociągać za sobą
konsekwencje i pociągało. I nie to że krwawe zbrodnie
zaczęły się w XIX wieku. Praktycznie od razu biali
przybysze mieli z nimi do czynienia. Przykład - Rzeź w
Lachine (z wikipedkii):
Rzeź w Lachine - doszło do niej rankiem 5 sierpnia 1689
roku, kiedy to 1500 wojowników z plemienia Mohawków
niespodziewanie zaatakowało małą, liczącą 375
mieszkańców, osadę Lachine (Nowa Francja) w górnej
części Île de Montréal. Przyczyną ataku było
rosnące niezadowolenie Mohawków oraz pozostałych
plemion ligi irokeskiej z coraz częstszych wtargnięć
Francuzów na ich terytorium. Nastąpił on także za
namową osadników z Nowej Anglii, którzy widzieli w tym
sposób na uzyskanie przewagi nad Nową Francją. W
wyniku napaści część osady została zniszczona, a
wiel
Anonim
napisał/a 30.11.2020
Może ci europejczycy z Nowej Francji i Nowej Angli
powinni wrócić do Francji i Angli zamiast odbierać
ziemię Indianinom ? To Indianie pchali się do europy
,czy Francuzi i Anglicy na ziemie Indian ? To Anglicy i
Francuzi handlowali między sobą ziemią Indian - król
Francji sprzedał Anglikom - Luizjane ,jakie miał on
prawo do ziemi Indian ? Przypuscmy że Anglicy mieli
rację i przyznali Indianom rezerwaty ,to dlaczego
odbierano tym Indianom nawet te skrawki ziemi i wysłano
ich na polpustynie i pustynie - Oklachoma ,Arizona albo
bagna na Florydzie ? Ponadto Indianie zostali wygnani ze
wschodniej połowy USA. Straszni i okrutni Indianie oraz
dobrzy i miłosierni europejczycy którzy wygnali Indian
na nieużytki z których i tak ich wypedzano jeśli
odkryto tam złoża jakichś minerałów lub ropę i gaz.
neo
napisał/a 30.11.2020
W warunkach idealnych może biali osadnicy powinni byli
wrócić, ale w tzw. realu było to nie do zrobienia.
niestety ale Indianie byli ludami prymitywnymi, żyli na
etapie kultury kamienia. Nie było możliwe by
rozwinięte społeczeństwa zostawiły samopas potężny
kontynent, by żyli sobie tam nadal dzicy indianie. Jest
to może smutne, ale tak właśnie wygląda
rzeczywistość - cywilziacja się rozwijała, potrzeby
ludzkie też, było poszukiwanie zasobów naturalnych
itp. Indianie musieli oddać swoją ziemię. Oczywiście
to nie usprawiedliwia tego, że często dochodziło do
zbrodni na Indianach, ale odkąd Europejczycy dotarli do
obu Ameryk, ekspansji nie dało się już zatrzymać
gnago
napisał/a 03.12.2020
Badania genetyczne niedobitków plemion wschodniego
wybrzeża odnotowały duży udział genomów Europejskich
. zachowały się relacje podróżników o białych
indianach
Marcin
napisał/a 30.11.2020
Tak Indianie byli tymi dobrymi i uciskanymi. Indianie
byli na swojej ziemi i mieli święte prawo nie życzyć
sobie by jacyś obcy ludzie z drugiego krańca świata im
się tam pałętali. Natomiast to co zrobili biali
kolonizatorzy to było zwykłe ludobójstwo i tyle. To
tak jak bym ja wlazł Ci do domu i tam nakazywał Ci jak
masz żyć.
Tobias Meiner
napisał/a 27.09.2021
Ogólnie, czynienie jakichkolwiek rozróżnień pomiędzy
Indianami a kolonizatorami nie ma większego sensu. Na
terenach będących efektem kolonizacji, a nawet w
marchiach europejskich działo się dokładnie to samo.
Władcy sprowadzali ludzi, osiedlali ich w swoich
ziemiach, które następnie były najeżdżane przez
sąsiadów. Obrywało się zwykle i starym, i nowym
mieszkańcom. 'Dzikie Pola' mają długą historię
próbujących utrzymać niezależność Kozaków i
rosnącego wpływu szlachty polskiej. O Krzyżakach
działających w Prusach wspominać chyba nie muszę? No,
może tylko przypomnę, że wbrew legendom, Prusowie
znajdowali się na bardzo podobnym poziomie rozwoju
technologicznego i organizacyjnego, co ich mazowieccy czy
ruscy sąsiedzi - to nie byli żadne dzikusy w futrach,
tylko ludzie, których od niedy można było wziąć za
wikingów, którzy zgubili się w lesie :) Ale podobnie
jak Indianie północnoamerykańscy, byli mocno
rozczłonkowani organizacyjnie, a poszczególne nacje nie
tworzyły jednego systemu politycznego, co ostatecznie
oznaczało ich zgubę z starciu z doskonale
zorganizowanymi Krzyżakami. W sumie ruskie księstwa
zostały podbite przez Mongołów w bardzo podobny
sposób, chociaż ci ostatni zadowolili się kontrolą
polityczną tych ziem.
Borubar de San Escobar y Irasiad
napisał/a 30.11.2020
Pomieszanie z poplątaniem - mieszanina faktów bez
podania ich kontekstu - byle dużo, szokująco i pozornie
szeroko.
Szkoda, że jako przykładu okrucieństwa Indian nie
przytoczono do kompletu wybicia oddziału Custera w
bitwie pod Little Big Horn :-).
Czy Indianie mieli prawo bronić swoich ziem? Czy mieli
prawo walczyć o swoje życie?
Jak potraktowali pierwszych przybyszów z Europy? Co
dostali w zamian?
Manhattan - w geście dobrej woli sprzedany za grosze,
ojcowie założyciele - Pielgrzymi z Mayflower - nie
przeżyliby bez pomocy autochtonów.
Potem najeźdźcy stali się co raz bardziej pazerni - na
końcu nie próbowano już zachować choćby cienia
pozoru - wypychano Indian do strzępków ich ziemi
(rezerwatów), często z dala od pierwotnych terenów
danego plemienia, często w warunkach nie dających szans
na przeżycie (np. z ludu wędrującego, żyjącego na
prerii, próbowano na siłę zrobić rolników). Jeśli
Indianie próbowali walczyć - dzikusy i mordercy,
grabili, żeby przeżyć, gdy odebrano podstawy
dotychczasowego bytu - urodzeni złodzieje i rabusie.
Dodajmy do tego gospodarkę rabunkową, prowadzoną przez
białych przybyszów, w celu podcięcia podstaw
ekonomicznych życia Indian (masowe wybijanie bizonów i
innej zwierzyny, wyrąb lasów i zajmowanie prerii pod
pola uprawne). Nie zapomnijmy o celowym wpędzaniu w
alkoholizm, zarażanie chorobami przywleczonymi ze
Starego Świata (częściowo nieświadomie, ale bywały
też celowe przypadki przekazywania "darów"
zakażonych ospą bądź gruźlicą). Wreszcie - celowe
podsycanie nienawiści, wojen plemiennych - w ramach tego
- odpowiednie dozbrojenie jednej ze stron (i nakręcenie
"wyścigu zbrojeń" - to moment, gdy strzelby
sprzedawane w Ameryce miały celowo wydłużane lufy, bo
Indianin płacił za broń w skórach - od ziemi do
wylotu lufy); podżeganie do dodatkowych okrucieństw
(płacenie za skalpy; początkowo wojownicy w ramach
trofeów zbierali raczej głowy pokonanych, ale było to
strasznie niepraktyczne, więc "niebieskie
kurtki" i "czerwone kurtki" zaczęły
płacić za kawałek skóry z włosami pokonanego.
niepoprawny plitycznie
napisał/a 02.12.2020
"masowe wybijanie bizonów"
Jest to część mitu "ekologicznego" o
idealnym współżyciu Indian z naturą: ".rdzenni
Amerykanie nie byli tak liczni, aby
"wypatroszyć" ekosystem, którego byli
członkami, ale byli w pełni ludźmi - to znaczy
zmienili jego układ, a czasami wręcz skrajnie
nadmiernie go eksploatowali." - z "The
Ecological Indian: Myth and History."
Np. właśnie bizony, które rzekomo prawie wybili biali
osadnicy.
"Liczba tych zwierząt w Kanadzie malała już na
długo zanim na preriach pojawili się biali ludzie. [.]
Kiedy przybyli, zdumieli się marnotrawstwem, z jakim
Indianie obchodzili się z bizonami." ".w
praktyce jadali tylko garby, a czasem z kilku setek
upolowanych zwierząt wycinali tylko ozory. [!!!]
Ich najczęstszym sposobem polowania było zaganianie
bizonów do zagród (naturalnych, jak wąwozy, lub
sztucznych) albo wpędzanie ich w przepaść."
".w zagrodach maczugami rozłupywali uwięzionym
zwierzętom czaszki bez wyboru płci, wieku i
przydatności do spożycia - aby nie uszedł ani jeden
świadek klęski, który mógłby ostrzec innych. [.]
Z urwisk stada bizonów spadały w przepaść, pierwsze
spychane przez następne i grzebane pod stosem
ciał." "Jak wyglądało to
"polowanie", którego ofiarą padało czasem
ponad tysiąc bizonów naraz, wskazuje obrazowa
indiańska nazwa takiego urwiska - piskun - głęboki
kocioł krwi." [.]
Jedno z takich urwisk w prowincji Alberta, zwane
Head-Smashed-In Buffalo Jump, ma obecnie wysokość 12 m,
a u jego podnóża zalega warstwa kości gruba na 10 m.
(.) Miejsce to zostało zaliczone przez UNESCO do
obiektów dziedzictwa światowego i jest przeciwstawiane
marnotrawstwu białych jako "indiański"
przykład "zrozumienia równowagi ekologicznej oraz
ekonomicznego użytkowania zasobów".
P.S. Dedykuję to także "ku przestrodze" dla
"zwyczajnego profesora".
Tobias Meiner
napisał/a 27.09.2021
Wbrew legendzie, Manhattan nie został sprzedany za
grosze, a na pewno Peter Minuit nie oszukał tubylców.
Owszem, ziemia wydawała się tania w porównaniu z tym,
do czego przybysze przyzwyczaili się w Niderlandach, ale
Manhattan był niezbyt urodzajnym terenem, na którym
znajdowalo się co najwyżej kilka łowisk. Z punktu
widzenia mieszkających tam Indian z plemienia Canarsee,
nie była to ziemia szczególnie cenna, zwłaszcza że w
okolicy pojawili się prowadzący z nimi wojnę
podjazdową indianie z plemienia Weckquaesgeeks. Dlatego
sprzedając Manhattan ekspedycji Pietera Minuita,
Indianie Canarsee uznali, że nabywają cenne i trudne do
zdobycia w Ameryce przedmioty, oddając ziemię, na
której nabywca będzie musiał się borykać z
agresywnym sąsiadem. W ich opinii to oni okpili 'Białe
Twarze'. Warto też zauważyć, że towary miały
pozornie niską wartość (ok. 1400 USD w dzisiejszej
walucie), ale są to kalkulacje robione dla
XVII-wiecznych Niderlandów, co nie uwzględnia asymetrii
wartości końcowej. Stalowe narzędzia, w Europie
powszechne, a więc tanie, w Ameryce Północnej były
rzadkie i trudne do zdobycia, co czyniło je dla Indian
znacznie cenniejszymi, niż były one dla Europejczyków.
Jeżeli więc uwzględnimy i tę różnicę, to o żadnym
oszustwie ani sprzedawaniu za grosze nie ma mowy.
Cały ten mit wziął się z tego, że na ziemi kupionej
przez Holendrów teraz znajduje się centrum Nowego Jorku
i wartość ziemi niebotycznie wzrosła. Ale we wczesnym
XVII wieku nikt nie wiedział, że w tym miejscu stanie
kiedyś miasto, w którym będzie mieszkać więcej ludzi
niż w całych Niderlandach znanych przez Minuita i
spółkę. Przy odpowiednim pechu, mieszkańcy Nowego
Amsterdamu mogli skończyć tak, jak mieszkańcy
Jonestown albo Roanoke.
Profesor ale tylko zwyczajny
napisał/a 30.11.2020
Mieszkam w Kanadzie od 30 lat i znam Historie Natives,
Aboriginals ("Indians"). Nota bene nazwanie
osobe "indian" jest po ,prostu przejawem
rasizmu. Nikt tak tutaj nie mowi ( z wyjatkiem
niewyksztalconej i nienwaiscia nasycone osoby). Prawda
jest taka ze "bialy czlowiek" ukradl ich tereny
i zapedzil do rezerwatow. "Indianie" nie
wymyslili wodki- rozpil ich "bialy czlowiek".
Ani slowa w oswiecajacym artykule na temat oderwania
dzieci od matek i umieszczania w Boarding Schools. Co za
okropna stronniczosc autora artykulu. Piszmy obiektywnie.
Kij ma dwa konce. Nie zyjmy w Polsce jak w zascianku.
Oswiecmy sie Rodacy!
Profesor ale tylko zwyczajny
napisał/a 30.11.2020
A moze by napisac o "Boarding Schools kiedy dzieci
odrywano od matek i osadzano w katolickich szkolach? A
moze by napisac kto komu ukradl ziemie i zmusil do
rezerwatow? A moze by tak napisac kto sprowadzil
"wode ognista" i rozpil narod? Badzmy
obiektywni. Kij ma dwa konce. Nie zyjmy w Polsce jak w
zascianku Europy. Najwyzsza pora na oswiecenie.
Marcin
napisał/a 30.11.2020
Każdemu kto chce poczytać porządne artykuły o
Indianach Ameryki Północnej, polecam tą stronę
http://indianistyka.x10host.com/
P.
napisał/a 21.06.2021
Ta strona. Tą stroną. Tę stronę. Mam nadzieję, że
jej zawartość lepsza niż twój język polski
wojciech kot
napisał/a 04.12.2020
Zaden kolonizator, osadnik nie ma lekko.Na Kresach tez
cud sie dzial.
neo
napisał/a 04.12.2020
Zgadza się. Nazywanie kolonizator to jakieś totalne
nieporozumienie. Przecież farmerzy przyjeżdżali na
wielki kontynent, gdzie były dziesiątki kilometrów
pustek. Z kim mieli rozmawiać o tym, czy mogą sobie
zbudować dom? Z jakimś tam plemieniem, które gdzieś
tam wędrowało? Absurd. Ci ludzie byli osadnikami i
mieli prawo się tam osadzić. Niestety Indianie nie
tworzyli żadnych czytelnych struktur. Nie było granic,
nie było państwa. Nie było nic. I potem często ci
zwykli ludzie, zwykli osadnicy doświadczali na własnej
skórze okrucieństwa tubylców
P.
napisał/a 21.06.2021
To że biały myślał, że mu się należy, nie znaczy
że mu się należało. To że nie wiedział czują
ziemia, że nie znał struktur, nie znaczy że ziemia
była niczyja i że struktur nie było. Równie dobrze
Niemcy mogli mówić, że w 39 roku nie było struktur,
że dopiero oni prowadzili porządek. I też napotkali na
opór tubylców, którzy próbowali ich zabijać
neo
napisał/a 22.06.2021
Indianie byli kulturą prymitywną. Czy ci się podoba,
czy nie - czy się obrazisz czy nie, ale tak - to biali
Europejczycy mogli zrobić coś sensownego z tą ziemią,
z tym kontynentem. Nie dało się zapakować na statki i
zostawić tak potężnego kawału ziemi ludziom na etapie
kamienia. niestety - life.
Xxx
napisał/a 22.06.2021
Neo, ty sam jesteś prymitywny. Hitler też mówił, że
te prymitywne narody muszą służyć razie panów
AuroraWolf
napisał/a 28.05.2021
Ojej, jacy źli Indianie. Jak śmieli bronić swoich
osad, zwierząt, rodzin, swoich wierzeń, domów i ziemi
przed białymi osadnikami, którzy chcieli tylko zabrać
im to wszystko, narzucić swoją kulturę, a niepokornych
zetrzeć z powierzchni ziemi?! A feee.
P.
napisał/a 21.06.2021
Słabe to i tendencyjne. Plemion indiańskich były
setki. Teksty "indianie byli złodziejami, bo
Komancze kradli konie, to jakby powiedzieć, że biali
są złodziejami, bo Polacy kradną Niemcom samochody.
Skalpy? To wynalazek białych. Biali, żyjąc z
niektorymi plemionami wzglednie przyjaźnie, namawiali
indian do zabijania innych indian, tych z plemion wrogich
białym. Płacono za skalp, będący dowodem zabicia
wroga.
Zarzut, że indianie unikali otwartej walki jest
śmieszny. Palestyńczycy też unikają otwartej walki z
Izraelem. Polscy partyzanci też unikali otwartej walki z
Niemcami. Tak to jest gdy jedna ze strona dużą
przewagę liczebną lub sprzętową. Że zabijali kobiety
i starców? Biali też są znani z palenia i zabijania
wszystkich których zastali w wiosce Indian. Szczególnie
gdy wojowników w wiosce nie było. Taki wtedy był
klimat.
Zresztą nie tylko wtedy. Wystarczy zobaczyć jak biali
traktowali siebie nawzajem podczas wojny w Jugosławii.
A w ogóle polemizować z Karolem Mayem i jego
opowieściami o Winnetou to jakby mieć pretensje do
Sienkiewicza że Faraon źle oddaje realia starożytnego
Egiptu. Karol May pisał swoje powieści nie opuszczając
Niemiec.
Mefisto
napisał/a 06.07.2021
Karol May pisząc swoje książki nie mógł opuścić
Niemiec z prostego powodu - siedział wtedy w więzieniu.
Natomiast Faraona napisał Prus nie Sienkiewicz, zresztą
realia starożytnego Egiptu zostały w Faraonie oddane
całkiem nieźle.
Anonim
napisał/a 06.07.2021
O co ten krzyk z Indianami ? Wystarczy porównać Indian
z ich rodakami z Azji - Mongołami. Zarówno jedni jak i
drudzy prowadzili koczowniczy tryb życia, chociaż
Indianie na południu budowali stałe osady, natomiast
część Mongołów do dziś jest koczownikami. Czy
Mongolowie którzy opanowali większość Azji i część
Europy byli ludźmi łagodnymi czy też bandą
łupiezców, najeżdżających i terroryzujacych inne
ludy ?
maka
napisał/a 19.07.2021
po pierwsze " Indianie" w 2020 roku? Serio? To
jest nazwa nadana im przez białego najeźdźcę.
Europejczycy przypłynęli sukcesywnie ich mordując,
chrystianizując, nszcząc ich zwyczaje i zwyczajnie
mordując a wy tu ich bronicie, że "źli
Indianie" nie byli wcale tacy dobrzy? Serio?
Historia
Indian | Kultura Indian
| Indiański
Almanach | Indiańskie
Wojny | Mapa
witryny | napisz:
|