.
.
.
.
Szlak Bozemana. . Na Dzikim Zachodzie odkryto zloto w kilku miejscach. Najpierw mialo to miejsce w Kalifornii w 1848. Znalezienie zlota przyczynilo sie do olbrzymiego naplywu poszukiwaczy tego kruszcu, a potem osadnikow, do tego stanu. Ludzie przybywali nie tylko z duzych miast polozonych na wschodzie USA ale takze z Europy, Ameryki poludniowej i z Chin. Jedni przybywali droga wodna a inni ladowa. Droga ladowa to glownie szlak kalifornijski. W 1846, czyli na dwa lata przed znalezieniem zlota, San Francisco w Kalifornii liczylo zaledwie 200 mieszkancow. W 1852 liczba mieszkancow przekroczyla 36.000 ! W 1852 znaleziono nieco zlota w Gorach Skalistych w Montanie. Poczatkowo to nie wywolalo wielkiej sensacji. Ale gdy w 1862 okazalo sie ze zlota jest znacznie wiecej spowodowalo to spory naplyw poszukiwaczy zlota do tego rejonu. Bylo ich znacznie mniej niz w Kaliornii poniewaz nie bylo szlaku wiodacego do Montany. Co prawda byla droga wodna, statkami po rzece Missouri do fortu Benton w Montanie, ale ilosc pasazerow na statkach byla ograniczona. Po drodze czekaly niebezpieczenstwa, jak mielizny, czy ataki Indian z plemienia Siuksow. A poza tym droga wodna wzdluz Missouri od St. Louis do fortu Benton a potem marsz przez gory do Virginia City i Bannack byla zbyt dluga. W 1862 John Bozeman i John Jacobs spotkali sie w miescie Bannack w Montanie. Obaj znali zachod i byli poszukiwaczami zlota. Niestety tym razem szczescie im nie dopisalo i postanowili poszukac fortuny gdzie indziej. Zamiast szukac tego cennego kruszcu postanowili zarabiac ... na poszukiwaczach zlota. W marcu 1863 Bozeman i Jacobs opuscili Bannack aby znalezc krotsza droge miedzy obszarami w Montanie gdzie odkryto zloto a szlakiem oregonskim. Po drodze Bozeman i Jacobs natkneli sie na Lakotow i Czejenow ktorzy zabrali im wszystkie zapasy ale nie zabili. Obaj biali dotarli nad Platte i tym sposobem przetarli nowy szlak, ktory nazwano szlakiem Bozemana (ang: Bozeman Trail). Oczywiscie owa droga byla znana duzo wczesniej Indianom a potem uzywali jej traperzy i handlarze. Pierwsza proba przejechania tym szlakiem przez osadnikow i poszukiwaczy zlota prowadzonych przez Bozemana miala miejsce w 1864. Lakoci i Czejeni zatrzymali ich i zmusili do zawrocenia. Kolejne cztery karawany wyruszyly jeszcze w tym samym roku i liczyly razem 1.500 osob. Tylko jedna z tych karawan, prowadzona przez Townsenda, natknela sie na wrogich Indian. Opis tego ataku jest w artykule ponizej. W latach 1864-1866 okolo 3.500 poszukiwaczy zlota dotarlo szlakiem Bozemana do Montany. .
|
(Lipiec 1864). . Pod koniec czerwca 1864 duza liczba osadnikow zatrzymala sie nad Polnocna Platte aby zdecydowac ktora droga kontynuowac podroz do zlotonosnych gor Montany. Jedni chcieli aby podazac szlakiem Oregonskim, potem skrecic na polnoc, i pojsc wzdluz zachodniej strony Gor Wielkorozca (ang: Bighorn). Byl to tzw. Szlak Bridgera. Inni z kolei preferowali pojscie nowym i krotszym szlakiem Bozemana. Doszlo do podzialu na dwie grupy. Ci co zdecydowali sie na szlak Bozemana pochodzili nie z duzych miast na wschodzie, ale z pogranicznych stanow Iowa, Wisconsin i Illinois. Poniewaz osadnicy nie byli ani mieszczuchami ze wschodu, ani emigrantami z Europy, wiec znali warunki na preriach i wiedzieli jak sie obslugiwac z bronia palna. Wiekszosc z nich byla dobrze uzbrojona. Na szefa grupy wybrali niejakiego Townsenda. Ta karawana liczyla 150 wozow, 636 wolow, 79 koni, 10 mulow, i 194 krow. Wsrod 467 ludzi az 375 stanowili mlodzi mezczyzni. Reszta to kobiety, dzieci i starsze osoby. 5 lipca 1864 karawana Townsenda dotarla do rzeki Prochowej (ang: Powder), przeszla na jej polnocny brzeg i zatrzymala sie. Tam osadnicy i poszukiwacze zlota zalozyli tymczasowy oboz. Po jednodniowym odpoczynku kontynuowano podroz. Gdy jednego dnia zatrzymano sie aby zjesc sniadanie na horyzoncie pokazaly sie tumany kurzu. Wozy szybko ustawiono z duze kolo w celach obronnych. Indianami okazali sie Oglala Siouxowie i Polnocni Czejeni. Powiedzieli oni osadnikom ze sa na sciezce wojennej przeciwko Wronom i zeby biali niczego sie nie obawiali z ich strony. Jakkolwiek gdy osadnicy pozwolili im podejsc blizej niektorzy wojownicy zaczeli sie zachowywac agresywnie i domagac sie jedzenia. Kobiety szybko przygotowaly posilek dla niespodziewanych gosci. Gdy syci Indianie w koncu odjechali karawana ponownie ruszyla w droge.
W tym samym czasie grupa 6 bialych pozostala nieco z tylu za karawana. Byli oni zaskoczeni gdy nagle pojawilo sie 40 wojownikow. Obie strony oddaly po kilkanascie niecelnych strzalow. Slyszac strzelanine karawana zatrzymala sie i wozy ponownie ustawiono w wielkie kolo. Szesciu bialych przedarlo sie przez linie Indian i dotarlo do wozow. Jeden z nich zostal trafiony strzala w udo.
Przez nastepne godziny nic poza sporadycznymi strzalami na duzo odleglosc nie wydarzylo sie. Po stronie bialych zostal smiertelnie ranny niejaki A. Warren. Kula trafila go w brzucho i zmarl nastepnego dnia. Nastepnego dnia myslac ze Indianie odeszli jeden z osadnikow o nazwisku Frank Hudelmeyer wzial karabin i poszedl zapolowac na dzika zwierzyne. Nie odszedl nawet na kilometr gdy 15 Indian dopadlo go i zabilo. Lakoci zabili takze niejakiego Mills'a. Po tym juz nikt z bialych nie myslal o polowaniu. Straty Indian oszacowano na okolo tuzina zabitych. (Liczba prawdopodobnie mocno zawyzona jako ze wojownicy nie szarzowali na wozy.)
|
(Sierpien - Wrzesien 1865) . W marcu 1865 Kongres USA przeznaczyl 50 tysiecy dolarow na budowe drogi laczacej Sioux City nad Missouri z Virginia City w gorach Montany. Dzieki znajomosciom wsrod politykow James Sawyers zostal wyznaczony na szefa ekspedycji majacej przetarcie tej drogi. W jego karawanie znajdowalo sie 53 ludzi i 15 wozow ciagnionych przez 45 woly. Jako eskorta sluzyl oddzial piechoty (143 zolnierzy, bylych jencow armii Poludnia) pod dowodztwem kapitana Williforda i oddzial kawalerii porucznika Wooda. Oprocz piechoty i kawalerii byla tez artyleria w ilosci 2 haubic. Zywnosc i zapas amunicji znajdowaly sie na 25 mniejszych wozach z ktorych kazdy byl ciagniety przez 6 mulow. Do karawany Sawyera dolaczylo kilku osadnikow z 5 wozami i grupa handlarzy z 36 ciezkimi wozami. Jako straz przednia szedl oddzial piechoty i haubica. Wraz z nimi byli przewodnicy. W pewnej odleglosci za nimi toczyly sie wozy zolnierzy. Potem kolejny oddzial piechoty, wozy osadnikow, wozy handlarzy, i na koncu szedl ostatni oddzial piechoty z haubica. Kawaleria jechala po obu stronach karawany. Poczatek podrozy byl uciazliwy. Temperatura siegala + 35 stopni Celsjusza a wozy brnely przez piaszczyste wzgorza nad Niobrara. 9 sierpnia karawana dotarla do rzeki Belle Fourche a stamtad skierowala sie do rzeki Prochowej. W ciagu nastepnych 2 dni posuwano sie przez bezwodny obszar co przekonalo Sawyersa ze "nie tedy droga." Skrecil wiec i dotarl do miejsca gdzie obecnie lezy miasto Gilette w stanie Wyoming. Tam 3 Czejenow zabilo zwiadowce Nate Hedgesa, ktory nieostroznie oddalil sie na dwa km od karawany. Poniewaz wszyscy byli zmeczeni dlugimi marszami i upalami wiec Sawyers zarzadzil odpoczynek. Wozy ustawiono w obronne kolo a piechurzy wykopali kilka dolkow na wzgorzu w ktorych zajeli pozycje strzeleckie. Ot tak na wszelki wypadek. 14 sierpnia pojawili sie wrodzy Indianie w duzej sile i probowali zabrac konie i muly. Biali jednak nie dali sie zaskoczyc. Nastepnie Siouxowie i Czejeni zaczeli krazyc naookolo karawany strzelajac zza swych koni. To nie przynioslo oczekiwanych wynikow i Indianie dali znac ze chca rozmawiac.
Sawyer dal im w prezencie woz pelen cukru, boczku, kawy i tytoniu w nadzieji ze Indianie pozwola mu kontynuowac marsz. Jako tlumacze po stronie "czerwonowskorych" bylo dwoch synow handlarza Benta z Colorado. (Jego zona pochodzila z plemienia Czejenow.) Biali dowiedzieli sie od braci Bent ze maja do czynienia z Lakotami wodza Czerwonej Chmury i Polnocnymi Czejenami Tepego Noza. Byla tez mala grupa Arapahow i Poludniowych Czejenow.
Rankiem 16 sierpnia zwiadowcy przyniesli wiadomosc Sawyersowi ze general Connor ze swym oddzialem byl niedawno w tej okolicy. Sawyers skierowal karawane do fortu Connor (potem jego nazwa zostala zmieniona na fort Reno) gdzie dostal dodatkowo eskorte 33 kawalerzystow pod dowodztwem kapitana Lovella. Od tego miejsca Sawyers podazal juz Szlakiem Bozemana. 31 sierpnia karawana zblizyla sie do rzeki Tongue. Jeden z oficerow wyjechal naprzod "aby rozejrzec sie po okolicy" i zostal i zabity przez 10 Arapahow. Na drugi dzien karawana przekroczyla rzeke podczas gdy Arapahowie probowali zabrac im czesc bydla. Poniewaz zblizal sie wieczor wiec Sawyers nakazal zatrzymac sie i ustawic wozy w obronne kolo. Gdy Arapahowie ponownie pojawili sie w sile 25 wojownikow oddano do nich kilka strzalow z haubicy. Jednym z zabitych byl przywodca napastnikow. Arapahowie znikneli na jakis czas. Gdy nastepnego dnia pojawilo sie 75 Arapahow Sawyers zignorowal ich i kontynuowal marsz. Indianie strzelali na duza odleglosc ale karawana sunela dalej. Gdy wieczorem ustawiono wozy w kolo, uparci Arapahowie kontynuowali nieskuteczna strzelanine z ukrycia. Po wielu godzinanch pukaniny i spedzeniu prawie calosci amunicji Arapahowie zabili jednego z woznicow i jednego cywila. Nastepnego dnia Arapahowie dali znac ze chca rozmawiac i wyslali kilku wojownikow z biala flaga. Podczas spotkania wyjasnili ze caly czas mysleli ze walcza z oddzialem generala Connora, ktory jakis czas wczesniej zaatakowal ich wioske. Ich rozmowa z Sawyersem jednak nic nie przyniosla i oddalili sie. Sawyers wyslal gonca do generala Connora proszac o pomoc w odpedzeniu Arapahow. Obawiajac sie ze Lakoci moga uslyszec strzelanine i dolaczyc do Arapahow, Sawyers zdecydowal sie zaczekac na posilki od generala Connora. Przez nastepne dwa tygodnie nic godnego uwagi sie nie wydarzylo. Arapahowie obserwowali oboz bialych ale nie atakowali. Tak dlugie czekanie zaczelo bardzo niepodobac sie wielu cywilom. Aby zapobiec otwartemu buntowi Sawyers postanowil wracac. Tamtego wieczora jednak pojawil sie oddzial kawalerii i zdecydowano jednak nie wracac ale kontynuowac ekspedycje.
|
(Lipiec - Wrzesien 1865) "Nie rozmawiajcie z zadnym Indianinem, ktory chce pokoju lub chce sie poddac." .
W 1865 general Dodge zorganizowal pierwsza ekspedycje wojskowa aby ukarac Indian zamieszkujacych doline rzeki Prochowej. Na jej dowodce wyznaczona generala Patricka E. Connora (na fotografii -->). Juz na poczatku kampanii Connor powiedzial oficerom: "Nie rozmawiajcie z zadnym Indianinem, ktory chce pokoju lub chce sie poddac. Zabijajcie kazdego Indianina plci meskiej, ktory nie ma mniej niz 12 lat." Gdy o tym dowiedzial sie jego zwierzchnik, general Pope w St. Louis, Connor dostal upomnienie. Najpierw przez telegraf a potem przez specjalnego wyslannika.
1 lipca oddzial pulkownika Cole opuscil miasto Omaha. Niestety jego mapy nie byly zbyt dokladne a ziemie przez ktore przechodzil pelne byly Siouxow. Co prawda Indianie nie atakowali jego licznych zolnierzy ale jego tabory byly kilkakrotnie w niebezpieczenstwie. Doszlo do kilku potyczek z Indianami. Tak wiec zamiast bycia w ofensywie, oddzial juz na poczatku kampanii byl zmuszony sie bronic. (LeRoy Hafen i Francis Young pisza na str. 338: "Instead of taking the offensive in the Indian country, he was hard pressed to defend his own train. The minor skirmishes he had with the Indians resulted in nothing decisive.") 29 lipca zolnierze z oddzialu Walkera zbuntowali sie twierdzac ze zaciagneli sie do wojska aby walczyc armiami pro-niewolniczego Poludnia a nie z Indianami. General Connor wyslal dwie haubice i oddzial zolnierzy, ktorzy przyprowadzili do porzadku buntownikow. Przywodcow buntu aresztowano. 30 lipca oddzial pulkownika Kidda wyruszyl z fortu Laramie. Poniewaz w forcie byla niewystarczajaca ilosc wojskowych wozow zaopatrzeniowych (115) wiec braki uzupelniono przez wynajecie 70 wozow cywilow. 9 sierpnia general Connor i jego ludzie zobaczyli po raz pierwszy Gory Wielkorozca (ang: Bighorn Mountains). Nad rzeka Prochowa znaleziono wiele sladow Indian. Oficerowie dowcipkowali ze znalezli tylko tzw. dobrych Indian. (General Sheridan mial raz powiedziec ze dobry Indianin to ten ktory jest martwy. A poniewaz nad rzeka Prochowa znaleziono kilka "cementarzy" indianskich wiec oficerowie ze sztabu Connora zartowali ze znalezli tylko dobrych Indian.) 14 sierpnia pulkownik Kidd rozpoczal budowe fortu Connor (pozniej zmieniono jego nazwe na fort Reno) nad rzeka Prochowa. Do obsadzenia fortu wydzielono 200 zolnierzy pod dowodztwem tegoz oficera. General Connor z pozostalymi ludzmi lewego oddzialu kontynuowal marsz.
Ku rozczarowaniu generala nie znaleziono wiosek Lakotow i Czejenow i poza drobnymi starciami z malymi grupami wojownikow nic wiekszego sie nie dzialo. Np. 16 sierpnia zwiadowcy Paunisow pod dowodztwem kapitana Northa zobaczyli 24 wojownikow Czejenow i poszli ich sladem przez 20 km. Gdy w koncu Paunisi zblizyli sie na bliski dystans ruszyli do brawurowej szarzy.
19 sierpnia oficerowie polowali na bizony. Tego samego dnia zwiadowcy Paunisow znalezli jednego wojownika Oglala i zabili go. Patrol zolnierzy zauwazyl duza grupe wrogich wojownikow na horyzoncie. Z kolei inny patrol nie znalazl zadnych Indian w okolicy. Prawie wszyscy oficerowie zachwycali sie pieknem ziem polozonych miedzy Gorami Wielkorozca i rzeka Prochowa. Peter Cozzens pisal ze wschodnie podgorza Gor Wielkorozca sa urokliwe, ze trawa i dzika zwierzyna sa w obfitosci, ze rzeki sa pelne ryb a na preriach pasa sie tysiace bizonow. 29 sierpnia znaleziono nad rzeka Tongue wioske Arapahow wodza Czarnego Niedzwiedzia (ang: Black Bear) w ktorej znajdowalo sie 500 mezczyzn, kobiet i dzieci. Naokolo wioski paslo sie 3.000 koni. Oddzial generala Connora przybyl w momencie gdy wiekszosc tipi byla juz zlozona. Wiekszosc dobytku byla zapakowana na konie i travois.
Zolnierze sformowani w linie ruszyli naprzod. Gdy zblizyli sie na odpowiednia odleglosc oddali salwe do zaskoczonych Indian. Potem zagraly trabki i zolnierze ruszyli do brawurowej szarzy.
Zolnierze i Paunisi scigali Arapahow przez 15 km. Przez kilka nastepnych dni wojownicy Arapahow probowali odbic czesc straconych koni ale Paunisi byli czujni i odparli kazdy atak. Paunisi do wczesniej zdobytych skalpow Czejenow dodali skalpy Arapahow. Connor nie wiedzial ze jego oddzial byl od jakiegos czasu obserwowany przez Siouxow. Okolo 300 wojownikow Lakotow (Hunkpapa, Czarnych Stop, Miniconju i Bez Lukow), szlo tropem zolnierzy. 5 wrzesnia Indianie zaatakowali w poblizu rzeki Prochowej. Siedzacy Byk dosiadajac konia masci kasztanowej wzial udzial w bitwie. Oprocz niego byli Bialy Byk i Czarny Ksiezyc. Ogien artylerii i salwy karabinowe kilkakrotnie odrzucily wojownikow. Ale gdy jedna z kompanii wojska odwazyla sie scigac Indian, ci zawrocili i kontratakowali. Po szybkiej stracie 4 zabitych zolnierze rzucili sie do ucieczki. Po tym juz zadne oddzialy nie oddalaly sie od sil glownych. Czujac sie bezradni w walce z artyleria, wojownicy Siedzacego Byka odeszli. Potem powiadowmili wodzow Czerwona Chmure i Malego Wilka, ze wojsko posuwa sie w kierunku wiosek Oglalow i Czejenow. 8 wrzesnia kapitan North i 20 Paunisow zostali wyslani przez generala aby znalezli oddzial pulkownika Cole. Podobne zadanie dostal kapitan Humphreyville i 20 zolnierzy. 9 wrzesnia padal na zmiane deszcz i snieg. Wiatry nabraly na sile i temperatura zaczela gwaltownie spadac. Nastepnego dnia padlo kilka koni i mulow. 11 wrzesnia wrocili zwiadowcy Paunisow twierdzac ze znalezli 500 martwych koni. Wygladalo na to ze wiekszosc z nich zostala zastrzelona. Wielka ilosc spalonych siodel lezala w poblizu wierzchowcow. General Connor doszedl do wniosku ze zwierzeta nalezaly do oddzialu pulkownika Cole. Paunisi twierdzili ze oddzial Cole byl w klopotach wskutek dzialanosci Lakotow i Czejenow, a nie Arapahow. (Pozniej okazalo sie to prawda. Cole mial kilku rannych zolnierzy.) Connor wyslal jednego z podoficerow (sierzanta Thomasa) i kilku Paunisow aby znalezli oboz Cole i poprowadzili go w gore rzeki Prochowej, do fortu Connor. 14 wrzesnia Connor wyslal jeszcze jedna grupe zolnierzy i Paunisow z podobnym zadaniem. Ci ludzie pomogli Cole i jego wyczerpanym i glodnym zolnierzom, z ktorych wiekszosc maszerowala boso, w dotarciu do fortu Connor.
Zniszczenie wioski wodza Arapahow wodza Czarnego Niedzwiedzia spowodowalo ze wiekszosc tego plemienia wycofala sie z wojny, a ich przyjaciele, Czejeni, zaczeli sie wahac.
|
(Wiosna 1866) .
W miedzyczasie Waszyngtonie, stolicy USA, zwolennicy pokojowego rozwiazania problemu indianskiego wzieli gore nad tzw. jastrzebiami, czyli zwolennikami silowych rozwiazan. Tak wiec w pazdzierniku 1865 postanowiono zawrzec pokoj z Siouxami.
Jeszcze w pazdzierniku 1865 doszlo do spotkania w forcie Sully nad Missouri, wodzow Siouxow z przedstawicielami wladz amerykanskich. Strone bialych reprezentowali: gubernator Edmunds z Terytorium Dakoty, general Curtis, general Sibley, Henry Reed, Orrin Guersney i in. Strone Indian reprezentowali wodzowie poszczegolnych szczepow Lakotow i Nakotow (Brulow, Hunkpapow, Czarnych Stop, Bez Lukow, Dwa Kotly, Yanktonow, Yanktonais i Poludniowych Oglala.) Brakowalo tylko Polnocnych Oglala, tych od Czerwonej Chmury i Szalonego Konia. Niestety nikt z bialych nie chcial jechac do nich i powiadomic. Indianie kontynuowali ataki wzdluz rzek Platte i Prochowej i Amerykanie bali sie zapuszczac na tamte tereny. W tej sytuacji pulkownik Maynadier skontaktowal sie ze znaym z przyjaznego nastawienia do Amerykanow wojownikiem Lakotow, Duze Zebra, aby ten zgodzil sie podjecia roli poslanca. Duze Zebra wyrazil zgode i wraz z 4 innymi Lakotami (zwykle obozujacymi pod fortem Laramie) udal sie na polnoc.
15 stycznia 1866 do sklepu Bordeau polozonego kilka kilometrow od fortu Laramie przybyla duza grupa Indian (mezczyzn, kobiet i dzieci). Poniewaz w ostatnich miesiacach toczyly sie intensywne walki z Lakotami wiec Maynadier odebral te wizyte za wrogi akt i wyslal zolnierzy na pomoc handlarzowi.
Na poczatku lutego stara kobieta Lakotow przyszla z fortu do wioski Lakotow z ostrzezeniem: "Kiedy wszyscy Indianie sie zbiora, zolnierze przyprowadza armaty i zabija ich." Natychmiast powstala panika. Kobiety zaczely szybko zwijac tipi a mezczyzni schwytali za bron i pobiegli po konie pasace sie za wioska. Gdy doniesiono o tym Maynadierowi ten razem z tlumaczem pojechal do Indian i uspokolil ich ze ma pokojowe zamiary. W miedzyczasie Czerwona Chmura, jeden z glownych wodzow wrogo nastawionych do Amerykanow Lakotow, wyslal goncow do fortu Laramie. Wodz pytal sie o warunki zawarcia pokoju. Maynadier wyjasnil poslancom swe intencje i po daniu im prezentow odeslal do Czerwonej Chmury. W marcu 1866 pokojowo nastawiony do Amerykanow wodz Brulow, Pstrokaty Ogon (na fotografii -->), przybyl do fortu Laramie pytajac czy jego corka moze byc pochowana na pobliskim cementarzu. Dowodca garnizonu, pulkownik Henry Maynadier, wyrazil zgode. W pogrzebie oprocz Indian wziela udzial czesc garnizonu. Trumna ze zwlokami mlodej Indianki byla wieziona na lawecie armatniej. Trzy dni po uroczystym pogrzebie corki Pstrokatego Ogona, przybyl Czerwona Chmura ze swymi Oglala. Maynadier wraz z oddzialem wojska wyjechal na ich powitanie. Do pulkownika dolaczyl Pstrokaty Ogon z wojownikami Brulow. Zolnierze i Lakoci razem wjechali do fortu.
E.B.Taylor, wydawca wplywowej gazety Republican w granicznym miescie Omaha, a zarazem Nadkomisarz do Sparw Indianskich w Nebrasce, zaczal sie wypowiadac za zawarciem pokoju z Lakotami.
Taylor pisal ze wojna z Lakotami w ostatnich miesiacach kosztowala rzad USA ok. 6 milionow dolarow i nie przyniosla znaczacego wyniku. ("It cost the Government 6 millions of dollars to fight them last year, with no decisive result.")
W miedzyczasie Czerwona Chmura i Pstrokaty Ogon wzieli swych Oglali i Bruli do Czarnych Gor aby polowac na bobry i inne zwierzeta. Na poczatku kwietnia przedstawiciele Polnocnych Czejenow przybyli do fortu Laramie. W kolejnej rozmowie miedzy Taylorem a wodzami za pomoca telegrafu uzgodniono ze spotkanie ma miec miejsce 1 czerwca. Maynadier dowiedzial sie ze gdy niewielka grupa wojownikow Oglala chciala zorganizowac wyprawe wojenna przeciwko Amerykanom, Czerwona Chmura i inni wodzowie przeciwstawili sie im. Wodzowie zabili im konie i zniszczyli tipi. Wydarzenie to mialo miejsce w Gorach Czarnych. Maynadier uwazal ze to bardzo dobry znak na to ze wodzowie powaznie mysla o zawarciu pokoju. Pod koniec kwietnia Lakoci, Czejeni, a nawet nieco Arapahow, zaczeli ponownie zbierac sie pod fortem Laramie. Indianie takze mieli nadzieje otrzymania zywnosci. 22 maja Taylor i dwie towarzyszace mu osoby wsiadly w Omaha do pociagu Union Pacific. Biali dojechali do miejsca dokad doprowadzono tory a stamtad juz dylizansem do fortu Laramie. Na miejsce dotarli 30 maja i zauwazyli ze wszedzie pelno jest Indian. Bylo tam ponad 2.000 Oglalow i Brulow (mezczyzn, kobiet i dzieci). Przybyli tez inni Lakoci i Czejeni w liczbie 1.000 osob. Najwazniejszymi wodzami byli Czerwona Chmura, Boja Sie Nawet Jego Koni i Czerwony Lisc ze strony Siouxow, i Tepy Noz od Czejenow. Niestety kilka dni pozniej sprawy zaczely gwaltownie pogarszac sie. 19 maja nadeszla wiadomosc ze pulkownik Carrington z bardzo silnym oddzialem wojska (1.200-2.100 zolnierzy, woznicow i zwiadowcow) zbliza sie do fortu Laramie. Jeden z wodzow Brulow, Stojacy Jelen, pojechal aby zapytac sie Carringtona jaki jest cel jego wizyty. Pulkownik wyjasnil ze ma zadanie budowe fortow do ochrony szlaku Bozemana. Wiadomosc o tym szybko sie rozeszla w wioskach indianskich. Oglala byli oburzeni i w ciagu dwoch dni wielu z nich opuscilo fort Laramie odgrazajac sie ze beda zabijac kazdego bialego ktory odwazy sie wejsc w dolinie rzeki Prochowej. 30 maja (1 Czerwca ?) przybyli przedstawiciele rzadu USA. 5 czerwca Taylor i Maynadier zwolali wodzow na pierwsze spotkanie. Pierwszego dnia przemawiali biali, a nastepnego dnia wodzowie. Czerwona Chmura powiedzial ze chcialby nieco czasu aby zebrac wiecej Oglalow. 8 czerwca wodz Boja sie Nawet Jego Koni odeszdl nad rzeke Biala gdzie obozowalo wielu wrogich Indian. Obaj wodzowie mieli przekonac Indian do podpisania traktatu. Czerwona Chmura jednak nie wrocil do fortu.
Taylor i Maynadier wyslali goncow z zaprosinami do Czejenow i Arapahow.
W sumie rozmowy zostaly uwienczone podpisaniem traktatu. Pod dokumentem "podpisy" zlozylo 8 wodzow Czejenow (w tym Tepy Noz), 7 wodzow Brulow i tylko 6 wodzow Oglalow. (Niektorzy historycy twierdza ze Czejeni podpisali ten traktat dopiero w pazdzierniku, kiedy to zjawili sie w forcie w znacznie wiekszej liczbie.)
Zadowolony z otrzymanych prezentow Pstrokaty Ogon i jego Brule odeszli na poludnie, aby tam w dolnie rzeki Republican polowac na bizony. Jednak wielu mlodych wojownikow bylo zlych na wodzow za "sprzedanie" bialym rzeki Prochowej. Odeszli oni od Pstrokatego Ogona i pomaszerowali na polnoc, tam gdzie znajdowali sie tzw. "dzicy" Oglala pod wodza Czerwonej Chmury.
|
Lakoci poturbowali ich i zniszczyli karawane handlarzy (Lipiec 1866) . Peter Cazeau i Henry Arrison byli handlarzami z fortu Collins w stanie Colorado i czesto w swym podrozach uzywali szlaku Bozemana. 15 lipca 1866 wiezli towary na dwoch wozach. Do pomocy mieli trzy osoby oraz zone Cazeau, ktora pochodzila ze szczepu Oglalow. Wraz z nia bylo czworo dzieci. 16 lipca karawana Cazeau zatrzymala sie nad rzeczka Peno Creek, 9 km od fortu Phil Kearny na szlaku Bozemana. Tam dolaczyli do nich Czejeni. Indianie wlasnie wracali ze spotkania z dowodca fortu Phil Kearny, Carringtonem, ktoremu powiedzieli ze nie sa zainteresowani wojna z bladymi twarzami i ze pragna tylko pokoju.
Wodzowie Czejenow, Tepy Noz, Czarny Kon i in. obawiali sie Siouxow, ktorzy byli agresywni i otwarcie nawolywali do wojny.
Czejeni powiedzieli ze Czerwona Chmura ma 500 wojownikow. (James Olson pisze na str. 42: On July 16, the Cheyenne chiefs came in as directed - Dull Knife, Black Horse, and several others. They wanted peace, but they were afraid of the Sioux, and the Sioux, they warned Carrington, were prepared to fight.)
Klopoty zaczely sie gdy wieczorem w wiosce Czejenow lezacej 1-2 km od karawany handlarzy pojawilo sie 300 Oglala Siouxow. Przybysze zapytali wodzow Czejenow co im powiedzial Carrington. Gdy Czarny Kon opisal przebieg spotkania Siouxowie wpadli w zlosc, wyzwali Czejenow od tchorzy a na koniec pobili. (James Olson pisze; the Sioux unslung their bows, whipped the Cheyennes chiefs overe their backs and faces, and left. The humiliated Cheyennes then fled, warning Gasseau that he had better take refuge with Carrington to avoid being killed by Sioux.) Gregory Michno pisze ze Siouxowie takze przegonili Czejenow z ich wlasnej wioski. (Gregory Michno pisze na str. 116 w "Circle the Wagons !": Later however, some angry Oglalas appeared, demanding that the Cheyennes join them in a war against the soldiers. [...] The Cheyennes refused to fight, and the Lakotas, about 300 of them, called them cowards, whipped them, and drove them from the camp. ) Ponizeni Czejeni ostrzegli handlarzy zeby szukali schronienia w forcie, ale ci uwazali ze Indianie przesadzaja. Nastepnego dnia Oglalowie zaatakowali handlarzy. Po krotkiej walce zabili Petera Cazeau, Henry Arrisona i 3 pomocnikow. Inne zrodla mowia o 2 zabitych i 2 rannych handlarzach i stracie 187 sztuk bydla. Indianska zona Cazeau i ich czworka dzieci skryly sie w krzakach gdzie nastepnego dnia znalezli ich zolnierze z fortu Phil Kearny. Mocno wystraszeni pozostali przez jakis czas w placowce wojskowej.
|
.
Nad bezpieczenstwem wzdluz szlaku Bozemana mialy czuwac trzy forty: Reno, Phil Kearny i Smith.
Choc Indianie (Lakoci i Czejeni) nie atakowali bezposrednio tych placowek to ich garnizony byly zmuszone
do bardzo czestych akcji.
.
Dowodca byl kapitan George M. Bailey. Pod koniec czerwca 1866 do fortu przybyl pulkownik Henry B. Carrington z 700 zolnierzami. Oddzial ten przebywal w forcie Reno przez dwa tygodnie. Carrington wymienil kompanie ochotnikow (niechetnych dalszej sluzbie) na dwie kompanie ze swego oddzialu. Ci zolnierze pobudowali nowa palisade z drewna, dwie wieze obronne oraz kwatere dla dowodcy fortu. W 1867 podjeto prace renowacyjne w forcie, ktorego garnizon wynosil ponad 125 zolnierzy.
Fort Phil Kearny (Wyoming) - jego budowa zaczela sie w polowie lipca 1866. W pracach uczestniczyly cztery kompanie 18-go Pulku Piechoty pod dowodztwem pulkownika Henry B. Carringtona. Nazwa fortu pochodzi od nazwiska popularnego generala Kearny.
Fort C.F. Smith (Montana) - jego budowe zaczeto w polowie sierpnia 1866. Poczatkowo placowka nazywala sie fort Ransom od nazwiska generala Thomasa E. Greenfielda Ransoma.
Ps.
|
(Wojna o Szlak Bozemana)
. .
Wojna Czerwonej Chmury 1866-1868 znana jest takza pod dwiema innymi nazwami: wojna o szlak Bozemana i wojna nad rzeka Prochowa. Ta wojna jest w USA jedna z najbardziej znanych wojen indianskich.
Byla to jedna z nielicznych wojen, ktora zakonczyla sie zwyciestwem Indian.
W ciagu niecalych 5 miesiecy Indianie zabili w okolicy fortow Phil Kearny i Reno 72 bialych (16 zolnierzy i 56 cywili) i zabrali setki koni, mulow i sztuk bydla. W tym okresie Indianie przeprowadzili okolo 50 mniejszych i wiekszych atakow. Dowodca fortu Laramie staral sie wyslac goncow do oblezonych fortow ale brakowalo chetnych do tej misji. A im wieksza sume oferowal dla ochotnikow tym wiekszy strach opanowywal bialych.
Niektorzy historycy przypuszczaja ze wioski Czerwonej Chmury liczyly w sumie 1.000 tipi. Ta liczba wydaje sie przesadzona. Czesc Oglalow poszla na poludnie aby tam na szlaku Oregonskim wiodacym wzdluz Polnocnej Platte atakowac rancza i stacje dylizansow.
. .
"Na porzadku dnia byl szybki marsz z odsiecza Gdy Carrington dotarl ze swym oddzialem do fortu Reno zostal zmuszony do wyslania poscigu za Lakotami, ktorzy zabrali czesc zwierzat nalezacych go garnizonu tej placowki. Zolnierze niestety wrocili z pustymi rekami. W polowie lipca oddzial Carringtona dotarl do niewielkiego strumienia Piney Fork, ktory byl doplywem rzeki Prochowej, i rozpoczal budowe fortu Phil Kearny. Wczesnym rankiem 17 lipca Lakoci zabrali 170 zwierzat i probowali otoczyc wyslana za nimi grupe zolnierzy. Oddzial wyrwal sie z okrazenia tracac 2 zabitych i 3 rannych. Tego samego dnia Lakoci zabili handlarza i 5 bialych w dolinie Peno. Tamtej nocy Indianie zmasakrowali niewielka karawane poszukiwaczy zlota zdazajacych do Montany. W ciagu trzech tygodni 24 bialych zostalo zabitych na szlaku Bozemana. 30 lipca Pulkownik Carrington wydal rozkaz ze wszystkie karawany przechodzace przez fort Phil Kearny i fort Reno musza poddac sie kontroli wojska. Tylko jesli liczba uzbrojonych mezczyzn w karawanie byla wieksza niz 30, wtedy pozwalano na kontynuowanie podrozy. Ataki wokol fortu byly tak czeste ze jeden z zolnierzy pisal: "Na porzadku dnia byl szybki marsz z odsiecza dla jakiejs karawany zaatakowanej przez Indian. Zanim tam dotarlismy Indianie odeszli juz z lupami." (The usual order of the day was to make a forced march to the relief of some immigrant or freight train. In most cases the Indians had taken their toll and gone before we arrived.) We wrzesniu ataki jeszcze bardziej nabraly na sile. Podczas gdy Czerwona Chmura i jego Oglala bili sie o szlak Bozemana, Pstrokaty Ogon i jego Brule przybyli do fortu Laramie pytajac o ... wolowine. E.B. Taylor sugerowal aby wyslac zywnosc do tej placowki. 9 grudnia Sekretarz Wojny USA, Stanton, nakazal wyslanie dosc duzej ilosci zywnosci dla Indian zgromadzonych wokol fortu. Dzialania Amerykanow mialy na celu odwiedzenia Brulow od dolaczenia sie do walczacych Oglalow i Miniconju.
. .
Atak na karawany Burrowesa i Kirkendalla. 20 lipca 1866 Porucznik Templeton z 29 piechurami wyruszyl z Fortu Reno do Fortu Phil Kearny jako eskorta kilku cywili (w tym zony dwoch oficerow). Niektorzy jechali konno a inni na wozach. Po dotarciu do strumienia Szalonej Kobiety (ang: Crazy Woman Creek) zaatakowalo ich 50 Lakotow. Indiaie zabili porucznika Danielsa i kilku ludzi. Porucznik Templeton zostal ranny w twarz. Biali natychmiast ustawili wozy w niewielkie kolo i zajeli pozycje obronne. Wieczorem 2 zolnierzy zglosilo sie na ochotnika aby przedostac sie do fortu Reno.
Niedaleko znajdowala sie inna karawana zlozona z 47 ludzi i 34 wozow. Eskorta dowodzil kapitan Burrowes.
Obie karawany polaczyly sie i sformowaly sie w obronne kole. Gdy Indianie odeszli biali ruszyli w kierunku fortu Reno. Po pochowaniu 2 zabitych i opatrzeniu ran 6 osobom, kapitan Burrowes wyruszyl z fortu Reno do fortu Phil Kearny, a wraz z nim konwoj 100 wozow z zaopatrzeniem.
Kolejnym obiektem zainteresowania Indian byla grupa 6 bialych ktorzy opuscili glowna karawane aby sprawdzic czemu karawana Kirkendalla pozostala z tylu. Widzac szarzujacych Indian biali zsiedli z koni, ktore natychmiast zastrzelili. Wierzchowce i siodla zostaly uzyte jako oslona od kul.
Po czterech godzinach oblezenia biali podjeli probe przebicia sie.
Dwoch nioslo ciezko rannego, a trzech oslanialo ich ogniem ze swych karabinow.
Od smierci uratowala ich grupa wyslana przez Kirkendalla. Owy ranny zmarl nastepnego dnia.
. .
Atak na karawane Floyda. 24 lipca 1866, 150 km na poludniowy-wschod od miejsca gdzie Kirkendall byl atakowany, znajdowala sie karawana Floyda (36 wozow). Nathan Floyd jechal daleko na przodzie przed wozami, wypatrujac zrodla wody. Nagle pojawila sie grupa Siouxow i Czejenow. Floyd nie mial szansy, Indianie zabili go i oskalpowali. Slyszac strzaly, 13 bialych opuscilo karawane i pognalo konno aby zobaczyc co sie dzieje. Wojownicy natychmiast zaatakowali ich i w przeciagu kilku minut zabili 8 i ranili 2. Pozostalych trzech wzielo obu rannych i rzucilo sie do ucieczki w kierunku wozow, ktore w miedzyczasie zatoczono w obronne kolo. Indianie oblegali ich przez 2 dni. Po odejsciu Indian biali znalezli zmasakrowane, bezglowe, cialo Floyda. Niedaleko lezalo cialo Charlesa Bartona, ktory znany byl z przechwalek. W jego ciele tkwilo 20 strzal i gleboko wbity noz. Oprocz skalpu z jego glowy Indianie oderzneli mu imponujaco wygladajace bokobrody.
. .
Potyczka z Carringtonem i Fetermanem. Zima nadchodzila szybkimi krokami. 6 grudnia dowodzca fortu Phil Kearny wyslal oddzial Fettermana aby odpedzil grupe wojownikow. To udalo sie ale gdy Fetterman ruszyl w poscig za Indianami zostal zaatakowany przez wieksza grupe i otoczony. Wiekszosc kawalerzystow ulegla panice i zaczela uciekac. Dwoch oficerow dopadlo ich i zagrozilo ze zastrzela jesli nie wroca do szeregu. Oddzial Fetermana zostal przywrocony do porzadku. W miedzyczasie pulkownik Carrington wzial oddzial wojska i wyruszyl z fortu w kierunku pasma wzgorz zwanego Lodge Trail Ridge. Po dotarciu tam skierowal sie do doliny Peno (ang: peno Valley) gdzie zostal zaatakowany przez 100 wojownikow, ktorzy probowali otoczyc go. W tym momencie czesc oddzialu Fetermana dolaczyla do strazy przedniej Carringtona i wspolnie ruszyli w poscig za Indianami. Kilka minut pozniej pojawila sie duza grupa wojownikow, ktora zaatakowala grupe poscigowa. Po walce w ktorej jeden oficer i sierzant zostali zabici, biali rzucili sie do ucieczki. Widzac co sie dzieje Carrington z reszta swego oddzialu ruszyl im na pomoc. Kleska zostala zazegnana. Indianie krazyli naookolo strzelajac do zolnierzy. Gdy reszta oddzialu Fetermana dolaczyla do oddzialu Carringtona, Lakoci odeszli. Zolnierze wrocili do fortu majac dodatkowo 5 rannych. Carrington mimo ze zostal zmuszony do wycofania sie oglosil zwyciestwo twierdzac ze jego zolnierze zabili 10 Indian.
. .
"Sukin**ny, wyjdzie i walczcie z nami !" 19 grudnia oddzial eskortujacy konwoj z drzewem zostal zaatakowany przez niewielka grupe Indian. Carrington wyslal z odsiecza kapitana Powella, ktory odpedzil wojownikow za strumyk Piney. 21 grudnia straznicy ustawieni przez Carringtona na wzgorzu niedaleko fortu zauwazyli ze konwoj z drzewem jest ponownie atakowany. Wkrotce w forcie uslyszano odglosy strzalow karabinowych. W tym samym czasie inna grupa Indian podeszla do fortu i zaczela krzyczec do zolnierzy aby nie zachowywali sie jak tchorze chowajac sie za palisada fortu. "Sukin**ny, wyjdzie i walczcie z nami !" - krzyczeli w lamanej angielszczyznie. (You son of bitches, come out and fight us !) Byly tez bardziej wulgarne slowa, ktorych nauczyli sie w forcie Laramie. Odpowiedzia garnizonu byl ogien z haubicy. Wybuchajace pociski spowodowaly odejscie Indian nie tylko z otwartej prerii ale takze tych ukrytych za krzewami i drzewami. Pulkownik Carrington nakazal Powellowi aby wzial oddzial i ruszyl z odsiecza dla konwoju z drzewem. W tym momencie podszedl Feterman i powiedzial ze chcialby wziac udzial w tej akcji. Pulkownik wyrazil na to zgode. Co stalo sie dalej jest opisane w podrozdziale ponizej zatytulowanym "Masakra oddzialu Fettermana."
. .
Masakra oddzialu Fettermana.
W listopadzie 1866 kapitanowie Fetterman (na fotografii -->) i Powell przybyli z fortu Laramie do fortu Phil Kearny aby zastapic kilku oficerow ktorzy odeszli ze sluzby. W przeciwienstwie do dowodcy fortu, pulkownika Carringtona, Fetterman bral aktywny udzial w wojnie secesyjnej. Jego slaboscia byl brak znajomosci wojen indianskiej i taktyki stosowanej przez "czerwonoskorych."
6 grudnia podporucznik Bingham z fortu Phil Krearny zostal zabity przez Indian podczas akcji obrony kilku wozow wiozacych drewno do fortu. Bingham rzucil sie w poscig za grupa uciekajacych Lakotow ale gdy tylko przekroczyl pasmo wzgorz Lodge Trail Ridge pojawila sie duza grupa wojownikow i zabila go.
Rankiem 21 grudnia 1866 Indianie ponownie zaatakowali grupe wozow przeznaczonych do transportu drewna dla potrzeb fortu.
Carrington rozkazal kapitanowi Powellowi aby wzial 76 zolnierzy (49 piechurow i 27 kawalerzystow) i odpedzil wojownikow.
Dwa dni wczesniej Powell prowadzil inny oddzial z odsiecza dla wozow. Wtedy to odpedzil Indian ale nie ruszyl za nimi w poscig. Na odchodne pulkownik Carrington powiedzial Fettermanowi aby nie scigal Indian poza wzgorza Lodge Trail Ridge. Nastepnie wszedl na platforme i z lornetkaq w reku obserwowal ruchu oddzialu. Juz na poczatku dowodca fortu zauwazyl ze Feterman wybral inna marszrute niz te ktora mu nakazano.
W sumie oddzial Fettermana liczyl 81 ludzi: Zamiast podazac droga ktora uzywaly wozy do transportu drewna Fetterman skierowal sie na polnoc w kierunku pasma Lodge Trail. Indianie widzac pojawienie sie oddzialu na zewnatrz fortu zrezygnowali (przynajmniej tymczasowo) z atakowania konwoju z drzewem i ruszyli w kierunku zolnierzy. Kilka minut pozniej grupa harcownikow Lakotow w ktorej byl tez Szalony Kon, pojawila sie w poblizu oddzialu Fetermana. Wojownicy zblizyli sie do zolnierzy , zsiedli z koni i zaczeli prowokowac ich poprzez ... pokazanie im golych posladkow. Takiej zniewagi nie mogli zniesc dumni oficerowie i oddzial natychmiast ruszyl w poscig. (Inne wersje mowia ze indianscy harcownicy podjezdzali do zolnierzy, ostrzeliwali ich, a nastepnie odskakiwali na bezpieczna odleglosc.) Gdy Fetterman dotarl do doliny Peno nagle natknal sie na ponad 1.000 wojownikow gotowych do akcji. Lakotow bylo trzy razy wiecej niz Czejenow i Arapahow. Czesc Indian zsiala z koni i ukryla sie za kamieniami, krzewami i w zalamaniach gruntu. Na umowiony sygnal Indianie szybko ruszyli w kierunku zolnierzy. Piechurzy zajeli pozycje za skalami i otworzyli ogien. Kawalerzysci byli daleko w przodzie i niektorzy z nich zaczeli panikowac. Inni zsiedli z koni i w pozycji lezacej zaczeli strzelac do Indian. Czesc wojownikow otoczyla piechurow i zaczela do nich strzelac, a czesc ruszyla w poscig za tymi kawalerzystami ktorzy probowali uciec. Nie wiecej niz 15 kawalerzystow zdolalo dotrzec do pozycji piechoty. Nastepnie dwoch wojownikow w popisie odwagi probowalo przejechac przez sam srodek pozycji zajmowanych przez oddzial Fetermana ale zostalo zabitych. Choc Indianie mieli olbrzymia przewage liczebna to byli znacznie slabiej uzbrojeni. Dysponowali oni swa tradycyjna bronia, czyli lukami, strzalami, lancami i tomahawkami. Tylko niewielu mialo rewolwery. (Rewolwery i pistolety niosly na kilkakrotnie krotsza odleglosc niz karabiny.) George Hyde pisze ze tylko 6 z 81 zabitych Amerykanow mialo rany od kul. Przy czym przypuszcza sie ze 2 z tych szesciu popeplnilo samobojstwo strzelajac do siebie z wlasnych rewolwerow. Wynika z tego ze bardzo niewielu Indian posiadalo bron palna w tej bitwie. (Na str. 244 w The Fighting Cheyennes: "Only 6 of the 81 white men bore gunshot wounds, and of these Fetterman and Captain Brown are supposed to have killed themselves with their own revolvers.") Okolo poludnia garnizon fortu uslyszal strzaly karabinowe dochodzace z kierunku pasma Lodge Trail Ridge. Najpierw bylo slychac tylko pojedyncze strzaly. Jednak one szybko przerodzily sie w intensywna strzelanine.
Wg. raportu napisanego po bitwie zwloki ludzi Fettermana lezaly w trzech grupach. Najbardziej oddalna od fortu grupe stanowili dwaj cywile (uzbrojeni w 16-strzalowe karabiny Henry'ego) i kilku kawalerzystow. Ich ciala lezaly pomiedzy niewielkimi skalkami. Z tylu, na zboczu wzgorza i w dosc otwartym miejscu lezaly ciala pozostalych kawalerzystow (uzbrojonych w 7-strzalowe karabiny Spencera).
Gdy tylko w forcie uslyszano strzaly Carrington wyslal kapitana Ten Eycka z 40 zolnierzami z odsiecza dla Fettermana. Wkrotce po nich Carrington wyslal jeszcze 30 zolnierzy (spieszonych kawalerzystow). W koncu Carrington wyslal jeszcze trzeci oddzial liczacy 40 zolnierzy z dwoma wozami. W pierwszym znajdowala sie amunicja. Carringtonowi pozostalo zaledwie 119 zolnierzy i im nakazal przygotowanie sie do obrony fortu. Ten Eyck dotarl do pasma Lodge Trail o godzinie 12:45 i wyslal gonca do fortu ze nie znalazl oddzialu Fettermana. Dodal takze ze w dolinie po drugiej stronie wzgorz jest sporo Indian, ktorzy prowokuja go aby walczyl z nimi. Ten Eyck jednak kontynuowal poszukiwania Fettermana i w koncu znalazl ciala jego zabitych zolnierzy i dwoch cywili. Ciala zaladowano na wozy i przywieziono do fortu. Kobiety i dzieci w forcie byly bardzo wystraszone, obawiano sie ze Indianie zaatakuja palisade i zmasakruja garnizon. Carrington nakazal natychmiastowe postawienie dodatkowej palisady wokol magazynu z bronia i amunicja. Takze zapasy zywnosci i wody zostaly tam umieszczone. Jesli Indianie by sforsowali palisade zolnierze mieli rozkaz aby wysadzic caly fort. W ten sposob biali unikneliby dostania sie do niewoli i tortur.
Wg. oficjalnego raportu Carringtona, oficerowie Fetterman i Brown zastrzelili sie aby uniknac dostania sie do niewoli i tortur. Jednak autopsja cial wykazala ze Fetterman mogl umrzec od bardzo ciezkiej rany zadanej nozem.
Do dzis sprawa smierci Fettermana jest dyskutowana.
Caly oddzial Fettermana zostal wyciety do nogi. Indianie tez poniesli spore straty. W dodatku w nocy po bitwie temperatura bardzo spadla i rozpetala sie wichura. Ci z rannych Indian, ktorzy zostali przewiezieni z pola bitwy do wiosek indianskich zmarli tamtej nocy. ("There was a big blizzard that night; and some of the wounded who did not die on the way, died after we got home." - na str. 13 w Black Elk Speaks Johna Neihardta) Dowodzacy wojskami na srodkowych preriach general Cooke, obwinial dowodce fortu, pulkownika Carringtona, za kleske Fettermana i zwolnil go ze sluzby 26 grudnia. Jednak naczelny dowodca armii USA, general Ulysses S. Grant, widzial wine takze po stronie generala Cooke, ktorego zwolnil 9 stycznia 1867. Sekretarz Spraw Wewnetrznych i armia USA wszczely dochodzenie w sprawie przyczyn masakry. Poniewaz nie osiagnieto zgody kto wlasciwie zawinil wiec uniewinniono Carringtona. (Ten ostatni odszedl z wojska trzy lata pozniej po odniesieniu powaznej kontuzji biodra i spedzil reszte zycia tlumaczac sie ze swych akcji i decyzji z okresu bycia dowodca Fortu Phil Kearny. Z biegiem lat spoleczenstwo zaczelo sie przychylac do jego opinii ze wina za kleske nalezy obarczyc samego Fettermana.)
. .
Na wiesc o klesce Fettermana w Forcie Phil Kearny zapanowala panika. Nikt nie chcial wychylac sie poza palisade. Fort znalazl sie w stanie oblezenia i potrzebowal wzmocnienia. Do fortu Laramie, gdzie przebywaly duze sily wojskowe, dzielila ich odleglosc ponad 300 km. A w dodatku byla mrozna zima i na otwartych preriach hulaly porywiste wiatry. Pulkownik Carrington spytal kto by na ochotnika sprobowal przedrzec sie do Laramie. Zglosil sie tylko John Philips, powszechnie zwany "Portugalczykiem", doswiadczony mysliwy i traper. Przybyl on z Europy, a konkretnie z Wysp Azorskich, aby szukac zlota najpierw w Kalifornii a potem w Montanie. Pulkownik dal mu swego (swietnego) konia i towarzyszyl mu do bramy. Na zakonczenie krotkiej rozmowy Carrington powiedzial: "Niech Bog ci pomoze." Opatulony w skore bizona i z zapasem zywnosci John Philips opuscil fort w nocy i szczesliwie przedarl sie przez pozycje Indian. W nocy dotarl do fortu Reno gdzie mial krotka rozmowe z tamtejszym dowodca, generalem Wessells. Przez nastepne dnie i noce "Portugalczyk" kontynuowal swa podroz az w koncu dotarl do Polnocnej Platte. Tam zostal przypadkowo odkryty przez niewielka grupe Indian bedacych na wojennej sciezce. Zajal pozycje na wzgorzu i odparl ich atak. W nocy skrycie opuscil pozycje i kontynuowal marsz. Przeszedl po lodzie na drugi brzeg Platte i dotarl do stacji dylizansow w Horse Shoe Creek. Po dalszych 4 dniach wedrowki dotarl do celu. Opatulony w futro "Portugalczyk" wjechal do osniezonego fortu Laramie tuz przed Bozym Narodzeniem. Jego kon padl na glownym placu a on sam wszedl chwiejnym krokiem do sali gdzie akurat odbywal sie uroczysty bal. Przez otwarte drzwi wpadl snieg do sali. Wsrod zebranych oficerow i gosci zapadla cisza. Gdy John Phillips przekazal informacje od dowodcy oblezonego fortu Phil Kearny do generala Palmera, natychmiast przerwano bal. Wczesnym rankiem 26 grudnia general Palmer zatelegrafowal do generala Cooke w Omaha powiadamiajac o tragedii jaka spotkala Fetermana i jego zolnierzy i o sytuacji w oblezonym forcie Phil Kearny. O masakrze oddzialu Fetermana dowiedziala sie amerykanska prasa. Wkrotce pojawily sie wyolbrzymione wersje wydarzen. Np. jedna z gazet pisala ze zolnierze zostali zabici gdy starajac sie uciec przed Indianami bezskutecznie domagali sie aby Carrington otworzyl brame fortu. Z kolei inna wersja mowila ze Lakoci byli pokojowo nastawieni i przybyli do fortu, kiedy Carrington rozkazal aby ich zaatakowac. W odwecie Indianie zabili zolnierzy. Przez nastepne kilka dni zamiecie sniezne paralizowaly zarowno Indian jak i zolnierzy. Dopiero 2 stycznia 1867 z fortu Laramie wyruszly 2 kompanie kawalerii i 4 kompanie piechoty. Dwa dni pozniej reszta kawalerii wyruszyla w pole. Przyjazni Brule i Oglala, ktorzy obozowali pod fortem, ze zdumieniem obserwowali jak ta placowka wojskowa prawie opustoszala. General Palmer podejrzewal ze wsrod tych Indian moga byc tacy ktorzy doniosa o tym wojownikom Czerwonej Chmury. Ostrzegl wiec ich ze w drodze do fortu Laramie maszeruja nowe oddzialy. (Indianie wiedzieli o masakrze Fetermana wczesniej niz general Palmer, poniewaz kilku Oglalow od Czerwonej Chmury odwiedzilo ich zanim "Portugalczyk" dotarl do fortu. Takze metysi wiedzieli co sie stalo.) Po 13 dniach morderczego marszu przez pokryte glebokim sniegiem i smagane mroznymi wiatrami prerie, 400 zolnierzy dotarlo do fortu Phil Kearny. Marsz ten przeszedl do historii armii USA jako wielki wyczyn. Na przodzie jechala kawaleria aby konie przetarly szlak w sniegu dla piechurow. To byl niezwykly marsz. Jezdzcy najpierw posuwali sie pewien dystans do przodu, potem wracali to sama droga. Dopiero wtedy szla piechota. Zapasy siana dla koni byly na 10 dni ale skonczyly sie zaraz po minieciu fortu Reno. Tak wiec konie glodowaly i slably a jeden zamarzl. Gdy odsiecz w koncu wjechala do fortu Phil Kearny wdowa po Poruczniku Grummondzie usciskala kazdego zolnierza. Lakoci i ich sojusznicy byli w tym czasie w swych wioskach nad rzeka Tongue. Wskutek glebokich sniegow i niskich temperatur ich konie byly oslabione i wodzowie zdecydowali sie na tymczasowe przerwanie kampanii. Brak siana w forcie Phil Kearny i forcie Reno spowodowal ze konie byly niezdolne do sluzby. Aby uratowac je przed smiercia glodowa 150 wierzchowcow - pod oslona eskorty - wyslano z fortu Reno do fortu Laramie. Niestety wszystkie padly po drodze. Ich kosci znaczyly Szlak Bozemana przez wiele lat. Pulkownik Carrington rozkazem dowodztwa armii zostal wkrotce przeniesiony do innego fortu a general Wessels rozpoczal kampanie przeciwko Indianom. Niestety wskutek ostrej zimy nie przyniosla ona oczekiwanych wynikow. Wieksze dzialania wojenne podjeto dopiero wiosna i walki rozgorzaly na dobre latem 1867 roku.
|
"Na Polu Siana" / Hayfield Fight "Przy Wozach" / Wagon Box Fight
. . W pierwszych miesiacach 1867 Lakoci, Czejeni i Arapahowie przeprowadzili okolo tuzina atakow na bialych, zabili 20, ranili 5 i 6 wzieli do niewoli. W lipcu, tuz po zakonczeniu Tanca Slonca, Indianie postanowili zaatakowac forty Smith i Fort Phil Kearny. Nie mogac zdecydowac ktory fort zaatakowac najpierw, Indianie rozdielili sie na dwie duze grupy.
W grupie kierujacej sie na fort Smith i liczacej 500 wojownikow wiekszosc stanowili Czejeni. W grupie maszerujacej na fort Phil Kearny i liczacej 900 wojownikow, dominowali Lakoci.
1 sierpnia porucznik Sternberg z 19 piechurami mial za zadanie ochrone grupy 6 cywili koszacych trawe na potrzeby fortu. Jeden z cywili, Al Colvin, kilka lat wczesniej sluzyl w armii i z tego powodu przezywano go "kapitanem." Indianie nadeszli w sile 500 wojownikow i przypuscili atak. Biali zajmowali pozycje za mini-palisada, lub raczej ogrodzeniem, zrobionym z galezi wierzbowych. Na poczatku do pozycji bialych zblizyl sie wojownik na karym koniu trzymajacy w reku plonacy chrust. Zdolal on zblizyc sie na kilkanascie krokow do wozu, ktory barykadowal wejscie gdy trafil go Colvin. Upadajacy kon uderzyl w woz barykadujacy wjazd. Wojownik poderwal sie na nogi i probowal uciec w kierunku drzew rosnacych wzdluz strumienia. Zostal on trafiony i upadl niedaleko swego wierzchowca. Po tym nastapilo kilka szarz Lakotow i Czejenow. Wojownicy podjezdzali, strzelali z lukow i karabinow i odjezdzali. Na poczatku jeden z zolnierzy doznal takiego szoku ze przez reszte bitwy nie oddal ani jednego strzalu. Porucznik Sternberg zostal trafiony kula w glowe i zmarl. Niektorzy twierdza ze Sternberg zginal tylko dlatego ze odmowil walczenia w pozycji lezacej. Juz po pierwszej szarzy czesc wojownikow zsiadla z koni i zajela pozycje strzeleckie na wzgorzu polozonym na zachod od bialych i w zaroslach wzdluz pobliskiego strumienia. Ci indianscy "snajperzy" strzelali nie tylko z karabinow, ktorych nie mieli za duzo, ale takze z lukow. Niektorzy strzelali zapalajacymi strzalami. Preria zapalila sie w kilku miejscach i plomienie zblizaly sie do pozycji bialych, ale ci zdolali je ugasic. W drugiej szarzy Indianie poniesli tak duze straty ze zrezygnowali z kolejnych atakow i ograniczyli sie do strzelania z ukrycia, wykorzystujac zalamania terenu, duze kamienie i krzaki.
Gdy Indianie zrobili przerwe w bitwie okolo poludnia, kilku bialych Wojownicy wrocili na pole bitwy i kontynuowali ostrzal pozycji bialych. Jeden z wojownikow dosiadajacy kasztana podjechal do bialych od wschodu i zaczal sie przygladac ich umocnieniom. Wkrotce trafila go kula i Indianin spadl z konia do strumienia. Ciezko ranny nie mogl sie z niego wydostac i utonal. Kolejna szarza konnych wojownikow nastapila z zachodu, z kierunku wzgorza. Wojownik ktory jechal na czele zostal trafiony przez jednego z cywili o nazwisku Duncan, ktory byl uzbrojony w nowiutki Winchester. Niektorzy historycy uwazaja ze trafionym byl szaman Czejenow. Indianie zabrali rannego (i oszolomionego gwaltownym upadkiem) na tyly gdzie powoli doszedl do siebie.
Ostatni atak Indian nadszedl z poludniowego kierunku. Ale byl to atak pieszych wojownikow prowadzonych przez jednego z wodzow Miniconju Lakota. Indianie przeszli strumien i zarosla i ruszyli w kierunku pozycji Amerykanow. "Kapitan" Colvin przegrupowal ludzi na poludniowy odcinek palisady i rozkazal aby otworzyli ogien dopiero gdy nieprzyjaciel zblizy sie na kilkadziesiat krokow.
Dalsza walka ograniczyla sie do wymiany ognia na dalsza odleglosc. Indianie sporadycznie strzelali ze swych starych fuzji (brakowalo im amunicji) nie wyrzadzajac wrogowi strat. Amerykanie odpowiadali im ze swych nowoczesnych i szybkostrzelnych karabinow dla ktorych mieli amunicji pod dostatkiem. W tej fazie walki wojownicy uzbrojeni w luki i strzaly nie odegrali zadnej roli. Czesc wojownikow zrezygnowala z kontynuowania walki i odeszla na wschod. "Kapitan" Colvin zdecydowal sie wyslac jednego z zolnierzy do pobliskiego fortu z prosba o pomoc. Owy zolnierz juz wczesniej domagal sie powierzenia mu tej misji. Smialek wcisnal za pas dwa rewolwery, dosiadl jednego nie rannego konia i ruszyl w droge. Grupa 20-30 konnych wojownikow ruszyla w poscig za nim i dopadla go niedaleko fortu. Dowodca fortu Smith, pulkownik Bradley, natychmiast wyslal dwie kompanie wojska ktore w ostatniej chwili uratowaly mu zycie. Bradley dowiedzial sie od zolnierza o sytuacji jego kompanow i wyslal odsiecz w sile pelnej kompanii wojska i jednej ciezkiej 12-funtowej haubicy. Wlasciwie Bradley wiedzial co sie dzieje ale zabronil wysylania odsieczy obawiajac sie ze moze ich spotkac to samo co oddzial Fettermana kilka miesiecy wczesniej. Dopiero jak sie okazalo ze grupa zolnierzy i cywili odparla jak dotychczas wszystkie ataki Indian, wtedy wyslal im pomoc.
Indianie oddali w kierunku nowo-przybylych zolnierzy nieco strzalow. Jednak po kilku strzalach z haubicy Czejeni i Lakoci odeszli. Porucznik Sternebrg, sierzant Navin i cywil (woznica) Hollister byli zabitymi po stronie bialych.
Bylo 4 rannych (3 zolnierzy i 1 cywil).
Potyczka "Na Polu Siana" (ang: Hayfield Fight) w 1867. 1 - pozycje zajmowane za mini-palisada przez zolnierzy i cywili, 2 - porucznik Sigismund Sternberg, 3 - "kapitan" Al Colvin A - kierunki szarz konnych wojownikow Czejenow i Lakotow x - miejsce gdzie na poczatku bitwy zostal trafiony wojownik (wodz ?) ktory podjechal zeby podpalic wozy i ogrodzenie B - pozycje strzeleckie pieszych Indian znajdowaly sie na wzgorzu i w zaroslach nad strumieniem
. . Nastepnego dnia walke stoczyla druga grupa Indian. Jej opis jest ponizej. Armia podpisala kontrakt z cywilami na dostawe drzewa do fortu Phil Kearny. W polowie lipca drwale zalozyli baze 9 km od fortu, niedaleko lasu. Jako oslone dla nich dowodca fortu wydzielil Kompanie A z 27-go Pulku Piechoty. Pod koniec miesiaca ten oddzial zostal zmieniony przez Kompanie C pod dowodztwem kapitana Jamesa Powella. Powell (na fotografii) byl doswiadczonym oficerem, ktory nie tracil glowy w trudnych sytuacjach.
Po przybyciu do obozu drwali, kapitan Powell zauwazyl ze ci podzielili sie na dwie grupy, przy czym jedna zajmowala sie scinaniem drzewa. Pierwsza grupa miala swoj oboz w lesie miedaleko wzgorza, a druga na prerii. Odleglosc miedzy tymi dwoma obozami wynosila ponad 1 km.
Podzial drwali na dwie grupy zmusil kapitana Powella do podzialu oddzialu 1 sierpnia grupa Lakotow zabrala 7 sztuk bydla z Fortu Phil Kearny. 2 sierpnia rano pojawila sie grupa Lakotow w poblizu drwali i ich obozu. Kolejne grupy zaczely przybywac w krotkich odstepach czasowych. Przybylo tez sporo indianskich kobiet i dzieci aby obserwowac swych mezow, ojcow i braci w walce. Wiekszosc wojownikow byla uzbrojona tradycyjnie, czyli w lance, tomahawki, luki i strzaly. Niektorzy mieli rewolwery i stare karabiny. Najlepiej byli uzbrojeni ci ktorzy zdobyli nowoczesne wielostrzalowe karabiny po zniszczeniu oddzialu Fettermana kilka miesiecy wczesniej. Niestety brakowalo amunicji. A amunicja do starszych karabinow nie bardzo pasowala do tych nowych.
Wczesnym rankiem woznica Smyth z kolega opuscili fort Phil Kearny aby zapolowac na jelenie.
Gdy zaledwie dotarli do podgorzy zauwazyli sygnaly dymne dawane przez Indian. Zawrocili i ruszyli do fortu. Tu sie okazalo ze miedzy nimi a fortem jest juz grupa Indian !
W miedzyczasie po stronie bialych sytuacja byla nastepujaca. O 7-ej rano kilka wozow wyladowanych drzewem wyruszylo w kierunku fortu. Konwoj byl eskortowany przez grupe zolnierzy. W przeciwna strone jechalo kilka pustych wozow.
Pol godziny pozniej straznik stojacy na strazy obozu zauwazyl Indian i glosno ostrzegl pozostalych.
Trzech zolnierzy stojacych na strazy oraz osoba pilnujaca bydla i mulow na pastwisku, rzucili sie w kierunku obozu. Co jakis czas jeden z nich zatrzymywal sie, odwracal, i strzelal ze swego wielostrzalowego karabinu. Dzieki zachowaniu zimnej krwi i swietnej broni ta czworka nie pozwolila zblizyc sie do siebie konnym wojownikom. Gdy byli juz blisko obozu wybiegl im naprzeciw Sierzant Max Littmann (przybyl do Ameryki z Niemiec) i otworzyl ogien ze swego karabinu. Jego strzaly okazaly sie bardzo celne i kilku wojownikow zostalo trafionych. Pierwsza wieksza akcja Indian byla proba zabrania zwierzat. Wzielo w niej udzial prawie 200 pieszych wojownikow. Jednak cywile pilnujacy stada odparli ich ogniem karabinowym. Po tej nieudanej probie przybylo 60 konnych wojownikow i mimo ognia karabinowego zabralo cale stado ! Nastepnie 500 wojownikow ruszylo do szarzy przeciwko obozowi drwali w lesie. Drwale i oslaniajacy ich zolnierze wiedzieli o obecnosci Indian i wczesniej zdecydowali sie opuscic oboz i ruszyc w kierunku fortu. Indianie odkryli ich i zaatakowali. W tej fazie walki 4 drwali zostalo rannych. Nastepnie drugi oboz drwali znajdujacy sie w poblizu lasu zostal zaatakowany. Czterech drwali i 4 zolnierzy eskorty rzucili sie do ucieczki w gory. Indianie podpalili wagony i namioty. Straty napastnikow wyniosly tu tylko jednego zabitego. Jeden z zolnierzy zostal trafiony i zmarl. Poniewaz biali znikli w lesie Indianie stracili zainteresowanie nimi i skupili sie na tych ktorzy byli na prerii. Grupa cywili strzegacych stada probowala dolaczyc do nich ale zostala zaatakowana przez Indian. Widzac to kapitan Powell ze swym pododdzialem wyszedl z obozu znajdujacego sie na prerii i zaatakowal Indian od tylu. Wsrod wojownikow powstalo czasowe zamieszanie, ktore wykorzystali cywile i szczesliwie dolaczyli do drwali i zolnierzy podazajacych do fortu. Tam opowiedzieli o wszystkim dowodcy garnizonu. W miedzyczasie kapitan Powell i jego pododdzial po spelnieniu swej misji szybko wrocili do obozu. Kolejne grupy Lakotow przybywaly na pole bitwy. Nastapila wielka szarza kilkuset konnych wojownikow na pozycje bialych. Powell krzyknal ze Indianie nadchodza i zeby wszyscy przygotowali sie do odparcia wroga. Gdy Lakoci nadjechali biali otworzyli ogien. Jednak nie wszyscy strzelali, ci ktorzy byli slabszymi strzelcami zajeli sie ladowaniem broni dla pozostalych. Kapitan Powell napisal w raporcie ze w tym pierwszym ataku wzielo udzial 500 wojownikow. Niektorzy uczestnicy tej bitwy, np. Sierzant Gibson, twierdzili ze niektorzy Indianie tak blisko podjechali ze byli w stanie rzucac lancami w obroncow. Inni, jak np. Sierzant Littman, twierdzili ze nie widzieli aby konni wojownicy zblizali sie do pozycji bialych. Duza czesc wojownikow stala w pewnej odleglosci od pola bitwy i nie wziela udzialu w szarzy. Takze sporo kobiet, dzieci i starcow przybylo aby obserwowac z bezpiecznej odleglosci przebieg bitwy. Gdy konni wojownicy przerwali atak i wycofali sie, biali wzieli na celowniki rannych lezacych na ziemi. Lakoci byli bardzo zaskoczeni iloscia strzalow ktore biali oddali. Indianie nie wiedzieli ze zolnierze zostali niedawno wyposazeni w nowoczesne karabiny. Wodzowie ktorzy stali na pobliskim wzgorzu i obserwowali bitwe zaczeli sie naradzac w jaki sposob skutecznie atakowac wroga. Czesc wojownikow zsiadla z koni i z pozycji lezacej zaczela strzelac do bialych. Wiekszosc ich zgrupowala sie za zalamaniem terenu lezacym 100-200 krokow na polnoc od warownego obozu bialych. Po jakims czasie 500-700 pieszych wojownikow ruszylo do ataku. Biali zdecydowali sie na szybkie zwiniecie kilku namiotow stojacych na zewnatrz barykady, tak aby nie przeslanialy pola ostrzalu. To jednak okazalo sie nie takie proste poniewaz wojownicy lezacy w ukryciu zaczeli do nich strzelac. Mimo to bialym udalo sie zwinac wszystkie, z wyjatkiem jednego, namioty. (Byl to namiot kapitana Powella.) Atak kilkuset pieszych wojownikow zostal odparty. Obroncy stracili porucznika Jennessa, ktory zostal trafiony przez jednego z Indian strzelajacych z ukrycia. Sierzant Littmann, ktory stal przy zachodnim odcinku pozycji obronnej widzial jak oficer zostal trafiony w glowe. Szeregowcy Haggerty i Doyle broniacy polnocnego odcinka takze zostali trafieni i zabici. Przy czym Doyle byl wczesniej ranny w lewe ramie i walczyl przez 2 godziny zanim kolejna kula trafila go w glowe. Teraz wielu pieszych Indian zaczelo strzelac z lukow pod ostrym katem, tak aby zapalajace strzaly wpadaly do srodka warownego obozu bialych. Wkrotce zapalily sie od nich ... suche odchody. (Od prawie miesiaca ze wzgledow bezpieczenstwa konie i muly byly na noc zaganiane do srodka obozu. Z tego powodu pelno tam bylo ich odchodow, ktorych nikt nie usuwal.) Pojawil sie ciemny dym i zapanowal niesamowity smrod. Okolo poludnia wiekszosc Indian wycofala sie na tyly. Pozostala tylko grupa snajperow strzelajaca od polnocnej strony. Potem wielu wojownikow zaczelo zbierac sie na niewielkim wzgorzu lezacym na wschod od pozycji obozu Powella. Na wschod i poludnie od bialych zgromadzilo sie setki konnych wojownikow. Nagle obroncy uslyszeli rytmiczny spiew setek Indian dochodzacy od polnocnej strony. Niektorzy biali powstali na nogi aby zobaczyc co sie dzieje na przedpolu. Nic jednak nie zobaczyli. Potem dzwiek zaczal sie zblizac i przesuwac na polnocny zachod. Robilo sie coraz glosniej. Nagle z niewielkiej zapadliny lezacej 100 krokow od obozu, wybieglo kilkuset Indian pomalowanych w barwy wojenne. Na ich czele poruszal sie wojownik ktory mial wspanialy pioropusz na glowie. Pierwsza salwa obroncow doslownie skosila biegnacych na czele, w tym wojownika w pioropuszu. Niektorzy prawie dotarli do pozycji bialych zanim zostali trafieni. Reszta rzucila sie do odwrotu. W miedzyczasie setki konnych wojownikow obserwowalo bitwe. Nastapila przerwa w walkach i tylko od czasu do czasu indianscy snajperzy strzelali do obroncow. Pod oslona ich ognia pojedynczy piesi wojownicy oslaniajac sie tarczami probowali odciagnac lezacych rannych. Pary konnych wojownikow tez podjely takie proby. Ich umiejetnosci jezdzieckie wzbudzily podziw wsrod obroncow. W ten czy inny sposob wiekszosc rannych lezacych dalej od pozycji bialych zostala zabrana. Sierzant Littmann wspominal o pojedynku strzeleckim jaki stoczyl z duzym wojownikiem uzbrojonym w luk i strzaly. Owy Lakota zajal pozycje w niewielkim zaglebieniu gruntu, okolo 30 krokow od bialych, i od czasu do czasu wyhylal sie i strzelal. W koncu Littmann trafil go. Korzystajac z przerwy w bitwie biali zaczeli sie rozgladac za nowymi celami, amunicji mieli przeciez pod dostatkiem. Zauwazyli ze w pewnej odleglosci od nich, na niewielkim wzgorzu zebrala sie grupa wodzow i znaczniejszych wojownikow. Najlepsi strzelcy sposrod obroncow postanowili poprobowac szczescia. Juz po kilku strzalach Indianie opuscili wzgorze. Okolo godziny 1-ej po poludniu obroncy zauwazyli ze nadchodzi pomoc z fortu Phil Kearny liczaca 100 zolnierzy. Uslyszeli tez odglos haubicy strzelajacej do Indian i zobaczyli piechurow posuwajacych sie w tyralierce. Za nimi jechalo 10-12 wozow i ambulansow ciagnietych przez muly. Nad caloscia dowodztwo sprawowal major Benjamin Smith. Towarzyszyl mu doktor Samuel Horton. Juz po kilku strzalach z haubicy Indianie odeszli. Gdy odsiecz zblizyla sie na 200 krokow od warownego obozu, jego obroncy wybiegli na powitanie. Za pozwoleniem kapitana Powella doktor dal kazdemu z obroncow po niewielkiej porcji alkoholu wiezionego w jednym z ambulansow. W miedzyczasie kilka grup Lakotow obserwowalo "blade twarze" z daleka. Major Smith i kapitan Powell zdecydowali sie szybko zebrac rannych i maszerowac do fortu. Gdy podczas drogi powrotnej kilku z nich obejrzalo sie do tylu, aby po raz ostatni popatrzec na warowny oboz, zobaczyli tlum Indian zbierajacy swych rannych z pola bitwy i ladujacy ich na travois i konie.
W sumie bitwa trwala 4-5 godzin. Biali mieli 10 zabitych (6 zolnierzy i 4 cywili) i 2 rannych.
Za to dla Indian byla to krwawa laznia. Ich straty biali, w tym kapitan Powell, oszacowali na 60 zabitych i 120 rannych. Wielu autorow amerykanskich podaje kilkakrotnie wyzsze straty Indian. Co ciekawe to jeden z wodzow, ktory wzial udzial w tej bitwie, powiedzial pulkownikowi Richardowi Dodge ze straty Indian wyniosly 1.137 !!! Liczba ta jest fikcyjna.
Przesada ale w druga strone sa liczby podane przez George Hyde, ktory pisal ze Indianie mieli zaledwie 6 zabitych i 6 rannych.
Tak duza roznica w zabitych miedzy bialymi i "czerwonymi" byla wskutek uzycia przez zolnierzy nowych karabinow
Springfield Model 1866 "Trapdoor" oraz karabinow "Spencer" przez cywili. Na przyklad woznica Smyth, ktory wczesniej wraz z kolega polowali a potem schronili sie w warownym obozie tuz przez atakiem Indian, mial 2 karabiny Spencer i 2 rewowlwery !
(B.W. Allred i J.C. Dykes pisza na str. 155: "The civilian teamster, Smyth, who joined Powell's force at the corral with a hunting partner just before the Sioux surrounded the place, has stated that he took a place in one of the wagon boxes behind four bags of corn placed on their edge, two bags high. He had on hand 2 Spencer carbines and 2 Colt rewolwers and fired through an auger hole bored where the four bags cornered.")
Po zakonczeniu walk i odejsciu Indian 14 zolnierzy i 4 drwali .
Potyczka "Przy Wozach" (ang: Wagon Box Fight) w 1867. Indianie najpierw atakuja dwa obozy drwali polozone blisko lasu. Po przybyciu kolejnych grup Lakoci przypuscili kilka atakow na umocniony oboz drwali broniony takze przez zolnierzy Powella. (M,M,M = miejsce gdzie pasly sie muly pod opieka 6 cywili)
|
(Pazdziernik-Listopad 1867)
. . 28 pazdziernika 1867 ok. 40 piechurow pod dowodztwem porucznika Shurly (Shurley) i 25 pustych wozow wyszlo z fortu Smith. Ich celem byl fort Phil Kearny. Po 10 km spotkali konwoj zaopatrzeniowy zlozony z 16 wozow eskortowany przez oddzial piechoty porucznika McCarthy. Oprocz piechoty byly tu takze 2 haubice. Celem tego konwoju byl fort Smith. W tej sytuacji obaj porucznicy zdecydowali sie zamienic konwojami. Poniewaz droga byla dluga, szczegolnie dla kogos idacego pieszo, wiec 3 listopada piechurzy Shurly'ego zdjeli plecaki i pojemniki z amunicja i ulozyli je na pierwszym jadacym wozie. Na tym wlasnie wozie byl takze trzymany zapas amunicji. Wkrotce spadl snieg. Na drugi dzien byla sniezyca. Gdy pogoda poprawila sie konwoj ponownie ruszyl w droge. Przed poludniem porucznik Shurley zobaczyl 300 Siouxow i Czejenow szybko zblizajacych sie w jego kierunku. Wojownicy, wymachujac derkami i kocami, rownoczesnie zaatakowali czolo i tyl konwoju. Muly zaczely panikowac i pierwszy woz pognal prosto w strone Indian. Wojownicy zatrzymali go i pozniej zabrali do wioski. Jak sie okazalo byl to woz z amunicja ! Inne wozy utworzyly obronne kolo a haubica otworzyla ogien. Grupa zolnierzy ktora jechala z tylu natychmiast ruszyla w strone wozow. Indianie rzucili sie za nimi w poscig. Porucznik Shurly zostal trafiony strzala w stope. Indianin ktory go ranil sam zostal trafiony z rewolweru porucznika. Zolnierz Partenheimer zostal zabity dwiema strzalami, ktore przeszly przez jego pluca. Kapral Donelly i szeregowiec McGeever byli ciezko ranni. Kapral Fitzgerald, szeregowiec Kerr i cywil Freeeland byli ranni. Po karkolomnej galopadzie zolnierze w dopadli wozow. Poniewaz woz z amunicja znajdowal sie juz w rekach Indian wiec Shurley zrobil inspekcje. Okazalo sie ze pozostalo zaledwie 6 pociskow do haubicy i po 40 kul na zolnierza. Czejeni i Siouxowie jakkolwiek nie przypuszczali kolejnego ataku, a wprost przeciwnie, aktywnosc z ich strony zaczela malec. Jak sie wkrotce okazalo przyczyna tego byly trzy wozy ktore biali pozostawili w tyle. W nich to Indianie znalezli 700 pojemnikow z kukurydza i spore ilosci czerwonych kocow. Gdy nadszedl wieczor dwoch bialych skrycie opuscilo oboz. Dotarli do fortu Phil Kearny o polnocy i powiadomili dowodce garnizonu o ataku Indian. Kapitan Green z dwiema kompaniami kawalerii prawie natychmiast wyruszyl w pole. Dotarl on do oblezonej karawany nad ranem. Indianie odeszli. Biali przypuszczali ze straty Siouxow i Czejenow wyniosly 10 zabitych i rannych.
|
Zakonczenie wojny. Spalenie fortow przez Indian.
. . Po odejsciu Pulkownika Carringtona ze stanowiska dowodcy fortu Phil Kearny jego miejsce zajal general Wessels. Wessels podobnie jak jego poprzednik niewiele wskoral przeciwko Lakotom i ich sojusznikom. Na poziomie taktycznym sytuacja byla, uzywajac jezyka sportowego, remisowa. Z jednej strony Indianie rozbili Fettermana i kilka mniejszych oddzialow, a z drugiej biali zwyciezyli w potyczkach "przy wozach" i "na polu siana." Na poziomie strategicznym przewage mieli Indianie. Wskutek ich atakow biali prawie zupelnie zaprzestali uzywania Szlaku Bozemana. Byl jeszcze jeden powazny problem ktory niepokoil Amerykanow. Otoz Czejeni i Lakoci zaczeli atakowac budowniczych kolei Union Pacific Railroad i Kansas Pacific. 25 maja 1867 Indianie zabili w zachodniej Nebrasce 9 budowniczych kolei. Tego samego dnia general Dodge byl swiadkiem jeszcze jednego takiego ataku. Niedaleko Plum Creek w Nebrasce, Czejeni i ich sojusznicy wykoleili pociag ! W tej sytuacji wladze USA postanowily zmienic swa polityke. Zrezygnowano ze Szlaku Bozemana na korzysc Szlaku Bridgera i linii kolejowych. Jako ze armia, mimo duzych nakladow finansowych, nie potrafila zabezpieczyc Szlaku Bozemana wiec zaczeto rozwazac pomysl opuszczenia fortow i wycofania wojska z tego obszaru. Obliczono ze aby utrzymac Szlak Bozemana i zmusic Indian do rezerwatu potrzeba bylo az 20 tysiecy zolnierzy. W kwietniu 1867 wyslannicy rzadu amerykanskiego dotarli do fortu McPherson nad Platte skad zatelegrafowali do fortu Laramie ze chcieliby spotkac sie z wodzami wrogich Indian i przedyskutowac warunki zawarcia pokoju. Z fortu Laramie wyslano indianskiego gonca do doliny rzeki Prochowej. (Niektorzy historycy twierdza ze goncem byl lubiany przez Indian handlarz George Beauvais.) Poniewaz Lakoci i ich sojusznicy nie kwapili sie do spotkania wiec jeszcze dwa razy wysylano zaproszenia dla wodzow. Czerwona Chmura odmowil spotkania ale inni wodzowie Oglalow, Boja sie Nawet Jego Koni i Czerwony Lisc, przyjeli zaproszenie. Tak wiec 11 czerwca okolo 300 Oglalow i Brulow stawilo sie w fortcie Laramie. Tam spotkali sie z wodzem Pstrokatym Ogonem i jego Brulami i wodzem Duze Usta i jego Oglalami. Zebrani wodzowie powiedzieli bialym ze sa za pokojem i prosili o wydanie im zywnosci i amunicji. Amerykanie wydali im nieco zywnosc. W tej sytuacji Boja sie Nawet Jego Koni zakupil amunicje u handlarzy i wrocil nad rzeke Tongue !
W lipcu 1867 Kongres USA wydal ustawe na podstawie ktorej utworzono delegacje na rozmowy pokojowe z Indianami prerii.
W jej sklad weszlo siedem osob, 4 cywili i 3 generalow. Byli to: Komisarz do Spraw Indianskich N.G. Taylor, przewodniczacy senackiej komisji do spraw indianskich J.B.Henderson, J.B. Sanborn, S.F. Tappan, i generalowie Sherman, Harney i Terry.
Nastepnie delegacja bialych przeniosla sie do miasta Omaha nad Missouri a stamtad pociagiem dotarla nad Platte do miasteczka o nazwie North Platte. Do tego wlasnie miejsca dochodzily tory nowej koleji Union Pacific. Tam 19 wrzesnia biali spotkali licznych Indian. Podczas pierwszego dnia spotkania z wodzami najbardziej wrogo do Amerykanow wypowiadal sie Zabojca Paunisow (na fotografii -->), wodz Poludniowych Oglala. Wodz domagal sie on amunicji, ktora jak twierdzil, byla mu potrzebna do polowania. Drugiego dnia wypowiadali sie delegaci rzadu. General William Tecumseh Sherman (na fotografii) byl zdecydowanie przeciwny wydawaniu amunicji Lakotom. Powiedzial takze ze powinni osiasc w rezerwacie i stac sie farmerami. General Harney byl za daniem Indianom amunicji ale Sherman zaprotestowal. Podczas gdy generalowie zaczeli dyskutowac miedzy soba, Zabojca Paunisow zdegustowany brakiem zgodnosci wsrod "bladych twarzy" wstal i wyszedl. Wodz poszedl prosto do swego tipi gdzie zaczal malowac swa twarz na wojenne barwy. Potem wsiadl na konia i razem z rodzina i przyjaciolmi odjechal na polnoc, do doliny rzeki Prochowej. Po Zabojcy Paunisow zaczeli wychodzic inni wodzowie. W koncu w namiocie pozostali tylko wodzowie "dobrych" Indian. Choc delegaci nie byli upowaznieni do wydania amunicji to jako akt dobrej woli w koncu zgodzili sie na to. Delegaci takze dowiedzieli sie ze czesc Lakotow nie przybyla i ze znajduja sie nad rzeka Prochowa. W tej sytuacji biali zdecydowali sie na przesuniecie terminu podpisania traktatu na 1 listopada, tak aby owi Lakoci mieli czas na dotarcie do fortu Laramie. Po tej zapowiedzi Indianie zgromadzeni pod fortem rozeszli sie a delegacja pojechala na poludniowe prerie gdzie pod koniec pazdziernika podpisala traktat z Poludniowymi Czejenami, Arapahami, Kiowami, Kiowa-Apaczami i Komanczami. Traktatu nie podpisali Komancze-Kwahadi, szczep wrogi Amerykanom (a szczegolnie Teksanczykom). Kwahadi byli prowadzeni przez wodza Quanaha Parkera, syna Indianina i Amerykanki wzietej do niewoli przez Indian.
Po powrocie do fortu Laramie delegaci zastali tam tylko grupe przyjaznych Wron. Amerykanie byli rozczarowani ze wrodzy Lakoci nie stawili sie na spotkanie. Wodz Czerwona Chmura wyslal gonca przez ktorego biali dowiedzieli sie ze jego Lakoci beda walczyc o swe lowiska nad rzeka Prochowa dotad az armia amerykanska zamknie trzy forty strzegace Szlaku Bozemana (Reno, Phil Kearny, Smith) i wycofa garnizony.
W kwietniu 1868 delegacja rzadowa ponownie pojawila sie w Laramie. Indianie zebrali sie w ogromnej liczbie niedaleko fortu. Tym razem Amerykanie byli gotowi do ustepstw. (W marcu prezydent USA podpisal ustawe w wyniku ktorej wojsko mialo opuscic fortu strzegace tej drogi.)
. .
Dnia 29 kwietnia 1868 Indianie i biali wypalili fajke pokoju. Po otrzymaniu prezentow Brule odeszli na poludnie aby polowac na bizony w dolinie rzeki Republican.
Potem delegacja rzadowa pojechala na polnoc i tam nad Missouri, . Przez nastepne tygodnie dowodca fortu Laramie, pulkownik William Dye, wysylal goncow do Czerwonej Chmury zapraszajac go na spotkanie. Wodz pojawil sie dopiero w listopadzie 1868 kiedy to jego Oglala postawili tipi w odleglosci 3 km od fortu. Podcz rozmow Czerwona Chmura byl podejrzliwy i malo rozmowny. Wyraznie powiedzial ze jedynie czego od bladych twarzy mu potrzeba to broni palnej i amunicji ! Tak wiec pierwsze spotkanie nie przynioslo wynikow oczekiwanych przez Amerykanow.
Wieczorem pulkownik Bullock, przyjaciel Indian, zaprosil Czerwona Chmure i kilku wodzow na kolacje do siebie.
(Po stronie Indian byla obecna jedna kobieta; zona Czerwonej Chmury.)
Wczesniej z pokoju goscinnego zostaly usuniete meble i krzeselka a na podlodze polozono specjalna wykladzine.
Na srodku postawiono cztery pojemniki z zupa, ziemniakami, kawa, i ryzem z cukrem i rodzynkami.
Biali i zaproszeni Indianie usiedli na podlodze. Kazdy Lakota dostal talerz i kubek. Po zjedzeniu podwojnych porcji reszte jedzenia wodzowie zabrali do wioski.
Przez nastepne dwa dni pulkownik rozmawial z wodzami na temat traktatu. Czerwona Chmura byl szczegolnie zainteresowany granicami ziem Indian i punktem mowiacym o zakazie wstepu na teren rezerwatu dla bialych. Po szczegolowych wyjasnieniach Czerwona Chmura i pieciu innych wodzow zlozylo swe "podpisy" pod traktatem.
Choc zapewne wielu Lakotow bylo zadowolonych ze ich rezerwat obejmowal tak wielki obszar a w dodatku lezacy na ich tradycyjnych ziemiach, to niektorzy woleliby przebywac w poblizu fortu Laramie. Do tych ostatnich nalezal takze sam Czerwona Chmura. Poniewaz fort Laramie znalazl sie poza rezerwatem wiec general Slemner otrzymal rozkaz powiadomienia miejscowego agenta do spraw indianskich, J.P. Coopera, ze jego Indianie musza opuscic te placowke. Bylo to sporym rozczarowaniem dla niektorych Lakotow, ktorzy uwazali okolice tego fortu za swoje lowiska.
Zaraz po zawarciu traktatu pokojowego w Laramie i opuszczeniu fortow przez wojsko, wojownicy Czerwonej Chmury spalili znienawidzony fortu Phil Kearny.
|
.
.
B.W. Allred i J.C. Dykes - "Great western Indian fights"
.
.
|
Inne moje strony:
Plemiona Apaczow i Lakota-Sioux
Napoleon, His Army and Enemies