.
.
.
.
.
.
Pierwsze konflikty z Amerykanami. . W 1804 Lakoci, prawdopodobnie Brule, spotkali pierwszych Amerykanow. Byli to czlonkowie ekspedycji Lewisa i Clarka, ktorej celem bylo zbadanie ziem lezacych na zachod od Missouri i znalezienie drogi do oceanu. Przed Amerykanami Lakoci spotkali Anglikow i Francuzow. O tych spotkaniach napisalem tutaj.
Wiekszosc tych poczatkowych spotkan z Europejczykami byla pokojowa. Jednak w miare pojawiania sie kolejnych bialych na ziemi Lakotow zaczely sie klopoty. I bynajmniej swietne uzbrojenie Amerykanow nie odstraszalo wojownikow.
W czerwcu 1842 karawana osadnikow dotarla do Fortu Laramie. Zapewniono ich ze ze strony okolicznych Indian nic im nie grozi.
Tymczasem w nieduzej odleglosci od fortu znajdowaly sie wioski Lakotow. Jeden z ich wodzow stracil krewnych w bitwie z
ludzmi Fraeb'a i Szoszonami. Wkrotce zebralo sie 350 wojownikow prowadzonych przez owego wodza i ruszyli sladami karawany.
W wioskach Lakotow pozostali tylko kobiety, dzieci i starcy. W lipcu do fortu podeszla jeszcze jedna grupa Lakota - Siouxow i rozstawila swe tipi. W niej tez byli glownie starcy, kobiety i dzieci. Ich wojownicy prawdopodobnie wyruszyli na wyprawe przeciwko Szoszonom lub Wronom.
Z roku na rok przybywalo ze wschodu coraz wiecej bialych. Osadnicy nie zamierzali zatrzymywac sie na ziemi Lakotow.
Ta jawila sie dla pierwszych Amerykanow prawie jak trawiasta pustynia (ang: Great American Desert).
W odleglym Oregonie i Kalifornii byly znacznie zyzniejsze ziemie.
W 1845 pulkownik Stephen W. Kearney przybyl do Fortu Larammie z 5 kompaniami z 1-go Pulku Dragonow (250 zolnierzy uzbrojonych w karabiny, pistolety i szable) i 2 haubicami. Zywnosc, amunicje i srodki medyczne wieziono na 17 wozach. Jako rezerwa zywnosciowa sluzylo 50 owiec i 25 sztuk bydla.
Do fortu przybylo takze 1.200 Siouxow, Czejenow i Arapahow.
W 1846 Oglala i Brule zaczeli domagac sie prezentow od przejezdzajacych karawan osadnikow.
Zwykle w takich sytuacjach dochodzilo do spotkania wodzow i tych ktorzy prowadzili karawane. Siedzacy w polkolu na ziemi Indianie byli czestowani kawa i ciastkami. Potem gdy karawana ruszala w droge, wodzowie odchodzili a pojawiali sie mlodzi wojownicy. Ustawiali sie po obu stronach karawany i "eskortowali" wozy przez kilkanascie kilometrow.
|
Traktat pokojowy z USA. Najwieksze spotkanie Indian prerii. . Lata 1840-te minely na preriach bez wiekszych klopotow ze strony Indian. Poza drobnymi atakami nic sie nie wydarzylo. W 1848 znaleziono zloto w Kalifornii i tysiace bialych ruszylo na zachod. Wladze amerykanskie zaczely niepokoic sie ze wraz ze wzrostem liczby osadnikow i poszukiwaczy zlota przejezdzajacych przez ziemie Indian moze wzrosnac wrogosc tych ostatnich. W 1849 znacznie wzrosla ilosc karawan sunacych przez prerie wzdluz rzeki Platte. Aby zapewnic im bezpieczny przejazd przez prerie wladze zaoferowaly Indianom srodkowych prerii zawarcie pokoju. Organizatorem spotkania zostal agent do spraw indianskich Thomas Fitzpatrick (na ilustracji -->). Fitzpatrick byl jednym z najbardziej znanych traperow w dziejach Ameryki. Byl on takze przewodnikem dla kilku odkrywczych ekspedycji i karawan osadnikow. I co wazne ten czlowiek pogranicza byl lubiany przez Indian, ktorzy nazywali go "Zlamana Reka" i "Biala Glowa". Uzywajac slownictwa Karola Maya i Wieslawa Wernica, Fitzpatrick byl westmanem. Gdy tylko Fitzpatrick przybyl do fortu Laramie nad rzeka Platte natychmiast wyslal goncow do wielu szczepow zapraszajac ich do przybycia i podpisania traktatu pokojowego. Obiecywal duzo prezentow. Juz po kilku dniach pojawily sie pierwsze grupy Lakota - Siouxow.
W miedzyczasie niejaki Holeman opuscil fort Laramie aby dotrzec do Wschodnich Szoszonow i zaprosic ich na spotkanie.
Po dlugiej podrozy przez gory znalazl ich polaczone wioski 75 km od Poludniowej Przeleczy (ang. South Pass).
Zolnierz P.G. Lowe tak opisal przybycie Szoszonow do fortu Laramie: "Okolo poludnia zobaczylismy tumany kurzu na zachodzie (...) Wkrotce dluga linia Indian poruszajaca sie powoli w bitewnym szyku, zblizyla sie do nas. Kazdy wojownik trzymal karabin w gotowosci (...) Tlumacz Jim Bridger, powiadomil nas ze to przybyli Szoszoni (...) Wodzowie Siouxow i Czejenow zapewnili ze z ich strony nic Szoszonom nie grozi. Wodz tych ostatnich jechal samotnie na przedzie. (...)
Jego ludzie byli ubrani w najlepsze stroje, dosiadali swych najlepszych koni i zrobili duze wrazenie na innych Indianach i bialych.
Pod koniec sierpnia 1851 komisarz pulkownik Mitchell i jego ludzie dotarli do fortu.
Wokol fortu zebrala sie olbrzymia ilosc Indian (prawie 10.000) nalezacych do roznych plemiun i szczepow.
Wielu historykow uwaza ze to bylo najwieksze spotkanie Indian preryjnych. Byli tam Lakota - Siouxowie, Czejeni, Arapaho, Wrony, Szoszoni, Assiniboini, Gros Ventres, Mandani, Arikara i in.
Przez 3 dni Mitchell opoznial spotkanie z wodzami i podpisanie traktatu.
Przyczyna tego bylo duze opoznienie karawany wiozacej prezenty dla Indian.
Mitchell i Fitzpatrick wiedzieli jak bardzo Indianie czekaja na nie wiec aby ich nie rozgniewac podano inny powod opoznienia.
Otoz biali chcieli dac nieco czasu na przybycie jeszcze kilku grup Indian. Dnia 4 wrzesnia Fitzpatrick dowiedzial sie ze karawana z prezentami jest juz w drodze ale ze bedzie potrzebowac dodatkowe dwa tygodnie !
Wraz z Indianami nad Konski Potok przeniesli sie zolnierze i grupa cywili.
Gdy w koncu juz wszyscy, biali i czerwoni, znalezli sie na miejscu, Mitchell oglosil ze skoro jutro jest niedziela, wiec odbedzie sie uroczysta msza. Oczywiscie Indianie zostali na nia zaproszeni. W ten sposob Mitchell i Fitzpatrick zyskali kolejny dzien.
Wieczorem tego samego dnia Siouxowie zaprosili Czejenow, Arapahow i ... swych zacieklych wrogow Szoszonow, na goscine. Poniewaz byla to specjalna okazja wiec wg. tradycji Siouxow jednym z glownych posilkow bylo psie mieso. A wlasciwie mieso ze szczeniakow. Tu pojawil sie problem poniewaz Szoszoni nie jedli psiego miesa. Goscinie towarzyszyly tance i spiewy. Poniewaz bebny bily cala noc wiec biali nie mogli zmruzyc oka. Wielu przyszlo z ciekawosci aby zobaczyc co sie dzieje w wioskach indianskich. Nastepnego dnia wczesnym rankiem, poszczegolne szczepy zaczely przygotowywac sie do uroczystosci zawarcia traktatu i formowac sie w grupy. Sygnalem do rozpoczecia dnia mial byc wystrzal z armaty. Tak wiec o 9-ej rano dnia 8 wrzesnia rozlegl sie huk wystrzalu i okoliczne prerie i wzgorza pokryly sie maszerujacymi grupami Indian. Na przedzie kazdej grupy szli wodzowie, za nimi wojownicy, a na koncu kobiety z dziecmi. Niektorzy byli pieszo inni dosiadali najlepszych koni. Wszyscy byli odswietnie ubrani. Falangi Indian zaczely sie zblizac ze spiewem do obozu bialych. Widok byl imponujacy. Mapa: wioski indianskie staly na plaskiej rowninie po obu stronach rzeki Platte i nad Konskim Potokiem. Najliczniejsze byly tipi Lakotow. Biali postawili swe namioty blisko Konskiego Potoku (ang: Horse Creek). Tam tez bylo miejsce gdzie spotykali sie wodzowie indianscy i przedstawiciele wladz USA.
Gdy biali i czerwoni dotarli do umowionego punktu nastapilo zajmowanie miejsc.
Amerykanie i wodzowie usiedli w wielkim kole. Biali zajmowali 1/3 kola, a Indianie 2/3.
Za wodzami ustawili sie w kilku szeregach wojownicy, a za nimi kobiety z dziecmi.
Wieczorem 8 wrzesnia Czejeni zaprosili Szoszonow do swej wioski aby zawrzec pokoj. Na poczatek wodzowie wypalili fajke pokoju a nastepnie Czejeni zaoferowali wiele darow dla krewnych niedawno zabitych 2 wojownikow Szoszonow. Otrzymali oni koce, noze, tyton i inne rzeczy. Nastepnie Czejeni oddali takze dwa skalpy. To jednak bardzo zasmucilo krewnych obu zabitych. Nastepnie dzieci obu zabitych wojownikow byly dane w adopcje. Po tym nastapily przemowy wodzow obu plemion. Nastepnego dnia Szoszoni zaprosili swych nowych przyjaciol Czejenow do siebie. Tance i spiewy trwaly cala noc, ponownie nie pozwalajac bialym na sen. Nastepnego dnia przybyli Wrony. Ci odwieczni wrogowie Siouxow i Czejenow przybyli sformowani na wzor wojskowy, spiewajac piesn swego plemienia i potrzasajac bronia. Ich pioropusze, barwy wojenne, swietne wierzchowce i dziarska postawa zrobily wrazenie zarowno na Indianach jak i bialych. Przybycie Wron znacznie powiekszylo juz i tak gigantyczne stado koni pasacych sie w poblizu wiosek indianskich. Same wioski rozciagaly sie na dlugosci kilku kilometrow wzdluz rzeki Platte. Taka ilosc ludzi i halas przeploszyly wszystka dzika zwierzyne z okolicy. Bizony odeszly na polnoc i poludnie. Plochliwe antylopy umknely w kierunku gor. 12 wrzesnia biali dyskutowali z wodzami sprawe granic miedzyplemiennych. Przy pomocy misjonarza de Smet, trapera Jima Bridgera i wodzow, sporzadzono mape. Poza wodzami Lakotow nikt nie mial wiekszych obiekcji do oznaczonych na mapie granic. Lakoci uwazali ze w traktacie powinno byc zapisane ze ich lowiska rozciagaja sie takze miedzy Polnocna i Poludniowa Platte. To z kolei byly ziemie Czejenow i Arapahow. Po dyskusji strony zgodzily sie ze beda to lowiska wspolne dla tych trzech plemion. W ciagu nastepnych dni Mitchell i Fitzpatrick byli coraz bardziej zdenerwowani na spozniajaca sie karawane z prezentami dla zebranych Indian. 17 wrzesnia dopracowywano ostatnie artykuly traktatu. Poniewaz ziemie Szoszonow lezaly poza omawianym terytorium wiec Mitchell zabronil ich wodzom podpisywac traktat. To z kolei nie bardzo sie podobalo agentowi tego plemienia, ktory wlozyl tyle staran aby Szoszoni przybyli na te spotkanie. Szoszoni jednak nie obrazili sie i postanowili czekac na przybycie karawany z prezentami. Gdy ta w koncu przybyla Indianie powitali ja okrzykami radosci. Mitchell i Fitzpatrick odetchneli z ulga.
Nadszedl wielki dzien podpisywania traktatu i uroczystego wypalenia fajki pokoju. Kolejno kazdy wodz byl wzywany do namiotu Mitchella, gdzie skladal swoj znak na papierze. Nastepnie wodz otrzymywal w prezencie mundur generalski razem z epoletami, medal i szable. Dla wiekszosci z nich byl to pierwszy raz kiedy nalozyli spodnie. Z wyjatkiem butow wszystko Indianom sie podobalo. Zamiast butow woleli swoje mokasyny. Ponadto kazdy wodz otrzymal papier na ktorym bylo napisane ze byl on uczestnikiem tego spotkania i zlozyl swoj podpis pod traktatem.
Traktat zawarty w 1851 jest znany pod trzema nazwami:
Artykul 1 tego traktatu mowil o zobowiazaniu stron do przestrzegania pokoju.
Osoby ktore podpisaly Traktat Pokojowy w 1851:
Dodatkowe osoby obecne: Misjonarz deSmet tez nie proznowal. Dzieki jego niestrudzonej dzialanosci 305 Arapahow, 253 Czejenow, 61 metysow, oraz 286 Brulow i Oglalow stalo sie katolikami. Gdy biali odjechali Indianie ruszyli w droge powrotna do swych ziem. Szoszoni i Wrony odeszli na zachod, a Arikara na wschod nad rzeke Missouri. Poniewaz nad Poludniowa Platte pokazaly sie bizony wiec Lakoci, Czejeni i Arapaho ruszyli w kierunku poludniowym. Po Indianach pozostaly nad Platte i Konskim Potokiem tylko slady ognisk i ... duze ilosci sody i bialej maki. W powietrzu unosilo sie kilkadziesiat przescieradel. W wielu miejscach staly ciezkie miedziane kotly. Tych rzeczy Indianie nie potrzebowali. Wkrotce 11 wodzow Siouxow, Czejenow i Arapahow zostalo zaproszonych do Waszyngtonu aby spotkac sie z prezydentem USA. Indianie byli zaszokowani tym co zobaczyli; duze miasta pelne ludzi, pociagi, pietrowe domy, itd. Gdy wodzowie wrocili do swych wiosek i opowiedzieli co widzieli, nikt nie chcial im uwierzyc !
|
Ponowne klopoty Lakotow z bialymi. . Na wiosne 1853 zebraly sie niedaleko fortu Laramie szczepy Oglala i Brule aby odebrac coroczne prezenty obiecane im w traktacie z 1851 roku. Na poczatku czerwca przybyla z Czarnych Gor grupa ze szczepu Miniconju. Byl to nieduzy ale dosc wojowniczy szczep Lakotow. Rozstawili oni swe 80 tipi wzdluz polnocnego brzegu Platte, naprzeciwko ujscia rzeczki Laramie. Z tego to miejsca ich wojownicy zaczeli zatrzymywac karawany osadnikow i domagac sie prezentow. W polowie czerwca Miniconju obrabowali jednego z podroznych a takze zajeli tratwe kursujaca pomiedzy brzegami Platte. 15 czerwca przybyl sierzant do ich wioski i odebral tratwe. Gdy bialy odplywal na drugi brzeg, jeden z Miniconju strzelil do niego. Strzal okazal sie niecelny ale rozgniewany sierzant zameldowal o tym zdarzeniu w forcie. Jego dowodca porucznik R.B.Garnett rozkazal podporucznikowi Flemingowi aby poszedl do Miniconju i aresztowal wojownika ktory strzelal. W razie gdyby Indianin opieral sie aresztowi, Fleming mial wziac 2 lub 3 innych Indian jako jencow. Tak wiec Fleming zabral 23 zolnierzy, lekarza i tlumacza, i wieczorem opuscil fort. Platte przeplyneli na dwoch lodziach. Poniewaz byly one bardzo male wiec musialy zrobic kilka kursow. Po przybyciu do wioski Miniconju Fleming zatrzymal oddzial i nakazal tlumaczowi aby poszedl do wodza i wyjasnil sprawe. Tlumacz Auguste Lucien szybko wrocil mowiac ze wodza nie ma w wiosce. Fleming nakazal mu aby jeszcze raz poszedl do wsi i wyjasnil napotkanym Indianom, ze wojownik ktory strzelal do sierzanta musi oddac sie zolnierzom. Zaciekawieni przybyciem wojska Indianie zaczeli zbierac sie naookolo "gosci". Tlumacz powiedzial aby przyprowadzili "winowajce". Ci stanowczo odmowili. Gdy Fleming o tym sie dowiedzial wszedl do wioski ze swym oddzialem. Widzac to zaskoczeni wojownicy wycofali sie do pobliskiego wawozu strzelajac przy tym z lukow do zolnierzy. Zolnierze otworzyli ogien z karabinow zabijajac 3 Indian. Nastepnie zabrali dwoch Miniconju do niewoli. Fleming wrocil do fortu i zlozyl raport z tego co sie wydarzylo. Podkreslil przy tym dzielna postawe swych zolnierzy. A co do Miniconju to nastepnego dnia zwineli oni tipi i odeszli na polnoc, w kierunku Czarnych Gor. W drodze dopadl ich goniec wyslany przez dowodce fortu Laramie. Garnett zapraszal ich wodza i znaczniejszych wojownikow aby wrocili do Laramie poniewaz chcial im wyjasnic niedawne zachowanie zolnierzy. Po kilku dniach Miniconju stawili sie pod fortem i wodz z wybranymi wojownikami odbyli rozmowe z Garnettem. Starszyzna wioski wydawala sie byc usatysfakcjonowana tym co uslyszala od oficera. (Czy mlodzi wojownicy podzielali opinie starszyzny to juz inna sprawa.) Druga przyczyna powrotu Miniconju do fortu bylo to ze biali mieli wkrotce przywiezc dary obiecane Indianom w traktacie z 1851. Prezenty byly rozdawane co roku i Miniconju chcieli po prostu odebrac swoja "dzialke". Na jesieni 1853 przybyl Thomas Fitzpatrick z karawana wiozaca prezenty dla Indian. Fitzpatrick oczekiwal ze spotka szczesliwych Siouxow, jako ze rozdawanie prezentow bylo szczegolna chwila dla nich. Tu spotkalo go zaskoczenie. Wodzowie Lakotow narzekali ze karawany osadnikow plosza bizony i inna zwierzyne w okolicy. Domagali sie tez odejscia wojska i zamkniecia fortu Laramie. Postawa Lakotow stala sie na tyle agresywna ze Fitzpatrick poprosil wojsko o ochrone. Porucznik Garnett przybyl z fortu i jeszcze raz wyjasnil wodzom dlaczego oddzial Fleminga zachowal sie tak jak zachowal. To uspokoilo starszyzne i Fitzpatrick przystapil do rozdawania prezentow. Wielu Indian bylo zadowolonych, szczegolnie wodzowie, osoby starsze, kobiety i dzieci. Jednak mlodzi wojownicy nie byli zadowoleni z obrotu sprawy. W ciagu nastepnych tygodni grupy Lakotow zaczely okazywac wrogosc do przejezdzajacych karawan. I nie tylko ci ze szczepu Miniconju ale takze niektorzy Oglala i Brule. Po stronie bialych, niektorzy mlodzi oficerowie tez nie byli zadowoleni. Podporucznik Grattan uwazal ze wojsko powinno przyjac twardsza postawe w stosunku do "czerwonoskorych." Wg. niego interwencja Fleminga w wiosce Miniconju byla niewystarczajaca nauczka dla Indian. Tak wiec gorace glowy po obu stronach zaczely przec do konfliktu. Konfliku ktory bedzie trwal ponad 20 lat i bedzie kosztowal obie strony setki zabitych.
|
Ekspedycja Generala Harneya Atak na wioske Brulow nad Ash Hollow (lub raczej w dolinie rzeczki Blekitnej Wody) . Masakra oddzialu Grattana wymagala akcji odwetowej. Sprawa byla tym powazniejsza ze Lakoci nie zaprzestali atakowania bialych. Bradzo wazna droga wzdluz rzeki Polnocnej Platte byla nadal niebezpieczna.
W lutym 1855 Lakoci zabrali handlarzom z Sandy Point (10 km na polnocny-zachod od fortu Laramie) 65 koni i mulow.
Wiekszosc tych atakow byla dzielem wojownikow Oglala. Czesto dolaczali do nich wojownicy Bruli i Miniconjou. Te trzy szczepy byly bardzo aktywne na szlakach osadniczych. .
"Na Boga, ja przychodze aby walczyc
Dowodztwo armii USA postanowilo ukarac Lakotow. Do tego celu wyznaczono generala Harneya i bardzo silny oddzial liczacy 600-700 kawalerzystow, piechurow i artylerzystow. Juz na poczatku kampanii general narzekal ze jego oddzial jest ... za maly.
Harneya i jego zolnierzy przetransportowano na srodkowe prerie parowcem plywajacym po Missouri. Maszerujac wzdluz Platte wojsko dotarlo do fortu Kearny. Na pytanie co general zrobi gdy Indianie poprosza o pokoj, Harney odparl: "Na Boga, ja przychodze aby walczyc a nie dyskutowac !"
Gdy Harney maszerowal w kierunku fortu Laramie, Miniconju polowali w rejonie Czarnych Gor. Wiekszosc Oglalow przebywala w okolicy fortu Laramie dopytujac sie dowodcy tej placowki o mozliwosc zawarcia pokoju (i oczywiscie otrzymania prezentow z tej okazji). Brulowie byli rozproszeni po preriach Nebraski wedrujac za stadami bizonow. . Jedna z wiosek Brulow stala nad Polnocna Platte, tam gdzie wplywa do niej rzeczka Blekitna Woda (ang: Blue Water). Dolina tej rzeczki byla atrakcyjnym miejscem nie tylko dla Indian ale takze dla bialych poniewaz byla tam duza ilosc swiezej i czystej wody. Nalezy pamietac ze latem na preriach wiele strumieni wysychalo a w wiekszych rzekach dramatycznie obnizal sie jej poziom. Fotografia: obecny wyglad niewielkiej doliny wzdluz rzeczki Blekitna Woda (ang. Blue Water), w ktorej stala wioska indianska i gdzie rozegrala sie bitwa. Miejsce to lezy w zachodniej czesci stanu Nebraska.
Wodzem wioski Brulow byl Maly Grzmot. Byl on jednym z narozsadniejszych i najinteligentniejzych wodzow Siouxow. Byl on takze przyjacielem Amerykanow. Na przyklad w 1854 przeciwstawil sie atakowi Oglalow, Miniconju i Brulow na fort Laramie. Podczas narad starszyzny zawsze wypowiadal sie za pokojem z bialymi.
24 sierpnia ekspedycja Harneya dotarla do fortu Kearney nad srodkowa Platte. Harney kontynuowal swoj marsz na zachod i dowiedzial sie o wiosce Brulow nad Ash Hollow. General pomaszerowal w ich kierunku. Po drodze zolnierze napotkali handlarzy ktorzy podali dokladne polozenie i liczebnosc wioski. Stalo tam 40-41 tipi Brulow i 5 km dalej 11 tipi Oglala. Handlarze dodali ze wojownicy z tej wioski zachowywali sie wrogo w stosunku do przejezdajacych osadnikow. Blizej Polnocnej Platte staly tipi Bruli, a gorze rzeczki staly tipi Oglalow. Wioski byly oddalone od siebie o niewielki dystans. Setki koni pasly sie na pobliskiej prerii i w samej dolinie. .
"Wracaj do swoich i powiedz wojownikom Harney najpierw wyslal zwiadowcow w kierunku indianskiej wioski a nastepnie zwolal narade oficerow. Oficer Cooke mial wyruszyc z obozu o 3-ej rano razem z artyleria i kawalerzystami. Poniewaz mial on zajsc Indian od tylu wiec potrzebowal wiecej czasu. Harney mial wyruszyc o 4-ej rano razem z piechurami. Oddzial Cooke byl prowadzony przez zwiadowce, Francuza, ktory swietnie znal okolice. Gdy kawalerzysci dotarli na miejsce i zaczeli szukac miejsca gdzie mogliby sie ukryc, odkryli grupe 11 tipi. Jak sie potem okazalo byli to Oglala. Cooke nakazal kawalerzystom polozenie sie na trawie, wzdluz krawedzi wzgorza, i czekanie na sygnal do ataku. W miedzyczasie Harney i piechota opuscili oboz i maszerowali na umowione miejsce. Lakoci odkryli ten oddzial dosc wczesnie i wyslali delegacje na ktorej czele stal wodz Maly Grzmot. Wodz dawal z daleka znaki ze chcialby porozmawiac z zolnierzami, ale Harney zignorowal to i kontynuowal marsz w kierunku wioski. Widzac to indianscy delegaci rzucili sie w kierunku wsi gdzie kobiety juz zaczely zwijac namioty i pakowac dobytek na travois i konie. Wkrotce cala wioska byla w ruchu w gore rzeczki. Obawiajac sie ze Cooke jeszcze nie zajal pozycji ze swymi kawalerzystami i ze Indianie moga wymknac sie z pulapki, Harney dal znac ze jednak chcialby porozmawiac z wodzami. Maly Grzmot zgodzil sie i Indianie zatrzymali sie. Maly Grzmot wyciagnal dlon na powitanie ale Harney odmowil uscisniecia jej. General oskarzyl wodza o wziecie udzialu w masakrze oddzialu Grattana. Maly Grzmot powiedzial ze choc w jego wiosce sa tez zli Indianie ktorzy zabijali bialych, to on sam zrobil wszystko aby utrzymac pokojowe stosunki z Amerykanami. Nastepnie general oskarzyl wodza ze jego wojownicy obozuja tak blisko szlaku oregonskiego poniewaz chca napastowac podrozujacych osadnikow. Maly Grzmot prosil o wybaczenie i darowanie zycia mieszkancom wioski. W miedzyczasie jedna kobieta z dwojka dzieci oddalila sie od reszty mieszkancow wioski i dostrzegla Cooke i jego kawalerzystow. Natychmiast zawrocila i pobiegla z wiadomoscia do najblizszej grupy Indian. Dwoch mlodych wojownikow ruszylo aby sprawdzic ile jest prawdy w jej twierdzeniu. Oni tez zauwazyli zaczajonych kawalerzystow i podjechali blizej smialo wzywajac ich ... do pojedynku ! Zolnierze jednak nie reagowali na wezwania. Cooke nakazal cisze i czekanie na sygnal ze Harney z piechota juz zajal pozycje. Dwaj mlodzicy wiec zawrocili i pognali do swoich. Wkrotce cala wioska wiedziala o niebezpieczenstwie. Powstala panika. Harney mimo ze prowadzil rozmowe z wodzem to zauwazyl zamieszanie wsrod Indian. Doszedl do wniosku ze Brule odkryli oddzial Cooke i nakazal atak. Na odchodne jeszcze powiedzial Malemu Grzmotowi: "Wracaj do swoich i powiedz wojownikom ze musza walczyc." Wodz wskoczyl na konia i odjechal. . Trebacz zagral sygnal do ataku. Piechota ruszyla naprzod i oddala salwe w kierunku Indian. Gdy to uslyszal Cooke nakazal kawalerzystom wsiadac na konie i ruszac w kierunku Indian. Ze wzgledu na ograniczonosc miejsca kawalerzysci jechali czworkami. Aby odciac droge odwrotu Indianom w dol rzeki a potem na wschod, Cooke wyslal jedna kompanie kawalerii. Byla to jednak za mala sila i niektorzy Lakoci wymkneli sie. Reszta kawalerii Cooke ruszyla przeciwko tym Lakotom, ktorzy zaczeli wspinac sie na zbocza doliny aby wymknac sie z pulapki. Zolnierze zsiedli z koni aby celniej strzelac. Artyleria otworzyla ogien na tych z Brulow, ktorzy byli konno i byla obawa ze sie wymkna. Zaniepokojony tym Cooke nakazal kawalerzystom wsiadac na konie. Tymczasem z drugiej strony doliny nadchodzil Harney z piechota. Gdy piechurzy dostrzegli kawalerzystow w akcji, wydali glosny okrzyk radosci. Niestety poza tym nic wiecej nie byli w stanie zrobic. Poniewaz byli pieszo wiec nie mieli szansy dopadniecia konnych Indian. Ograniczyli sie wiec do oddania kilka salw na duza odleglosc. Salwy te okazaly sie niegrozne.
Po kilkunastu minutach sytacja wygladala nastepujaco:
Plan bitwy nad Ash Hollow W 1855 (ang. battle of Ash Hollow), zwanej takze bitwa nad rzeczka Blekitnej Wody. . Przechodzac przez miejsce walki naliczono 86 cial Lakotow. Do niewoli wzieto 70 osob. Zolnierze oskalpowali wiekszosc zabitych Indian i dopuscili sie haniebnych czynow na zabitych Indiankach. (Bob Drury, Tom Clavin pisza w ksiazce "The Heart of Everything That Is: The Untold Story of Red Cloud, An American Legend" : The soldiers, bent on revenge for Grattan, scalped most of the bodies, and mutilated the pubic areas of the women, whose vaginas were hacked out as trophies.) Indianie pozostawili za soba zapasy skor i zywnosci oraz wiele przedmiotow osobistego uzytku. Z jednej strony takie straty to duzo. Ale z drugiej strony moglo byc znacznie gorzej. Lakoci nieoczekiwali wrogiej akcji ze strony wojska i byli calkowicie nieprzygotowani do walki. A w dodatku ich wioska stala w dolinie ktora stala sie pulapka. Jednak dzieki umiejetnosciom jezdzieckim oraz wykorzystaniu terenu, z owej pulapki zdolalo wymknac sie ok. 300 mezczyzn, kobiet i dzieci Brulow i Oglalow. Straty wojska wyniosly wedlug jednych zaledwie 4-5 zabitych i 7 rannych, a wedlug drugich 27 zabitych i pewna liczbe rannych. W opuszczonej wiosce zolnierze znalezli przedmioty zabrane przez Lakotow z dylizansu jadacego do Salt Lake City. Lezaly tez tam mundury wojskowe i bagnety. Zolnierze przypuszczali ze nalezaly one do tych ktorzy zostali zabici w masakrze oddzialu Grattana. Znaleziono takze dwa skalpy bialych kobiet. Harney nakazal wybudowanie niewielkiego fortu przy ujsciu Ash Hollow i nazwal go fort Grattan. Zaloge placowki stanowila jedna kompania piechoty. 9 wrzesnia Harney ruszyl w kierunku fortu Laramie. Jego wyprawa zostala odebrana na pograniczu jako wielki sukces. Gdy wydawalo sie ze Lakoci zostali porzadnie ukarani i teraz beda zachowywac sie poprawnie, grupa wojownikow zabila 4 bialych niedaleko Scotts Bluff ! 15 wrzesnia gdy oddzial Harneya zblizal sie do fortu Lakoci zabrali 50 koni nalezacych do garnizonu. General natychmiast wyslal w poscig kilka kompanii kawalerii. Gdy dwa dni pozniej zolnierze wrocili z pustymi rekami, Harney nie posiadal sie ze zlosci. Nie takiego konca oczekiwal dla swej zwycieskiej kampanii. .
|
Spotkanie Harneya z Lakotami w forcie Pierre. . Harney ze swoim oddzialem przebywal przez jakis czas w forcie Laramie. Agent do spraw indianskich, niejaki Twiss, spotkal sie z generalem i zapewnil go ze jego Oglala sa pokojowo nastawieni do bialych. Tak wiec Harney wyslal goncow do nich wzywajac wodzow na narade. Spotkanie zaczelo sie 22 wrzesnia 1855 od nieprzyjemnego zgrzytu. Otoz general odmowil uscisniecia dloni zaproszonym wodzom.
General powiedzial ze jesli wodzowie nie wydadza winnych ataku na dylizans jego zolnierze zaatakuja wioski Lakotow, tak jak to zrobili nad Ash Hollow. Wodzowie odjechali aby naradzic sie co robic w tej sytuacji.
Oglala nie byli w wygodnej sytuacji z kilku powodow. Po pierwsze wielu ich wodzow i wiekszosc starszyzny chciala utrzymanaia pokoju z bialymi. Wiazalo sie to z pewnymi przywilejami dla nich, z otrzymywaniem prezentow podczas spotkan pokojowych, itp. itd. Harney postanowil ruszyc w kierunku Gor Czarnych spodziewajac sie znalezc tam wrogich Indian. Dwa tygodnie po jego odejsciu z fortu Laramie, Lakoci przyprowadzili trzech z tych wojownikow ktorzy wzieli udzial w ataku na dylizans. Przez trzy tygodnie Harney i jego zolnierze maszerowali z fortu Laramie do fortu Pierre nad Missouri. Po drodze biali widzieli wiele sladow wskazujacych na to ze okolica byla jednym z ulubionych miejsc na obozowanie dla Lakotow. Harney kilka razy wysylal zwiadowcow aby ich znalezli ale za kazdym razem wracali z pustymi rekami. W koncu biali dotarli do fortu Pierre nad Missouri gdzie postanowili spedzic zime. Tu zaczely sie klopoty dla Harneya. Ze wzgledu na snieg pokrywajacy prerie, bydlo trzymane jako rezerwa zywnosciowa, zaczelo glodowac. Gdy nadeszly mrozy wiele sztuk padlo. W tej sytuacji zabito pozostale krowy. Wiele wierzchowcow mialo powazne odmrozenia. Okolo 30 % koni wojskowych zamarzlo ! Zolnierze zaczeli chorowac i kilku z nich zmarlo. Wielu znalazlo sie w szpitalu wojskowym. Do fortu przybyli Indianie. Byla to mala grupa Miniconju (25 osob), ktora aby udowodnic ze maja pokojowe intencje, przyprowadzili kilka koni zabranych w forcie Laramie. Przyprowadzili tez mlodego wojownika ktory zabil niejakiego Gibsona na szlaku oregonskim. Niestety w nocy wojownik uciekl. Obawiajac sie ze Harney aresztuje ich i powiesi, pozostali Miniconju tez uciekli. Kilka dni pozniej do fortu przybyla inna grupa Lakotow (40 osob) dopytujac sie o warunki zawarcia pokoju. Indianie powiedzieli ze sa bardzo glodni ze wzgledu na surowa zime.
General zdecydowal ze nadszedl czas na zawarcie pokoju z Lakotami i 1 marca spotkal sie z delegacja wodzow na zewnatrz palisady otaczajacej fort. Strona indianska byla reprezentowana przez Malego Grzmota ze szczepu Brulow i kilku innych wodzow. Podczas spotkania Harney powiedzial ze nie bedzie czekal na Oglalow. Nakazal zolnierzom oddanie przetrzymywanych jencow wzietych nad Ash Hollow. Ta decyzja zostala przyjeta entuzjastycznie przez Brulow. Jeszcze przez trzy dni wodzowie i Harney spotykali sie w forcie Pierre aby przedyskutowac kilka spraw. Po zakonczeniu rozmow zadowoleni Lakoci przez kilka godzin bili w bebny i spiewali dla ich "przyjaciela" Harneya.
|
Dwie badawcze ekspedycje Warrena. Lakoci zmuszaja bialych do przerwania wyprawy. . W latach 1850-ych rzad amerykanski oglosil ze jedna z linii kolejowych bedzie biegla na zachod, wzdluz rzeki Platte. Wzbudzilo to duze zainteresowanie na wschodzie kraju. Rozpoczela sie spekulacja ziemia. Zaczeto budowe linii telegraficznej laczacej wschod z Kalifornia. Ilosc osadnikow na szlaku oregonskim i mormonskim rosla z roku na rok. Latem 1856 Lakoci zebrali sie w Gorach Czarnych na wielka narade. Glownym jej celem bylo znalezienie sposobu na zatrzymanie bialych. Po dlugich rozmowach wodzowie nie mogli znalezc rozwiazania problemu. Podczas wodzowie i starszyzna dyskutowali, grupki mlodych wojownikow przemierzaly prerie w poszukiwaniu bladych twarzy. We wrzesniu 1856 Lakoci zaatakowali niewielka karawane osadnikow, zabijajac 4 osoby. Kolejny atak na osadnikow mial miejsce nad rzeka Little Blue i byl dzielem Lakotow i Czejenow. Nastepny rok, 1857, nie byl dobry dla Indian zamieszkujacych srodkowe prerie. Ilosc osadnikow szybko rosla. Np. w Kansas i Nebrasce mieszkalo juz 136.000 bialych. Dla porownania, caly szczep Oglala liczyl 5.000 mezczyzn, kobiet i dzieci. Nad bezpieczenstwem osadnikow czuwali zolnierze, ktorych ilosc tez znacznie wzrosla. Pobudowano nowe forty na granicy ziem indianskich. Latem 1857 Lakoci zebrali sie niedaleko wzgorza Bear Butte, na polnocnym krancu Czarnych Gor, aby ponownie naradzic sie co robic z bialymi. Zawrzec pokoj, tak jak to zrobily inne plemiona czy kontynuowac walke. Jak dotad mimo atakow Lakotow i Czejenow, bialych przybywalo coraz wiecej. W miedzyczasie w zwiazku z duzym zainteresowaniem ziemiami polozonymi na zachodzie, rzad amerykanski zorganizowal dwie ekspedycje majace na celu zbadanie prerii, znalezienie przejsc, terenow na nowe szlaki i drogi, sporzadzenie map itd. Obie byly prowadzone przez oficera inzynierow wojskowych Kemble Warrena. (W 1855 Warren bral udzial w wyprawie wojskowej generala Harneya przeciwko Lakotom i Czejenom. Ale jak na generala byl pozytywnie nastawiony do Indian.) Pierwsza ekspedycja Warrena miala miejsce w 1856 a druga w 1857. Punktem startowym pierwszej ekspedycji byl fort Leavenworth nad rzeka Missouri a docelowym rzeka Yellowstone. Warren wlasciwie poruszal sie caly czas wzdluz Missouri. Celem drugiej ekspedycji, tej w 1857, bylo zbadanie doliny rzeki Niobrara i Gor Czarnych. Punktem startowym byl Council Bluffs nad Missouri. Najpierw poruszano sie dolina rzeki Loup, prawie do jej zrodla, nastepnie przez tzw. Piaszczyste Wzgorza do rzeki Niobrara, a stamtad do fortu Laramie nad Platte. Z fortu ekspedycja pomaszerowala na polnoc, do Gor Czarnych. Gdy w polowie pazdziernika ekspedycja weszla do gor, napotkala tam Lakotow. Indianie dali wyraznie do zrozumienia ze zabija bialych jesli ci beda kontynuowac marsz. Warren zdecydowal sie zawrocic. Czesciowe niepowodzenie ekspedycji nie zlamalo kariery Gouverneura Kemble Warrena. Podczas wojny secesyjnej wyroznil sie on w krwawej bitwie pod Gettysburgiem. Obecnie na polu bitwy stoi pomnik poswiecony temu oficerowi.
|
Ekspedycja badawcza Reynoldsa. Zawarcie traktatu pokojowego. . Na przelomie wiosny i lata 1859 wyruszyla z fortu Pierre nad Missouri ekspedycja badawcza pod dowodztwem kapitana Reynoldsa. Jej celem bylo zbadanie doliny samej rzeki Missouri, oraz dotarcie do rzeki Yellowstone i Gor Wielkorozca (ang. Bighorn). Od fortu Pierre az do gor zolnierze poruszali sie po lekko sfalowanych preriach. Na obszarach po obu stronach Yellowstone i w gorach Wielkorozca znajdowaly sie wspaniale tereny lowieckie, pelne bizonow, antylop i jeleni. Choc te ziemie oficjalnie nalezaly do plemienia Wron, to Lakoci tam czesto polowali. Byl to tez obszar czestych walk miedzy Wronami, Plaskimi Glowami, Lakotami, Czejenami i Arapahami. William Reynolds byl doswiadczonym oficerem, weteranem wojen indianskich, i trzymajacym swych zolnierzy w dyscyplinie. Niestety mial on dosc negatywny stosunek do Indian. Jednym z jego zwiadowcow byl Jim Bridger. Byl on jeden z najslynniejszych traperow i ludzi pogranicza. Znal on i rozumial Indian. Gdy ekspedycja poruszala sie wzdluz polnocnego kranca Gor Czarnych, daleko na obu jej flankach pojawili sie Indianie. W nocy zolnierze widzieli jak Indianie dawali sygnaly swietlne. Siouxowie byli ciekawi co w tym rejonie robia biali. W miedzyczasie niewielki oddzial wojska zostal przywieziony lodziami na Yellowstone. Siouxowie zatrzymali ich i zabrali konie. Dopiero po dluzszych rozmowach Indianie zgodzili sie zwrocic im wierzchowce. 11 pazdziernika ekspedycja Reynoldsa dotarla do miejsca zwanego Red Buttes, tam gdzie rzeka Slodkiej Wody (ang. Sweetwater) wplywa do Polnocnej Platte. Reynolds nakazal zalozenie nad potokiem Jeleni (ang: Deer Creek) obozu na zime. Zapasy zywnosci i amunicji sprowadzono z fortu Laramie i przygotowywano sie do marszu na polnoc.
Ok. 300 km na polnoc od obozu Reynoldsa znajdowala sie duza, zimowa wioska Lakota-Siouxow. Bylo to wlasciwie kilka wiosek polozonych niedaleko siebie. Gdy Lakoci dowiedzieli sie ze Reynolds planuje marsz w ich kierunku wyslali jednego z wodzow Miniconju, o nazwisku Jeden Rog (ang: One Horn), na rozmowy. Podczas spotkania Reynolds przypomnial indianskiej delegacji ze obiecali generalowi Harneyowi w forcie Pierre ze nie beda przeszkadzac bialym podrozowac po ich ziemiach.
Nad potokiem Big Creek niewielki oddzialek wyslany przez Reynoldsa zostal "zatakowany" przez 250 wojownikow przyjaznych Wron. Poniewaz ich celem bylo tylko zabranie mulow, wiec Wrony "zaszarzowaly" strzelajac w powietrze. Jednak zwierzeta nie ulegly panice i nie uciekly od zolnierzy na prerie. W forcie Berthold inny oddzial Reynoldsa natrafil na niezadowolonych Hunkpapa i Czarne Stopy Lakota. Ci Indianie domagali sie przede wszystkim prezentow i zagrozili ze jesli ich nie dostana to sami je wezma. Reynolds mimo ze nie dal im tego co chcieli to jakos uniknal konfrontacji. 4 pazdziernika ekspedycja wrocila do Omaha nad Missouri.
W 1859 agent do spraw indianskich, Twiss, zaproponowal Indianom nowy traktat pokojowy. Tak wiec 18 wrzesnia przybylo kilka szczepow nad Potok Jeleni (ang: Deer Creek) aby wypalic fajke pokoju z Amerykanami i porozmawiac o tej propozycji w szczegolach.
|
Wojna nad rzeka Platte. . W pierwszej polowie lat 1860-ych Lakoci, Czejeni i Arapaho toczyli walki z Amerykanami w dolinie rzeki Platte. Dla obu walczacych stron, Indian i Amerykanow, rejon ten byl bardzo wazny z kilku powodow. Poniewaz dolina byla szeroka i plaska wiec swietnie nadawala sie do podrozowania nie tylko dla Indian, ale takze dla dylizansow, ciezkich wozow osadniczych i pociagow. A w dodatku Platte lezala niemalze w srodku kraju, wiec oferowala latwiejsze i szybsze polaczenie miedzy uprzemyslowionym i gesto zaludnionym wschodem i prawie bezludnym zachodem gdzie odkryto poklady zlota. Dla Amerykanow wiec bylo kluczowa sprawa aby dolina rzeki Platte znajdowala sie pod ich kontrola i aby "czerwonoskorzy" nie przeszkadzali w postepie cywilizacji. Dla Indian rzeka Platte byla wazna poniewaz biegla przez obszar gdzie pasly sie olbrzymie stada bizonow. Mieso i skory tych zwierzat byly bardzo cenione przez Indian preryjnych. W 1832 Kapitan Benjamin Booneville pisal ze nad Polnocna Platte "cala ziemia jest zupelnie czarna od niezliczonych stad [bizonow]." Jeszcze jeden podrozny, John Townsend, pisal ze ilosc bizonow nad Platte jest nie do obliczenia. W 1840 niedaleko Fortu Laramie nad Platte przebywal tymczasowo misjonarz Pierre-Jean de Smet. Pisal on "Gdziekolwiek bysmy sie nie ruszyli, zawsze naookolo pelno tu bizonow." John Pulsipher pisal w 1848 ze "Bizonow nad Platte jest taka obfitosc, takie ilosci, ze zaden smiertelnik nie jest w stanie ich policzyc." W 1850 stado bizonow pasace sie niedaleko Fortu Kearny liczyly ok. 15.000 sztuk ! W 1862 Charles Teeter pisal "Widzielismy czarna, zywa, poruszajaca sie mase bizonow, rozciagajaca sie az po horyzont." Wielki przeplyw Amerykanow przez doline Platte ploszyl bizony i inne zwierzeta. W 1861 telegraf dotarl ze wschodu do Fortu Kearney nad rzeka Platte. Wzdluz Platte zaczely powstawac rancza i sklepiki, ktore oferowaly rozne rzeczy dla przejezdzajacych podroznych i osadnikow. Mozna tam bylo kupic konie, muly, bron palna, zywnosc, alkohol i ubrania. Mozna tez bylo podkuc konie, naprawic wozy, itd. Z czasem naookolo tych samotnych rancz i sklepikow zaczely powstawac male osady, potem miasteczka.
Ranczo Jacka Morrowa (widoczne na mapie ponizej) bylo jednym z wielu miejsc nad Platte w ktorych mozna bylo spotkac Indian, osadnikow, traperow i tych co uciekli z miast na wschodzie aby uniknac prawa. Kilka kilometrow od rancza znajdowala sie wioska indianska w ktorej zyla zbieranina mezczyzn i kobiet z roznych plemion. Byli tez tam biali ktorzy korzystali z uslug "przyjaznych squaw".
|
.
Mapa przedstawia obszar wzdluz rzeki Platte gdzie toczyla sie wojna Siouxow z bialymi w latach 1860-65. (Na tym samym obszarze toczyly sie wojny miedzy Siouxami/Czejenami i Paunisami/Omahami). Jak widac na mapce dwa duze szlaki schodzily sie w Forcie Kearny. Z tego powodu powstalo powiedzenie "W Europie mawialo sie ze wszystkie drogi prowadza do Rzymu, na preriach wszystkie drogi prowadza do Fortu Kearny."
Wazne miejsca na mapie:
Szeroka ale plytka rzeka Platte w srodkowej Nebrasce. Nieliczne drzewa i krzewy rosly wzdluz jej brzegow.
|
Poczatek wojny nad Platte. . W latach 1860 i 1861 mialy miejsce ataki Indian na Amerykanow w dolinie rzeki Platte. W 1861 w USA wybuchla wojna secesyjna. Kraj podzielil sie na pro-niewolnicze Poludnie i anty-niewolnicza Polnoc pod przywodztwem prezydenta Lincolna. Wiekszosc wojska stacjonujacego na preriach zostala odwolana na wschod aby wziac udzial w wojnie. To z kolei dalo szanse Indianom na bardzie wyrownana walke z osadnikami. Osadnicy i wladze poszczegolnych stanow zaczely organizowac oddzialy ochotnikow do obrony przed Indianami. Byli oni slabiej zorganizowani i zdyscyplinowani niz zolnierze, ale za to bardziej nienawidzili Indian. Oddzialy ochotnikow byly rekrutowane z ludnosci zamieszkujacej pogranicze.
W kwietniu 1862 Lakoci, Czejeni i Arapaho zaczeli atakowac dylizanse i stacje dylizansow na zachod od fortu Laramie.
Najniebezpieczniejszym odcinkiem dla podroznych byl ten wzdluz rzeki Slodkiej Wody (ang. Sweetwater), doplywem Platte.
W 1863 Lakoci i Czejeni zaczeli atakowac dylizanse takze nad rzeka Little Blue we wschodniej Nebrasce. Rzeka ta znajduje sie tuz na poludnie od dolnego biegu Platte. Louisa Sweetland ktora podrozowala przez tamten rejon pisala ze widziala stacje dylizansow ktore zostaly zniszczone przez Indian. Lezaly tam 3 zweglone ciala zabitych pracownikow. Indianie spalili ich zywcem ! Ale widziala tez jak oddzial zolnierzy jechal w kierunku tej stacji a do jednego z wozow byl przywiazany Indianin. Byl on ciagniety po ziemi dotad az zmarl.
. .
Rok 1862 byl rokiem wielkiego powstania Dakotow (Santee, Wschodni Siouxowie) w Minnesocie. Indianie wtedy zabili ponad pol tysiaca bialych a kilkuset wzieli do niewoli. Mimo ze wojsko w koncu pokonalo Dakotow i srogo ich ukaralo, to Amerykanie obawiali sie kolejnego powstania Indian. Gdy w 1862 Lakoci i Czejeni zabili dwoch Amerykanow, Smitha i Andersona, powstal niepokoj na srodkowych preriach. Ten niepokoj zamienil sie w panike gdy jeden z bialych zaczal glosic ze Lakoci i Czejeni nadchadza w wielkiej sile aby zabic wszystkich osadnikow. Gdy jeden z ranczerow niedaleko Omaha stracil stado bydla poszla pogloska ze za tym stoja Lakoci i Czejeni. W miescie Omaha powstal poploch. Dopiero potem sie okazalo ze bydlo zabrali Indianie Omaha wracajacy z nieudanego polowania nad rzeka Republican. Gdy osadnicy w poplochu opuscili swe rancza i farmy, przyjazni bialym Omahowie po prostu je spladrowali ! Gdy we wrzesniu 1862 Yanktoni i Brule zaatakowali wioske Paunisow nad rzeka Loup Fork w Nebrasce, wsrod osadnikow znowu wybuchla panika. Biali uwazali ze to poczatek wielkiej wojny indianskiej na wzor tej w Minnesocie. Ci ktorzy mieli farmy i rancza polozone miedzy Omaha i fortem Kearny opuscili je w pospiechu. Mieszkancy Columbus otoczyli miasto palisada.
. .
Lakoci zachecali Czejenow i Arapahow Agent do spraw indianskich, Colley, twierdzil ze Lakoci zachecali Poludniowych Czejenow do wspolnej wojny z bialymi. Takze tlumacz z fortu Lyon nad Arkansas, niejaki John Smith, twierdzil ze Poludniowi Oglala przybyli nad rzeke Smoky Hill w srodkowym Kansas, gdzie namawiali Poludniowych Czejenow do wspolnej wojny z Amerykanami. Celem atakow mialy byc rancza, karawany osadnikow i dylizanse w dolinach rzek Arkansas i Poludniowa Platte. Na poczatku maja 1863 Lakoci zaprosili Polnocnych Czejenow i Arapahow na rozmowy. Do wielkiego spotkania doszlo na poludnie od fortu Laramie. Wodzowie zgodzili sie na kontynuowanie wojny z Amerykanami. W nastepnych miesiacach te trzy plemiona mocno dokuczyly bialym na srodkowych preriach. Trasa dylizansow biegnaca przez fort Laramie na zachod zostala zmieniona. Zamiast biec wzdluz Polnocnej Platte biegla wzdluz Poludniowej Platte a potem do fortu Bridger. Niedaleko Gor Medicine Bow zostal postawiony fort Halleck aby strzec tej drogi.
. .
Ekspedycja pulkownika Collinsa wzdluz Platte, 1863. Aby uporzadkowac sprawy wzdluz szlaku oregonskiego armia wyslala nad Platte oddzial pod dowodztwem podpulkownika (ang: Lieutenant-Colonel) Williama Collinsa. Oddzial wyruszyl z fortu Leavenworth i maszerujac wzdluz Platte dotarl do polnocnej odnogi tej rzeki. Collins uchodzil za sprawiedliwego czlowieka i oficera o ludzkim stosunku do podwladnych. Zolnierze lubili go i szanowali. Jednym z oficerow byl jego jedyny syn, porucznik Caspar Collins, mlodzian o niezbyt mocnym zdrowiu. Gdy oddzial Collinsa dotarl do ziem Lkotow natknal sie na 200 wojownikow. Collins zapewnil ich ze nie przybyl aby walczyc z nimi, ze ma jak najbardziej pokojowe intencje. W swych pamietnikach podpulkownik napisal "Jestem pewien ze gdyby charakter Indianina zostal lepiej zrozumiany i jego zwyczaje uszanowane (...) mielibysmy z nimi znacznie mniej problemow." 30 maja, podczas niesamowitej ulewy, zmeczeni zolnierze dotarli do fortu Laramie. Przez cztery dni oddzial obozowal pod fortem, wypoczywajac i uzupelniajac zapasy. Nastepnie Collins i jego zolnierze wyruszyli na zachod, w kierunku Poludniowej Przeleczy (ang: South Pass). Podczas marszu podpulkownik wydzielal niewielkie oddzialy wojska aby strzegly strategicznych punktow wzdluz szlaku oregonskiego. Po okolo miesiacu Collins z pozostalymi mu zolnierzami dotarl na przelecz. Tam biali dowiedzieli sie ze Lakoci i Czejeni zaatakowali nieduza karawane osadnikow i zabili 2 osoby. Po drodze Indianie ostrzelali patrol wojskowy. Podpulkownik wzial wiec 100 zolnierzy i ruszyl w poscig za nimi. Lakoci jednak wymkneli sie. Kilka tygodni potem Indianie zabili woznice wojskowego a na poczatku czerwca zniszczyli stacje dylizansow polozona niedaleko miejsca gdzie znajdowal sie oddzial Collinsa. Na jesieni 1863 Collins wrocil na wschod gdzie przekonal dowodcow armii amerykanskiej aby dali mu dodatkowe 12 kompanii do pilnowania szlakow wzdluz Platte. Kompanie piechoty wzmocnily zalogi fortow, a kompanie kawalerii wyruszyly w pole aby eskortowac karawany osadnikow, patrolowac linie dylizansow, i scigac wrogich Indian. Mimo ze Collins mial pozytywny stosunek do Indian i bardzo sie staral jako oficer w kontrolowaniu doliny Platte to jednak malo osiagnal. Ilosc atakow ze strony Indian nie malala.
. .
Nieudane proby rozmow pokojowych z Indianami. W 1864 general Robert Mitchell spotkal sie z wodzami Siouxow, ale poza pogrozkami nic im nie zaoferowal za zawarcie pokoju. Mitchell (Dowodca Okregu Wojskowego Nebraski) grozil ze bedzie atakowal kazdego "zlego Indianina." Dwaj pokojowo nastawieni wodzowie, Pstrokaty Ogon od Brule i Zla Rana od Poludniowych Oglala, przedyskutowali sprawy ze swymi ludzmi i zdecydowali sie przeniesc wioski na polnoc, daleko od tych Siouxow ktorzy byli za wojna z Mitchellem. Ok. 12 wojownikow bylo oburzonych zachowaniem generala Mitchella. Oposcili skrycie swe wioski i zaczeli atakowac bialych wzdluz Platte. Gdy wodzowie i starszyzna dowiedzieli sie o tym, z wscieklosci zniszczyli ich tipi i przedmioty ktore w nich znalezli. Mlodzi wojownicy jednak kontynuowali swe dzielo zniszczenia. 24 czerwca 1864, nad strumykiem Looking Glass Creek (niewielki doplyw Platte), zaatakowali grupe bialych koszacych trawe. Najpierw Siouxowie podjechali do nich dajac do zrozumienia ze maja pokojowe zamiary, a gdy pozwolono im sie zblizyc, zaatakowali. Wojownicy zabili 3 osoby i 3 ranili. Zabrali tez konie i muly. Po tym ataku powstala panika w okolicy i przez nastepne kilka miesiecy nikt nie wychodzil w pole. Zycie zamarlo miedzy Pawnee Agency i Columbus, we wschodniej Nebrasce, i biali oczekiwali wielkiej wojny indianskiej. 19 lipca 1864 general Mitchell napisal w raporcie do swych zwierzchnikow ze Siouxowie i Czejeni atakowali bialych na polnoc od Julesburga. (Julesburg lezal nad Poludniowa Platte.) General wzial 2 kompanie kawalerii i 2 dzialka i wyruszyl w pole. W celu szybkiego znalezienia wrogich Indian general wynajal Paunisow. W drugiej polowie lipca 1864 general Mitchell podjal kolejna probe dogadania sie z Lakotami i spotkal sie z nimi niedaleko Cottonwood Springs. Nic z tego jednak nie wyszlo. Co gorsza o malo nie doszlo podczas rozmow do bijatyki miedzy Lakotami a Paunisami. W koncu Lakoci opuscili zebranie i odjechali glosno wyzywajac Paunisow i bialych od najgorszych (Hafen i Young na str. 319 "After the breakup of the council the Sioux splashed through the Platte, yelling back their taunts to the Pawnees and the whites.")
. .
Ataki Lakotow i Czejenow na osadnikow, 1864. W lipcu 1864 niewielka karawana liczaca 5 wozow i 10 osadnikow zatrzymala sie w forcie Laramie gdzie kilka wozow dolaczylo do nich. Tam zapewniono osadnikow ze dalsza droga jest bezpieczna a Indianie sa przyjazni. Jedna z kobiet, Fanny Kelly (na ilustracji), starala sie uspokoic Mary, ktora panicznie bala sie Indian, ze wszystko bedzie dobrze. Karawana ruszyla na zachod ale juz po przekroczeniu strumyka Little Box Elder Creek, 200 Siouxow pojawilo sie znikad i podjechalo do osadnikow. Indianie dali znakami do zrozumienia ze sa przyjacielsko nastawieni. Jeden z nich o nazwisku Ottawa, powiedzial ze jest dobrym Indianinem i ze oni chca tylko nieco zywnosci. Wyrazil takze zainteresowanie koniem jednego z osadnikow. Amerykanie przygotowali posilek dla Siouxow, a na dodatek dali im jeszcze tego konia. Po skonczonej kolacji wojownicy nagle zmienili zachowanie. Zaczeli odpychac osadnikow od wozow i zabierac im rozne przedmioty. Ci ktorzy protestowali zostali bolesnie pobici. Trzech zostalo zabitych a jeden ciezko ranny. Wojownicy zabrali ze soba dwie kobiety, Fanny Kelly i Sarah Larimer, oraz dwoje malych dzieci. Gdy w poblizu pojawil sie samotny woz z osadnikami, wojownicy ruszyli w jego kierunku. Lakoci zabili jednego z osadnikow ale woz zdolal umknac. Gdy dowodca oddzialu tymczasowo stacjonujacego w Deer Creek dowiedzial sie o ataku Indian, wyslal w poscig 160 zolnierzy i 2 haubice. Kapitanowie Shuman i Levi najpierw poprowadzili oddzial na drugi brzeg Polnocnej Platte, a potem ruszyli na otwarte prerie. Podczas pierwszej nocy w niewoli obie kobiety, Fanny i Mary, probowaly uciec ale zostaly schwytane. Mary zostala zabita i oskalpowana, a Fanny bolesnie pobita. Gregory Michno pisze ze Lakoci ruszyli na polnoc, w kierunku rzek Rosebud i Tongue, a nastepnie skrecili na wschod, gdzie dotarli do polnocnych pasm Gor Czarnych. Pod koniec lipca Lakoci dotarli do miejsca nad rzeka Little Missouri (Mala Missouri) gdzie znajdowalo sie kilka wiosek Siouxow. Pani Kelly wspominala ze Indianie duzo polowali na bizony ale tez ze sporo miesa marnowali. Np. wycinali tylko jezyk, lub inna ulubiona czesc, a reszte bizona zostawiali na prerii. Wkrotce smrod unoszacy sie z gnijacych na prerii zwierzat byl trudny do zniesienia. Pani Kelly takze pisala ze dzieci Siouxow zle sie zachowywaly w stosunku do dzieci kilku metysow, ktorzy byli w ich wiosce. Indianin o nazwisku Ottawa, ten wlasnie ktory zabral Fanny Kelly, faktycznie nazywal sie Srebrny Rog (ang: Silver Horn) i nalezal do Oglalow. Poniewaz biala kobieta w koncu znudzila sie mu, wiec sprzedal ja jednemu z wojownikow Hunkpapow o nazwisku Ten Ktory Przynosi Wiele. Wioski Lakotow zostaly przeniesione w gory Killdeer Mountains. Tam Indianie natkneli sie na duzy oddzial wojska i stoczyli wielka bitwe z zolnierzami generala Sully. (Sama bitwe opisalem w innym miejscu.) Po tym Indianie rodzielili sie a wioska w ktorej znajdowala sie Fanny Kelly przeniosla sie na prerie obecnej Polnocnej Dakoty. Tam Siouxowie zaatakowali duza karawane osadnikow liczaca 88 wozow i 200 osob. Osadnicy jednak nie dali sie zaskoczyc i zatoczyli wozy w kolo obronne. Indianie kilkakrotnie szarzowali ale bez wiekszego skutku. Mimo to nie rezygnowali i oblezenie unieruchomionej karawany trwalo ponad dwa tygodnie. Swoj dalszy pobyt w niewoli Fanny Kelly opisala w ksiazce "Narrative of My Captivity among the Sioux Indians". Fanny Kelly odzyskala wolnosc w grudniu. Tutaj jest krotki artykul o niej w jezyku angielskim. (Jest kilka nieco rozniacych sie wersji jej porwania i odzyskania wolnosci.)
. .
Masakra osadnikow nad Plum Creek, 1864. Niewielka karawana pod kieunkiem Bowlera sunela powoli wzdluz Platte. Osadnicy prowadzili ze soba 300 sztuk bydla. Niedaleko znajdowala sie druga karawana. Na noc, w celach obronnych, osadnicy ustawiali wozy w kolo. Wczesnym rankiem 8 sierpnia kilku osadnikow wyjechalo na mulach poza spiacy oboz aby sprowadzic z nad rzeki bydlo. Tam zauwazyli ze kilka sztuk znajduje sie na malej wyspie na srodku plytkiej rzeki. Chlopiec o nazwisku Will Gay ruszyl aby je sprowadzic ale gdy tylko oddalil sie na 200 krokow zauwazyl ze jego mul dziwnie sie zachowuje. Nagle, z kierunku zadrzewionego brzegu rzeki rozlegly sie okrzyki wojenne Siouxow i Czejenow. W kierunku chlopca polecialy strzaly. Jedna z nich trafila go w klatke piersiowa. Poniewaz chlopiec mial na sobie gruba skorzana kurtke, rana nie byla gleboka. Will Gay natychmiast ruszyl w kierunku obozu, caly czas strzelajac z pistoletu do scigajacych go Indian. Mul rwal jak szalony. Slyszac strzelanine caly oboz poderwal sie na nogi. Mezczyzni chwycili za karabiny i pistolety i otworzyli ogien do napastnikow. Chlopak szczesliwie dotarl obozu i dolaczyl do jego obroncow. Atakujacy Indianie rozdzielili sie na dwie grupy. Ta wieksza zaczela krazyc naokolo obozu bialych i strzelac z lukow, a ta mniejsza ruszyla prosto miedzy wozy. Jednym z pierwszych zabitych napastnikow byl wojownik jadacy na karym koniu. Ten jadacy za nim zostal ranny. Pozostali Indianie wycofali sie spomiedzy wozow i dolaczyli do drugiej grupy operujacej na zewnatrz. Druga karawana osadnikow tez zostala zaatakowana. Wojownicy krazyli naokolo wozow ustawionych w kolo i strzelali z lukow. (Atakujacy Indianie mieli niewiele broni palnej.) Nagle Indianie wycofali sie i wszystko ucichlo. Siouxowie i Czejeni znikneli pomiedzy niewielkimi wzgorzami zwanymi Wybrzeze Nebraski. Jedynym sladem po ich ataku bylo dwoch Indian lezacych na trawie. Straty bialych wyniosly 4 rannych. Poza tym osadnicy byli mocno wystraszeni. Osadnicy zawdzieczali swe zycie przypadkowemu natknieciu sie chlopca na ukrytych w zasadzce nad rzeka Indian. Jego strzaly ostrzegly obie karawany.
Po opadnieciu porannej mgly osadnicy zobaczyli ze z zachodu ciagnie trzecia karawana. 6 sierpnia 1864 karawana osadnikow prowadzona przez Mortona znajdowala sie 10 km na zachod od fortu Kearny. Niedaleko znajdowal sie strumien Plum Creek. Jedna z kobiet o imieniu Nancy, byla pod wrazeniem piekna wzgorz polozonych na poludnie od Platte. Mimo piekna otaczajacego krajobrazu i panujacej wokol ciszy w kazdej z tych trzech karawan panowala niepewnosc. Kazdy zadawal sobie pytanie: co zrobia Indianie ? Czy beda jeszcze raz atakowac ?
Wczesnym rankiem 100 Lakotow i Czejenow pojawilo sie na wzgorzach, a nastepnie szybko ruszylo w strone bialych. Ze wzgledu na duza odleglosc osadnicy nie byli pewni kto sie zbliza w ich kierunku.
Nancy siedziala na jadacym wozie i zawolala swego meza, Franka Mortona, aby zobaczyl czy to aby nie Indianie.
Indianie jechali w pieciu grupach po 20 wojownikow, w szyku wojskowym. Nastepnie rozwineli sie w linie, tez na wzor wojskowy, i kontynuowali szarze. Wiekszosc wojownikow ruszyla przeciwko karawanon. Tylko kilkunastu odlaczylo sie i pognalo w kierunku samotnego wozu, ktorego konie sie sploszyly i pognaly w kierunku nadrzecznych mokradel. Pani Smith zeskoczyla z tego wozu i ukryla sie w zaroslach. Indianie zabrali jej konie i muly ale nie szukali kobiety. Juz na samym poczatku ataku William Fletcher zostal trafiony trzema strzalami i zalal sie krwia. Oszalale konie i muly zaczely ciagnac wozy w roznych kierunkach. Kilka wozow zrobilo nagly zwrot i przewrocily sie na bok. Indianie strzelali do osadnikow i probowali zatrzymac konie i muly. Wkrotce bylo po wszystkim. Martwi i ranni osadnicy lezeli w trawie. Nancy byla zywa, stala w szoku i patrzyla na to co sie dzieje naookolo niej. Niektore wozy plonely. Indianie krazyli naookolo, wydajac okrzyki zwyciestwa. Nastepnie kilku wojownikow zeskoczylo z koni i zdarlo skalpy z glow zabitych i rannych osadnikow. Jeden podszedl do niej i dal do zrozumienia ze daruja jej zycie i zeby wskoczyla na konia.
Niektorzy wojownicy pojechali do pobliskiego sklepu Blondeau i spladrowali go. Czwarta karawana wozow ciagnionych przez woly dotarla niedaleko rancza Thomasa i stacji Plum Creek. Osadnicy zobaczyli ze Indianie atakuja poprzednie karawany, ale zamiast ruszyc im z pomoca to stali jak sparalizowani. Widzieli jak Indianie skalpuja bialych i wsadzaja na konia biala kobiete. W koncu jeden z osadnikow zdecydowal sie pojechac do rancza Thomasa gdzie byla linia telegraficzna. Powiadomil porucznika Bone o ataku a ten z kolei zatelegrafowal do fortu Kearney, do pulkownika Summersa.
Siouxowie i Czejeni, a wraz z nimi Nancy, powoli odjechali na poludnie, w kierunku wzgorz wtedy zwanych Wybrzeze Nebraski. Po 15 km jazdy zatrzymali sie nad malym jeziorkiem gdzie zastali inna grupe wojownikow, a wsrod nich bialego czlowieka. Owy bialy podszedl do Nancy i zapytal czy nie zauwazyla strzal tkwiacych w jej ciele. Nastepnie wyjal noz, rozcial jej skore, i ostroznie usunal strzaly.
Z jakis powodow pulkownik Summers wyruszyl z fortu dopiero o godzinie 11-ej. Prowadzil ze soba kompanie wojska pod dowodztwem kapitana Murphy oraz grupe ochotnikow, cywili. Oprocz nich bylo jeszcze kilku zolnierzy z oficerem Wilcoxem na czele. W koncu ok. godziny 10-ej wieczorem dotarli do Plum Creek.
Nie ma zgodnosci wsrod historykow kto wlasciwie dokonal tego dziela zniszczenia. Wg. jednych byli to Oglala. Wedlug drugich byli to Czejeni (np. Gregory Michno). Sa tez i tacy (np. Ronald Becher i in.) ktorzy twierdza ze to byly mieszane sily indianskie.
. .
Atak na rancza Gilmana i Smitha. Bracia Gilman mieli ranczo i sklepik nad Platte. Zabudowania byly otoczone niewielka palisada. Bracia zyli w przyjazni z okolicznymi Indianami i czesto bylo widac ich tipi ustawione obok palisady. Pewnego dnia cala rodzina siedzial przy stole jedzac sniadanie, gdy nagle uslyszano tentent kopyt. Wszyscy wyszli na dwor i zobaczyli konia bez jezdzca. Szybko rozpoznano ze to wierzchowiec pana Gillett. W oddali za samotnym koniem zobaczono grupe pedzacych wojownikow. Wtem, nagle, rozlegly sie okrzyki wojenne po drugiej stronie rancza ! Bracia Gilman wrocili do domu i chwycili za karabiny. Ku ich uldze Indianie zmienili kierunek na wschodni i znikneli na horyzoncie. John Gilman ostroznie wyszedl poza palisade aby sprawdzic czy Indianie nie zabrali mu koni i mulow, trzymanych w ogrodzeniu. Jak sie okazalo Indianie nic nie zabrali z ogrodzenia, ale stado pasace sie niedaleko rzeki zniknelo.
Gdy mieszkancy rancza ochloneli z wrazenia i wyszli na dwor zobaczyli ze zbliza sie dylizans jadacy na wschod.
Jeden z pasazerow opowiedzial jak Indianie pojawili sie nagle i ruszyli w kierunku 2 mezczyzn jedzacych sniadanie na prerii.
Obaj zostali zabici. Nastepnie czesc wojownikow oddzielila sie od glownej grupy i ruszyla w kierunku Roberta Corristona koszacego trawe. On tez zostal zabity.
John Gilman dosiadl jednego z koni ktorego mu Indianie nie zabrali i ruszyl w kierunku rancza pana Gilletts aby sprawdzic co sie stalo. Bylo to jedno z najnowszych rancz w okolicy.
Po drodze John spotkal kilka biegnacych kobiet.
W miedzyczasie ludzie na ranczu Gilmana przygotowywali sie do obrony. Zajeli miejsca wzdluz palisady. Zgromadzili zapasy wody pitnej i wody do gaszenia pozaru w wypadku gdyby Indianie uzyli strzal zapalajacych. Ilosc amunicji na ranczu byla wystarczajaca. Lakoci i Czejeni w tym czasie zaatakowali ranczo Dana Smitha i zabrali mu konie i muly.
Nastepnie wielka grupa Lakotow ponownie pojawila sie niedaleko rancza Gilmana.
Ronald Becher tak pisze: "Tamtego popoludnia mial miejsce jeszcze jeden atak na ranczo Gilmana. Po ukonczeniu przygotowan do obrony Jeremiah Gilman wdrapal sie na dach aby miec lepszy widok na okolice i aby wiatr ochlodzil go w ten upalny dzien.
(...) Na szlaku i wzdluz rzeki panowala cisza. (...) Gdy Jeremiah ponownie przylozyl lornetke do oka i spojrzal w kierunku polnocno-zachodnim, zobaczyl cos czego widok mogl zatrzymac bicie serca.
Indianie otoczyli palisade, krzyczac i strzelajac. Z wozow na ktorych znajdowalo sie zboze i siano zaczal unosic sie najpierw dym a potem ogien. Gilman zauwazyl ze wsrod Indian niektorzy sa mu znani. Zaczal wiec krzyczec do nich w jezyku Siouxow. Wojownicy przerwali dzielo destrukcji i zaczeli sluchac co blada twarz do nich mowi. Po chwili stala sie zaskakujaca rzecz: nic sie nie odzywajac cala masa Indian odjechala ! Zapanowala glucha cisza i tylko w powietrzu unosil sie dym i kurz.
. .
Ataki Indian na dylizanse. 1864.
Czlowiek zarzadzajacy linia dylizansow biegnaca wzdluz Platte, niejaki Holladay zwany "Krolem Dylizansow", skarzyl sie do generala Curtisa ze zolnierze nie wystarczajaca strzega jego ludzi od napadow Indian. Ben (Benjamin) Holladay domagal sie aby general Curtis obsadzil kazda stacje dylizansow 4-5 zolnierzami, a w dodatku zeby kazdy dylizans na tamtym obszarze byl eskortowany przez 4 kawalerzystow. Sytuacja stala sie tak trudna ze na kilka miesiecy zamknieto obie linie dylizansow (te wzdluz Platte i te wzdluz Smoky Hill). W sierpniu ataki Indian na dylizanse sie nasilily. 15 sierpnia ostatni dylizans dotarl ze wschodu do Colorado. Dylizanse z zachodu zatrzymaly sie na stacji Latham Station nad Poludniowa Platte i czekaly az droga bedzie bezpieczna. Okolo 100 pasazerow przebywalo w tym miejscu. Gdy doszly wiesci, jak sie potem okazalo nieprawdziwe, ze Lakoci i Czejeni nadchodza aby oczyscic doline rzeki Poludniowej Platte z "bladych twarzy", wsrod czekajacych pasazerow wybuchla panika.
Karawany i konwoje kontynuowaly jazde przez jakis czas ale tylko w duzych grupach.
Na zachod od Plum Creek (tam gdzie miala miejsce masakra osadnikow), stalo ranczo Freemana. Wlasciciel opuscil ranczo jakis czas temu i budynki staly puste. Obok rancza przebiegala linia dylizansow. 12 pazdziernika 1864 grupa Siouxow i Czejenow ukryla sie w budynkach czekajac na przybycie dylizansu.
Gdy w pobliskim forcie dowiedziano sie o ataku, w pole wyruszyl niewielki oddzial porucznika Flanagana.
Flanagan mial ze soba kilka wozow z zywnoscia i amunicja.
Wkrotce zolnierze natkneli sie na 50 wojownikow zmierzajacych w kierunku wzgorz o nazwie Wybrzeze Nebraski.
. .
Na poczatku 1864 general Mitchell (na ilustracji) odbyl kilka spotkan z wodzami Siouxow w forcie Cottonwood nad Platte. 8 czerwca 1864 major George O'Brien spotkal sie z dwoma przyjaznymi wodzami Brulow, Pstrokatym Ogonem i Malym Grzmotem. Oprocz Brulow pojawilo sie nieco Oglalow. Niestety malo z tych spotkan wyniklo i walki dalej sie toczyly. 8 sierpnia 1864 Indianie zabili 3 bialych kilka km na zachod od fortu Kearny. Latem 1864 ok. 300 wojownikow Lakotow zabralo stado koni nalezace do garnizonu fortu Rice nad Missouri. Inna grupa zaatakowala zolnierzy scinajacych drzewo w pobliskim lesie. Ale gdy jednego wieczoru Lakoci pojawili sie na wzgorzu w poblizu samego fortu, zaloga przepedzila ich strzalami z haubic.
Lakoci takze niepokoili fort Laramie.
Latem 1864 kilka patroli wojskowych wrocilo do fortu po 3 dniach poszukiwan wrogich Indian.
Ich misja zakonczyla sie niepowodzeniem, nie znaleziono zadnych sladow Lakotow w promieniu 40 km od tej placowki.
Okolo poludnia oficerowie rozkazali aby rozsiodlac konie i zaprowadzic je na pastwisko.
Zmeczeni zolnierze udali sie do swych kwater.
Taktyka Indian na srodkowych preriach frustrowala generalow. Wojownicy Lakotow (Oglala i Brule), Czejenow i Arapahow rownie nagle sie pojawiali jak i znikali. Starali sie atakowac z zaskoczenia aby miec mniejsze straty i wycofac sie przed przybyciem wojska z najblizszego fortu. Taka taktyka byla niezbedna poniewaz w tamtym okresie Indianie byli slabo uzbrojeni w bron palna. A z amunicja u Indian tez zawsze bylo krucho. (Zolnierze uzywali amunicji tylko do walki. Wojownicy potrzebowali jej takze do polowan na bizony.)
Ponizej przyklady atakow Indian. 17 pazdziernika 1864 pulkownik Livingston otrzymal rozkaz od generala Mitchella aby podpalil prerie miedzy rzekami Platte i Republican. Rozkaz zostal wykonany 22 pazdziernika. Palenie trawy rozpoczeto od prerii polozonych na zachod od Julesburga. I tu tez biali byli rozczarowani wynikami swej akcji. Ogien zatrzymal sie na pobliskich rzekach nie czyniac krzywdy ani Indianom ani bizonom. Poniewaz wojsko uaktywnilo sie nad gorna Missouri a zima szybko zblizala sie wiec ponad 200 Hunkpapow wodza Zebro Niedzwiedzia przybylo 23 pazdziernika 1864 do fortu Sully nad Missouri aby przedyskutowac zawarcie pokoju. Bylo to typowa metoda prowadzenia wojny przez Indian preryjnych. Czyli walka wiosna, latem i jesienia, a pokoj i odpoczynek w zimie.
. .
Organizacja i sila wojska na srodkowych preriach w 1864. W obliczu niepowodzen w walce z Lakotami i Czejenami general Mitchell postanowil znacznie wzmocnic system obronny na srodkowych preriach. Rozkazal on wybudowanie szeregu fortow: niedaleko Julesburga postawiono fort Rankin (fort Sedgwick) a niedaleko Scotts Bluffs fort on nazwie Mitchell. Niedaleko miejsca zwanego Mud Springs lezacego w polowie drogi miedzy Polnocna i Poludniowa Platte postawiono kilka wzmocnionych budynkow i obsadzono zolnierzami. W kazdym z tych trzech miejsc zalozono stacje telegrafu. Droga miedzy nimi byla stale patrolowana. Po zakonczeniu wojny secesyjnej w 1865 czesc wojsk amerykanskich stacjonujacych na pograniczu skladala sie z murzynow. Duzym plusem "czarnego" zolnierza bylo to ze latwiej niz bialy zolnierz znosil niewygody i upaly. Ze wzgledu na ich czarne krecone wlosy, Indianie nazywali ich Zolnierze Bizony (ang: Buffalo Soldiers). Byla tez inna nazwa nadana murzynom przez Indian: Czarni Biali Ludzie. Indianie uwazali murzynow za dzielnych i wytrwalych przeciwnikow.
W pazdzierniku 1864 organizacja sil wojskowych i ich rozmieszczenie
(Kwatera glowna okregu znajdowala sie w forcie Leavenworth.) Departament Kansas skladal sie z trzech okregow: Kansas, Gornego Arkansas, i Nebraski.
Dowodca Okregu Wojskowego Nebraski byl general Robert Mitchell Fort wojskowy od polowy lat 1860-ych to byla grupa budynkow nalezacych do armii i ustawionych wokol placu musztry i parad. Byla tam kwatera dowodcy, domy oficerow, arsenal broni, niewielki szpital, wiezienie, sklepik, piekarnia, kuznia, stolarnia, poczta, kuchnia, pralnia, magazyny, baraki dla zolnierzy i stajnie dla koni.
Dzien w forcie zaczynal sie od pobudki granej o godzinie 6-ej rano. Jesli w forcie stacjonowala kawaleria to pobudka byla odegrana na trabce, jesli piechota to na bebnie. Pol godziny po pobudce i porannej zbiorce bylo sniadanie. Potem nastepowaly cwiczenia w manewrowaniu i strzelaniu. Podstawa diety byla fasola, boczek, wolowina, suchary, razowy chleb i kawa.
Czasami na stoly trafialy ryby, warzywa i owoce.
Fotografia fortu Laramie z 1875 (juz bez obronnej palisady).
|
. W rozdziale ponizej opisane sa wypadki, ktore mialy miejsce po masakrze wioski Czejenow nad strumieniem Sand Creek. Wodzem wioski byl pokojowo nastawiony Czarny Kociol. Biali jednak podejrzewali ze w jego wiosce schronienie maja mlodzi wojownicy Czejenow, ktorzy dokonali kilku napadow na bialych. 29 listopada 1864 oddzialy ochotnikow pod dowodztwem Chivingtona zabily nad Sand Creek 70-163 mezczyzn, kobiet i dzieci. Bardzo wielu bylo rannych. Straty Amerykanow wyniosly 24 zabitych i ponad dwa razy tyle rannych. Po masakrze zdesperowani Czejeni poprosili Lakotow i Arapahow o wspolne przeprowadzenie akcji odwetowych na bialych. .
Polaczone wioski indianskie nad Cherry Creek. Wielka koncentracja Indian prerii w jednym miejscu byla zwykle spowodowana albo Tancem Slonca albo podpisywaniem traktatu z Amerykanami. W tym przypadku przyczyna byla wojna. Co ciekawe to fakt ze nie wszyscy Indianie zgrupowani w wioskach nad rzeka Solomon przybyli tam w intencjach rozpoczecia wielkiej wojny z Amerykanami. No ale po kolei.
Poczatkowo nad rzeka Solomon, w srodkowej czesci stanu Kansas, staly wioski Poludniowych Oglala i Bruli. Indianie byli juz po polowaniach na bizony i przygotowywali sie do zimy. Wkrotce przybyli Polnocni Arapaho (80 tipi) i czesc Polnocnych Czejenow. Wlasciwie ci Indianie byli w drodze na poludnie, gdzie chcieli odwiedzic swych wspolplemiencow, Poludniowych Czejenow i Poludniowych Arapaho. Od Lakotow dowiedzieli sie ze Poludniowi Arapaho odeszli daleko na poludnie, az za rzeke Arkansas, gdzie zimuja razem z Kiowami, Komanczami i Apaczami Prerii.
Wtedy to nad Solomon przybyli wyslannicy Poludniowych Czejenow z fajkami wojny (ang: war pipes). Jesliby wodzowie wiosek zgodzili sie wypalic, znaczyloby to ze przyjmuja oferte Czejenow i przystepuja do wspolnej wojny z bladymi twarzami. Wyslannicy Czejenow opowiedzieli wodzom o tym jak oddzial wojska zmasakrowal jedna z ich wiosek nad strumieniem Sand Creek. Po wysluchaniu swych gosci wodzowie Oglalow i Bruli jako pierwsi zgodzili sie przystapic do wojny. Zaraz po nich fajke wojny wypalili wodzowie Polnocnych Arapahow. Uradowani takim obrotem sprawy wyslannicy Poludniowych Czejenow wrocili do swoich. Wkrotce cale plemie, w tym takze ci ktorzy przezyli masakre nad Sand Creek, ruszylo w kierunku wiosek indianskich nad Solomon. Handlarz George Bent, ktory przyjaznil sie z Czejenami i czasami walczyl po ich stronie, pisal ze dotarcie z doliny rzeki Arkansas do Solomonu zajelo mu i jego Czejenom 4 dni. Gdy juz wszyscy byli razem wodzowie zdecydowali sie przeniesc wioski nad strumien Cherry Creek, znajdujacy sie w polnocno-zachodnim krancu stanu Kansas. Wzdluz brzegow tego strumyka roslo nieco dzikich wisni i stad ta nazwa. Naookolo rozposcierala sie prawie plaska preria. Strumien byl doplywem rzeki Poludniowy Republican. Kilkadziesiat kilometrow w dol tej rzeki, i niedaleko ujscia strumienia Francuza (ang: Frenchman's) znajdowal sie obszar zadrzewiony gdzie Indianie lubili obozowac. Tym razem jednak wybrano Cherry Creek. 1 stycznia 1865 wodzowie zebrali sie na wielka narade podczas ktorej postanowili juz za kilka dni zaatakowac Julesburg. Dlaczego Julesburg a nie inne miejsce ? Poniewaz nie dosc ze miescily sie tam stacja dylizansow, biuro telegrafu i sklepy ale takze magazyny w ktorych przechowywano wiele towarow przeznaczonych do transportu dalej na zachod. W tym celu wojownikom miala towarzyszyc pewna liczba kobiet, ktore prowadzily dodatkowe konie, ktorymi miano transportowac zdobyte lupy. Wkrotce specjalnie wyznaczeni do tego mezczyzni obeszli wszystkie wioski glosno oglaszajac decyzje wodzow. Wojownicy mieli czas aby odpowiednio przygotowac sie na te wyprawe. Wybrali wiec swe najlepsze wierzchowce, sprawdzili bron, uzupelnili zapasy strzal w kolczanach.
. .
Walki pod fortem Rankin. W sumie wioski nad Cherry Creek opuscilo 1.000 wojownikow. Poniewaz bylo 800 tipi, a na tipi przypadalo srednio po 2 mezczyzn, wiec w wyprawie na Julesburg wzielo udzial okolo 2/3 wszystkich mezczyzn. W tej poteznej grupie znajdowal sie takze George Bent.
Indian prowadzili Lakoci, ktorzy lepiej znali rancza i stacje dylizansow lezace w okolicy tej osady niz Czejeni. (Grinnell pisze w 'The Fighting Cheyennes' na str. 182: "The Sioux led the march because they knew the location of the ranches and stations near Julesburg better than the Cheyennes, who did not often visit that region.")
W pewnym oddaleniu od glownej grupy, i po obu jej stronach, jechali czlonkowie roznych organizacji wojownikow, ktorych celem bylo pilnowanie aby mlodzi i zbyt podekscytowani moodziency nie zaatakowali przedwczesnie. (na str. 168 w Life of George Bent: "We set out about 1.000 strong, and a number of women came with us with extra ponies, to bring back the plunder we would take from the Julesburg store. We marched in regular order, the soldier societies seeing to it that no one slipped off to go on ahead and do something that might warn the soldiers and put them on their guard. The chiefs led the column and the Sioux chiefs were ahead of all the others because the Sioux had smoked the war pipe first and must be given first place.") Do pierwszego starcia z bialymi doszlo 6 stycznia kiedy to wojownicy zaatakowali konwoj zaopatrzeniowy zabijajac 12 ludzi. Wieczorem Indianie rozstawili tipi wsrod piaszczystych wzgorz na poludnie od Julesburga. Zachowywano sie bardzo ostroznie. Czlonkowie zwiazkow wojownikow trzymali straz w nocy. Mialo to na celu zapobiezenie wysliznieciu sie z wioski mlodych wojownikow aby zdobyc konie i skalpy bialych. Taka przedwczesna akcja mogla ostrzec wroga o obecnosci Indian w poblizu. Dyscyplina byla pieta achillesowa Indian.
Oboz byl na nogach na dlugo przed wschodem slonca. Kobiety szybko przygotowaly sniadanie. Wojownicy przyprowadzili najlepsze konie i przygotowali bron. George i Charlie Bent zamierzali wziac udzial w walce i ubrali siebie jak Indianie i dolaczyli do 1.000 wojownikow gotowych do opuszczenia wioski.
Cala wataha przejechala przez linie pagorkow i wjechala w doline Poludniowej Platte. Juz z daleka zobaczyli zabudowania Julesburga i w odleglosci 1-2 km od nich palisade fortu Rankin.
.
Co do walk pod fortem Rankin to sa dwie wersje, indianska (opierajaca sie glownie na
Wodzowie mieli ulozony plan dzialania. Czesc wojownikow podejdzie pod fort i sprobuje wywabic zolnierzy w pole. W tym samym czasie druga grupa wojownikow ruszy w kierunku Julesburga. Do wywabienia zolnierzy wybrano 10 wojownikow, ktorzy nastepnie zaczaili sie w jarze na poludnie od fortu. Ci harcownicy byli prowadzeni przez Czejena o nazwisku Duza Wrona (ang: Big Crow). Jak tylko poprawila sie widocznosc z rana, harcownicy podeszli jarem blizej do fortu. Gdy zobaczyli ze kilku zolnierzy wyszlo na zewnatrz palisady Duza Wrona dal sygnal do ataku. Indianie ruszyli naprzod wydajac okrzyki wojenne i strzelajac. W tym czasie glowne sily Indian znajdowaly sie ukryte wsrod wzgorz. Wojownicy siedzieli na koniach cierpliwie czekajac na wlasciwy moment. Gdy uslyszano pierwsze strzaly niektorzy z nich zaczeli sie ekscytowac. Wkrotce uslyszano sygnal trabki, co znaczyloby ze zolnierze w forcie podejmuja jakas akcje przeciwko harcownikom. I tak faktycznie bylo. Okolo 60 kawalerzystow wyjechalo z fortu aby przepedzic harcownikow. Jak na razie plan byl realizowany pomyslnie poniewaz zolnierze ruszyli w poscig za harcownikami i zaglebili sie pomiedzy niewielkie wzgorza. Niestety kilkunastu mlodych wojownikow nie zaczekalo na sygnal do ogolnej szarzy. Ruszyli do brawurowego ale przedwczesnego ataku. W tej sytuacji nie bylo sensu czekac i wodzowie dali sygnal do ogolnego ataku. Setki wojownikow ostro ruszylo z kopyta. Niestety zolnierze byli niezbyt daleko od fortu i nie sposob bylo odciac im droge odwrotu. Biali byli zaskoczeni naglym pojawieniem sie az tylu Indian. Najpierw zatrzymali sie a po chwili rzucili sie do karkolomnej ucieczki w strone fortu. Tylko ci z Indian ktorzy byli na najszybszych wierzchowcach zdolali dopasc ostatnich z zolnierzy. Od fortu dzielil ich dystans zaledwie 300 krokow. Trebacz zostal zabity i kilku szeregowcow zostalo rannych. Czesc zolnierzy zatrzymala sie i zeskoczyla z koni aby lepiej celowac w pozycji stojacej. Mieli nadzieje ze kilkoma celnymi strzalami ostudza zapaly wojownikow. Ich nadzieje sie nie spelnily. Wszyscy ci co zdecydowali sie walczyc pieszo zostali zabici ! W sumie oddzial poniosl ciezkie straty, bylo 14 zabitych i wielu rannych. Wsrod zabitych byl 1 sierzant, 3 kaprali i 10 szeregowcow. Reszta oddzialu skryla sie w forcie a brame szybko zamknieto. Czesc wojownikow zaczela krazyc naookolo fortu, strzelajac do zolnierzy na palisadzie. Ostrzal trwal krotko i wojownicy ruszyli w kierunku pobliskiego Julesburga. Wtedy to spoza wzgorz wyjechaly kobiety indianskie prowadzace dodatkowe konie, ktore byly przeznaczone do transportu lupow. W tym momemncie juz nie bylo bialych w Julesburgu. Zostali wczesniej przeploszeni odglosami walki zolnierzy i Indian.
Kapitan O'Brien wzial 37 kawalerzystow i ruszyl na wschod gdzie znajdowali sie Indianie. (Porucznik Ware pisze ze O'Brien wzial 60 zolnierzy. Z kolei jedna z gazet napisala ze do oddzialu O'Briena dolaczyla grupa cywili i razem uczestniczyli w tej akcji.) Oddzial zatrzymal sie na chwile w Julesburgu. Tam dolaczyli do zolnierzy okoliczni ranczerzy, w tym Jack Morrow, i telegrafista. Razem z oddzialem zabrali sie Pulkownik Summers i Kapitan Murphy. Gdy tylko cala grupa opuscila Julesburg uslyszano okrzyki wojenne Indian i strzelanine. Wkrotce przybyl jezdziec na spienionym koniu z wiadomoscia ze Indianie zaatakowali niedaleko rancza Buelera konwoj z zaopatrzeniem. Konwoj skladal sie z kilku poganiaczy i dziesiatkow mulow na ktorych transportowano rozne rzeczy dla wojska. Pulkownik Summers powiadomil kapitana O'Brien ze on przejmuje dowodztwo i nakazal ruszyc w kierunku skad dochodzily strzaly. Nagle pojawienie sie wojska zaskoczylo Indian. Poniewaz bylo tam tylko 40 wojownikow, pulkownik Summers rozkazal zaatakowac ich. Zolnierze, podzieleni na trzy plutony, smialo ruszyli naprzod. Indianie zaczeli sie wycofywac co oficerowie zinterpretowali jako ich zwyciestwo. Zolnierze doscigneli Indian i zabili 7 wojownikow. Kilku zolnierzy zatrzymalo sie, zeskoczylo z koni, i oskalpowalo zabitych. Reszta zolnierzy kontynuowala poscig. Gdy Indianie dotarli do niskich wzgorz i sie rozdzielili na mniejsze grupki, zolnierze byli zmuszeni zrobic to samo. Wkrotce powstaly duze odstepy miedzy zolnierzami. Wtem jak spod ziemi ukazala sie duza grupa wojownikow i zaatakowala kawalerzystow. Jeden z plutonow zostal niemalze otoczony i tylko szybkosci koni zolnierze zawdzieczali zycie. Inny pluton zebral sie szybciej i sformowal straz tylna. Przez nastepne 10 km zolnierze uciekali tak szybko jak tylko mogli. Opuscili wzgorza i gnali w kierunku rancza Buelera. Indianom brakowalo broni palnej, a strzaly z lukow robily niewiele krzywdy na dalszy dystans. Kilka koni wojskowych zostalo trafionych. Ci ktorzy stracili swe wierzchowce szybko wskoczyli z tylu za tymi ktorzy je jeszcze mieli. Na szczescie dla bialych ranczo Buelera stalo niedaleko. Jak sie potem okazalo zolnierze byli scigani przez kilkuset wojownikow. Drugie tyle stalo na wzgorzach i obserwowalo poscig za wojskiem. (Ronald Becher pisze na str. 396 "Warriors continued to pour from the gentle bluffs, while the fleeing whites could see behind them, on the crowns of the hills, groups of several hundred more who simply watched the mad chase in the valley below.") Zolnierze uszli z zyciem glownie dlatego ze byli weteranami wojen a nie nieostrzelanymi rekrutami. Nie spanikowali na widok takiej ilosci napastnikow. Co prawda dali sie wciagnac w zasadzke miedzy wzgorza, ale takze byli w stanie jakos wydostac sie z opresji. Gdy zolnierze w koncu wpadli miedzy zabudowania rancza, pulkownik Summers odwrocil sie i strzelil do najblizszego Indianina. Wojownik spadl z konia a ci jadacy za nim zaniechali dalszego poscigu. Biali zeskoczyli z koni i zajeli pozycje obronna na ranczu. Straty oddzialu byly ciezkie, w ostatnich 6 godzinach mieli 15 zabitych i 1 ciezko rannego. W miedzyczasie kapitan O'Brien zabral swoj oddzial do Julesburga, gdzie zolnierze rozmontowali i zabrali telegraf. Nastepnie oddzial opuscil Julesburg i dotarl do Camp Rankin nie ponoszac zadnych strat. W forcie wyprowadzono haubice i otwarto ogien na Indian ktorzy pojawili sie w okolicy fortu. Po ich rozproszeniu O'Brien wzial oddzial zolnierzy i haubice i ruszyl do rancza Buelera. Ich przybycie spowodowalo ze Indianie zrezygnowali z oblezenia pulkownika Summersa i jego zolnierzy ktorzy tam sie schronili.
. .
Zniszczenie Julesburga, Styczen 1865. 7 stycznia tysiac wojownikow i nieco kobiet Lakotow (Poludniowi Oglala, Brule), Polnocnych Czejenow i Polnocnych Arapaho podeszlo pod Julesburg. W 1865 linia dylizansow biegnaca przez te miescine na polnocny-zachod do fortu Laramie, zostala zamknieta wskutek atakow Indian kilka miesiecy wczesniej. Nowa trasa biegla z Julesburga na poludniowy-zachod, do nowo powstalego miasta Denver. Tam dylizans przejezdzal Poludniowa Platte po drewnianym moscie i kierowal sie na zachod. Stacja dylizansow w Julesburgu nalezala do jednej z wiekszych. W jej sklad wchodzila stolowka dla podroznych, woznicow i eskorty, kuznia gdzie podkuwano konie, budynek w ktorym naprawiano sprzet, kilka budynkow magazynowych, oraz stajnia dla koni i mulow. Oprocz stacji dylizansow byla takze stacja telegrafu. Niedaleko stal duzy i swietnie zaopatrzony sklep, ktorego klientami byli nie tylko pasazerowie dylizansow ale takze osadnicy jadacy szlakiem oregonskim na zachod. W sumie w Julesburgu w styczniu 1865 znajdowalo sie 40-50 osob, w wiekszosci dobrze uzbrojonych.
George Bent pisal ze gdy on i kilku wojownikow weszli na stacje dylizansow w Julesburgu zastali na stole rozstawione sniadanie. Kawa byla jeszcze ciepla. Gdy przeszli do magazynow zobaczyli tam polki uginajace sie od wszelakich towarow.
Indianie byli zachwyceni !
Indianie znalezli metalowa skrzynke a w niej "zielone papiery". Indianie nie wiedzac co to jest rozrzucali je na wietrze. George Bent zaczal je zbierac. Okazalo sie ze to byly dolary. Po odejsciu Indian zolnierze z fortu przybiegli i szukali po prerii pieniedzy. (Na str. 173 w Life of George Bent: "The soldiers later had a fine paper hunt and picked up money all over the prairie.") George Bent znalazl paczke w ktorej byl nowiutki mundur majora armii USA. Wzial go sobie i nosil przez nastepne kilka lat, w tym podczas kampanii nad rzeka Prochowa. Czesc wojownikow zamiast rabowac Julesburg przejechala na polnocny brzeg Platte i zajela stado bydla. Gdy przepedzano zwierzeta na drugi brzeg pojawily sie klopoty, otoz krowy bardziej niz konie "slizgaly sie" po oblodzonej rzece. Garnizon fortu zauwazyl ze Indianie zabieraja stado i ostrzelal ich z haubicy. Poniewaz odleglosc byla dosc duza wiec strzaly okazaly sie niecelne. Nastepnie sfrustrowani zolnierze zaczeli strzelac do Indian rabujacych Julesburg. Ten ostrzal byl jednak krotkotrwaly, byc moze wojsko nie chcialo niszczyc przy tym zabudowan miasteczka. Po kilku godzinach czesc Indian odeszla z Julesburga ale czesc pozostala az do wieczora.
George Bent byl oburzony kiedy przeczytal raport generala Curtisa z 10 stycznia 1865 w ktorym bylo napisano ze kapitan O'Brien z fortu Rankin przepedzil Indian z Julesburga. Kapitan mial miec 15 zabitych a Indianie az 35. Wedlug Benta to Indianie przepedzili zolnierzy a potem robili co chcieli w miasteczku. Z kolei porucznik Ware w swym opisie kampanii w ogole pominal milczeniem spladrowanie Julesburga. Ale za to napisal ze Indianie mieli 56 zabitych.
. .
Ataki na rancza i stacje dylizansow Indianie natkneli sie nad Platte na 5 cywili ktorych zabili bez dluzszych ceregeli. Wlasciwie byli to byli zolnierze, ktorzy wracali na wschod. Wojownicy przeszukali ich kieszenie i walizki. Gdy znaleziono w nich skalpy Indian, wsciekli Lakoci i Czejeni pocieli ciala zabitych na kawalki. Indianskie wioski staly nad Cherry Creek do polowy Stycznia. Potem przeniesiono je blizej Poludniowej Platte. Wtedy to odlaczyl sie Czarny Kociol i jego zwolennicy (80 tipi). Mimo ze to wlasnie oni ucierpieli najbardziej od bialych, i to ich wioska byla zmasakrowana nad Sand Creek, to nie chcieli uczestniczyc w wojnie. Czarny Kociol poprowadzil ich na poludnie, nad rzeke Arkansas i na wiosne podpisali traktat pokojowy z USA.
Pod koniec stycznia Lakoci, Czejeni i Arapaho przeniesli swe wioski nad Poludniowa Platte.
Po zniszczeniu Julesburga powstala panika na pograniczu.
W tej sytuacji interwencja armii byla nieunikniona.
Dziesiec dni po ataku Indian na Julesburg silny oddzial pod dowodztwem generala Mitchella wyruszyl z fortu Cottonwood nad Platte. W jego sklad wchodzilo 650 kawalerzystow, 4 12-funtowe haubice, 2 dzialka typu Parrott i 100 wagonow z zapasami amunicji i zywnosci.
W miedzyczasie George Bent z grupa prawie 100 wojownikow Czejenow rozpoczeli dzielo zniszczenia na zachod od Julesbrga.
Na wschod od Julesburga atakowali Lakoci. George Bent pisze ze pierwszym obiektem ataku Czejenow byla stacja Valley Stage Station polozona na poludniowym brzegu Poludniowej Platte. Choc w tym miejscu stacjonowaloa kompania kawalerii nie przeszkodzilo to Indianom w ich dzialaniach.
28 stycznia 1865 Lakoci i ich sprzymierzency atakowali bialych na wschod od Julesburga az do stacji dylizansow Alkali. Niewielkie oddzialy wojska wyslane w poscig za napastnikami zostaly zmuszone do odwrotu.
Obladowani lupami wojownicy wracali do wiosek.
Po kilku dniach wodzowie zdecydowali sie przeniesc wioski blizej obszarow zamieszkanych przez bialych. Kobiety zwinely tipi i wszyscy ruszyli w kierunku Poludniowej Platte aby przejsc na drugi brzeg rzeki.
Inna grupa wojownikow zaatakowala nastepujace stacje i rancza: Antelope Stage Station, Buffalo Spring Ranch, i Spring Hill Stage Station. Wszystkie one zostaly zdobyte i spalone. Plomienie rozwietlily doline Poludniowej Platte przez wiele godzin. Dwa inne miejsca zostaly zdobyte ale nie spalone. Duze stada bydla zostaly zabrane z Alkali i rancza Moore'a. Zniszczono linie telegrafu laczaca Julesburg z miastem Denver. Indianie mieli dwie metody niszczenia telegrafu. Ukladano stos chrustu wokol slupa, ktory potem podpalano. Jesli brakowalo materialu palnego wtedy po prostu scinano slupy telegraficzne tomahawkami. Same kable wiazano w suply lub przecinano tomahawkami. Czasmi sciete slupy ciagnieto do wioski aby tam ulozyc je w duzy stos wokol ktorego odbywal sie taniec skalpow.
Lacznosc miedzy pograniczem i miastami na wschodzie zostala przerwana. W stanie Colorado panowala panika i nikt nie chcial podrozowac dylizansami. Pulkownik Moonlight zastapil pulkownika Chivingtona (tego ktory dokonal masakry wioski czejenow nad Sand Creek) na stanowisku dowodcy Wojskowego Dystryktu Colorado i 8 lutego zarzadzil stan wojenny.
Wioski indianskie staly na polnocnym brzegu Poludniowej Platte.
Do nich to zwozono zdobyte lupy. George Bent wspominal ze nigdy nie widzial tyle zdobyczy w wioskach indianskich. Nalezy pamietac ze na ranczach i stacjach dylizansow wzdluz Poludniowej Platte znajdowaly sie takze niewielkie magazyny w ktorych trzymano produkty, ktore sprzedawano przejezdzajacym szlakiem oregonskim osadnikom. Rancza i stacje nad Platte byly wiec atrakcyjnym celem atakow dla Indian.
Indianie byli szczesliwi. Bebny bily dniem i noca, wojownicy tanczyli wokol ognisk.
PS.
. .
Ponowne zniszczenie Julesburga, Luty 1865. Rano 2 lutego 1865 kobiety zwinely tipi i wszyscy powoli ruszyli na polnoc. George Bent pisze ze Lakoci znali te ziemie miedzy Polnocna i Poludniowa Platte najlepiej i dlatego oni ponownie szli na czele. Oni tez wybierali miejsca na rozstawienie tipi. (str. 181: "The Sioux knew this country north of the South Platte best, and so their chiefs led the march and picked out the camping places.") To jest zaskakujace dla mnie jako ze tereny te nalezaly oficjalnie do Czejenow.
W miedzyczasie duza grupa wojownikow postanowila wrocic do Julesburga.
I tak jak poprzednio Indianie probowali wywabic poza palisade zolnierzy z pobliskiego fortu Rankin.
Ale tym razem biali byli ostrozniejsi. W tej sytuacji wojownicy szybko ruszyli w kierunku fortu i krazac naookolo strzelali do zolnierzy na palisadzie.
I tak jak poprzednio tak i teraz Indianie zdobyli wiele cennych lupow. Chcac koniecznie wywabic zolnierzy z fortu Indianie podpalali kolejno (ang: each separately) budynki w Julesburgu. Dymy unoszace sie nad plonacym miasteczkiem bylo widac na plaskiej prerii na wiele kilometrow. Zolnierze jednak nie wyjechali z fortu. Potem wojownicy podzielili sie na trzy grupy. Jedna z nich rozlozyla sie obozem na polnocnym brzegu rzeki, ale w miejscu swietnie widocznym z fortu Rankin. Tam rozpoczeli tance zwyciestwa i tance skalpow. Zolnierze jednak nie wychylali sie z fortu. Pozostale dwie grupy ruszyly w gore (Czejeni i Arapaho) i w dol (Lakota) rzeki Poludniowej Platte. Ta grupa ktora skladala sie z Czejenow i Arapahow zaatakowala ranczo. Niedaleko niego Indianie natkneli sie na wozy jadace do Denver w ktorych znaleziono alkohol.
3 lutego przeniesiono polaczone wioski nad rzeke Lodgepole, doplyw Poludniowej Platte. Nastepnego dnia ruszono w droge i straz przednia Indian natknela sie na ranczo i stacje dylizansow lezace nad Mud Spring. Poniewaz linia na poludnie byla zniszczona wiec biali z Mud Spring zatelegrafowali o pomoc do fortu Mitchell. Indianie postanowili zaatakowac bialych nastepnego dnia, kiedy glowne sily wojownikow beda gotowe do akcji.
General Robert Mitchell byl poruszony stratami jakie w ostatnich dniach Indianie zadali bialym.
Pulkownik Livingston pisal w raporcie z 5 lutego 1865 o rajdzie Indian: Porucznik Ware pisze o trzech dodatkowych konwojach zaatakowanych i spladrowanych przez Indian. (na str. 192 w The Fighting Cheyennes: "Lieutenant Ware gives further details and mentions three more trains captured. Root mentions other depredations.")
. .
Atak na ranczo i stacje dylizansow W marszu na polnoc Indianie dotarli 4 lutego do rancza i stacji dylizansow Mud Springs gdzie znajdowalo sie 5 cywili i 9 zolnierzy. Indianie zabrali konie, muly i bydlo. George Bent pisze ze do tego miejsca dotarl rankiem 5 lutego wraz z Czejenami i jak sie zblizali to slyszeli strzelanine. Strzelali ci wojownicy ktorzy opuscili polaczone wioski jeszcze w nocy. Wedlug George Benta w pewnym momencie walki zolnierze otworzyli ogrodzenie i wypuscili konie i muly. Wojownicy natychmiast stracili zainteresowanie walka i ruszyli za zwierzetami. Bent pisze ze tego incydentu nie ma w raportach wojskowych ale on to widzial. (na str. 188-189 w Life of George Bent: "The shooting match kept on in this way from early in the morning until about noon; then all at once the soldiers opened the corral and turned loose the horses and mule. This incident is not mentioned in the official reports, but this is what the soldiers did. The freightened animals scattered and ran in every direction, and the Indians, eager to capture the animals, started after them in a swarm, riding their war ponies at top speed.") Po wylapaniu koni i mulow wojownicy wrocili do swych wiosek. Bent uwaza ze zolnierzom zaczynalo brakowac amunicji i dlatego uzyli tego fortelu z konmi. Do tego momentu zaden z Indian nie zostal zabity. O ataku Indian powiadomiono telegrafem dowodce fortu Laramie, Podpulkownika Collinsa, ktory natychmiast rozkazal porucznikowi Ellsworthowi w forcie Mitchell ruszyc z odsiecza. Porucznik Ellsworth po calonocnym wyczerpujacym marszu dotarl nad ranem do Mud Springs. W miedzyczasie pulkownik Collins wzial 120 zolnierzy z fortu Laramie i ruszyl do fortu Mitchell. Gdy tam dotarl podzielil swoj oddzial na dwie grupy. Sam z 25 wybranymi zolnierzami ruszyl do Mud Springs gdzie dotarl o 2-ej w nocy. Reszta jego oddzialu dotarla do tego miejsca 6 godzin pozniej. Wielu zolnierzy odmrozilo sobie dlonie i stopy i nie nadawala sie do dalszej kampanii.
Tego dnia Indianie podzielili sie na dwie grupy, jedna probowala zatrzymac odsiecz idaca na pomoc ranczu a druga zaatakowala same ranczo. Obie akcje sie nie powiodly Lakotom i ich sojusznikom i garnizon stacji zostal powaznie wzmocniony. George Bent pisal ze Indianie planowali zabrac stado bydla, konie i muly z pastwiska ale zolnierze zagonili je wczesniej do ogrodzenia.
Gdy 6 lutego kilkuset Indian przypuscilo atak na zabudowania, zolnierze odrzucili ich zmasowanym ogniem karabinowym. Po tym niepowodzeniu wojownicy ograniczyli sie do ostrzalu zabudowan z wiekszej odleglosci. Okolo 200 wojownikow zajelo pozycje w zalamaniu gruntu znajdujacym sie 75 metrow od zabudowan i zaczeli strzelac z lukow tak aby strzaly spadaly do srodka rancza i zagrody dla koni. Kilku zolnierzy i wiele zwierzat zostalo rannych. Collins wyslal zolnierzy przeciwko tej grupie i przepedzil wojownikow.
. .
Zwyciestwo Indian w bitwie nad Rush Creek,
George Bent pisze ze rankiem 6 lutego Indianie zwineli namioty i ruszyli w kierunku polnocnym.
Po dotarciu do Polnocnej Platte wysypano piaskiem oblodzona powierzchnie rzeki tak aby zdobyczne bydlo moglo przejsc na druga strone. Na druga strone przeszly takze rodziny z objuczonymi konmi. Czesc wojownikom towarzyszyla im, a czesc pozostala w tyle jako straz tylna. Po przejsciu nadrzecznej plaskiej prerii Indianie weszli w obszar lekko pagorkowaty.
Tam nad malenkim strumykiem rozlozyli sie obozem.
Indianie uwazali ze na tych obszarach nie ma wogole oddzialow wojska. Wodzowie oglosili ze wioski pozostana w tym miejscu przez 4 dni, tak aby ludzie i zwierzeta wypoczeli przed nastepnym marszem. Nastepny oboz mial byc rozbity daleko na polnocy. Indianie chcieli tez odejsc jak najdalej od zolnierzy poniewaz zaczynalo im brakowac amunicji. Ta byla im potrzebna nie tylko do walki ale i do polowania. Co prawda nadal mieli czesc zdobytego bydla ale to nie wystarczylo by na dluzej. W nocy George Bent i wielu mlodych Indian, mezczyzn i kobiet, tanczylo wokol ognisk. Byla pelnia ksiezyca i pogoda dopisywala. Efekt bicia w bebny byl spotegowany echem odbijajacym sie od okolicznych wzgorz. Byla to wspaniala noc dla tych Indian. Nic dziwnego ze nastepnego dnia rano wielu bylo zmeczonych. Po poludniu zauwazono na jednym ze wzgorz wojownika Lakotow dajacego znaki ze wrog sie zbliza. Wojownicy natychmiast zlapali za bron i rzucili sie do koni. Indianie nie wyjechali z wioski w jednej wielkiej masie ale grupami. Kto pierwszy zlapal i osiodlal konia ten pierwszy ruszyl przeciwko wrogowi. Wkrotce setki wojownikow pedzily w strone Polnocnej Platte. George Bent byl wsrod wojownikow i juz z daleka zauwazyl powoli jadace wozy. Ich eskorte stanowil oddzial kawalerii. Indianie przejechali przez zamarznieta rzeke i przypuscili szarze. (Na str. 191 w Life of George Bent: "Along the road on the south side of the river I could see a train of white-topped wagons crawling slowly along, guarded by cavalry, and toward this train the warriors were hurrying, looking like a swarm of little black ants crawling across the ice of the Platte.") Byly to oddzial pulkownika Collinsa (na fotografii -->) liczacy prawie 200 zolnierzy i oddzial porucznika Browna, kawaleria z haubica, z fortu Laramie. (Oddzialy te polaczyly sie 8 lutego.) Poczatkowo pulkownik patrzac przez lornetke w kierunku Platte widzial duzo grupe "drzew", ktore zaczely sie ruszac. Wkrotce okazalo sie ze to setki Indian szarzuje w kierunku jego oddzialu !
Woznice i kawalerzysci zatrzymali sie i ustawili wozy w obronne kolo. Zwierzeta zagoniono do srodka.
Atak Indian zostal powitany ogniem karabinowym.
Pulkownik nakazal otworzyc ogien z haubicy. Ale poniewaz wiele pociskow bylo przestarzalych wiec albo w ogole nie wybuchly, albo wybuchly przedwczesnie.
Grupa wojownikow oddzielila sie od sil glownych i posuwajac sie wzdluz nadbrzeznych zarosli i wyszla na tyly zolnierzy. Tam zajeli pozycje na niewielkim wzgorzu z ktorego otworzyli ogien na woznicow i eskorte. Ich ogien okazal sie na tyle dokuczliwy ze Collins wyslal przeciwko tym snajperom 16 zolnierzy. Kawalerzysci atakujac otworzyli ogien z rewolwerow. Indianie wstali i rzucili sie do koni. Jeden z wojownikow zostal trafiony. Gdy wydawalo sie ze wzgorze jest zdobyte przez bialych nagle pojawilo sie zza niego 100-200 wojownikow. Indianie ruszyli smialo przeciwko zolnierzom i doszlo do krotkiej walki wrecz. Jeden zolnierz zostal ranny i spadl z konia. Kawalerzysci jednak nie zostawili go na pastwe Indianom. Inny zolnierz mial problem ze swym wierzchwcem, ktory nie wiadomo czemu pognal w kierunku Indian. Wojownicy natychmiast go zabili. (Po bitwie znaleziono 96 strzal tkwiacych w jego ciele !) Po stronie Indian dwoch wojownikow zostalo rannych. Reszta zolnierzy rzucila sie do ucieczki w kierunku glownego oddzialu. George Bent podaje ze w tej akcji kilku zolnierzy bylo zabitych. Bent wspomina takze fakt ze jeden kawalerzysta skrecil na zachod, przedarl sie przez grupe wojownikow i wydawalo sie ze ucieknie. Jednak kilku Indian mialo bardzo szybkie konie i doscignelo go. Po krotkiej walce kawalerzysta zostal zabity a przy nim znaleziono papier. Owy papier wojownicy przyniesli do Benta, ktory przeczytal go. Okazalo sie ze to byla prosba pulkownika Collinsa do dowodcy fortu Laramie, lub fortu Mitchell, o przyslanie odsieczy. Collins pisal ze jest otoczony przez 3.000 Indian, co bylo gruba przesada. Przez reszte dnia zolnierze nie wychylili nosa poza swe pozycje a Indianie nie mieli odwagi aby przypuscic generalny szturm. Walka ograniczyla sie do wymiany ognia na duza odleglosc. Wieczorem Indianie wycofali sie i przejechali na drugi brzeg rzeki. Pulkownik Collins zdecydowal sie nie isc ich sladem. Nastepnego dnia 400 wojownikow wrocilo, majac nadzieje zabrania koni i mulow, ale zolnierze byli czujni. Zniecheceni Indianie przeszli na drugi brzeg. Biali podaja ze Collins nakazal ostrzelanie Indian z haubicy podczas przechodzenia po lodzie przez rzeke. Jeden z pociskow trafil w rzeke i 3 wojownikow wraz z konmi znalazlo sie - na krotko - pod lodem. Nastepnego dnia Indianie odeszli na polnoc a zolnierze wrocili do fortu Laramie. W bitwie nad strumieniem Rush Creek biali stracili 18 ludzi (2 zabitych, 9 rannych, 7 mialo odmrozenia) a Indianie polowe tego, czyli 9 (3 zabitych, 6 rannych).
Po walkach nad Platte Indianie ruszyli na polnoc. Omineli Piaszczyste Wzgorza (ang. Sand Hills), ktore George Bent nazywa bardzo zlymi ziemiami gdzie brak wody i opalu. Gdy dotarli nad rzeke Niobrare, rozlozyli sie obozem. Potem
poszli jeszcze bardziej na polnoc, w poblize Gor Czarnych.
Gdy dowodztwo nad Departamentem Wojskowym Missouri objal general Dodge nakazal dowodcom fortow aby dolozyli wszelkich staran aby uczynic linie dylizansow i linie telegraficzna bezpiecznymi. Wyslano wiec w pole liczne patrole i grupy poscigowe. A poniewaz wiekszosc wrogich Indian odeszla na polnoc ich zadanie bylo ulatwione. 13 lutego ponownie zaczely kursowac dylizanse. Zycie wracalo do normy na srodkowych preriach, lub przynajmniej tak sie "bladym twarzom" wydawalo.
|
|
na Poludniowej Przeleczy i rzeka Slodkiej Wody . Poludniowa Przelecz (ang: South Pass) i pobliska rzeka Slodkiej Wody (ang: Sweetwater) lezaly na granicy miedzy ziemiami Szoszonow i Siouxow. Czasami na tych terenach pojawiali sie tez Utahowie i Wrony. Gdy biali odkryli te przelecz stala sie ona bardzo wazna dla osadnictwa. Tedy poprowadzono Szlak Oregonski ktorym setki tysiecy ludzi dotarlo do Kalifornii i Oregonu. W 1842 pracownik firmy American Fur Company znalazl zloto na Poludniowej Przeleczy. Jednak byla to niewielka ilosc i nie wzbudzila wiekszego zainteresowania. Co prawda pojawilo sie kilka grup poszukiwaczy zlota ale szczescie im niezbyt dopisalo. W 1857 grupa 40 poszukiwaczy przeszukala pobliska rzeke Slodkiej Wody i znalazlo drobne ilosci zlota w kilku miejscach. W 1861 powstalo w odleglosci 15 km od Poludniowej Przeleczy miasteczko South Pass City. Ilosc mieszkancow wynosila wtedy: 60. Wiekszosc z nich zajmowala sie szukaniem zlota. W 1863 przybyly wieksze ilosci poszukiwaczy zlota w ten rejon. Byli to glownie ci co nie mieli szczescia w Kalifornii, Nevadzie i Montanie. Po znalezieniu wiekszych ilosci tego kruszcu w 1867 bialych opanowala goraczka zlota. Przybywali najpierw setkami a potem tysiacami. Osadnicy jadacy przez Poludniowa Przelecz do Kalifornii i Oregonu porzucali tu swe woly, muly i wozy i chwytali za lopaty. Gdy Indianie przyniesli nieco malenkich grudek tego kruszcu do fortu Bridger goraczka zlota opanowala nawet zolnierzy i okolicznych Mormonow. Na wiosne 1868 okolo 300 wojownikow Lakota-Siouxow, Czejenow i Arapahow zabila kilku poszukiwaczy zlota nad rzeka Wietrzna (ang. Wind River). Ich ofiarami padli tez podrozni w drodze z Benton do Poludniowej Przeleczy, oraz ci wzdluz linii kolejowej Union Pacific. Jednym z pierwszych rozporzadzen Gubernatora Campbella (miasto Cheyenne, Terytorium Wyoming) bylo sformowanie w maju 1869 oddzialu wojska w celu rozbicia Siouxow, ktorzy najechali doline rzeki Wietrznej. Indianie zabili 4 poszukiwaczy zlota i zabrali okolicznym osadnikom pewna ilosc koni i mulow. Poszukiwania napastnikow nie zakonczyly sie sukcesem. Na poczatku lipca 1869 gdy ponownie pojawili sie Siouxowie wyslano przeciw nim kompanie kawalerii i kompanie piechoty. W polowie wrzesnia byl kolejny rajd Lakota-Siouxow i kolejna ekspedycja wojskowa. Indianie zabili 4 bialych i znikneli rownie nagle jak sie pojawili. Pod koniec Wrzesnia prawdopodobnie ci sami Siouxowie zabili 3 poszukiwaczy zlota niedaleko Atlantic City. Oficerowie stawali sie coraz bardziej sfrustrowani. Gdy dowiedziano sie ze Siouxowie ponownie maja zawitac w okolicy, wladze postanowily wydac bron palna i amunicje poszukiwaczom zlota. Jakims sposobem Indianie sie o tym dowiedzieli i zrezygnowali z rajdu. (Wataha Indian skladala sie w olbrzymiej wiekszosci z Oglalow. Ale byli w niej takze Polnocni Czejeni i kilku Arapahow.) W maju 1870 Siouxowie i Polnocni Czejeni zaatakowali konwoj zaopatrzeniowy nad rzeka Slodkiej Wody. Poniewaz nie udalo im sie zaskoczenie wiec biali mieli czas na ustawienie wozow w obronne kolo. Indianie zdecydowali sie na oblezenie. Gdy z Atlantic City przybyla z odsiecza kompania kawalerii pod dowodztwem majora Gordona doszlo do walki. Porucznik Stambaugh zostal zabity ale jego cialo zolnierze odbili. (A propo, ostatni atak indianski w tym rejonie mial miejsce w 1882 kiedy to Arapahowie z pobliskiego rezerwatu Arapahow i Szoszonow zabili 2 bialych. Straty Indian wyniosly tez 2 zabitych.)
|
i na pociagi Union Pacific. . Tak jak Poludniowi Oglala i Czejeni atakowali budowniczych kolei i pociagi Kansas Pacific, tak Polnocni Oglala i Czejeni atakowali budowniczych koleji i pociagi Union Pacific. Ataki na pociagi Union Pacific jadace wzdluz rzeki Platte rozpoczely sie od ataku Lakotow i Czejenow na budowniczych kolei w sierpniu 1867. Mialo to miejsce kilka mil na wschod od stacji Plum Creek. (Nie mylic jej ze stacja dylizansow o tej samej nazwie i tez lezacej nad Platte. Stacja dylizansow lezala po poludniowej stronie rzeki i istniala w latach 1859-66. Nidaleko niej miala miejsce masakra karawany osadnikow i atak na dylizans. Stacja kolejowa Plum Creek lezala po polnocnej stronie rzeki i byla wybudowana w 1866. Obecnie jest tam miasteczko Lexington.) W 1867 Lakoci zaatakowali pociag Union Pacific na zachod od fortu Kearny, w powiecie Dawson, stan Nebraska. (In 1867 the Sioux pushed eastward and attacked a Union Pacific railroad train in Dawson County, Nebraska.) 29 kwietnia 1868 Lakoci zaatakowali pracownikow kolei naprawiajacych tory niedaleko stacji strumienia Buffalo Creek, ktory jest doplywem Platte. Indianie zabili 3 bialych i znikneli zanim pojawil sie oddzial wojska z polozonego 40 km na wschod fortu Kearny.
W celu ochrony linii Union Pacific i jej pracownikow przed atakami wybudowano kilka fortow. Ich garnizony skladaly sie glownie z kawalerzystow ktorzy byli gotowi do szybkiego wyruszenia w pole i poscigu za napastnikami. Wiadomosci o atakach docieraly do fortow za pomoca telegrafu. Ponziej te forty: Ilustracja obok pochodzi z gazety amerykanskiej z 1870 roku pokazujacej atak Lakotow na pociag Union Pacific, ktory mial miejsce 14 czerwca 1870 na wschod od miasteczka Cheyenne. Pociag jechal z miasta Omaha lezacego nad rzeka Missouri, na zachod przez miasteczka Cheyenne i Ogden, hen do odleglej Kalifornii. A propo, w XX wieku ataki Lakotow na pociagi staly sie obiektem kilku filmow amerykanskich. Musze przyznac ze widowiskowosc tych scen jest duza. Pod artykulem sa fragmenty z dwoch takich filmow pokazujace ataki na pociagi. Pierwszy to "My Little Chickadee" (pol: Moja mala ptaszyno) a drugi to "Around the World in Eighty Days" (pol: W 80 dni dookoloa swiata) na podstawie powiesci slynnego francuskiego pisarza Juliusza Verne'a. Armii amerykanskiej w walce z Indianami atakujacymi koleje pomogli ... inni Indianie. Zorganizowano batalion zwiadowcow zlozony z Paunisow, ktorzy jak nikt inny znali te ziemie wzdluz Platte. Dowodztwo nad oddzialem dano braciom Frankowi i Lutherowi North, ktorych Paunisi lubili i szanowali. Na przyklad gdy podczas jednej z akcji na poludniowy-zachod od fortu Kearny w 1866, kon dowodcy batalionu zostal trafiony i jezdziec spadl na ziemie, Paunisi sformowali ochronne kolo wokol niego i ogniem karabinowym odparli ataki Lakotow i Czejenow.
W styczniu 1866 dwie kompanie wojska i 50 zwiadowcow Paunisow zostali wyslani z fortu Kearny na poludnie aby znalezc i rozbic wrogich Indian. Zwiadowcami dowodzil Frank North, ale na wyprawe zabral sie takze jego brat Luther. Gdy oddzial dotarl nad rzeke Republican skrecil na zachod i pomaszerowal do strumienia Francuza (ang: Frenchman's). Tam rozlozono sie obozem z ktorego przez kolejne dni wysylano patrole.
Przez kolejne lata Paunisi razem z zolnierzami bronili budowniczych kolei oraz ich obozow przed wrogimi Indianami. (Na przyklad obozu w Granitowym Kanionie na zachod od miasteczka Cheyenne.) Za swe zaslugi przez jakis czas Paunisi mogli jezdzic koleja w Nebrasce za darmo. A do tego dochodzily darmowe posilki na stacjach kolejowych. Owi zwiadowcy wzieli tez udzial u boku armii w bitwie niedaleko Summit Springs, ktora zlamala sile walecznych Czejenow. Batalion Zwiadowcow Paunisow jest jednym z najbardziej znanych oddzialow w historii Dzikiego Zachodu i wojen indianskich.
PS.
.
Fragment komedii "My Little Chickadee" (pol. Moja Mala Ptaszyno) pokazywanej wiele lat temu w Polsce. W tym fragmencie jest pokazany atak Indian na pociag. O jaki szczep chodzi nie wiadomo. Rola Indian w westernach ograniczala sie do "bycia zastrzelonym" przez bialego, ktorego prawie kazdy strzal byl celny.
Fragment filmu "W 80 dni dookola swiata" z roku 1956. Atak Indian (prawdopodobnie z plemienia Arapaho) na pociag. .
.
|
.
John Neihardt - "Black Elk Speaks"
.
.
|
.
Inne moje strony:
Napoleon, His Army and Enemies (jez. ang.)