Indianie Lakota Sioux
(Czesc 2: Pierwsze klopoty z Amerykanami)

.

Ataki Lakotow miedzy fortami Kearny i MacPherson byly tak czeste
ze zolnierze tego ostatniego spali w mundurach i butach aby byc
gotowymi do akcji o kazdej porze dnia i nocy.

.

"Kilka miesiecy wojny z Lakotami (w 1865) kosztowalo rzad USA 6 milionow dolarow
i nie przynioslo znaczacych wynikow."
- E.B. Taylor, Nadkomisarz do Spraw Indianskich
na Nebraske

.

Po bitwie znaleziono obie armaty. Lakoci wepchneli w ich lufy
buty dowodcy oddzialu, wypelnione konskimi odchodami.

- masakra oddzialu Grattana w 1854

.

Lata 1840-te
Pierwsze konflikty z Amerykanami.

1851
Traktat pokojowy z USA.
Najwieksze spotkanie Indian prerii.

1853
Ponowne klopoty Lakotow z bialymi.

1854
Lakoci zmasakrowali oddzial Grattana.
Wszyscy zolnierze zostali zabici.

1855
Zemsta bladych twarzy. Ekspedycja Gen.Harneya
i atak na wioske Brulow nad Ash Hollow.

1855
Spotkanie Harneya z Lakotami w Forcie Pierre.

1856-57
Dwie badawcze ekspedycje Warrena.
Lakoci zmuszaja bialych do przerwania wyprawy.

1859
Ekspedycja badawcza Reynoldsa.
Zawarcie traktatu pokojowego.

.

1860-1865
Wojna z Amerykanami nad rzeka Platte.
+ mapa

Hoka Hey !
- - Hoka hey !

.

Zemsta za masakre nad Sand Creek.

.

Dalsze wypadki nad Platte.

.

Ataki Indian na poszukiwaczy zlota i osadnikow
na Poludniowej Przeleczy i rzeka Slodkiej Wody.

.

Ataki na budowniczych kolei i na pociagi Union Pacific.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.


Mapa przedstawia poczatki ekspansji bialego czlowieka na zachod. Jednym slowem jak zdobywano Dziki Zachod.
Pierwsza faza tego podboju to przybycie odkrywcow, mysliwych i handlarzy. A druga to przybycie osadnikow.
Mysliwi i traperzy polowali zarowno w gorach Skalistych (lewa czesc mapy) jak i na preriach (prawa czesc mapy)
Ci w gorach co roku zbierali sie w umowionym miejscu aby sprzedac skorki upolowanych zwierzat przybylym
na te okazje handlarzom, a potem duza czesc otrzymanych pieniedzy przepuscic na alkohol i inne rzeczy.
Te huczne spotkania nazywaly sie z francuzka, rendezvous, i sa zaznaczone zielonymi kolkami. Na rendezvous
przybywali przyjazni Indianie (Szoszoni, Nez Perces, Flatheads), kupujac bron palna i alkohol od handlarzy
i oferujac (za oplato) swe zony i corki dla majacych pieniadze traperow.
Handlarze i zolnierze postawili wiele fortow na ziemiach indianskich. Forty handlarzy Indianie bardzo chetnie
i czesto odwiedzali. Mogli tam nabyc tak cenione przez nich wyroby "bladych twarzy": bron palna, siekiery, noze
kotly, tyton, koce, ubrania, rozne swiecidelka, i oczywiscie alkohol. Z czasem wojsko wykupilo wszystkie forty
od handlarzy i obsadzilo je garnizonami. Najwazniejszym i najslynniejszym byl fort Laramie nad polnocna Platte.
Forty handlarzy i zolnierzy sa zaznaczone bialymi kwadratami.
Karawany osadnikow pojawily sie na preriach juz w latach 1830-ych. Osadnicy podazali ze wschodu na zachod,
do Oregonu i zlotonosnej Kalifornii, przechodzac przez ziemie Indian. Szlaki po ktorych poruszaly sie karawany
sa zaznaczone kropkowana linia. Najwiekszy z nich to szlak oregonski (ang. Oregon Trail).
Ten okres miedzy latami 1830-ymi i rokiem 1850 nie obfitowal w wiele walk Indian z bialymi. Poza drobnymi
i nielicznymi starciami niewiele sie wydarzylo na srodkowych preriach. W 1851 Amerykanie zaproponowali
Indianom zawarcie pokoju. Ich celem bylo zapewnienie bezpieczenstwa coraz liczniejszym karawanom osadnikow.
Wodzowie wyrazili zgode i po otrzymaniu prezentow zlozyli swe podpisy pod traktatem. Miejsce gdzie zawarto
pokoj jest zaznaczone niebieska gwiazdka.
PS.
Choc na mapie wyglada jakby Amerykanow bylo sporo na ziemiach Indian to faktycznie byly to obszary prawie bezludne.
Jesli policzyc wszystkich handlarzy i zolnierzy w fortach na tej mapie to ich liczba by nie przekroczyla w tamtym okresie
5 tysiecy osob. To liczba mieszkancow polskiego miasteczka. A ta mapa obejmuje obszar rowny mniej wiecej obszarowi
Europy.

.

Lata 1840-te.
Pierwsze konflikty z Amerykanami.

.

W 1804 Lakoci, prawdopodobnie Brule, spotkali pierwszych Amerykanow. Byli to czlonkowie ekspedycji Lewisa i Clarka, ktorej celem bylo zbadanie ziem lezacych na zachod od Missouri i znalezienie drogi do oceanu. Przed Amerykanami Lakoci spotkali Anglikow i Francuzow. O tych spotkaniach napisalem tutaj.

Wiekszosc tych poczatkowych spotkan z Europejczykami byla pokojowa. Jednak w miare pojawiania sie kolejnych bialych na ziemi Lakotow zaczely sie klopoty. I bynajmniej swietne uzbrojenie Amerykanow nie odstraszalo wojownikow.
Lakoci przemierzali bezkresne rowniny i napadali na pojedynczych podroznych, traperow i handlarzy. Potem ich smialosc wzrosla do tego stopnia ze atakowali cale grupy Amerykanow.
W 1841 traperzy prowadzeni przez Henry Fraeb'a przebywala w wiosce Szoszonow nad rzeka Little Snake. Niektorzy podaja rzeke Yampa. (Fraeb byl doswiadczonym traperem, ktory uczestniczyl w szeregu potyczek z Indianami. Fraeb polowal na niezmiernie rozleglym obszarze, od Arizony na lowiskach Nawahow i Apaczow do Montany na ziemiach Czarnych Stop i Wron). Lakoci i Czejeni zaatakowali wioske Szoszonow. Walka trwala az dwa dni i zginelo w niej 5 bialych, w tym Fraeb. Straty Indian nie sa znane. Smierc Henry Fraeb'a odbila sie glosnym echem w USA.

W czerwcu 1842 karawana osadnikow dotarla do Fortu Laramie. Zapewniono ich ze ze strony okolicznych Indian nic im nie grozi. Tymczasem w nieduzej odleglosci od fortu znajdowaly sie wioski Lakotow. Jeden z ich wodzow stracil krewnych w bitwie z ludzmi Fraeb'a i Szoszonami. Wkrotce zebralo sie 350 wojownikow prowadzonych przez owego wodza i ruszyli sladami karawany. W wioskach Lakotow pozostali tylko kobiety, dzieci i starcy. W lipcu do fortu podeszla jeszcze jedna grupa Lakota - Siouxow i rozstawila swe tipi. W niej tez byli glownie starcy, kobiety i dzieci. Ich wojownicy prawdopodobnie wyruszyli na wyprawe przeciwko Szoszonom lub Wronom.
Thomas Fitzpatrick Nastepnie do fortu przybyla duza karawana osadnikow prowadzona przez slynnego Fitzpatricka (na ilustracji -->). Po niej przybyla grupa Fremonta. Gdy biali kontynuowali swa podroz na zachod, napotkali wielu Oglala szczegolnie nad rzeka Slodkiej Wody (ang: Sweetwater River).
Karawana Fitzpatricka dotarla do Skaly Niepodleglosci (ang: Independence Rock) i wydawalo sie ze zagrozenie ze strony Indian minelo. Wtedy to dwoch osadnikow, Lansford Hastings i Asa Lovejoy, pozostalo nieco w tyle. Indianie pojawili sie jak spod ziemi i wzieli ich do niewoli. Nastepnie zblizyli sie do karawany i zazadali okupu za ich wydanie. Osadnicy dali im tytoniu i amunicji.
Lakoci odeszli jako ze nie mialo sensu atakowanie duzej karawany w ktorej znajdowalo sie wielu dobrze uzbrojonych ludzi. Kryjac sie za wozami osadnicy mogli zadac ciezkie straty szarzujacym Indianom. Dzialanie z zaskoczenia odpadalo jako ze Fitzpatrick byl czlowiekiem pogranicza, przebywal wsrod Indian, znal ich metody walki, znal teren. Lakoci wiec zdecydowali ze zanim wroca do wiosek to jeszcze zaatakuja Szoszonow.

Olbrzymia karawana osadnikow Z roku na rok przybywalo ze wschodu coraz wiecej bialych. Osadnicy nie zamierzali zatrzymywac sie na ziemi Lakotow. Ta jawila sie dla pierwszych Amerykanow prawie jak trawiasta pustynia (ang: Great American Desert). W odleglym Oregonie i Kalifornii byly znacznie zyzniejsze ziemie.
W 1843 Lakoci ze zdumieniem obserwowali jak codziennie po kilka karawan osadnikow mijalo Fort Laramie. W koncu jeden z ich wodzow, wskazujac wschod, zapytal: "Czy jeszcze jacys biali pozostali tam (na wschodzie) ?"

W 1845 pulkownik Stephen W. Kearney przybyl do Fortu Larammie z 5 kompaniami z 1-go Pulku Dragonow (250 zolnierzy uzbrojonych w karabiny, pistolety i szable) i 2 haubicami. Zywnosc, amunicje i srodki medyczne wieziono na 17 wozach. Jako rezerwa zywnosciowa sluzylo 50 owiec i 25 sztuk bydla. Do fortu przybylo takze 1.200 Siouxow, Czejenow i Arapahow.
Zolnierze amerykanscy
w latach 1840-ych. Lakoci zgromadzeni wokol Laramie po raz pierwszy widzieli tyle wojska w jednym miejscu i byli pod wielkim wrazeniem ich dyscypliny i umundurowania. Kearney wyslal czesc oddzialu jeszcze bardziej na zachod aby zbadal ziemie lezace nad strumieniem Slodkiej Wody (ang: Sweetwater Creek).
Podczas spotkania wodzow z Kearneyem Indianie zgodzili sie na przejazd karawan osadnikow szlakiem oregonskim. Pulkownik rozdal Indianom prezenty: czerwone i zielone koce, kolorowe ubrania, tyton, noze, lusterka i paciorki. Pulkownik takze powiedzial Arapahom ze slyszal o ich niedawnych drobnych atakach na bialych. Zagrozil ze jesli beda tak dalej sie zachowywac to on wroci i ukarze ich. Arapahowie solennie obiecali poprawe.
Na koniec Pulkownik Kearney rozkazal oddac kilka strzalow z artylerii. Bardzo glosne eksplozje spowodowaly panike wsrod zebranych Indian. Wszyscy rzucili sie do ucieczki. Jedni szukali schronienia w forcie, inni w zalamaniach gruntu, a jeszcze inni popedzili na prerie jak szaleni aby byc jak najdalej od "grzmiacych kiji." Widzac to zebrani oficerowie mieli niezly ubaw i twierdzili ze jeszcze przez wiele lat Indianie beda siedziec cicho. (Ich prognoza sie nie sprawdzila. Juz kilka miesiecy pozniej Lakoci ponownie zaczeli atakowac bialych.)

W 1846 Oglala i Brule zaczeli domagac sie prezentow od przejezdzajacych karawan osadnikow. Zwykle w takich sytuacjach dochodzilo do spotkania wodzow i tych ktorzy prowadzili karawane. Siedzacy w polkolu na ziemi Indianie byli czestowani kawa i ciastkami. Potem gdy karawana ruszala w droge, wodzowie odchodzili a pojawiali sie mlodzi wojownicy. Ustawiali sie po obu stronach karawany i "eskortowali" wozy przez kilkanascie kilometrow.
Sytuacja sie zmieniala gdy karawana byla niewielka, lub rodzina podrozowala samotnie. Wtedy Lakoci nie dopraszali sie prezentow ale domagali sie "zaplaty za przejazd przez ich ziemie." W razie niespelnienia tego przechodzili do dzialania, ktore polegalo albo na obrabowaniu bialych albo na ich zabiciu. Sporo drobnych atakow na Amerykanow mialo miejsce wtedy kiedy wojownicy Lakotow i Czejenow wracali z nieudanej wyprawy wojennej przeciwko innym Indianom. Nie chcac wracac do wioski bez skalpow, koni i jencow, atakowali napotkanych bialych.

~

1851
Traktat pokojowy z USA.

Najwieksze spotkanie Indian prerii.

.

Lata 1840-te minely na preriach bez wiekszych klopotow ze strony Indian. Poza drobnymi atakami nic sie nie wydarzylo. W 1848 znaleziono zloto w Kalifornii i tysiace bialych ruszylo na zachod. Wladze amerykanskie zaczely niepokoic sie ze wraz ze wzrostem liczby osadnikow i poszukiwaczy zlota przejezdzajacych przez ziemie Indian moze wzrosnac wrogosc tych ostatnich. W 1849 znacznie wzrosla ilosc karawan sunacych przez prerie wzdluz rzeki Platte. Aby zapewnic im bezpieczny przejazd przez prerie wladze zaoferowaly Indianom srodkowych prerii zawarcie pokoju.

Thomas Fitzpatrick Organizatorem spotkania zostal agent do spraw indianskich Thomas Fitzpatrick (na ilustracji -->). Fitzpatrick byl jednym z najbardziej znanych traperow w dziejach Ameryki. Byl on takze przewodnikem dla kilku odkrywczych ekspedycji i karawan osadnikow. I co wazne ten czlowiek pogranicza byl lubiany przez Indian, ktorzy nazywali go "Zlamana Reka" i "Biala Glowa". Uzywajac slownictwa Karola Maya i Wieslawa Wernica, Fitzpatrick byl westmanem.

Gdy tylko Fitzpatrick przybyl do fortu Laramie nad rzeka Platte natychmiast wyslal goncow do wielu szczepow zapraszajac ich do przybycia i podpisania traktatu pokojowego. Obiecywal duzo prezentow. Juz po kilku dniach pojawily sie pierwsze grupy Lakota - Siouxow.

W miedzyczasie niejaki Holeman opuscil fort Laramie aby dotrzec do Wschodnich Szoszonow i zaprosic ich na spotkanie. Po dlugiej podrozy przez gory znalazl ich polaczone wioski 75 km od Poludniowej Przeleczy (ang. South Pass).
Szoszoni Szoszoni wybrali sposrod siebie delegacje skladajaca sie z 60 wodzow i znaczniejszych wojownikow. A poniewaz mieli przejezdzac przez ziemie wrogow, czyli Czejenow i Lakotow, wiec wszyscy czlonkowie delegacji zabrali ze soba karabiny i rewolwery. Jak sie wkrotce okazalo byla to sluszna decyzja.
Juz na poczatku Szoszoni zostali zaatakowani przez duza grupe Czejenow i stracili 2 ludzi. Niezrazeni tym Szoszoni kontynuowali podroz do fortu Laramie.

Zolnierz P.G. Lowe tak opisal przybycie Szoszonow do fortu Laramie: "Okolo poludnia zobaczylismy tumany kurzu na zachodzie (...) Wkrotce dluga linia Indian poruszajaca sie powoli w bitewnym szyku, zblizyla sie do nas. Kazdy wojownik trzymal karabin w gotowosci (...) Tlumacz Jim Bridger, powiadomil nas ze to przybyli Szoszoni (...) Wodzowie Siouxow i Czejenow zapewnili ze z ich strony nic Szoszonom nie grozi. Wodz tych ostatnich jechal samotnie na przedzie. (...) Jego ludzie byli ubrani w najlepsze stroje, dosiadali swych najlepszych koni i zrobili duze wrazenie na innych Indianach i bialych.
Pod nieobecnosc majora Chiltona, porucznik Hastings nakazal zolnierzom osiodlanie koni i przygotowanie sie na kazda ewentualnosc. W wioskach Siouxow nastapilo wielkie poruszenie i setki Indian wyleglo ze swych tipi aby przyjrzec sie odwiecznym wrogom. (...) Gdy Szoszoni dotarli do niewielkiego wzgorza, pojedynczy wojownik Siouxow dosiadl konia i z lukiem i strzalami w reku, szybko ruszyl w ich kierunku. Jeden z Francuzow ktory sluzyl jako tlumacz wskoczyl na swego konia i ruszyl za Siouxem.
Szoszoni zatrzymali sie, wydali glosny okrzyk wojenny, a ich wodz ruszyl powoli w kierunku szarzujacego Siouxa. Do pojedynku miedzy nimi jednak nie doszlo poniewaz Francuz dopadl Siouxa od tylu i zwalil go z konia. (Potem okazalo sie ze w przeszlosci owy wodz Szoszonow zabil ojca mlodego wojownika.) Do bitwy miedzy plemionami nie doszlo, wodzowie uspokoili swoich ludzi. Zreszto zaden z setek zebranych Siouxow nie mial karabinu, podczas gdy kazdy Szoszon mial karabin, rewolwer, i luk ze strzalami."

Pod koniec sierpnia 1851 komisarz pulkownik Mitchell i jego ludzie dotarli do fortu.
Wsrod bialych byl takze Jim Bridger, zwiadowca, traper, i przyjaciel Fitzpatricka, oraz
misjonarz de Smet. De Smet spedzil wiele lat wsrod Indian prerii i gor.

Wokol fortu zebrala sie olbrzymia ilosc Indian (prawie 10.000) nalezacych do roznych plemiun i szczepow. Wielu historykow uwaza ze to bylo najwieksze spotkanie Indian preryjnych. Byli tam Lakota - Siouxowie, Czejeni, Arapaho, Wrony, Szoszoni, Assiniboini, Gros Ventres, Mandani, Arikara i in.
Oprocz tysiecy Indian bylo obecne takze wojsko w sile 3 kompanii kawalerii i 1 kompanii piechoty. Ich glownym celem bylo zapobiezenie ewentualnemu konfliktowi miedzy wrogimi sobie Indianami. Wiadomo bylo wszystkim ze np. Lakoci i Czejeni nie przepadali za Szoszonami i Wronami.

Przez 3 dni Mitchell opoznial spotkanie z wodzami i podpisanie traktatu. Przyczyna tego bylo duze opoznienie karawany wiozacej prezenty dla Indian. Mitchell i Fitzpatrick wiedzieli jak bardzo Indianie czekaja na nie wiec aby ich nie rozgniewac podano inny powod opoznienia. Otoz biali chcieli dac nieco czasu na przybycie jeszcze kilku grup Indian. Dnia 4 wrzesnia Fitzpatrick dowiedzial sie ze karawana z prezentami jest juz w drodze ale ze bedzie potrzebowac dodatkowe dwa tygodnie !
Mitchell i Fitzpatrick byli wsciekli. Jak to teraz powiedziec Indianom ? Poniewaz ci ostatni mieli tysiace koni wiec wkrotce trawa na okolicznych preriach zaczela znikac. Mitchell wpadl na pomysl aby zaproponowac przeniesienie wiosek na inne miejsce, tam gdzie bedzie dostatek paszy dla koni. Takie miejsce znaleziono 50 km na wschod od fortu Laramie, nad doplywem Platte zwanym Konskim Potokiem (ang: Horse Creek). W ten sposob karawana z prezentami miala skrocona droge do wiosek indianskich o 2 dni.

Wraz z Indianami nad Konski Potok przeniesli sie zolnierze i grupa cywili.

Gdy w koncu juz wszyscy, biali i czerwoni, znalezli sie na miejscu, Mitchell oglosil ze skoro jutro jest niedziela, wiec odbedzie sie uroczysta msza. Oczywiscie Indianie zostali na nia zaproszeni. W ten sposob Mitchell i Fitzpatrick zyskali kolejny dzien.
Aby wodzowie i biali mogli wygodnie uczestniczyc we mszy, kobiety indianskie przygotowaly specjalne oslony od prazacego slonca. Owe oslony tworzyly duze polkole. Indianie byli bardzo ciekawi "magii" bialego czlowieka.

Wieczorem tego samego dnia Siouxowie zaprosili Czejenow, Arapahow i ... swych zacieklych wrogow Szoszonow, na goscine. Poniewaz byla to specjalna okazja wiec wg. tradycji Siouxow jednym z glownych posilkow bylo psie mieso. A wlasciwie mieso ze szczeniakow. Tu pojawil sie problem poniewaz Szoszoni nie jedli psiego miesa. Goscinie towarzyszyly tance i spiewy. Poniewaz bebny bily cala noc wiec biali nie mogli zmruzyc oka. Wielu przyszlo z ciekawosci aby zobaczyc co sie dzieje w wioskach indianskich.

Nastepnego dnia wczesnym rankiem, poszczegolne szczepy zaczely przygotowywac sie do uroczystosci zawarcia traktatu i formowac sie w grupy. Sygnalem do rozpoczecia dnia mial byc wystrzal z armaty. Tak wiec o 9-ej rano dnia 8 wrzesnia rozlegl sie huk wystrzalu i okoliczne prerie i wzgorza pokryly sie maszerujacymi grupami Indian. Na przedzie kazdej grupy szli wodzowie, za nimi wojownicy, a na koncu kobiety z dziecmi. Niektorzy byli pieszo inni dosiadali najlepszych koni. Wszyscy byli odswietnie ubrani. Falangi Indian zaczely sie zblizac ze spiewem do obozu bialych. Widok byl imponujacy.

Mapa: wioski indianskie staly na plaskiej rowninie po obu stronach rzeki Platte i nad Konskim Potokiem. Najliczniejsze byly tipi Lakotow. Biali postawili swe namioty blisko Konskiego Potoku (ang: Horse Creek). Tam tez bylo miejsce gdzie spotykali sie wodzowie indianscy i przedstawiciele wladz USA.

Gdy biali i czerwoni dotarli do umowionego punktu nastapilo zajmowanie miejsc. Amerykanie i wodzowie usiedli w wielkim kole. Biali zajmowali 1/3 kola, a Indianie 2/3. Za wodzami ustawili sie w kilku szeregach wojownicy, a za nimi kobiety z dziecmi.
Jako pierwsi od strony polnocnej siedzieli Lakota - Siouxowie. Obok nich usiedli ich sprzymierzency Czejeni. Nastepni w kolejnosci byli: Asiniboini, Szoszoni, Arikara, Gros Ventres, Mandani i Arapaho. Brakowalo tylko Wron. Poniewaz czekano na nich juz dosc dlugo wiec Mitchell zdecydowal ze nalezy zaczac bez nich. Zaczely sie przemowy Amerykanow i poszczegolnych wodzow, ktore trwaly przez wiele godzin.

Wieczorem 8 wrzesnia Czejeni zaprosili Szoszonow do swej wioski aby zawrzec pokoj. Na poczatek wodzowie wypalili fajke pokoju a nastepnie Czejeni zaoferowali wiele darow dla krewnych niedawno zabitych 2 wojownikow Szoszonow. Otrzymali oni koce, noze, tyton i inne rzeczy. Nastepnie Czejeni oddali takze dwa skalpy. To jednak bardzo zasmucilo krewnych obu zabitych. Nastepnie dzieci obu zabitych wojownikow byly dane w adopcje. Po tym nastapily przemowy wodzow obu plemion. Nastepnego dnia Szoszoni zaprosili swych nowych przyjaciol Czejenow do siebie. Tance i spiewy trwaly cala noc, ponownie nie pozwalajac bialym na sen.

Wojownicy Wron Nastepnego dnia przybyli Wrony. Ci odwieczni wrogowie Siouxow i Czejenow przybyli sformowani na wzor wojskowy, spiewajac piesn swego plemienia i potrzasajac bronia. Ich pioropusze, barwy wojenne, swietne wierzchowce i dziarska postawa zrobily wrazenie zarowno na Indianach jak i bialych.

Przybycie Wron znacznie powiekszylo juz i tak gigantyczne stado koni pasacych sie w poblizu wiosek indianskich. Same wioski rozciagaly sie na dlugosci kilku kilometrow wzdluz rzeki Platte. Taka ilosc ludzi i halas przeploszyly wszystka dzika zwierzyne z okolicy. Bizony odeszly na polnoc i poludnie. Plochliwe antylopy umknely w kierunku gor.

12 wrzesnia biali dyskutowali z wodzami sprawe granic miedzyplemiennych. Przy pomocy misjonarza de Smet, trapera Jima Bridgera i wodzow, sporzadzono mape. Poza wodzami Lakotow nikt nie mial wiekszych obiekcji do oznaczonych na mapie granic. Lakoci uwazali ze w traktacie powinno byc zapisane ze ich lowiska rozciagaja sie takze miedzy Polnocna i Poludniowa Platte. To z kolei byly ziemie Czejenow i Arapahow. Po dyskusji strony zgodzily sie ze beda to lowiska wspolne dla tych trzech plemion.

W ciagu nastepnych dni Mitchell i Fitzpatrick byli coraz bardziej zdenerwowani na spozniajaca sie karawane z prezentami dla zebranych Indian. 17 wrzesnia dopracowywano ostatnie artykuly traktatu. Poniewaz ziemie Szoszonow lezaly poza omawianym terytorium wiec Mitchell zabronil ich wodzom podpisywac traktat. To z kolei nie bardzo sie podobalo agentowi tego plemienia, ktory wlozyl tyle staran aby Szoszoni przybyli na te spotkanie. Szoszoni jednak nie obrazili sie i postanowili czekac na przybycie karawany z prezentami. Gdy ta w koncu przybyla Indianie powitali ja okrzykami radosci. Mitchell i Fitzpatrick odetchneli z ulga.

Nadszedl wielki dzien podpisywania traktatu i uroczystego wypalenia fajki pokoju. Kolejno kazdy wodz byl wzywany do namiotu Mitchella, gdzie skladal swoj znak na papierze. Nastepnie wodz otrzymywal w prezencie mundur generalski razem z epoletami, medal i szable. Dla wiekszosci z nich byl to pierwszy raz kiedy nalozyli spodnie. Z wyjatkiem butow wszystko Indianom sie podobalo. Zamiast butow woleli swoje mokasyny. Ponadto kazdy wodz otrzymal papier na ktorym bylo napisane ze byl on uczestnikiem tego spotkania i zlozyl swoj podpis pod traktatem.
Znaczniejsi wojownicy otrzymali mundury oficerskie. Nastepnie wodzowie i wojownicy mieli rozdzielic miedzy swych ludzi tyton, koce, paciorki, grzebienie, lusterka, noze, kociolki i inne przedmioty. Rozdawanie prezentow dla tak wielu osob zajelo 2 dni. Ostatnie dary rozdano 23 wrzesnia. Wtedy tez wodzowie i Amerykanie wyglosili pozegnalne mowy.

Traktat zawarty w 1851 jest znany pod trzema nazwami:

  • Traktat z Fortu Laramie 1851 (ang: Fort Laramie Treaty 1851)
  • Traktat znad Konskiego Potoku 1851 (ang: Horse Creek Treaty 1851)
  • Traktat Fitzpatricka z 1851

    Artykul 1 tego traktatu mowil o zobowiazaniu stron do przestrzegania pokoju.
    Nie tylko miedzy USA i Indianami, ale takze miedzy poszczegolnymi plemionami.
    Artykul 2 mowil o tym ze Indianie uznaja prawo USA do wybudowania drog i fortow
    na ziemiach poszczegolnych plemion.
    Artykul 3 mowil o tym ze wladze USA zobowiazuja sie do obrony Indian przed
    szkodliwymi lub niezgodnymi z prawem dzialaniami jego obywateli.
    Artykul 4 mowil o zobowiazaniu Indian do odszkodowania dla tych bialych
    ktorym Indianie zrobili krzywde czy to na zdrowiu czy materialna.
    Artykul 5 mowil o granicach miedzy plemionami indianskimi. Granice ziem Lakotow
    byly okreslone nastepujaca: od ujscia rzeki White Earth do Missouri, nastepnie na pd-zach.
    do miejsca gdzie Polnocna i Poludniowa Platte lacza sie, wzdluz Polnocnej Platte az do
    wzgorza zwanego Red Bute, stamtad do Gor Czarnych i zrodel rzeki Heart, wzdluz tejze
    rzeki az do jej ujscia, a nastepnie wzdluz Missouri.
    Artykul 6 mowil o wybraniu naczelnych wodzow poszczegolnych plemion, ktorzy byliby
    odpowiedzialni za dobre zachowanie swych wspolplemiencow. (A propo, Lakoci obecni
    przy podpisywaniu tego traktatu wybrali Zwyciezkiego Niedzwiedzia ze szczepu Brulow
    na "glownego wodza Siouxow" jak to biali nazywali. Sam proces wyboru przebiegal powoli
    i z oporami ze strony Lakotow. Zreszta sam wybrany byl niezbyt chetny do objecia stanowiska.
    Przyczyna tgo stanu rzeczy bylo to ze Amerykanie nie rozumieli ze wodzowie nie sprawowali
    takiej kontroli nad wojownikami jak to sobie biali wyobrazali.)
    Artykul 7 mowil o zobowiazaniu sie do wyplacania Indianom 50.000 dolarow co roku, przez
    okres 10 lat. Wyplata miala byc w formie zywnosci, kocow, zwierzat, narzedzi rolniczych itp.
    Artykul 8 mowil o wstrzymaniu rocznych wyplat dla danego plemienia jesli Indianie zlamali
    lub niedotrzymali ktoregos z artykulow traktatu.

    Osoby ktore podpisaly Traktat Pokojowy w 1851:
    - nadintendent do spraw indianskich pulkownik D. D. Mitchell
    - agent do spraw indianskich, Thomas Fitzpatrick
    (takze specjalny tymczasowy komisarz z ramienia prezydenta USA)
    ---- Zwyciezki Niedzwiedz (Brule Sioux)
    ---- Czysta Niebieska Ziemia (Brule Sioux)
    ---- Duzy Stronnik (Brule Sioux)
    ---- Zolte Uszy (Brule Sioux)
    ---- Dlugi Mandan (Dwa Kotly Sioux)
    - Brudny Niedzwiedz (Yankton Sioux)
    - Skalne Czolo (Czejeni)
    - Biala Krowa Bizona (Czejeni)
    - Kora (Czejeni)
    - Biala Wrona (Czejeni)
    - Mala Sowa (Arapaho)
    - Duzy Czlowiek (Arapaho)
    - Uciety Nos (Arapaho)
    - Duzy Cien (Wrony)
    - Siedzi na Krawedzi Umocnienia (Wrony)
    - Szalony Niedzwiedz (Assiniboini)
    - Pierwszy Ktory Lata (Assiniboini)
    - Cztery Niedzwiedzie (Gros Ventres)
    - Sheoh-mantho (Gros Ventres)
    - Zelazny Niedzwiedz (Arikara)
    - Wybrany Orzel (Arikara)
    Jak widac nie ma wsrod wodzow Siouxow nikogo ze szczepow wojowniczych Oglala, Hunkpapa i Miniconju.

    Dodatkowe osoby obecne:
    - sekretarz A. B. Chambers
    - pulkownik S. Cooper
    - kapitan R. H. Chilton
    - kapitan T. Duncan
    - kapitan T. Rhett
    - porucznik W. L. Elliott
    - tlumacz dla Siouxow C. Campbell
    - tlumacz dla Czejenow John S. Smith
    - tlumacz dla Wron Robert Meldrum
    - tlumacz dla Assiniboinow i Gros Ventres H. Culbertson
    - tlumacz dla Arikara Francois L'Etalie
    - tlumacz dla Arapaho John Pizelle
    - B. Gratz Brown
    - Robert Campbell
    - Edmond F. Chouteau (handlarz)

    Misjonarz deSmet tez nie proznowal. Dzieki jego niestrudzonej dzialanosci 305 Arapahow, 253 Czejenow, 61 metysow, oraz 286 Brulow i Oglalow stalo sie katolikami.

    Gdy biali odjechali Indianie ruszyli w droge powrotna do swych ziem. Szoszoni i Wrony odeszli na zachod, a Arikara na wschod nad rzeke Missouri. Poniewaz nad Poludniowa Platte pokazaly sie bizony wiec Lakoci, Czejeni i Arapaho ruszyli w kierunku poludniowym. Po Indianach pozostaly nad Platte i Konskim Potokiem tylko slady ognisk i ... duze ilosci sody i bialej maki. W powietrzu unosilo sie kilkadziesiat przescieradel. W wielu miejscach staly ciezkie miedziane kotly. Tych rzeczy Indianie nie potrzebowali.

    Wkrotce 11 wodzow Siouxow, Czejenow i Arapahow zostalo zaproszonych do Waszyngtonu aby spotkac sie z prezydentem USA. Indianie byli zaszokowani tym co zobaczyli; duze miasta pelne ludzi, pociagi, pietrowe domy, itd. Gdy wodzowie wrocili do swych wiosek i opowiedzieli co widzieli, nikt nie chcial im uwierzyc !

  • ~

    1853
    Ponowne klopoty Lakotow z bialymi.

    .

    Na wiosne 1853 zebraly sie niedaleko fortu Laramie szczepy Oglala i Brule aby odebrac coroczne prezenty obiecane im w traktacie z 1851 roku. Na poczatku czerwca przybyla z Czarnych Gor grupa ze szczepu Miniconju. Byl to nieduzy ale dosc wojowniczy szczep Lakotow. Rozstawili oni swe 80 tipi wzdluz polnocnego brzegu Platte, naprzeciwko ujscia rzeczki Laramie. Z tego to miejsca ich wojownicy zaczeli zatrzymywac karawany osadnikow i domagac sie prezentow.

    W polowie czerwca Miniconju obrabowali jednego z podroznych a takze zajeli tratwe kursujaca pomiedzy brzegami Platte. 15 czerwca przybyl sierzant do ich wioski i odebral tratwe. Gdy bialy odplywal na drugi brzeg, jeden z Miniconju strzelil do niego. Strzal okazal sie niecelny ale rozgniewany sierzant zameldowal o tym zdarzeniu w forcie. Jego dowodca porucznik R.B.Garnett rozkazal podporucznikowi Flemingowi aby poszedl do Miniconju i aresztowal wojownika ktory strzelal. W razie gdyby Indianin opieral sie aresztowi, Fleming mial wziac 2 lub 3 innych Indian jako jencow.

    Tak wiec Fleming zabral 23 zolnierzy, lekarza i tlumacza, i wieczorem opuscil fort. Platte przeplyneli na dwoch lodziach. Poniewaz byly one bardzo male wiec musialy zrobic kilka kursow. Po przybyciu do wioski Miniconju Fleming zatrzymal oddzial i nakazal tlumaczowi aby poszedl do wodza i wyjasnil sprawe. Tlumacz Auguste Lucien szybko wrocil mowiac ze wodza nie ma w wiosce. Fleming nakazal mu aby jeszcze raz poszedl do wsi i wyjasnil napotkanym Indianom, ze wojownik ktory strzelal do sierzanta musi oddac sie zolnierzom.

    Zaciekawieni przybyciem wojska Indianie zaczeli zbierac sie naookolo "gosci". Tlumacz powiedzial aby przyprowadzili "winowajce". Ci stanowczo odmowili. Gdy Fleming o tym sie dowiedzial wszedl do wioski ze swym oddzialem. Widzac to zaskoczeni wojownicy wycofali sie do pobliskiego wawozu strzelajac przy tym z lukow do zolnierzy. Zolnierze otworzyli ogien z karabinow zabijajac 3 Indian. Nastepnie zabrali dwoch Miniconju do niewoli.

    Fleming wrocil do fortu i zlozyl raport z tego co sie wydarzylo. Podkreslil przy tym dzielna postawe swych zolnierzy. A co do Miniconju to nastepnego dnia zwineli oni tipi i odeszli na polnoc, w kierunku Czarnych Gor. W drodze dopadl ich goniec wyslany przez dowodce fortu Laramie. Garnett zapraszal ich wodza i znaczniejszych wojownikow aby wrocili do Laramie poniewaz chcial im wyjasnic niedawne zachowanie zolnierzy. Po kilku dniach Miniconju stawili sie pod fortem i wodz z wybranymi wojownikami odbyli rozmowe z Garnettem. Starszyzna wioski wydawala sie byc usatysfakcjonowana tym co uslyszala od oficera. (Czy mlodzi wojownicy podzielali opinie starszyzny to juz inna sprawa.)

    Druga przyczyna powrotu Miniconju do fortu bylo to ze biali mieli wkrotce przywiezc dary obiecane Indianom w traktacie z 1851. Prezenty byly rozdawane co roku i Miniconju chcieli po prostu odebrac swoja "dzialke".

    Thomas Fitzpatrick Na jesieni 1853 przybyl Thomas Fitzpatrick z karawana wiozaca prezenty dla Indian. Fitzpatrick oczekiwal ze spotka szczesliwych Siouxow, jako ze rozdawanie prezentow bylo szczegolna chwila dla nich. Tu spotkalo go zaskoczenie. Wodzowie Lakotow narzekali ze karawany osadnikow plosza bizony i inna zwierzyne w okolicy. Domagali sie tez odejscia wojska i zamkniecia fortu Laramie. Postawa Lakotow stala sie na tyle agresywna ze Fitzpatrick poprosil wojsko o ochrone.

    Porucznik Garnett przybyl z fortu i jeszcze raz wyjasnil wodzom dlaczego oddzial Fleminga zachowal sie tak jak zachowal. To uspokoilo starszyzne i Fitzpatrick przystapil do rozdawania prezentow. Wielu Indian bylo zadowolonych, szczegolnie wodzowie, osoby starsze, kobiety i dzieci.

    Lakota Jednak mlodzi wojownicy nie byli zadowoleni z obrotu sprawy. W ciagu nastepnych tygodni grupy Lakotow zaczely okazywac wrogosc do przejezdzajacych karawan. I nie tylko ci ze szczepu Miniconju ale takze niektorzy Oglala i Brule.

    Po stronie bialych, niektorzy mlodzi oficerowie tez nie byli zadowoleni. Podporucznik Grattan uwazal ze wojsko powinno przyjac twardsza postawe w stosunku do "czerwonoskorych." Wg. niego interwencja Fleminga w wiosce Miniconju byla niewystarczajaca nauczka dla Indian.

    Tak wiec gorace glowy po obu stronach zaczely przec do konfliktu. Konfliku ktory bedzie trwal ponad 20 lat i bedzie kosztowal obie strony setki zabitych.

    ~

    1854
    Masakra oddzialu Grattana.

    Wszyscy zolnierze zostali zabici.

    .

    Fort Laramie Ilustracja: widoczny tu fort Laramie nie ma juz tej slynnej z obrazow drewnianej palisady. Sprochniala on i czesciowo rozpadla sie. Na jej m-scu postawiono mur z adobe. Karawana osadnikow przechodzi rzeke Polnocna Platte i zbliza sie do fortu. W jego poblizu stoja tipi Lakotow.

    Pod koniec lata 1854 niedaleko fortu Laramie stalo kilka wiosek indianskich. Poniewaz byly one polozone jedna obok drugiej, wzdluz poludniowego brzegu rzeki, wiec tworzyly jakby jedna, bardzo rozlegla wioske liczaca 500-600 tipi. Znajdowalo sie w niej 4.000-5.000 Brulow, Oglalow i nieco Miniconju. Wsrod wodzow duzym powazaniem cieszyl sie Conquering Bear, czyli Zwyciezki Niedzwiedz (Conquering = zdobywac, zwyciezac, podbijac). Niektorzy amerykanscy historycy nazywaja go Dzielny Niedzwiedz (ang. Brave Bear). Jego indianskie imie brzmialo Matho Wayuhi i nalezal do szczepu Brulow. Byl to jeden z wodzow ktory podpisal traktat z USA w 1851. Oprocz niego duzym powazaniem cieszyl sie wodz Oglalow, Boja sie Nawet Jego Koni.

    Wielu wojownikow bylo zajetych polowaniem na bizony, ktorych byla obfitosc w tej okolicy. Inni nie byli az tak ambitni i spedzali czas pod fortem. Przygladali sie z ciekawoscia zolnierzom i karawanom osadnikow sunacych na zachod. Niektorzy z Indian dopraszali sie "prezentow" w postaci tytoniu i zywnosci.

    .

    Spor o krowe.

    Siouxowie i bizon bladych twarzy 17 lub 18 sierpnia 1854, jedna z krow nalezacych do niewielkiej karawany osadnikow, oddzielila sie od reszty. Z czasem krasula zawedrowala w poblize wioski indianskiej, gdzie jeden z wojownikow Miniconjou, Wysokie Czolo, zabil ja. W miedzyczasie osadnicy poskarzyli sie w forcie Laramie, domagajac sie albo zwrotu krowy albo pelnego odszkodowania.
    Tu chcialbym wyjasnic kilka spraw. Owa grupa osadnikow pochodzila z Europy, a konkretnie z Danii, i nalezeli do sekty tzw. Mormonow Otoz czesto zarzuca sie owym osadnikom ze gdyby nie ich uparte domaganie sie pelnej zaplaty za jedna kulawa krowe, nie doszloby do rozlewu krwi.
    Przyczyna ich upartosci, lub "chciwosci", lezala w tym jak Mormoni organizowali podroze swych nowych czlonkow. Otoz juz na poczatku zebrali oni ponad 6 tysiecy dolarow w specjalnym funduszu z ktorego zakupywano wozy, woly, zywnosc, bydlo, namioty itd. dla ludzi z Europy, lub ze wschodu USA, ktorzy gotowi byli przybyc do stanu Utah. Tam wlasnie miescila sie ojczyzna Mormonow. Oczywiscie ta pomoc finansowa nie byla dla wszystkich. Korzystali z niej zwykle ci ktorzy nalezeli do srednich lub biednych warstw spoleczenstwa. Jednym z warunkow na otrzymanie wsparcia finansowego bylo to ze po dotarciu do Utah zwroca owa sume co do centa, czy to w gotowce czy w formie odpracowania. Jesli owy biedny osadnik dostal 2 krowy od Mormonow, a potem stracil jedna, czyli 50 %, bylo to dla niego niemalym ciosem finansowym.
    I jeszcze jedna rzecz. Otoz wielu autorow okresla te krowe jako stara i kulawa. Jednak niektorzy historycy kwestionuja te twierdzenie. Np. Paul Norman Beck pisze ze na tak dalekie podroze jakie odbywali czlonkowie sekty Mormonow (dystans od Mississippi do stanu Utah) zabierano tylko te zwierzeta ktore byly w bardzo dobrej kondycji fizycznej. Stare, a tym bardziej kulawe, nie bylyby w stanie pokonac tej dlugiej i uciazliwej drogi. Zreszta taka wyprawa to byl wyscig z czasem, a jedno kulawe zwierze by znacznie spowalnialo marsz calej karawany.

    Porucznik Hugh Fleming z fortu Laramie spotkal sie z wodzem Zwyciezkim Niedzwiedziem aby przedyskutowac sprawe. Porucznik Fleming albo nie wiedzial, albo zignorowal fakt ze wg. traktatu zwartego z Indianami w 1851 rozwiazywanie konfliktowych spraw nalezalo do agenta do spraw indianskich a nie do armii. Na tym obszarze owym agentem indianskim byl John Whitfield. Niestety nie byl on obecny w chwili kryzysu i mial przybyc dopiero za kilka dni.

    Aby rozwiazac konflikt Zwyciezki Niedzwiedz zaoferowal za krowe jednego ze swych 60 koni. Ponadto handlarz Bordeau (Bordeaux), ktory lubil Indian i z nimi handlowal, zaoferowal zaplacenie 10 dolarow za zabita krowe. Jednak mormonski osadnik wolal 25 dolarow niz indianskiego konia i spor przedluzal sie. W tej sytuacji porucznik Fleming zapytal wodza czy moglby aresztowac Wysokie Czolo i przyprowadzic do fortu. Zwyciezki Niedzwiedz odmowil poniewaz nie bylo zwyczaju wsrod Siouxow aby wodzowie aresztowali wojownikow. A po drugie Wysokie Czolo pochodzil z innego szczepu niz on. Wysokie Czolo byl Miniconjou, a Zwycieski Niedzwiedz byl od Brulow.

    W drodze powrotnej z fortu do wioski, Zwyciezki Niedzwiedz zatrzymal sie w wiosce Oglalow. Tam opowiedzial o swych rozmowach z oficerami. Wyrazil tez zaniepokojenie tym ze biali byli glusi na wszelkie argumenty. Oglala byli podzieleni w swych reakcjach.
    Podczas gdy wodzowie zaczeli zastanawiac sie na rozwiazaniem problemu, mlodzi wojownicy zaczeli przygotowania do zbrojnej konfrontacji z zolnierzami. Wodzowie przypomnieli walke z 1853 w ktorej oddzial porucznika Fleminga zabil 3 Indian w wiosce. Na to mlodzi wojownicy Oglala odpowiadali starszyznie ze teraz jest okazja na rewanz !

    Porucznik Fleming nie mial zbyt mocnego charakteru, byl czlowiekiem wahajacym sie. Z jednej strony chcial zazegnac konflikt z Indianami, a z drugiej chcial pomoc pokrzywdzonemu osadnikowi. Jeden z jego podkomendnych, podporucznik Grattan, nie mial takich problemow i uwazal ze Indianom trzeba dac nauczke. Fleming szybko ulegl presji ze strony Grattana i osadnika.

    .

    Porucznik Grattan wyrusza w pole
    aby aresztowac wojownika, ktory zabil krowe.

    Nastepnego dnia, 19 sierpnia, mlody podporucznik John Lawrence Grattan, wzial niewielki oddzial wojska i wyruszyl w kierunku wioski indianskiej aby aresztowac Wysokie Czolo. Grattan byl swiezo upieczonym wychowankiem akademii wojskowej w West Point i nie znal realiow panujacych na Dzikim Zachodzie. Nie mial tez pojecia o metodach walki Indian do ktorych odnosil sie z poczuciem wyzszosci. Grattan kilkakrotnie twierdzil ze gdyby mial 30 zolnierzy to by pokonal cale plemie Czejenow.

    W forcie Laramie stacjonowalo 75 zolnierzy. Z tego polowa byla wczesniej wyslana do zbiorki drewna na opal i siana dla koni. Grattan zapytal tych co pozostali w forcie, ktory z nich chcialby wziac udzial w akcji przeciwko Indianom.
    Zglosilo sie prawie trzydziestu ochotnikow. Wiekszosc z nich byla doswiadczonymi zolnierzami, niektorzy brali udzial w akcji porucznika Fleminga w 1853 przeciwko wiosce Miniconju. Weteran kilku wojen, starszy sierzant Schnyder od artylerii, nie mial wysokiego mniemania o Grattanie i odmowil udzialu w wyprawie.

    .

    Sklad oddzialu Grattana. Polacy.

    Jesli chodzi o narodowosc owych ochotnikow to 10 bylo Irlandczykami, 6 Niemcami, a reszta skladala sie z Polakow, Francuzow i Anglikow. Owi Polacy pochodzili glownie z zaboru pruskiego i wladali lepiej niemieckim niz angielskim. Oprocz zolnierzy Grattan wzial tlumacza Lucienne Auguste, ktory byl metysem (polkrwi Francuzem, polkrwi Indianinem). Jednak Lakoci nie lubili go. Byl on czesto pijany, a wtedy zaczepial i ublizal innym.

    19 sierpnia 1854 oddzial Grattana skladal sie z okolo 30 ludzi:
    - 1 podporucznika
    - 1 sierzanta
    - 1 kaprala
    - 27 szeregowcow
    - 1 tlumacza
    Choc to byl niewielki oddzial to mial on wsparcie 2 haubic. Jesli wezmie sie pod uwage fakt ze w olbrzymiej wiosce Lakotow bylo zaledwie kilkadziesiat przestarzalych karabinow, szanse zolnierzy Grattana wcale nie byly takie marne. Z haubic mozna bylo oddac strzaly tzw. kartaczem, ktory powodowal liczne straty wsrod. Indianie aby zabic z luku musieliby podejsc na dosc bliska odleglosc do zolnierzy.

    .

    Marsz oddzialu w kierunku wiosek indianskich.
    Przygotowania wojownikow Oglalow do walki.

    Oddzial Grattana szedl w nastepujacej formacji: na czele znajdowaly sie dwie haubice ciagniete przez muly, za nimi jechal woz z kilkoma zolnierzami, a na koncu szla pieszo reszta oddzialu. Dzien byl bardzo goracy i maszerujacy oddzial wzbijal tumany kurzu na prerii. Grattan jechal nieco z tylu, oczekujac ze tlumacz Auguste szybko dolaczy do niego. Po dwoch godzinach marszu Grattan zarzadzil krotki odpoczynek. Wkrotce do zolnierzy dolaczylo kilku pracownikow American Fur Company. Byli oni zaskoczeni tym ze wojsko wyruszylo przeciwko Indianom i byli ciekawi co sie dalej stanie. Po kolejnej godzinie marszu oddzial Grattana dotarl do niewielkiego wzgorza z ktorego mozna bylo zobaczyc pierwsza z wiosek indianskich.

    Byla to duza wioska Oglalow liczaca 300 tipi. Gdy Oglala zobaczyli zblizajacy sie oddzial natychmiast zaczeli przygotowywac sie do walki. Chlopcy sprowadzili konie z pastwisk a kobiety zaczely pakowac rzeczy na travois. Gdy jeden z pracownikow American Fur Company powiedzial Grattanowi ze przyprowadzenie koni z pastwiska jest oznaka ze Oglala szykuja sie do walki, mlody oficer nie zmienil planow i nakazal kontynuacje marszu. Do jadacego obok niego pokojowo nastawionego wodza Oglalow, Boja sie Nawet Jego Koni, powiedzial zeby pojechal do wioski i powiedzial swoim Oglalom aby "nie mieszali sie w sprawe." Wodz nie przekazal slow agresywnego oficera wojownikom Oglala, obawiajac sie ze moze to tylko przyczynic sie do eskalacji wrogosci.

    .

    Eskalacja sporu.
    Pijany tlumacz.

    W miedzyczasie zaczeli pojawiac sie po obu stronach maszerujacego oddzialu wojownicy Oglalow. Byli oni pomalowani w barwy wojenne i uzbrojeni. Gdy ich liczba zaczela rosnac odwaga Grattana zaczela slabnac. W koncu zatrzymal sie przy sklepie handlarza Jamesa Bordeau aby poradzic sie go co robic w tej sytuacji. Ten nieduzy, grubawy czlowiek, byl lubiany przez Lakotow i nieco znal ich jezyk. Jego zona pochodzila ze szczepu Brulow. Bordeau doradzil Grattanowi zeby dzialal ostroznie poniewaz sytuacja stala sie niebezpieczna. Sugerowal kolejna rozmowe z wodzem Zwyciezkim Niedzwiedziem.

    Podczas tej rozmowy pojawil sie tlumacz Auguste, ktory wypil nieco aby dodac sobie odwagi. Grattan w zlosci stlukl mu butelke z alkoholem i ostro skrytykowal jego zachowanie. Lucienne Auguste nie byl lubiany przez Lakotow i jego dalsze zachowanie tylko pogorszylo sprawy. Otoz zaczal on nazywac napotkanych w sklepie Siouxow "tchorzliwymi babami". Grattan nakazal tlumaczowi aby natychmiast przestal tak sie zachowywac. Jednak gdy przyszlo kilku nowych Siouxow do sklepu i zaczelo sie pytac co wojsko tu robi, Auguste odpowiedzial ze zolnierze przyszli nie na pogaduszki ale aby zabic Indian ! Grattan nakazal tlumaczowi zamilknac, ten jednak nie przestal.

    Jakis dystans za sklepem znajdowala sie wioska Brulow (80 tipi) i Miniconju (20 tipi). Gdy oddzial zblizyl sie do wioski Zwycieskiego Niedzwiedzia, Grattan nakazal przygotowanie obu haubic na wypadek gdyby doszlo do walki. Grattan wszedl do tipi wodza mowiac mu ze powinien aresztowac Wysokie Czolo i przekazac go zolnierzom. Zwyciezki Niedzwiedz odmowil. Wodz jednak chcial dogadac sie z Grattanem i jeszcze raz zaoferowal jednego ze swych koni. Wodz Oglalaow, Boja sie Nawet Jego Koni, zasugerowal ze wojownik Wysokie Czolo sam powinien oddac sie w rece wojska, a te z kolei powinno zaczekac z decyzjami na przybycie agenta do spraw indianskich.

    .

    Wojownik wyzwal dowodce na pojedynek.
    Grattan bardzo sie tym zdenerwowal.

    wodz Lakota
Siouxow W miedzyczasie zjawil sie wojownik Wysokie Czolo, ten sam ktory zabil krowe. Ku rozczarowaniu oficera Indianin powiedzial ze wolalby umrzec niz oddac sie w niewole bialym. Dodal tez ze po tym jak jego dwaj bracia zostali zabici przez bialych on sam nie ma powodow aby kurczowo trzymac sie zycia. Ale co najbardziej rozjuszylo Grattana to bylo wyzwanie rzucone przez tego wojownika aby stoczyl z nim pojedynek jeden na jeden !

    .

    Nieudana proba negocjacji.

    Po zakonczeniu "dyskusji" z Wysokim Czolem porucznik Grattan ruszyl w kierunku swego oddzialu. Wodz Zwyciezki Niedzwiedz zasugerowal wtedy aby biali wrocili do fortu. Pijany tlumacz Auguste niedokladnie przetlumaczyl jego slowa a w dodatku ponownie zaczal grozic Siouxom ze wojsko jest tu po to aby zabijac Indian. Powstalo zamieszanie i Zwyciezki Niedzwiedz zapytal wodza Boja sie Nawet jego Koni czy ten nie moglby pojechac do handlarza Bordeau z pytaniem czy ten nie podjalby sie roli tlumacza.

    Wodz Oglalow dotarl do handlarza ale ten nie dal sie przekonac do pomyslu Indian. Boja sie Nawet Jego Koni wrocil wiec do wioski Brulow gdzie zastal Grattana i Zwycieskiego Niedzwiedzia bardziej skloconych niz poprzednio. Ten ostatni krzyknal ze gdyby nie byl wodzem to by uderzyl Grattana. Powiedzial tez ze jest zmeczony cala ta niegodna uwagi sprawa i zirytowany upartoscia oficera.

    Pstrokaty Ogon Grattan nakazal wycelowanie haubic na wioske Miniconju i Brulow. Duze grupy wojownikow pojawily sie na flankach oddzialu Grattana. Z jednej strony zblizali sie Brule prowadzeni przez Pstrokatego Ogona (na fotografii -->), a z drugiej wojownicy Oglalow. Wkrotce pojawila sie tez trzecia grupa wojownikow. Byla ona zlozona z Oglalow i prowadzona przez Czerwona Chmure.

    Widzac ze sprawy zaczynaja wymykac sie spod kontroli, wodz Boja sie Nawet Jego Koni wyslal gonca po handlarza Bordeau, a sam zaczal uspokajac Zwycieskiego Niedzwiedzia. Bordeau przybyl do wioski i byl juz 25 metrow od miejsca gdzie stal Grattan. Wtedy to zauwazyl ze naokolo zaczyna sie gromadzic sporo wrogo usposobionych Indian oraz ze wymiana zdan miedzy Grattanem a Zwycieskim Niedzwiedziem jest coraz glosniejsza. Handlarz wsiadl wiec na konia i szybko odjechal. Gdy dotarl do swego sklepu nakazal pracownikom aby natychmiast wzieli karabiny i byli gotowi do obrony.

    .

    Walka. Lakoci zabili wszystkich
    zolnierzy, dowodce i tlumacza.

    Widzac ze wodzowie nie zamierzaja aresztowac wojownika, Grattan postanowil sam zaaresztowac go, nawet jesli bedzie musial uzyc do tego sily. Zwycieski Niedzwiedz widzac ze dalsza rozmowa nie ma sensu zaczal sie oddalac od Grattana. Grattan prawie wrocil do swych zolnierzy gdy nagle padly pierwsze strzaly. Otoz jeden z zolnierzy widzac ze Pstrokaty Ogon zbliza sie z flanki z wojownikami, otworzyl ogien raniac jednego Indianina. Reszta oddzialu otworzyla ogien. Zwycieski Niedzwiedz zaczal krzyczen do Oglalow i Brulow aby nie strzelali do zolnierzy. Wtedy oddzial Grattana oddal druga salwe do Indian.

    Grad strzal polecial w strone zolnierzy. Grattan wycelowal obie haubice na wioske i strzelil. Oficer i jego zolnierze byli piechurami a nie artylerzystami i nic dziwnego ze pierwsze pociski przelecialy nad tipi. Kolejnych strzalow juz nie oddano poniewaz konni Oglala i Brule przypuscili szarze i zabili bialych. Grattan popelnil blad ustawiajac haubice tak blisko Indian. Poniewaz dystans miedzy atakujacymi Indianami a pozycja artylerii byl krotki wiec nie bylo wystarczajacego czasu do kolejnego nabicia dzial.

    Wojownicy Lakotow szybko zabili 11 zolnierzy i samego Grattana. Grupa 18 zolnierzy zaczela sie wycofywac w kierunku niewielkich skal, gdzie planowala przyjac pozycje obronna, i czekac na odsiecz z fortu. Oglala prowadzeni przez Czerwona Chmure dopadli ich w polowie drogi i wybili do ostatniego. (Co prawda jeden zolnierz zdolal dotrzec do fortu ale zmarl od odniesionych ran.) Obie haubice takze padly lupem Lakotow.

    Pijany tlumacz Auguste probowal uciec na koniu. Jednak gdy jedna ze strzal trafila jego wierzchowca tlumacz spadl na ziemie. Wtedy zaczal blagac Lakotow aby darowali mu zycie, ze jego zona pochodzi z Lakotow, itp. Wojownicy jednak nie dali sie przekonac. Po bitwie znaleziono jego cialo pokryte wieloma strzalami. Indianie podeszli takze do sklepu Bordeau ale zdecydowali sie darowac mu zycie.

    Bylo to pelne zwyciestwo Indian a w dodatku okupione niezwykle niskimi stratami. Lakoci mieli tylko trzech rannych. Nikt nie zostal zabity.

    .

    Po bitwie znaleziono obie armaty.
    Indianie wepchneli w ich lufy
    buty dowodcy oddzialu, wypelnione
    konskimi odchodami.

    Okaleczone cialo zabitego zolnierza Ciala zabitych zostaly okaleczone do tego stopnia ze po bitwie nie mozna bylo rozpoznac kto jest kto. W ciale Grattana tkwily 24 strzaly.

    Jakis czas po bitwie i odejsciu Indian, kilku cywili odwazylo sie pojechac na miejsce gdzie rozegrala sie walka Grattana z Indianami. Znalezli cialo oficera niedaleko haubic.

    Obie haubice byly zniszczone; Indianie wepchneli w ich lufy buty oficera i wypelnione konskimi odchodami.

    Ciala zabitych zolnierzy umieszczono we wspolnym grobie. Ale poniewaz byl on plytki wiec kilka glow wystawalo ponad powierzchnie ku przerazeniu przejezdzajacych osadnikow.

    Cialo Grattana zostalo zabrane do fortu Laramie a potem przetransportowane do fortu Leavenworth gdzie zostal pochowany.

    .

    Kilka dni po masakrze oddzialu Grattana
    Lakoci zaatakowali dylizans. Zabili bialych
    i ... zabrali 20.000 dolarow.

    Bordeau twierdzil ze w nocy wsciekli wojownicy Siouxow deklarowali ze zaczna zabijac wszystkich napotkanych Amerykanow. Nastepnego dnia ranem nawet ruszyli w kierunku fortu Laramie aby go zaatakowac. Jednak pokojowo nastawieni wodzowie i co chlodniejsze glowy odwiedli ich od tego pomyslu. Grupa wojownikow przybyla do sklepu Bordeau i zabrala z niego wiele rzeczy. Tego czego nie zabrali to zniszczyli. Handlarz stracil takze bydlo i konie. Samemu Bordeau jednak ponownie darowano zycie. Na trzeci dzien po zlikwidowaniu oddzialu Grattana, Brule i Oglala zwineli tipi i opuscili Platte.
    Tylko Czejeni i Arapaho pozostali w poblizu fortu Laramie.

    Po krotkiej wedrowce Lakoci zatrzymali sie nad strumieniem Rawhide Creek aby zadecydowac co robic dalej. Niektorzy wojownicy postanowili wrocic i zabrac z domu handlarza Gratiota niektore towary. Uwazali ze one sie naleza Indianom po podpisanym traktacie. I tak tez uczyniono. Wojownicy pojechali otwarcie, bez krycia sie przed zolnierzami, i zaladowali to co znalezli na swe konie. Wlasciwie poza whisky ukryta pod podloga, wszystkie towary zostaly zabrane. Nastepnie Oglala poszli na polnocny-zachod aby polowac na bizony nad rzeka Prochowa, a Brule na polnocny-wschod nad Niobrare.

    Jak juz wyzej wspomnialem straty Indian w walce z oddzialem Grattana wyniosly zaledwie 3 rannych. Jednym z nich byl ciezko ranny Zwycieski Niedzwiedz. Gdy zmarl pochowano go nad Niobrara. Potem grupa mlodych wojownikow Lakota z zemsty za smierc wodza zaatakowala dylizans nad Horse Creek jadacy do Salt Lake City. Zabito 3 pasazerow i zabrano rozne rzeczy, w tym az 20.000 dolarow w zlocie !
    Niestety nikt tak naprawde nie wie co sie stalo z ta gora pieniedzy. Na tamte czasu to byla suma naprawde olbrzymia. Przypuszcza sie ze Indianie wydali przynajmniej niewielka czesc z nich u handlarza Bordeau.

    Reakcja Amerykanow na zniszczenie oddzialu Grattana byla dosc osobliwa. Z jednej strony okrzyknieto te walke jako "masakre" a z drugiej strony zupelnie przemilczano kilka faktow. Np. to ze Grattan zlamal traktat zawarty z Indianami w 1851 poprzez interwencje wojska w sprawy ktore nie nalezaly do kompetencji armii ale do agentow do spraw indianskich. O tej sprawie zaczeto szerzej mowic w USA dopiero w ostatnich latach. Ponadto pierwszymi ktorzy oddali strzaly byli nie Indianie ale zolnierze, strzelajac w plecy wodza Zwyciezkiego Niedzwiedzia. (angielsko-jezyczna wikipedia pisze: "Accounts generally ignored the US soldiers' instigation of the event by shooting Conquering Bear in the back, and that Grattan was violating treaty conditions by his intervention.")


    Pomnik poswiecony poleglym w
    "masakrze" oddzialu Grattana.

    ~

    1855
    Ekspedycja Generala Harneya

    Atak na wioske Brulow nad Ash Hollow
    (lub raczej w dolinie rzeczki Blekitnej Wody)

    .

    Masakra oddzialu Grattana wymagala akcji odwetowej. Sprawa byla tym powazniejsza ze Lakoci nie zaprzestali atakowania bialych. Bradzo wazna droga wzdluz rzeki Polnocnej Platte byla nadal niebezpieczna.

    Indianie ze zdobycznymi konmi W lutym 1855 Lakoci zabrali handlarzom z Sandy Point (10 km na polnocny-zachod od fortu Laramie) 65 koni i mulow.
    22 czerwca Robert Gibson prowadzacy karawane osadnikow znad Missouri natknal sie na Siouxow niedaleko Deer Creek. Podczas gdy jeden z wojownikow uscisnal mu dlon w gescie przyjazni, drugi strzelil i zabil na miejscu.
    Kilka dni pozniej, w tym samym miejscu 18 Lakotow zaatakowalo niewielka karawane zabijajac lanca mezczyzne i kobiete i zabierajac 16 koni.

    Wiekszosc tych atakow byla dzielem wojownikow Oglala. Czesto dolaczali do nich wojownicy Bruli i Miniconjou. Te trzy szczepy byly bardzo aktywne na szlakach osadniczych.

    .

    "Na Boga, ja przychodze aby walczyc
    a nie dyskutowac !"

    General Harney Dowodztwo armii USA postanowilo ukarac Lakotow. Do tego celu wyznaczono generala Harneya i bardzo silny oddzial liczacy 600-700 kawalerzystow, piechurow i artylerzystow. Juz na poczatku kampanii general narzekal ze jego oddzial jest ... za maly. Harneya i jego zolnierzy przetransportowano na srodkowe prerie parowcem plywajacym po Missouri. Maszerujac wzdluz Platte wojsko dotarlo do fortu Kearny. Na pytanie co general zrobi gdy Indianie poprosza o pokoj, Harney odparl: "Na Boga, ja przychodze aby walczyc a nie dyskutowac !"
    William Selby Harney byl weteranem kilku kampanii. W jego charakterze jednak bylo cos z okrucienstwa. Np. w St. Louis pobil na smierc niewolnice, murzynke Hanne, tylko za to ze zgubila klucze. Gdy oburzony tlum ruszyl w kierunku jego domu, Harney ratowal sie ucieczka. Podczas wojny z Meksykiem nadzorowal egzekucje 30 dezerterow z armii amerykanskiej (wszyscy byli irlandzkimi katolikami). Rozkazal tez powiesic niejakiego Francisa O’Conner mimo ze ten dzien wczesniej przeszedl amputacje obu nog. Mozna by powiedziec ze w sercu tego generala nie bylo miejsca na litosc czy wyrozumialosc.

    Gdy Harney maszerowal w kierunku fortu Laramie, Miniconju polowali w rejonie Czarnych Gor. Wiekszosc Oglalow przebywala w okolicy fortu Laramie dopytujac sie dowodcy tej placowki o mozliwosc zawarcia pokoju (i oczywiscie otrzymania prezentow z tej okazji). Brulowie byli rozproszeni po preriach Nebraski wedrujac za stadami bizonow.

    .

    Wioska indianska.

    Jedna z wiosek Brulow stala nad Polnocna Platte, tam gdzie wplywa do niej rzeczka Blekitna Woda (ang: Blue Water). Dolina tej rzeczki byla atrakcyjnym miejscem nie tylko dla Indian ale takze dla bialych poniewaz byla tam duza ilosc swiezej i czystej wody. Nalezy pamietac ze latem na preriach wiele strumieni wysychalo a w wiekszych rzekach dramatycznie obnizal sie jej poziom.

    Fotografia: obecny wyglad niewielkiej doliny wzdluz rzeczki Blekitna Woda (ang. Blue Water), w ktorej stala wioska indianska i gdzie rozegrala sie bitwa. Miejsce to lezy w zachodniej czesci stanu Nebraska.

    Wodzem wioski Brulow byl Maly Grzmot. Byl on jednym z narozsadniejszych i najinteligentniejzych wodzow Siouxow. Byl on takze przyjacielem Amerykanow. Na przyklad w 1854 przeciwstawil sie atakowi Oglalow, Miniconju i Brulow na fort Laramie. Podczas narad starszyzny zawsze wypowiadal sie za pokojem z bialymi.
    W jego wiosce znajdowala sie grupa wojownikow, ktora brala udzial w masakrze oddzialu Grattana. Byli tez ci ktorzy uczestniczyli w niedawnym ataku na dylizans i ci ktorzy uczestniczyli w atakach na handlarzy i ich placowki polozone wzdluz Platte.

    24 sierpnia ekspedycja Harneya dotarla do fortu Kearney nad srodkowa Platte. Harney kontynuowal swoj marsz na zachod i dowiedzial sie o wiosce Brulow nad Ash Hollow. General pomaszerowal w ich kierunku. Po drodze zolnierze napotkali handlarzy ktorzy podali dokladne polozenie i liczebnosc wioski.

    Stalo tam 40-41 tipi Brulow i 5 km dalej 11 tipi Oglala. Handlarze dodali ze wojownicy z tej wioski zachowywali sie wrogo w stosunku do przejezdajacych osadnikow. Blizej Polnocnej Platte staly tipi Bruli, a gorze rzeczki staly tipi Oglalow. Wioski byly oddalone od siebie o niewielki dystans. Setki koni pasly sie na pobliskiej prerii i w samej dolinie.

    .

    "Wracaj do swoich i powiedz wojownikom
    ze musza walczyc."

    Harney najpierw wyslal zwiadowcow w kierunku indianskiej wioski a nastepnie zwolal narade oficerow. Oficer Cooke mial wyruszyc z obozu o 3-ej rano razem z artyleria i kawalerzystami. Poniewaz mial on zajsc Indian od tylu wiec potrzebowal wiecej czasu. Harney mial wyruszyc o 4-ej rano razem z piechurami. Oddzial Cooke byl prowadzony przez zwiadowce, Francuza, ktory swietnie znal okolice. Gdy kawalerzysci dotarli na miejsce i zaczeli szukac miejsca gdzie mogliby sie ukryc, odkryli grupe 11 tipi. Jak sie potem okazalo byli to Oglala.

    Cooke nakazal kawalerzystom polozenie sie na trawie, wzdluz krawedzi wzgorza, i czekanie na sygnal do ataku. W miedzyczasie Harney i piechota opuscili oboz i maszerowali na umowione miejsce. Lakoci odkryli ten oddzial dosc wczesnie i wyslali delegacje na ktorej czele stal wodz Maly Grzmot. Wodz dawal z daleka znaki ze chcialby porozmawiac z zolnierzami, ale Harney zignorowal to i kontynuowal marsz w kierunku wioski. Widzac to indianscy delegaci rzucili sie w kierunku wsi gdzie kobiety juz zaczely zwijac namioty i pakowac dobytek na travois i konie. Wkrotce cala wioska byla w ruchu w gore rzeczki.

    Obawiajac sie ze Cooke jeszcze nie zajal pozycji ze swymi kawalerzystami i ze Indianie moga wymknac sie z pulapki, Harney dal znac ze jednak chcialby porozmawiac z wodzami. Maly Grzmot zgodzil sie i Indianie zatrzymali sie.

    Maly Grzmot wyciagnal dlon na powitanie ale Harney odmowil uscisniecia jej. General oskarzyl wodza o wziecie udzialu w masakrze oddzialu Grattana. Maly Grzmot powiedzial ze choc w jego wiosce sa tez zli Indianie ktorzy zabijali bialych, to on sam zrobil wszystko aby utrzymac pokojowe stosunki z Amerykanami. Nastepnie general oskarzyl wodza ze jego wojownicy obozuja tak blisko szlaku oregonskiego poniewaz chca napastowac podrozujacych osadnikow. Maly Grzmot prosil o wybaczenie i darowanie zycia mieszkancom wioski.

    W miedzyczasie jedna kobieta z dwojka dzieci oddalila sie od reszty mieszkancow wioski i dostrzegla Cooke i jego kawalerzystow. Natychmiast zawrocila i pobiegla z wiadomoscia do najblizszej grupy Indian. Dwoch mlodych wojownikow ruszylo aby sprawdzic ile jest prawdy w jej twierdzeniu. Oni tez zauwazyli zaczajonych kawalerzystow i podjechali blizej smialo wzywajac ich ... do pojedynku !

    Zolnierze jednak nie reagowali na wezwania. Cooke nakazal cisze i czekanie na sygnal ze Harney z piechota juz zajal pozycje. Dwaj mlodzicy wiec zawrocili i pognali do swoich. Wkrotce cala wioska wiedziala o niebezpieczenstwie. Powstala panika. Harney mimo ze prowadzil rozmowe z wodzem to zauwazyl zamieszanie wsrod Indian. Doszedl do wniosku ze Brule odkryli oddzial Cooke i nakazal atak. Na odchodne jeszcze powiedzial Malemu Grzmotowi: "Wracaj do swoich i powiedz wojownikom ze musza walczyc." Wodz wskoczyl na konia i odjechal.

    .

    Atak zolnierzy na wioske.

    Ash Hollow 1855 Trebacz zagral sygnal do ataku. Piechota ruszyla naprzod i oddala salwe w kierunku Indian. Gdy to uslyszal Cooke nakazal kawalerzystom wsiadac na konie i ruszac w kierunku Indian. Ze wzgledu na ograniczonosc miejsca kawalerzysci jechali czworkami. Aby odciac droge odwrotu Indianom w dol rzeki a potem na wschod, Cooke wyslal jedna kompanie kawalerii. Byla to jednak za mala sila i niektorzy Lakoci wymkneli sie.

    Reszta kawalerii Cooke ruszyla przeciwko tym Lakotom, ktorzy zaczeli wspinac sie na zbocza doliny aby wymknac sie z pulapki. Zolnierze zsiedli z koni aby celniej strzelac. Artyleria otworzyla ogien na tych z Brulow, ktorzy byli konno i byla obawa ze sie wymkna. Zaniepokojony tym Cooke nakazal kawalerzystom wsiadac na konie.

    Tymczasem z drugiej strony doliny nadchodzil Harney z piechota. Gdy piechurzy dostrzegli kawalerzystow w akcji, wydali glosny okrzyk radosci. Niestety poza tym nic wiecej nie byli w stanie zrobic. Poniewaz byli pieszo wiec nie mieli szansy dopadniecia konnych Indian. Ograniczyli sie wiec do oddania kilka salw na duza odleglosc. Salwy te okazaly sie niegrozne.

    Po kilkunastu minutach sytacja wygladala nastepujaco:
    --> kawalerzysci rozproszyli sie po prerii i wawozach w poscigu za konnymi Indianami.
    Akcja nie byla zbyt skuteczna. Zdolano dopasc kilku wojownikow ktorzy zatrzymali sie
    i zajeli pozycje na wzgorzu. Kilkunastu kawalerzystow zaatakowalo ich ale zostali odparci.
    --> artylerzysci skupili sie na pieszych Lakotach ktorzy schronili sie w miedzy pagorkami
    i na zboczu wzgorza gdzie znajdowalo sie kilka nieduzych jaskin. Dobrze wykorzystujac
    teren Indianie unikneli wiekszych strat.
    --> zmeczeni szybkim marszem piechurzy w koncu dotarli do srodkowego biegu rzeki.
    W tej sytuacji general Harney nakazal zbiorke wszystkich oddzialow.


    Plan bitwy nad Ash Hollow W 1855 (ang. battle of Ash Hollow),
    zwanej takze bitwa nad rzeczka Blekitnej Wody.

    .

    Po bitwie.

    Przechodzac przez miejsce walki naliczono 86 cial Lakotow. Do niewoli wzieto 70 osob. Zolnierze oskalpowali wiekszosc zabitych Indian i dopuscili sie haniebnych czynow na zabitych Indiankach. (Bob Drury, Tom Clavin pisza w ksiazce "The Heart of Everything That Is: The Untold Story of Red Cloud, An American Legend" : The soldiers, bent on revenge for Grattan, scalped most of the bodies, and mutilated the pubic areas of the women, whose vaginas were hacked out as trophies.)

    Indianie pozostawili za soba zapasy skor i zywnosci oraz wiele przedmiotow osobistego uzytku. Z jednej strony takie straty to duzo. Ale z drugiej strony moglo byc znacznie gorzej. Lakoci nieoczekiwali wrogiej akcji ze strony wojska i byli calkowicie nieprzygotowani do walki. A w dodatku ich wioska stala w dolinie ktora stala sie pulapka. Jednak dzieki umiejetnosciom jezdzieckim oraz wykorzystaniu terenu, z owej pulapki zdolalo wymknac sie ok. 300 mezczyzn, kobiet i dzieci Brulow i Oglalow. Straty wojska wyniosly wedlug jednych zaledwie 4-5 zabitych i 7 rannych, a wedlug drugich 27 zabitych i pewna liczbe rannych.

    W opuszczonej wiosce zolnierze znalezli przedmioty zabrane przez Lakotow z dylizansu jadacego do Salt Lake City. Lezaly tez tam mundury wojskowe i bagnety. Zolnierze przypuszczali ze nalezaly one do tych ktorzy zostali zabici w masakrze oddzialu Grattana. Znaleziono takze dwa skalpy bialych kobiet.

    Harney nakazal wybudowanie niewielkiego fortu przy ujsciu Ash Hollow i nazwal go fort Grattan. Zaloge placowki stanowila jedna kompania piechoty. 9 wrzesnia Harney ruszyl w kierunku fortu Laramie. Jego wyprawa zostala odebrana na pograniczu jako wielki sukces.

    Gdy wydawalo sie ze Lakoci zostali porzadnie ukarani i teraz beda zachowywac sie poprawnie, grupa wojownikow zabila 4 bialych niedaleko Scotts Bluff ! 15 wrzesnia gdy oddzial Harneya zblizal sie do fortu Lakoci zabrali 50 koni nalezacych do garnizonu. General natychmiast wyslal w poscig kilka kompanii kawalerii. Gdy dwa dni pozniej zolnierze wrocili z pustymi rekami, Harney nie posiadal sie ze zlosci. Nie takiego konca oczekiwal dla swej zwycieskiej kampanii.

    .

    ~

    1855
    Spotkanie Harneya z Lakotami w forcie Pierre.

    .

    General Harney Harney ze swoim oddzialem przebywal przez jakis czas w forcie Laramie. Agent do spraw indianskich, niejaki Twiss, spotkal sie z generalem i zapewnil go ze jego Oglala sa pokojowo nastawieni do bialych. Tak wiec Harney wyslal goncow do nich wzywajac wodzow na narade. Spotkanie zaczelo sie 22 wrzesnia 1855 od nieprzyjemnego zgrzytu. Otoz general odmowil uscisniecia dloni zaproszonym wodzom.

    General powiedzial ze jesli wodzowie nie wydadza winnych ataku na dylizans jego zolnierze zaatakuja wioski Lakotow, tak jak to zrobili nad Ash Hollow. Wodzowie odjechali aby naradzic sie co robic w tej sytuacji. Oglala nie byli w wygodnej sytuacji z kilku powodow. Po pierwsze wielu ich wodzow i wiekszosc starszyzny chciala utrzymanaia pokoju z bialymi. Wiazalo sie to z pewnymi przywilejami dla nich, z otrzymywaniem prezentow podczas spotkan pokojowych, itp. itd.
    Mlodzi wojownicy zapewne by kontynuowali ataki na Amerykanow, ale poniewaz zblizala sie zima, wiec niemadrym bylo narazanie sie na wojne z zolnierzami. Gdy snieg pokrywal prerie konie indianskie stawaly sie slabe. Tego problemu nie mialy wierzchowce kawalerii, ktore byly karmione pasza i sianem zgromadzonym w magazynach i transportowanych podczas kampanii na wozach. W tej sytuacji Oglala i inni Lakoci postanowili uniknac wojny. Przynajmniej do wiosny, kiedy trawy znowu beda zielone.

    Harney postanowil ruszyc w kierunku Gor Czarnych spodziewajac sie znalezc tam wrogich Indian. Dwa tygodnie po jego odejsciu z fortu Laramie, Lakoci przyprowadzili trzech z tych wojownikow ktorzy wzieli udzial w ataku na dylizans.

    Fort Pierre nad Missouri Przez trzy tygodnie Harney i jego zolnierze maszerowali z fortu Laramie do fortu Pierre nad Missouri. Po drodze biali widzieli wiele sladow wskazujacych na to ze okolica byla jednym z ulubionych miejsc na obozowanie dla Lakotow. Harney kilka razy wysylal zwiadowcow aby ich znalezli ale za kazdym razem wracali z pustymi rekami. W koncu biali dotarli do fortu Pierre nad Missouri gdzie postanowili spedzic zime.

    Tu zaczely sie klopoty dla Harneya. Ze wzgledu na snieg pokrywajacy prerie, bydlo trzymane jako rezerwa zywnosciowa, zaczelo glodowac. Gdy nadeszly mrozy wiele sztuk padlo. W tej sytuacji zabito pozostale krowy. Wiele wierzchowcow mialo powazne odmrozenia. Okolo 30 % koni wojskowych zamarzlo ! Zolnierze zaczeli chorowac i kilku z nich zmarlo. Wielu znalazlo sie w szpitalu wojskowym.

    Do fortu przybyli Indianie. Byla to mala grupa Miniconju (25 osob), ktora aby udowodnic ze maja pokojowe intencje, przyprowadzili kilka koni zabranych w forcie Laramie. Przyprowadzili tez mlodego wojownika ktory zabil niejakiego Gibsona na szlaku oregonskim. Niestety w nocy wojownik uciekl. Obawiajac sie ze Harney aresztuje ich i powiesi, pozostali Miniconju tez uciekli. Kilka dni pozniej do fortu przybyla inna grupa Lakotow (40 osob) dopytujac sie o warunki zawarcia pokoju. Indianie powiedzieli ze sa bardzo glodni ze wzgledu na surowa zime.

    General zdecydowal ze nadszedl czas na zawarcie pokoju z Lakotami i 1 marca spotkal sie z delegacja wodzow na zewnatrz palisady otaczajacej fort. Strona indianska byla reprezentowana przez Malego Grzmota ze szczepu Brulow i kilku innych wodzow.
    Ku rozczarowaniu bialych nie przybyli Oglala. Ich agent, Thomas Twiss, nie przepadal za Harneyem i nie chcial aby "jego" Indianie wzieli w tym udzial. Wsciekly general nakazal zatelegrafowac do fortu Laramie i rozkazal tamtejszemu dowodcy, pulkownikowi Hoffmanowi, aby aresztowal agenta.

    Podczas spotkania Harney powiedzial ze nie bedzie czekal na Oglalow. Nakazal zolnierzom oddanie przetrzymywanych jencow wzietych nad Ash Hollow. Ta decyzja zostala przyjeta entuzjastycznie przez Brulow. Jeszcze przez trzy dni wodzowie i Harney spotykali sie w forcie Pierre aby przedyskutowac kilka spraw. Po zakonczeniu rozmow zadowoleni Lakoci przez kilka godzin bili w bebny i spiewali dla ich "przyjaciela" Harneya.

    ~

    1856-57
    Dwie badawcze ekspedycje Warrena.
    Lakoci zmuszaja bialych do przerwania wyprawy.

    .

    W latach 1850-ych rzad amerykanski oglosil ze jedna z linii kolejowych bedzie biegla na zachod, wzdluz rzeki Platte. Wzbudzilo to duze zainteresowanie na wschodzie kraju. Rozpoczela sie spekulacja ziemia. Zaczeto budowe linii telegraficznej laczacej wschod z Kalifornia. Ilosc osadnikow na szlaku oregonskim i mormonskim rosla z roku na rok.

    Latem 1856 Lakoci zebrali sie w Gorach Czarnych na wielka narade. Glownym jej celem bylo znalezienie sposobu na zatrzymanie bialych. Po dlugich rozmowach wodzowie nie mogli znalezc rozwiazania problemu.

    Podczas wodzowie i starszyzna dyskutowali, grupki mlodych wojownikow przemierzaly prerie w poszukiwaniu bladych twarzy. We wrzesniu 1856 Lakoci zaatakowali niewielka karawane osadnikow, zabijajac 4 osoby. Kolejny atak na osadnikow mial miejsce nad rzeka Little Blue i byl dzielem Lakotow i Czejenow.

    Nastepny rok, 1857, nie byl dobry dla Indian zamieszkujacych srodkowe prerie. Ilosc osadnikow szybko rosla. Np. w Kansas i Nebrasce mieszkalo juz 136.000 bialych. Dla porownania, caly szczep Oglala liczyl 5.000 mezczyzn, kobiet i dzieci. Nad bezpieczenstwem osadnikow czuwali zolnierze, ktorych ilosc tez znacznie wzrosla. Pobudowano nowe forty na granicy ziem indianskich.

    Latem 1857 Lakoci zebrali sie niedaleko wzgorza Bear Butte, na polnocnym krancu Czarnych Gor, aby ponownie naradzic sie co robic z bialymi. Zawrzec pokoj, tak jak to zrobily inne plemiona czy kontynuowac walke. Jak dotad mimo atakow Lakotow i Czejenow, bialych przybywalo coraz wiecej.

    Oficer Warren W miedzyczasie w zwiazku z duzym zainteresowaniem ziemiami polozonymi na zachodzie, rzad amerykanski zorganizowal dwie ekspedycje majace na celu zbadanie prerii, znalezienie przejsc, terenow na nowe szlaki i drogi, sporzadzenie map itd. Obie byly prowadzone przez oficera inzynierow wojskowych Kemble Warrena. (W 1855 Warren bral udzial w wyprawie wojskowej generala Harneya przeciwko Lakotom i Czejenom. Ale jak na generala byl pozytywnie nastawiony do Indian.)

    Pierwsza ekspedycja Warrena miala miejsce w 1856 a druga w 1857. Punktem startowym pierwszej ekspedycji byl fort Leavenworth nad rzeka Missouri a docelowym rzeka Yellowstone. Warren wlasciwie poruszal sie caly czas wzdluz Missouri.

    Celem drugiej ekspedycji, tej w 1857, bylo zbadanie doliny rzeki Niobrara i Gor Czarnych. Punktem startowym byl Council Bluffs nad Missouri. Najpierw poruszano sie dolina rzeki Loup, prawie do jej zrodla, nastepnie przez tzw. Piaszczyste Wzgorza do rzeki Niobrara, a stamtad do fortu Laramie nad Platte. Z fortu ekspedycja pomaszerowala na polnoc, do Gor Czarnych. Gdy w polowie pazdziernika ekspedycja weszla do gor, napotkala tam Lakotow. Indianie dali wyraznie do zrozumienia ze zabija bialych jesli ci beda kontynuowac marsz. Warren zdecydowal sie zawrocic. Czesciowe niepowodzenie ekspedycji nie zlamalo kariery Gouverneura Kemble Warrena. Podczas wojny secesyjnej wyroznil sie on w krwawej bitwie pod Gettysburgiem. Obecnie na polu bitwy stoi pomnik poswiecony temu oficerowi.

    ~

    1859
    Ekspedycja badawcza Reynoldsa.
    Zawarcie traktatu pokojowego.

    .

    Na przelomie wiosny i lata 1859 wyruszyla z fortu Pierre nad Missouri ekspedycja badawcza pod dowodztwem kapitana Reynoldsa. Jej celem bylo zbadanie doliny samej rzeki Missouri, oraz dotarcie do rzeki Yellowstone i Gor Wielkorozca (ang. Bighorn). Od fortu Pierre az do gor zolnierze poruszali sie po lekko sfalowanych preriach.

    Na obszarach po obu stronach Yellowstone i w gorach Wielkorozca znajdowaly sie wspaniale tereny lowieckie, pelne bizonow, antylop i jeleni. Choc te ziemie oficjalnie nalezaly do plemienia Wron, to Lakoci tam czesto polowali. Byl to tez obszar czestych walk miedzy Wronami, Plaskimi Glowami, Lakotami, Czejenami i Arapahami.

    Kapitan Reynolds William Reynolds byl doswiadczonym oficerem, weteranem wojen indianskich, i trzymajacym swych zolnierzy w dyscyplinie. Niestety mial on dosc negatywny stosunek do Indian. Jednym z jego zwiadowcow byl Jim Bridger. Byl on jeden z najslynniejszych traperow i ludzi pogranicza. Znal on i rozumial Indian.

    Gdy ekspedycja poruszala sie wzdluz polnocnego kranca Gor Czarnych, daleko na obu jej flankach pojawili sie Indianie. W nocy zolnierze widzieli jak Indianie dawali sygnaly swietlne. Siouxowie byli ciekawi co w tym rejonie robia biali. W miedzyczasie niewielki oddzial wojska zostal przywieziony lodziami na Yellowstone. Siouxowie zatrzymali ich i zabrali konie. Dopiero po dluzszych rozmowach Indianie zgodzili sie zwrocic im wierzchowce.

    11 pazdziernika ekspedycja Reynoldsa dotarla do miejsca zwanego Red Buttes, tam gdzie rzeka Slodkiej Wody (ang. Sweetwater) wplywa do Polnocnej Platte. Reynolds nakazal zalozenie nad potokiem Jeleni (ang: Deer Creek) obozu na zime. Zapasy zywnosci i amunicji sprowadzono z fortu Laramie i przygotowywano sie do marszu na polnoc.

    Ok. 300 km na polnoc od obozu Reynoldsa znajdowala sie duza, zimowa wioska Lakota-Siouxow. Bylo to wlasciwie kilka wiosek polozonych niedaleko siebie. Gdy Lakoci dowiedzieli sie ze Reynolds planuje marsz w ich kierunku wyslali jednego z wodzow Miniconju, o nazwisku Jeden Rog (ang: One Horn), na rozmowy. Podczas spotkania Reynolds przypomnial indianskiej delegacji ze obiecali generalowi Harneyowi w forcie Pierre ze nie beda przeszkadzac bialym podrozowac po ich ziemiach.
    Jeden Rog odpowiedzial ze pamieta o tym. Ale takze dodal ze nie jest w stanie powstrzymac mlodych wojownikow jesliby ci zdecydowali sie zaatakowac bialych. Reynolds odrzekl ze "w takim razie caly szczep bedzie odpowiedzialny za to." Nastepnie aby zalagodzic nieco sprawe Reynolds wreczyl indianskiej delegacji zywnosc i prezenty.

    Nad potokiem Big Creek niewielki oddzialek wyslany przez Reynoldsa zostal "zatakowany" przez 250 wojownikow przyjaznych Wron. Poniewaz ich celem bylo tylko zabranie mulow, wiec Wrony "zaszarzowaly" strzelajac w powietrze. Jednak zwierzeta nie ulegly panice i nie uciekly od zolnierzy na prerie.

    W forcie Berthold inny oddzial Reynoldsa natrafil na niezadowolonych Hunkpapa i Czarne Stopy Lakota. Ci Indianie domagali sie przede wszystkim prezentow i zagrozili ze jesli ich nie dostana to sami je wezma. Reynolds mimo ze nie dal im tego co chcieli to jakos uniknal konfrontacji. 4 pazdziernika ekspedycja wrocila do Omaha nad Missouri.

    W 1859 agent do spraw indianskich, Twiss, zaproponowal Indianom nowy traktat pokojowy. Tak wiec 18 wrzesnia przybylo kilka szczepow nad Potok Jeleni (ang: Deer Creek) aby wypalic fajke pokoju z Amerykanami i porozmawiac o tej propozycji w szczegolach.
    Agent wyjasnil wodzom czego USA oczekuja od nich i co w zamian otrzymaja. Byla mowa tez o rezerwatach. Na pytanie gdzie chcieliby miec swoj rezerwat, Arapahowie odpowiedzieli ze nad rzeka Cache la Poudre, Oglalowie ze nad Horse Creek i Jelenim Potokiem (Deer Creek), Brule nad rzeka Biala (White River) na wschod od Gor Czarnych, a Czejeni nad rzeka Laramie, niedaleko fortu o tej samej nazwie. Jesliby Indianie otrzymali te ziemie bylyby to calkiem niezle rezerwaty.
    Niestety Senat USA odmowil ratyfikacji traktatu.
    Jednym z glownych powodow nie ratyfikowania go bylo zbyt bliskie polozenie rezerwatow do glownych szlakow osadniczych. Latwo sobie wyobrazic jaka pokusa bylaby ta bliskosc dla mlodych, niezdyscyplinowanych wojownikow. Amerykanie chcieli odsunac Lakotow i Czejenow jak najdalej od szlaku oregonskiego i od planowanej linii kolejowej. Rezerwaty ktore powstaly pozniej lezaly setki kilometrow od tych drog.

    ~

    1860-1865
    Wojna nad rzeka Platte.

    .

    Karawana osadnikow na Szlaku Oregonskim.
Wozy sa ciagnione przez woly. W pierwszej polowie lat 1860-ych Lakoci, Czejeni i Arapaho toczyli walki z Amerykanami w dolinie rzeki Platte. Dla obu walczacych stron, Indian i Amerykanow, rejon ten byl bardzo wazny z kilku powodow. Poniewaz dolina byla szeroka i plaska wiec swietnie nadawala sie do podrozowania nie tylko dla Indian, ale takze dla dylizansow, ciezkich wozow osadniczych i pociagow. A w dodatku Platte lezala niemalze w srodku kraju, wiec oferowala latwiejsze i szybsze polaczenie miedzy uprzemyslowionym i gesto zaludnionym wschodem i prawie bezludnym zachodem gdzie odkryto poklady zlota. Dla Amerykanow wiec bylo kluczowa sprawa aby dolina rzeki Platte znajdowala sie pod ich kontrola i aby "czerwonoskorzy" nie przeszkadzali w postepie cywilizacji.

    Dla Indian rzeka Platte byla wazna poniewaz biegla przez obszar gdzie pasly sie olbrzymie stada bizonow. Mieso i skory tych zwierzat byly bardzo cenione przez Indian preryjnych. W 1832 Kapitan Benjamin Booneville pisal ze nad Polnocna Platte "cala ziemia jest zupelnie czarna od niezliczonych stad [bizonow]." Jeszcze jeden podrozny, John Townsend, pisal ze ilosc bizonow nad Platte jest nie do obliczenia. W 1840 niedaleko Fortu Laramie nad Platte przebywal tymczasowo misjonarz Pierre-Jean de Smet. Pisal on "Gdziekolwiek bysmy sie nie ruszyli, zawsze naookolo pelno tu bizonow." John Pulsipher pisal w 1848 ze "Bizonow nad Platte jest taka obfitosc, takie ilosci, ze zaden smiertelnik nie jest w stanie ich policzyc." W 1850 stado bizonow pasace sie niedaleko Fortu Kearny liczyly ok. 15.000 sztuk ! W 1862 Charles Teeter pisal "Widzielismy czarna, zywa, poruszajaca sie mase bizonow, rozciagajaca sie az po horyzont."

    Wielki przeplyw Amerykanow przez doline Platte ploszyl bizony i inne zwierzeta.

    W 1861 telegraf dotarl ze wschodu do Fortu Kearney nad rzeka Platte.

    Wzdluz Platte zaczely powstawac rancza i sklepiki, ktore oferowaly rozne rzeczy dla przejezdzajacych podroznych i osadnikow. Mozna tam bylo kupic konie, muly, bron palna, zywnosc, alkohol i ubrania. Mozna tez bylo podkuc konie, naprawic wozy, itd. Z czasem naookolo tych samotnych rancz i sklepikow zaczely powstawac male osady, potem miasteczka.

    Jack Morrow Ranczo Jacka Morrowa (widoczne na mapie ponizej) bylo jednym z wielu miejsc nad Platte w ktorych mozna bylo spotkac Indian, osadnikow, traperow i tych co uciekli z miast na wschodzie aby uniknac prawa. Kilka kilometrow od rancza znajdowala sie wioska indianska w ktorej zyla zbieranina mezczyzn i kobiet z roznych plemion. Byli tez tam biali ktorzy korzystali z uslug "przyjaznych squaw".
    Jack Morrow i jego ludzie czasami ploszyli bydlo osadnikow ciagnacych na zachod. Potem te bydlo sprzedawali innym osadnikom i handlarzom. Aby karawany nie mogly ominac jego rancza Jack i jego kompani wykopali row, ktory wozy osadnikow mogly pokonac tylko po specjalnej grobli. A grobla byla tuz obok rancza gdzie Jack oferowal zmeczonym osadnikom towary po zawyzonych cenach !

    ~

    Mapa wojny nad Platte.

    .


    Mapa przedstawia obszar wzdluz rzeki Platte gdzie toczyla sie wojna Siouxow z bialymi w latach 1860-65.
    (Na tym samym obszarze toczyly sie wojny miedzy Siouxami/Czejenami i Paunisami/Omahami).
    Jak widac na mapce dwa duze szlaki schodzily sie w Forcie Kearny. Z tego powodu powstalo powiedzenie
    "W Europie mawialo sie ze wszystkie drogi prowadza do Rzymu,
    na preriach wszystkie drogi prowadza do Fortu Kearny."

    Wazne miejsca na mapie:
    Wybrzeze Nebraski (ang. Nebraska Coast)
    Pasmo niewielkich wzgorz na poludnie od Platte, polozonych niedaleko szlakow osadniczych.
    Bylo to jedno z ulubionych miejsc wypadowych Lakotow i Czejenow na karawany osadnikow.
    Czatownia Siouxow (ang. Sioux Lookout)
    Samotne wzgorze polozone pomiedzy Wybrzezem Nebraski (opisanej powyzej) i rzeka Platte.
    Z niego wojownicy Lakotow wypatrywali nie tylko bialych ale takze Paunisow. W latach
    1860-ych Amerykanie wybudowali niedaleko tego wzgorza fort Cottonwood (McPherson).
    Czatownia Siuksow
    Kominowa Skala (ang: Chimney Rock)
    Ta skala byla jednym z najbardziej znanych punktow orientacyjnych dla karawan osadnikow
    i podroznych podazajacych na zachod do Oregonu, Utah i Kalifornii. Czasami w jej poblizu
    obozowali Lakoci i Czejeni. Lakoci nazywali Chimney Rock, Penisem Jelenia.


    Szeroka ale plytka rzeka Platte w srodkowej Nebrasce.
    Nieliczne drzewa i krzewy rosly wzdluz jej brzegow.

    ~

    Poczatek wojny nad Platte.
    Ataki na dylizanse.

    .

    W latach 1860 i 1861 mialy miejsce ataki Indian na Amerykanow w dolinie rzeki Platte.

    Flagi Polnocy i Poludnia W 1861 w USA wybuchla wojna secesyjna. Kraj podzielil sie na pro-niewolnicze Poludnie i anty-niewolnicza Polnoc pod przywodztwem prezydenta Lincolna. Wiekszosc wojska stacjonujacego na preriach zostala odwolana na wschod aby wziac udzial w wojnie. To z kolei dalo szanse Indianom na bardzie wyrownana walke z osadnikami.

    Osadnicy i wladze poszczegolnych stanow zaczely organizowac oddzialy ochotnikow do obrony przed Indianami. Byli oni slabiej zorganizowani i zdyscyplinowani niz zolnierze, ale za to bardziej nienawidzili Indian. Oddzialy ochotnikow byly rekrutowane z ludnosci zamieszkujacej pogranicze.

    W kwietniu 1862 Lakoci, Czejeni i Arapaho zaczeli atakowac dylizanse i stacje dylizansow na zachod od fortu Laramie. Najniebezpieczniejszym odcinkiem dla podroznych byl ten wzdluz rzeki Slodkiej Wody (ang. Sweetwater), doplywem Platte.
    Indianie zniszczyli takze linie telegraficzna laczaca miasta na wschodzie z Kalifornia. Spowodowalo to takze utrudnienia dla wojska, ktore mialo klopoty z przesylem informacji na temat ruchow i akcji Indian. Poniewaz regularne oddzialy byly zajete walkami na wschodzie (toczyla sie wojna secesyjna) wiec przeciwko Indianom uzyto oddzialy ochotnikow.

    Atak Siouxow i 
czejenow na dylizans W 1863 Lakoci i Czejeni zaczeli atakowac dylizanse takze nad rzeka Little Blue we wschodniej Nebrasce. Rzeka ta znajduje sie tuz na poludnie od dolnego biegu Platte. Louisa Sweetland ktora podrozowala przez tamten rejon pisala ze widziala stacje dylizansow ktore zostaly zniszczone przez Indian. Lezaly tam 3 zweglone ciala zabitych pracownikow. Indianie spalili ich zywcem ! Ale widziala tez jak oddzial zolnierzy jechal w kierunku tej stacji a do jednego z wozow byl przywiazany Indianin. Byl on ciagniety po ziemi dotad az zmarl.

    .

    .

    Sprytni Indianie Omaha.

    Rok 1862 byl rokiem wielkiego powstania Dakotow (Santee, Wschodni Siouxowie) w Minnesocie. Indianie wtedy zabili ponad pol tysiaca bialych a kilkuset wzieli do niewoli. Mimo ze wojsko w koncu pokonalo Dakotow i srogo ich ukaralo, to Amerykanie obawiali sie kolejnego powstania Indian. Gdy w 1862 Lakoci i Czejeni zabili dwoch Amerykanow, Smitha i Andersona, powstal niepokoj na srodkowych preriach. Ten niepokoj zamienil sie w panike gdy jeden z bialych zaczal glosic ze Lakoci i Czejeni nadchadza w wielkiej sile aby zabic wszystkich osadnikow.

    Indianin Omaha Gdy jeden z ranczerow niedaleko Omaha stracil stado bydla poszla pogloska ze za tym stoja Lakoci i Czejeni. W miescie Omaha powstal poploch. Dopiero potem sie okazalo ze bydlo zabrali Indianie Omaha wracajacy z nieudanego polowania nad rzeka Republican. Gdy osadnicy w poplochu opuscili swe rancza i farmy, przyjazni bialym Omahowie po prostu je spladrowali !

    Gdy we wrzesniu 1862 Yanktoni i Brule zaatakowali wioske Paunisow nad rzeka Loup Fork w Nebrasce, wsrod osadnikow znowu wybuchla panika. Biali uwazali ze to poczatek wielkiej wojny indianskiej na wzor tej w Minnesocie. Ci ktorzy mieli farmy i rancza polozone miedzy Omaha i fortem Kearny opuscili je w pospiechu. Mieszkancy Columbus otoczyli miasto palisada.

    .

    .

    Lakoci zachecali Czejenow i Arapahow
    do kontynuowania wojny z Amerykanami.

    Agent do spraw indianskich, Colley, twierdzil ze Lakoci zachecali Poludniowych Czejenow do wspolnej wojny z bialymi. Takze tlumacz z fortu Lyon nad Arkansas, niejaki John Smith, twierdzil ze Poludniowi Oglala przybyli nad rzeke Smoky Hill w srodkowym Kansas, gdzie namawiali Poludniowych Czejenow do wspolnej wojny z Amerykanami. Celem atakow mialy byc rancza, karawany osadnikow i dylizanse w dolinach rzek Arkansas i Poludniowa Platte.

    Na poczatku maja 1863 Lakoci zaprosili Polnocnych Czejenow i Arapahow na rozmowy. Do wielkiego spotkania doszlo na poludnie od fortu Laramie. Wodzowie zgodzili sie na kontynuowanie wojny z Amerykanami. W nastepnych miesiacach te trzy plemiona mocno dokuczyly bialym na srodkowych preriach. Trasa dylizansow biegnaca przez fort Laramie na zachod zostala zmieniona. Zamiast biec wzdluz Polnocnej Platte biegla wzdluz Poludniowej Platte a potem do fortu Bridger. Niedaleko Gor Medicine Bow zostal postawiony fort Halleck aby strzec tej drogi.

    .

    .

    Ekspedycja pulkownika Collinsa wzdluz Platte, 1863.

    Pulkownik Collins Aby uporzadkowac sprawy wzdluz szlaku oregonskiego armia wyslala nad Platte oddzial pod dowodztwem podpulkownika (ang: Lieutenant-Colonel) Williama Collinsa. Oddzial wyruszyl z fortu Leavenworth i maszerujac wzdluz Platte dotarl do polnocnej odnogi tej rzeki. Collins uchodzil za sprawiedliwego czlowieka i oficera o ludzkim stosunku do podwladnych. Zolnierze lubili go i szanowali. Jednym z oficerow byl jego jedyny syn, porucznik Caspar Collins, mlodzian o niezbyt mocnym zdrowiu.

    Gdy oddzial Collinsa dotarl do ziem Lkotow natknal sie na 200 wojownikow. Collins zapewnil ich ze nie przybyl aby walczyc z nimi, ze ma jak najbardziej pokojowe intencje. W swych pamietnikach podpulkownik napisal "Jestem pewien ze gdyby charakter Indianina zostal lepiej zrozumiany i jego zwyczaje uszanowane (...) mielibysmy z nimi znacznie mniej problemow."

    30 maja, podczas niesamowitej ulewy, zmeczeni zolnierze dotarli do fortu Laramie. Przez cztery dni oddzial obozowal pod fortem, wypoczywajac i uzupelniajac zapasy. Nastepnie Collins i jego zolnierze wyruszyli na zachod, w kierunku Poludniowej Przeleczy (ang: South Pass). Podczas marszu podpulkownik wydzielal niewielkie oddzialy wojska aby strzegly strategicznych punktow wzdluz szlaku oregonskiego. Po okolo miesiacu Collins z pozostalymi mu zolnierzami dotarl na przelecz.

    Tam biali dowiedzieli sie ze Lakoci i Czejeni zaatakowali nieduza karawane osadnikow i zabili 2 osoby. Po drodze Indianie ostrzelali patrol wojskowy.

    Podpulkownik wzial wiec 100 zolnierzy i ruszyl w poscig za nimi. Lakoci jednak wymkneli sie. Kilka tygodni potem Indianie zabili woznice wojskowego a na poczatku czerwca zniszczyli stacje dylizansow polozona niedaleko miejsca gdzie znajdowal sie oddzial Collinsa.

    Na jesieni 1863 Collins wrocil na wschod gdzie przekonal dowodcow armii amerykanskiej aby dali mu dodatkowe 12 kompanii do pilnowania szlakow wzdluz Platte. Kompanie piechoty wzmocnily zalogi fortow, a kompanie kawalerii wyruszyly w pole aby eskortowac karawany osadnikow, patrolowac linie dylizansow, i scigac wrogich Indian. Mimo ze Collins mial pozytywny stosunek do Indian i bardzo sie staral jako oficer w kontrolowaniu doliny Platte to jednak malo osiagnal. Ilosc atakow ze strony Indian nie malala.

    .

    .

    Nieudane proby rozmow pokojowych z Indianami.

    General Mitchell W 1864 general Robert Mitchell spotkal sie z wodzami Siouxow, ale poza pogrozkami nic im nie zaoferowal za zawarcie pokoju. Mitchell (Dowodca Okregu Wojskowego Nebraski) grozil ze bedzie atakowal kazdego "zlego Indianina." Dwaj pokojowo nastawieni wodzowie, Pstrokaty Ogon od Brule i Zla Rana od Poludniowych Oglala, przedyskutowali sprawy ze swymi ludzmi i zdecydowali sie przeniesc wioski na polnoc, daleko od tych Siouxow ktorzy byli za wojna z Mitchellem.

    Ok. 12 wojownikow bylo oburzonych zachowaniem generala Mitchella. Oposcili skrycie swe wioski i zaczeli atakowac bialych wzdluz Platte. Gdy wodzowie i starszyzna dowiedzieli sie o tym, z wscieklosci zniszczyli ich tipi i przedmioty ktore w nich znalezli.

    Mlodzi wojownicy jednak kontynuowali swe dzielo zniszczenia. 24 czerwca 1864, nad strumykiem Looking Glass Creek (niewielki doplyw Platte), zaatakowali grupe bialych koszacych trawe. Najpierw Siouxowie podjechali do nich dajac do zrozumienia ze maja pokojowe zamiary, a gdy pozwolono im sie zblizyc, zaatakowali. Wojownicy zabili 3 osoby i 3 ranili. Zabrali tez konie i muly. Po tym ataku powstala panika w okolicy i przez nastepne kilka miesiecy nikt nie wychodzil w pole. Zycie zamarlo miedzy Pawnee Agency i Columbus, we wschodniej Nebrasce, i biali oczekiwali wielkiej wojny indianskiej.

    19 lipca 1864 general Mitchell napisal w raporcie do swych zwierzchnikow ze Siouxowie i Czejeni atakowali bialych na polnoc od Julesburga. (Julesburg lezal nad Poludniowa Platte.) General wzial 2 kompanie kawalerii i 2 dzialka i wyruszyl w pole. W celu szybkiego znalezienia wrogich Indian general wynajal Paunisow.

    W drugiej polowie lipca 1864 general Mitchell podjal kolejna probe dogadania sie z Lakotami i spotkal sie z nimi niedaleko Cottonwood Springs. Nic z tego jednak nie wyszlo. Co gorsza o malo nie doszlo podczas rozmow do bijatyki miedzy Lakotami a Paunisami. W koncu Lakoci opuscili zebranie i odjechali glosno wyzywajac Paunisow i bialych od najgorszych (Hafen i Young na str. 319 "After the breakup of the council the Sioux splashed through the Platte, yelling back their taunts to the Pawnees and the whites.")

    .

    .

    Ataki Lakotow i Czejenow na osadnikow, 1864.
    Piekna Fanny Kelly w niewoli u Indian.

    W lipcu 1864 niewielka karawana liczaca 5 wozow i 10 osadnikow zatrzymala sie w forcie Laramie gdzie kilka wozow dolaczylo do nich. Tam zapewniono osadnikow ze dalsza droga jest bezpieczna a Indianie sa przyjazni. Jedna z kobiet, Fanny Kelly (na ilustracji), starala sie uspokoic Mary, ktora panicznie bala sie Indian, ze wszystko bedzie dobrze. Karawana ruszyla na zachod ale juz po przekroczeniu strumyka Little Box Elder Creek, 200 Siouxow pojawilo sie znikad i podjechalo do osadnikow.

    Indianie dali znakami do zrozumienia ze sa przyjacielsko nastawieni. Jeden z nich o nazwisku Ottawa, powiedzial ze jest dobrym Indianinem i ze oni chca tylko nieco zywnosci. Wyrazil takze zainteresowanie koniem jednego z osadnikow. Amerykanie przygotowali posilek dla Siouxow, a na dodatek dali im jeszcze tego konia.

    Po skonczonej kolacji wojownicy nagle zmienili zachowanie. Zaczeli odpychac osadnikow od wozow i zabierac im rozne przedmioty. Ci ktorzy protestowali zostali bolesnie pobici. Trzech zostalo zabitych a jeden ciezko ranny. Wojownicy zabrali ze soba dwie kobiety, Fanny Kelly i Sarah Larimer, oraz dwoje malych dzieci. Gdy w poblizu pojawil sie samotny woz z osadnikami, wojownicy ruszyli w jego kierunku. Lakoci zabili jednego z osadnikow ale woz zdolal umknac.

    Gdy dowodca oddzialu tymczasowo stacjonujacego w Deer Creek dowiedzial sie o ataku Indian, wyslal w poscig 160 zolnierzy i 2 haubice. Kapitanowie Shuman i Levi najpierw poprowadzili oddzial na drugi brzeg Polnocnej Platte, a potem ruszyli na otwarte prerie.

    W niewoli u Indian Fanny Kelly Podczas pierwszej nocy w niewoli obie kobiety, Fanny i Mary, probowaly uciec ale zostaly schwytane. Mary zostala zabita i oskalpowana, a Fanny bolesnie pobita. Gregory Michno pisze ze Lakoci ruszyli na polnoc, w kierunku rzek Rosebud i Tongue, a nastepnie skrecili na wschod, gdzie dotarli do polnocnych pasm Gor Czarnych.

    Pod koniec lipca Lakoci dotarli do miejsca nad rzeka Little Missouri (Mala Missouri) gdzie znajdowalo sie kilka wiosek Siouxow. Pani Kelly wspominala ze Indianie duzo polowali na bizony ale tez ze sporo miesa marnowali. Np. wycinali tylko jezyk, lub inna ulubiona czesc, a reszte bizona zostawiali na prerii. Wkrotce smrod unoszacy sie z gnijacych na prerii zwierzat byl trudny do zniesienia.

    Pani Kelly takze pisala ze dzieci Siouxow zle sie zachowywaly w stosunku do dzieci kilku metysow, ktorzy byli w ich wiosce. Indianin o nazwisku Ottawa, ten wlasnie ktory zabral Fanny Kelly, faktycznie nazywal sie Srebrny Rog (ang: Silver Horn) i nalezal do Oglalow. Poniewaz biala kobieta w koncu znudzila sie mu, wiec sprzedal ja jednemu z wojownikow Hunkpapow o nazwisku Ten Ktory Przynosi Wiele.

    Wioski Lakotow zostaly przeniesione w gory Killdeer Mountains. Tam Indianie natkneli sie na duzy oddzial wojska i stoczyli wielka bitwe z zolnierzami generala Sully. (Sama bitwe opisalem w innym miejscu.) Po tym Indianie rodzielili sie a wioska w ktorej znajdowala sie Fanny Kelly przeniosla sie na prerie obecnej Polnocnej Dakoty.

    Atak Oglala-Siouxow i Czejenow 
na karawane osadnikow. Tam Siouxowie zaatakowali duza karawane osadnikow liczaca 88 wozow i 200 osob. Osadnicy jednak nie dali sie zaskoczyc i zatoczyli wozy w kolo obronne. Indianie kilkakrotnie szarzowali ale bez wiekszego skutku. Mimo to nie rezygnowali i oblezenie unieruchomionej karawany trwalo ponad dwa tygodnie. Swoj dalszy pobyt w niewoli Fanny Kelly opisala w ksiazce "Narrative of My Captivity among the Sioux Indians". Fanny Kelly odzyskala wolnosc w grudniu. Tutaj jest krotki artykul o niej w jezyku angielskim. (Jest kilka nieco rozniacych sie wersji jej porwania i odzyskania wolnosci.)

    .

    .

    Masakra osadnikow nad Plum Creek, 1864.
    Indianie dodaja trucizne do whisky i pozostawiaja ja dla bialych.

    Niewielka karawana pod kieunkiem Bowlera sunela powoli wzdluz Platte. Osadnicy prowadzili ze soba 300 sztuk bydla. Niedaleko znajdowala sie druga karawana. Na noc, w celach obronnych, osadnicy ustawiali wozy w kolo. Wczesnym rankiem 8 sierpnia kilku osadnikow wyjechalo na mulach poza spiacy oboz aby sprowadzic z nad rzeki bydlo. Tam zauwazyli ze kilka sztuk znajduje sie na malej wyspie na srodku plytkiej rzeki. Chlopiec o nazwisku Will Gay ruszyl aby je sprowadzic ale gdy tylko oddalil sie na 200 krokow zauwazyl ze jego mul dziwnie sie zachowuje.

    Nagle, z kierunku zadrzewionego brzegu rzeki rozlegly sie okrzyki wojenne Siouxow i Czejenow. W kierunku chlopca polecialy strzaly. Jedna z nich trafila go w klatke piersiowa. Poniewaz chlopiec mial na sobie gruba skorzana kurtke, rana nie byla gleboka. Will Gay natychmiast ruszyl w kierunku obozu, caly czas strzelajac z pistoletu do scigajacych go Indian. Mul rwal jak szalony. Slyszac strzelanine caly oboz poderwal sie na nogi. Mezczyzni chwycili za karabiny i pistolety i otworzyli ogien do napastnikow. Chlopak szczesliwie dotarl obozu i dolaczyl do jego obroncow.

    Atakujacy Indianie rozdzielili sie na dwie grupy. Ta wieksza zaczela krazyc naokolo obozu bialych i strzelac z lukow, a ta mniejsza ruszyla prosto miedzy wozy. Jednym z pierwszych zabitych napastnikow byl wojownik jadacy na karym koniu. Ten jadacy za nim zostal ranny. Pozostali Indianie wycofali sie spomiedzy wozow i dolaczyli do drugiej grupy operujacej na zewnatrz.

    Druga karawana osadnikow tez zostala zaatakowana. Wojownicy krazyli naokolo wozow ustawionych w kolo i strzelali z lukow. (Atakujacy Indianie mieli niewiele broni palnej.) Nagle Indianie wycofali sie i wszystko ucichlo. Siouxowie i Czejeni znikneli pomiedzy niewielkimi wzgorzami zwanymi Wybrzeze Nebraski. Jedynym sladem po ich ataku bylo dwoch Indian lezacych na trawie. Straty bialych wyniosly 4 rannych. Poza tym osadnicy byli mocno wystraszeni. Osadnicy zawdzieczali swe zycie przypadkowemu natknieciu sie chlopca na ukrytych w zasadzce nad rzeka Indian. Jego strzaly ostrzegly obie karawany.

    Po opadnieciu porannej mgly osadnicy zobaczyli ze z zachodu ciagnie trzecia karawana.
    Indianie w tym czasie obserwowali bialych z pobliskich wzgorz.

    6 sierpnia 1864 karawana osadnikow prowadzona przez Mortona znajdowala sie 10 km na zachod od fortu Kearny. Niedaleko znajdowal sie strumien Plum Creek. Jedna z kobiet o imieniu Nancy, byla pod wrazeniem piekna wzgorz polozonych na poludnie od Platte. Mimo piekna otaczajacego krajobrazu i panujacej wokol ciszy w kazdej z tych trzech karawan panowala niepewnosc. Kazdy zadawal sobie pytanie: co zrobia Indianie ? Czy beda jeszcze raz atakowac ?

    Wczesnym rankiem 100 Lakotow i Czejenow pojawilo sie na wzgorzach, a nastepnie szybko ruszylo w strone bialych. Ze wzgledu na duza odleglosc osadnicy nie byli pewni kto sie zbliza w ich kierunku. Nancy siedziala na jadacym wozie i zawolala swego meza, Franka Mortona, aby zobaczyl czy to aby nie Indianie.
    Frank stwierdzil ze nie ma powodu do niepokoju, ze to prawdopodobnie ranczerzy prowadza swe konie lub bydlo do rzeki. Gdy wkrotce okazalo sie ze to Indianie, Frank zupelnie stracil glowe. Jego woz gnal jak szalony i Nancy spadla z niego prosto pod kola, ktore zlamaly jej kilka zeber. Frank zostal trafiony strzalami indianskimi i zmarl. Nancy wstala i ruszyla biegiem w kierunku innych wozow. Gdy tam dotarla uslyszala jak John Fletcher krzyczal hysterycznie
    "Wszyscy zginiemy !
    Wszyscy zginiemy !"

    Indianie jechali w pieciu grupach po 20 wojownikow, w szyku wojskowym. Nastepnie rozwineli sie w linie, tez na wzor wojskowy, i kontynuowali szarze. Wiekszosc wojownikow ruszyla przeciwko karawanon. Tylko kilkunastu odlaczylo sie i pognalo w kierunku samotnego wozu, ktorego konie sie sploszyly i pognaly w kierunku nadrzecznych mokradel. Pani Smith zeskoczyla z tego wozu i ukryla sie w zaroslach. Indianie zabrali jej konie i muly ale nie szukali kobiety.

    Juz na samym poczatku ataku William Fletcher zostal trafiony trzema strzalami i zalal sie krwia. Oszalale konie i muly zaczely ciagnac wozy w roznych kierunkach. Kilka wozow zrobilo nagly zwrot i przewrocily sie na bok. Indianie strzelali do osadnikow i probowali zatrzymac konie i muly. Wkrotce bylo po wszystkim. Martwi i ranni osadnicy lezeli w trawie.

    Nancy byla zywa, stala w szoku i patrzyla na to co sie dzieje naookolo niej. Niektore wozy plonely. Indianie krazyli naookolo, wydajac okrzyki zwyciestwa. Nastepnie kilku wojownikow zeskoczylo z koni i zdarlo skalpy z glow zabitych i rannych osadnikow. Jeden podszedl do niej i dal do zrozumienia ze daruja jej zycie i zeby wskoczyla na konia.

    Niektorzy wojownicy pojechali do pobliskiego sklepu Blondeau i spladrowali go.
    Do znalezionej whisky dodali strychniny i zostawili to dla "bialych klientow sklepu."

    Czwarta karawana wozow ciagnionych przez woly dotarla niedaleko rancza Thomasa i stacji Plum Creek. Osadnicy zobaczyli ze Indianie atakuja poprzednie karawany, ale zamiast ruszyc im z pomoca to stali jak sparalizowani. Widzieli jak Indianie skalpuja bialych i wsadzaja na konia biala kobiete. W koncu jeden z osadnikow zdecydowal sie pojechac do rancza Thomasa gdzie byla linia telegraficzna. Powiadomil porucznika Bone o ataku a ten z kolei zatelegrafowal do fortu Kearney, do pulkownika Summersa.

    Siouxowie i Czejeni, a wraz z nimi Nancy, powoli odjechali na poludnie, w kierunku wzgorz wtedy zwanych Wybrzeze Nebraski. Po 15 km jazdy zatrzymali sie nad malym jeziorkiem gdzie zastali inna grupe wojownikow, a wsrod nich bialego czlowieka. Owy bialy podszedl do Nancy i zapytal czy nie zauwazyla strzal tkwiacych w jej ciele. Nastepnie wyjal noz, rozcial jej skore, i ostroznie usunal strzaly.
    Bialy mezczyzna nie byl jencem Indian. On byl "jednym z nich" ! Po jakims czasie trzecia grupa wojownikow przybyla nad jeziorko, a wraz z nia pojmany chlopczyk o nazwisku Danny Marble. Danny widzac biala kobiete podbiegl do niej proszac o cos do picia. Nancy zapytala wojownikow o wode i jeden z nich przyniosl ja w kubku po kawie. Nastepnie wszyscy wojownicy wskoczyli na konie i ruszyli na poludnie.

    Z jakis powodow pulkownik Summers wyruszyl z fortu dopiero o godzinie 11-ej. Prowadzil ze soba kompanie wojska pod dowodztwem kapitana Murphy oraz grupe ochotnikow, cywili. Oprocz nich bylo jeszcze kilku zolnierzy z oficerem Wilcoxem na czele. W koncu ok. godziny 10-ej wieczorem dotarli do Plum Creek.
    Naokolo lezaly ciala zabitych i unosil sie dym ze spalonych wozow. Wiekszosc osadnikow byla oskalpowana. Indianie zabrali ubrania wiec ciala lezaly nago. Niektorym Indianie wycieli jezyki. Kilku mezczyznom odcieto genitalia i wcisnieto je w usta. W ataku nad Plum Creek Indianie zabili 13 osadnikow, a 2 osoby wzieli do niewoli.

    Nie ma zgodnosci wsrod historykow kto wlasciwie dokonal tego dziela zniszczenia. Wg. jednych byli to Oglala. Wedlug drugich byli to Czejeni (np. Gregory Michno). Sa tez i tacy (np. Ronald Becher i in.) ktorzy twierdza ze to byly mieszane sily indianskie.

    .

    .

    Atak na rancza Gilmana i Smitha.
    Zniszczenie rancza Gillettsa.

    Bracia Gilman mieli ranczo i sklepik nad Platte. Zabudowania byly otoczone niewielka palisada. Bracia zyli w przyjazni z okolicznymi Indianami i czesto bylo widac ich tipi ustawione obok palisady. Pewnego dnia cala rodzina siedzial przy stole jedzac sniadanie, gdy nagle uslyszano tentent kopyt. Wszyscy wyszli na dwor i zobaczyli konia bez jezdzca. Szybko rozpoznano ze to wierzchowiec pana Gillett. W oddali za samotnym koniem zobaczono grupe pedzacych wojownikow.

    Wtem, nagle, rozlegly sie okrzyki wojenne po drugiej stronie rancza ! Bracia Gilman wrocili do domu i chwycili za karabiny. Ku ich uldze Indianie zmienili kierunek na wschodni i znikneli na horyzoncie. John Gilman ostroznie wyszedl poza palisade aby sprawdzic czy Indianie nie zabrali mu koni i mulow, trzymanych w ogrodzeniu. Jak sie okazalo Indianie nic nie zabrali z ogrodzenia, ale stado pasace sie niedaleko rzeki zniknelo.

    Gdy mieszkancy rancza ochloneli z wrazenia i wyszli na dwor zobaczyli ze zbliza sie dylizans jadacy na wschod. Jeden z pasazerow opowiedzial jak Indianie pojawili sie nagle i ruszyli w kierunku 2 mezczyzn jedzacych sniadanie na prerii. Obaj zostali zabici. Nastepnie czesc wojownikow oddzielila sie od glownej grupy i ruszyla w kierunku Roberta Corristona koszacego trawe. On tez zostal zabity.
    Po tym jak Siouxowie i Czejeni odeszli dyzlizans ostroznie ruszyl naprzod i dotarl do rancza Gilmana. Po ktrotkim odpoczynku u Gilmanow dylizans ruszyl w dalsza droge, w kierunku fortu Kearney. Podrozni znowu stali sie niespokojni po tym jak zobaczyli ze nad rzeka pojawilo sie kilku Siouxow i Czejenow.

    John Gilman dosiadl jednego z koni ktorego mu Indianie nie zabrali i ruszyl w kierunku rancza pana Gilletts aby sprawdzic co sie stalo. Bylo to jedno z najnowszych rancz w okolicy. Po drodze John spotkal kilka biegnacych kobiet.
    Byly one skrajnie wystraszone i szukaly schronienia. Na drodze zobaczyl takze lezace cialo starszego mezczyzny. Jak sie okazalo byl on czlonkiem rodziny Gillettsow. W jego ciele tkwilo kilkanascie indianskich strzal. Przed domem lezalo cialo pana Gilletts. Obok niego lezal martwy jego wspolnik. Wszystkie konie i muly zostaly zabrane przez Indian. Trzech ludzi ktorzy zajmowali sie tymi zwierzetami zostalo zabitych.

    W miedzyczasie ludzie na ranczu Gilmana przygotowywali sie do obrony. Zajeli miejsca wzdluz palisady. Zgromadzili zapasy wody pitnej i wody do gaszenia pozaru w wypadku gdyby Indianie uzyli strzal zapalajacych. Ilosc amunicji na ranczu byla wystarczajaca.

    Lakoci i Czejeni w tym czasie zaatakowali ranczo Dana Smitha i zabrali mu konie i muly.

    Nastepnie wielka grupa Lakotow ponownie pojawila sie niedaleko rancza Gilmana. Ronald Becher tak pisze: "Tamtego popoludnia mial miejsce jeszcze jeden atak na ranczo Gilmana. Po ukonczeniu przygotowan do obrony Jeremiah Gilman wdrapal sie na dach aby miec lepszy widok na okolice i aby wiatr ochlodzil go w ten upalny dzien. (...) Na szlaku i wzdluz rzeki panowala cisza. (...) Gdy Jeremiah ponownie przylozyl lornetke do oka i spojrzal w kierunku polnocno-zachodnim, zobaczyl cos czego widok mogl zatrzymac bicie serca.
    Olbrzymia wataha glownie wojownikow Lakotow przechodzila rzeke Platte. Bylo ich setki (ang: "A huge band of primarily Sioux warriors was crossing the Platte. There were hundreds of them, and soon they came racing down the trail and riverbanks toward Gilman's Station." na str. 267 w ksiazce Ronalda Becher'a) i jak tylko przeszli na druga strone natychmiast ruszyli w kierunku stacji Gilmana. Jeremiah zaczal krzyczec ze Indianie nadchodza i wkrotce trzech innych dolaczylo do niego na dachu aby zobaczyc co sie dzieje."

    Indianie otoczyli palisade, krzyczac i strzelajac. Z wozow na ktorych znajdowalo sie zboze i siano zaczal unosic sie najpierw dym a potem ogien. Gilman zauwazyl ze wsrod Indian niektorzy sa mu znani. Zaczal wiec krzyczec do nich w jezyku Siouxow. Wojownicy przerwali dzielo destrukcji i zaczeli sluchac co blada twarz do nich mowi. Po chwili stala sie zaskakujaca rzecz: nic sie nie odzywajac cala masa Indian odjechala ! Zapanowala glucha cisza i tylko w powietrzu unosil sie dym i kurz.

    .

    .

    Ataki Indian na dylizanse. 1864.

    Ben Holladay,
 krol dylizansow Czlowiek zarzadzajacy linia dylizansow biegnaca wzdluz Platte, niejaki Holladay zwany "Krolem Dylizansow", skarzyl sie do generala Curtisa ze zolnierze nie wystarczajaca strzega jego ludzi od napadow Indian.
    Na przyklad we wrzesniu 1864 Czejeni i Siouxowie ostrzelali kilka stacji dylizansow polozonych nad rzeka Little Blue. Takze na szlaku Smoky Hill Czejeni i grupa Poludniowych Oglala atakowali dylizanse.

    Ben (Benjamin) Holladay domagal sie aby general Curtis obsadzil kazda stacje dylizansow 4-5 zolnierzami, a w dodatku zeby kazdy dylizans na tamtym obszarze byl eskortowany przez 4 kawalerzystow. Sytuacja stala sie tak trudna ze na kilka miesiecy zamknieto obie linie dylizansow (te wzdluz Platte i te wzdluz Smoky Hill).

    Atak Siouxow i 
Czejenow na dylizans W sierpniu ataki Indian na dylizanse sie nasilily. 15 sierpnia ostatni dylizans dotarl ze wschodu do Colorado. Dylizanse z zachodu zatrzymaly sie na stacji Latham Station nad Poludniowa Platte i czekaly az droga bedzie bezpieczna. Okolo 100 pasazerow przebywalo w tym miejscu. Gdy doszly wiesci, jak sie potem okazalo nieprawdziwe, ze Lakoci i Czejeni nadchodza aby oczyscic doline rzeki Poludniowej Platte z "bladych twarzy", wsrod czekajacych pasazerow wybuchla panika.

    Karawany i konwoje kontynuowaly jazde przez jakis czas ale tylko w duzych grupach.
    Wielu pojedynczych handlarzy i biznesmenow zaprzestalo swej dzialalnosci.
    W tej sytuacji ceny zywnosci w Colorado zaczely szybko isc w gore.

    Na zachod od Plum Creek (tam gdzie miala miejsce masakra osadnikow), stalo ranczo Freemana. Wlasciciel opuscil ranczo jakis czas temu i budynki staly puste. Obok rancza przebiegala linia dylizansow. 12 pazdziernika 1864 grupa Siouxow i Czejenow ukryla sie w budynkach czekajac na przybycie dylizansu.
    Pierwsze strzaly zabily pare koni na przedzie zaprzegu. Pasazerowie i zolnierz wyskoczyli z wozu i otworzyli ogien. Indianie mieli po swojej stronie atut zaskoczenia, a biali sile ognia. Po 15 minutach wymiany strzalow Indianie mieli dosc i wycofali sie. Jeden z pasazerow odniosl lekka rane. Zolnierz byl ciezko ranny w glowe. Dwoch wojownikow bylo zabitych.

    Gdy w pobliskim forcie dowiedziano sie o ataku, w pole wyruszyl niewielki oddzial porucznika Flanagana. Flanagan mial ze soba kilka wozow z zywnoscia i amunicja. Wkrotce zolnierze natkneli sie na 50 wojownikow zmierzajacych w kierunku wzgorz o nazwie Wybrzeze Nebraski.
    Widzac nieprzyjaciela Flanagan ustawil swoich 19 zolnierzy w tyralierke i czekal na atak Indian. Ci staneli w bezpiecznej odleglosci i zaczeli sie naradzac co robic dalej. Po jakims czasie zdecydowali sie na zaniechanie ataku na wojsko i znikneli miedzy wzgorzami.
    Zolnierze przez krotki czas podazali ich tropem. Na noc Flanagan zajal pozycje obronna w jakims pustym budynku. Na drugi dzien pojawilo sie kilku zolnierzy z innego oddzialu i powiedzialo Flanaganowi ze podczas przeczesywania wzgorz zostali zaatakowani przez Indian. Prawdopodobnie byli to ci sami Indianie, ktorzy wczesniej atakowali dylizanse.

    .

    .

    Sfrustrowani generalowie.

    General Mitchell
niedoszly pogromca Indian Na poczatku 1864 general Mitchell (na ilustracji) odbyl kilka spotkan z wodzami Siouxow w forcie Cottonwood nad Platte. 8 czerwca 1864 major George O'Brien spotkal sie z dwoma przyjaznymi wodzami Brulow, Pstrokatym Ogonem i Malym Grzmotem. Oprocz Brulow pojawilo sie nieco Oglalow. Niestety malo z tych spotkan wyniklo i walki dalej sie toczyly.

    8 sierpnia 1864 Indianie zabili 3 bialych kilka km na zachod od fortu Kearny. Latem 1864 ok. 300 wojownikow Lakotow zabralo stado koni nalezace do garnizonu fortu Rice nad Missouri. Inna grupa zaatakowala zolnierzy scinajacych drzewo w pobliskim lesie. Ale gdy jednego wieczoru Lakoci pojawili sie na wzgorzu w poblizu samego fortu, zaloga przepedzila ich strzalami z haubic.

    Lakoci takze niepokoili fort Laramie. Latem 1864 kilka patroli wojskowych wrocilo do fortu po 3 dniach poszukiwan wrogich Indian. Ich misja zakonczyla sie niepowodzeniem, nie znaleziono zadnych sladow Lakotow w promieniu 40 km od tej placowki. Okolo poludnia oficerowie rozkazali aby rozsiodlac konie i zaprowadzic je na pastwisko. Zmeczeni zolnierze udali sie do swych kwater.
    Nagle jak spod ziemi pojawilo sie 20-30 Lakotow i glosno krzyczac i wymachujac skorami i kocami przegalopowali przez sam srodek fortu (palisady juz wtedy nie bylo) w kierunku pasacych sie wierzchowcow kawalerii. Natychmiast zarzadzono alarm, zagrala trabka, i zolnierze pobiegli do stajni aby osiodlac pozostale konie i ruszyc w poscig za napastnikami.
    Grupa poscigowa szybko wyruszyla w pole i ... przez 2 dni i 2 noce nie byla w stanie dopasc Lakotow. Oddzial w koncu wrocil do fortu na bardzo zmeczonych koniach. Jedyne co osiagneli to przyprowadzenie kilka najgorszych koni, tych ktore Lakoci pozostawili za soba. Dowodca fortu nie posiadal sie ze zlosci ! Najlepsze konie kawalerii i konie oficerskie staly sie wlasnoscia wrogich Indian, ktorzy doslownie zgarneli je sprzed nosa zolnierzom.

    Taktyka Indian na srodkowych preriach frustrowala generalow.
    Siouxowie i Czejeni dzialali niewielkimi grupami, wykorzystujac wzgorza Wybrzeze Nebraski (ang. Nebraska Coast) jako bazy wypadowej przeciwko osadnikom i podroznym podazajacych dolina Platte.

    Wojownicy Lakotow (Oglala i Brule), Czejenow i Arapahow rownie nagle sie pojawiali jak i znikali. Starali sie atakowac z zaskoczenia aby miec mniejsze straty i wycofac sie przed przybyciem wojska z najblizszego fortu. Taka taktyka byla niezbedna poniewaz w tamtym okresie Indianie byli slabo uzbrojeni w bron palna. A z amunicja u Indian tez zawsze bylo krucho. (Zolnierze uzywali amunicji tylko do walki. Wojownicy potrzebowali jej takze do polowan na bizony.)

    Ponizej przyklady atakow Indian.
    18 pazdziernika 1864 Indianie przeszli Platte i niedaleko stacji dylizansow w Alkali zabili osadnika. Kapitan Murray z oddzialem wojska zwawo ruszyl w poscig za napastnikami. Indianie jednak byli szybsi i zniecheceni zolnierze zawrocili w strone fortu. Siouxowie i Czejeni jednak daleko nie odeszli. Widzac ze zolnierze zaniechali poscigu, Indianie zatrzymali sie i ... ruszyli za zolnierzami !
    22 pazdziernika Indianie zaatakowali drwali niedaleko stacji dylizansow Midway Station.
    28 pazdziernika zaatakowali bialych koszacych trawe niedaleko Sandhill Station.
    19 listopada zaatakowali niewielka karawane osadnikow 5 km od Plum Creek.
    Oddzial wojska ruszyl z odsiecza ale Indianie zaatakowali takze zolnierzy.

    17 pazdziernika 1864 pulkownik Livingston otrzymal rozkaz od generala Mitchella aby podpalil prerie miedzy rzekami Platte i Republican. Rozkaz zostal wykonany 22 pazdziernika. Palenie trawy rozpoczeto od prerii polozonych na zachod od Julesburga. I tu tez biali byli rozczarowani wynikami swej akcji. Ogien zatrzymal sie na pobliskich rzekach nie czyniac krzywdy ani Indianom ani bizonom.

    Poniewaz wojsko uaktywnilo sie nad gorna Missouri a zima szybko zblizala sie wiec ponad 200 Hunkpapow wodza Zebro Niedzwiedzia przybylo 23 pazdziernika 1864 do fortu Sully nad Missouri aby przedyskutowac zawarcie pokoju. Bylo to typowa metoda prowadzenia wojny przez Indian preryjnych. Czyli walka wiosna, latem i jesienia, a pokoj i odpoczynek w zimie.

    .

    .

    Organizacja i sila wojska na srodkowych preriach w 1864.

    W obliczu niepowodzen w walce z Lakotami i Czejenami general Mitchell postanowil znacznie wzmocnic system obronny na srodkowych preriach. Rozkazal on wybudowanie szeregu fortow: niedaleko Julesburga postawiono fort Rankin (fort Sedgwick) a niedaleko Scotts Bluffs fort on nazwie Mitchell. Niedaleko miejsca zwanego Mud Springs lezacego w polowie drogi miedzy Polnocna i Poludniowa Platte postawiono kilka wzmocnionych budynkow i obsadzono zolnierzami. W kazdym z tych trzech miejsc zalozono stacje telegrafu. Droga miedzy nimi byla stale patrolowana.

    Po zakonczeniu wojny secesyjnej w 1865 czesc wojsk amerykanskich stacjonujacych na pograniczu skladala sie z murzynow. Duzym plusem "czarnego" zolnierza bylo to ze latwiej niz bialy zolnierz znosil niewygody i upaly. Ze wzgledu na ich czarne krecone wlosy, Indianie nazywali ich Zolnierze Bizony (ang: Buffalo Soldiers). Byla tez inna nazwa nadana murzynom przez Indian: Czarni Biali Ludzie. Indianie uwazali murzynow za dzielnych i wytrwalych przeciwnikow.

    W pazdzierniku 1864 organizacja sil wojskowych i ich rozmieszczenie
    na srodkowych preriach bylo nastepujace:

        Dowodca Departamentu Wojskowego Kansas byl general Samuel Curtis
        (Kwatera glowna okregu znajdowala sie w forcie Leavenworth.)
        Departament Kansas skladal sie z trzech okregow: Kansas, Gornego Arkansas, i Nebraski.

        Dowodca Okregu Wojskowego Nebraski byl general Robert Mitchell

      • Fort Kearny = 4 kompanie kawalerii
      • Fort Cottonwood = 2 kompanie kawalerii
      • Camp Collins = 2 kompanie kawalerii
      • Fort Laramie = 1 kompania kawalerii
      • Fort Halleck = 1 kompania kawalerii
      • most na Sweetwater = 1 kompania kawalerii
      • Omaha City = 1 kompania kawalerii
      • Columbus = 1 kompania kawalerii
      • Julesburg = 1 kompania kawalerii
      • Dakota City = 1 kompania kawalerii
      • O'Fallon= 1 kompania kawalerii
      • Camp Schuman = 1 kompania kawalerii
      • Fremont Orchard = 1 kompania kawalerii
      • Mullala Station = 2 kompanie kawalerii
      • Alkali Station = 1 kompania kawalerii
      • Junction Station = 1 kompania kawalerii
      • Beauvais Station = 1 kompania kawalerii
      • Pawnee Station = 1 kompania kawalerii
      • Little Blue Station = 1 kompania kawalerii
      • ranczo Smith'a = 1 kompania kawalerii
      • ranczo Gilman'a = 1 kompania kawalerii
      • ranczo Pawnee = 1 kompania kawalerii

        Dowodca Okregu Wojskowego Kansas byl general James Blunt

      • Fort Leavenworth = 10 kompanii kawalerii
      • Fort Scott = 10 kompanii kawalerii, kilka lekkich dzialek
      • Paola = 7 kompanii kawalerii, kilka lekkich dzialek
      • Fort Insley = 4 kompanie kawalerii
      • Olathe = 2 kompanie kawalerii
      • Aubrey = 2 kompanie kawalerii
      • Lawrence = 1 kompania kawalerii
      • Rockville = 1 kompania kawalerii
      • Mound City = 1 kompania kawalerii
      • Osage Mission = 1 kompania kawalerii
      • Coldwater Grove = 1 kompania kawalerii
      • Shawnee Mission = 1 kompania kawalerii

        Dowodca Okregu Wojskowego Gorny Arkansas byl major Benjamin Henning

      • Fort Riley = 2 kompanie kawalerii, kilka lekkich dzialek
      • Fort Lyon = 4 kompanie kawalerii
      • Fort Larned = 3 kompanie kawalerii
      • Fort Ellsworth = 1 kompania kawalerii
      • Salina = 1 kompania kawalerii

    W polowie lat 1860-ych wiekszosc fortow na pograniczu juz nie byla otoczona palisadami. Te kilka fortow ktore nadal mialy palisady znajdowaly sie na ziemiach na ktorych toczyly sie ostre walki z Lakotami i Czejenami. Po 1865 zaden z fortow na ziemiach Komanczow i Apaczow nie mial palisady choc to byly wojownicze plemiona. (Jakkolwiek forty handlarzy ktore istnialy po tym roku nadal byly otoczone palisadami lub obronnymi murami.)

    Fort Fort wojskowy od polowy lat 1860-ych to byla grupa budynkow nalezacych do armii i ustawionych wokol placu musztry i parad. Byla tam kwatera dowodcy, domy oficerow, arsenal broni, niewielki szpital, wiezienie, sklepik, piekarnia, kuznia, stolarnia, poczta, kuchnia, pralnia, magazyny, baraki dla zolnierzy i stajnie dla koni.

    Dzien w forcie zaczynal sie od pobudki granej o godzinie 6-ej rano. Jesli w forcie stacjonowala kawaleria to pobudka byla odegrana na trabce, jesli piechota to na bebnie. Pol godziny po pobudce i porannej zbiorce bylo sniadanie. Potem nastepowaly cwiczenia w manewrowaniu i strzelaniu. Podstawa diety byla fasola, boczek, wolowina, suchary, razowy chleb i kawa. Czasami na stoly trafialy ryby, warzywa i owoce.
    Zolnierze najbardziej nielubili pracy przy budowie nowych kwater lub naprawie palisady. (W spoleczenstwie amerykanskim w tamtym okresie uwazano ze tylko leniwi mezczyzni szli do wojska. Ci aktywni i przedsiebiorczy albo mieli farme, lub ranczo, lub jakis biznes w miescie.) Najwiekszymi problemami w fortach na pograniczu byl alkoholizm i gra w karty. Obie te rozrywki byly zabronione i karane. Mimo to wg. inspekcji przeprowadzonych w placowkach wojskowych az 25 % zolnierzy naduzywalo alkoholu.
    W okresie goraczki zlota w fortach szalala dezercja. Bywalo ze cale grupy zolnierzy skrycie opuszczaly placowke wojskowa aby dolaczyc do poszukiwaczy zlota udajacych sie do Kalifornii. Zolnierze ci zabierali ze soba karabin i konia.

    Fort Laramie
    Fotografia fortu Laramie z 1875 (juz bez obronnej palisady).

    ~

    Zemsta za masakre nad Sand Creek.

    .

    masakra nad Sand Creek W rozdziale ponizej opisane sa wypadki, ktore mialy miejsce po masakrze wioski Czejenow nad strumieniem Sand Creek. Wodzem wioski byl pokojowo nastawiony Czarny Kociol. Biali jednak podejrzewali ze w jego wiosce schronienie maja mlodzi wojownicy Czejenow, ktorzy dokonali kilku napadow na bialych.

    29 listopada 1864 oddzialy ochotnikow pod dowodztwem Chivingtona zabily nad Sand Creek 70-163 mezczyzn, kobiet i dzieci. Bardzo wielu bylo rannych. Straty Amerykanow wyniosly 24 zabitych i ponad dwa razy tyle rannych. Po masakrze zdesperowani Czejeni poprosili Lakotow i Arapahow o wspolne przeprowadzenie akcji odwetowych na bialych.

    .

    Polaczone wioski indianskie nad Cherry Creek.
    (Grudzien 1864)

    Wielka koncentracja Indian prerii w jednym miejscu byla zwykle spowodowana albo Tancem Slonca albo podpisywaniem traktatu z Amerykanami. W tym przypadku przyczyna byla wojna. Co ciekawe to fakt ze nie wszyscy Indianie zgrupowani w wioskach nad rzeka Solomon przybyli tam w intencjach rozpoczecia wielkiej wojny z Amerykanami. No ale po kolei.

    Poczatkowo nad rzeka Solomon, w srodkowej czesci stanu Kansas, staly wioski Poludniowych Oglala i Bruli. Indianie byli juz po polowaniach na bizony i przygotowywali sie do zimy. Wkrotce przybyli Polnocni Arapaho (80 tipi) i czesc Polnocnych Czejenow. Wlasciwie ci Indianie byli w drodze na poludnie, gdzie chcieli odwiedzic swych wspolplemiencow, Poludniowych Czejenow i Poludniowych Arapaho. Od Lakotow dowiedzieli sie ze Poludniowi Arapaho odeszli daleko na poludnie, az za rzeke Arkansas, gdzie zimuja razem z Kiowami, Komanczami i Apaczami Prerii.
    W tej sytuacji Polnocni Arapaho zdecydowali sie przerwac swoj marsz i przezimowac nad rzeka Solomon razem z Lakotami. W ich planach byl powrot wiosna na polnoc, a nie rozpoczynanie wielkiej wojny. Co do Polnocnych Czejenow to ci mieli wiecej szczescia. Otoz dowiedzieli sie ze ich wspolplemiency, Poludniowi Czejeni, maja wkrotce przybyc nad Cherry Creek. W tej sytuacji postanowili wiec zaczekac na nich. W wioskach panowal spokoj, Indianie powoli przygotowywali sie do zimy.

    Liczba tipi w indianskich wioskach nad Solomonem byla podobna do ilosci tipi nad rzeka Little Bighorn w 1876.

    Wtedy to nad Solomon przybyli wyslannicy Poludniowych Czejenow z fajkami wojny (ang: war pipes). Jesliby wodzowie wiosek zgodzili sie wypalic, znaczyloby to ze przyjmuja oferte Czejenow i przystepuja do wspolnej wojny z bladymi twarzami. Wyslannicy Czejenow opowiedzieli wodzom o tym jak oddzial wojska zmasakrowal jedna z ich wiosek nad strumieniem Sand Creek. Po wysluchaniu swych gosci wodzowie Oglalow i Bruli jako pierwsi zgodzili sie przystapic do wojny. Zaraz po nich fajke wojny wypalili wodzowie Polnocnych Arapahow.

    Uradowani takim obrotem sprawy wyslannicy Poludniowych Czejenow wrocili do swoich. Wkrotce cale plemie, w tym takze ci ktorzy przezyli masakre nad Sand Creek, ruszylo w kierunku wiosek indianskich nad Solomon. Handlarz George Bent, ktory przyjaznil sie z Czejenami i czasami walczyl po ich stronie, pisal ze dotarcie z doliny rzeki Arkansas do Solomonu zajelo mu i jego Czejenom 4 dni.

    Gdy juz wszyscy byli razem wodzowie zdecydowali sie przeniesc wioski nad strumien Cherry Creek, znajdujacy sie w polnocno-zachodnim krancu stanu Kansas. Wzdluz brzegow tego strumyka roslo nieco dzikich wisni i stad ta nazwa. Naookolo rozposcierala sie prawie plaska preria. Strumien byl doplywem rzeki Poludniowy Republican. Kilkadziesiat kilometrow w dol tej rzeki, i niedaleko ujscia strumienia Francuza (ang: Frenchman's) znajdowal sie obszar zadrzewiony gdzie Indianie lubili obozowac. Tym razem jednak wybrano Cherry Creek.

    Narada wodzow Lakota Siouxow 1 stycznia 1865 wodzowie zebrali sie na wielka narade podczas ktorej postanowili juz za kilka dni zaatakowac Julesburg. Dlaczego Julesburg a nie inne miejsce ? Poniewaz nie dosc ze miescily sie tam stacja dylizansow, biuro telegrafu i sklepy ale takze magazyny w ktorych przechowywano wiele towarow przeznaczonych do transportu dalej na zachod. W tym celu wojownikom miala towarzyszyc pewna liczba kobiet, ktore prowadzily dodatkowe konie, ktorymi miano transportowac zdobyte lupy.

    Wkrotce specjalnie wyznaczeni do tego mezczyzni obeszli wszystkie wioski glosno oglaszajac decyzje wodzow. Wojownicy mieli czas aby odpowiednio przygotowac sie na te wyprawe. Wybrali wiec swe najlepsze wierzchowce, sprawdzili bron, uzupelnili zapasy strzal w kolczanach.

    .

    .

    Walki pod fortem Rankin.
    Styczen 1865.

    W sumie wioski nad Cherry Creek opuscilo 1.000 wojownikow. Poniewaz bylo 800 tipi, a na tipi przypadalo srednio po 2 mezczyzn, wiec w wyprawie na Julesburg wzielo udzial okolo 2/3 wszystkich mezczyzn. W tej poteznej grupie znajdowal sie takze George Bent.

    Indian prowadzili Lakoci, ktorzy lepiej znali rancza i stacje dylizansow lezace w okolicy tej osady niz Czejeni. (Grinnell pisze w 'The Fighting Cheyennes' na str. 182: "The Sioux led the march because they knew the location of the ranches and stations near Julesburg better than the Cheyennes, who did not often visit that region.")
    Z kolei George Hyde jako przyczyne podaje fakt ze to wodzowie Lakotow (Poludniowi Oglala i Brule) jako pierwsi wypalili fajke wojny przyniesiona przez poslancow Poludniowych Czejenow. O tym samym mowi George Bent. Jednak George Bent takze przyznaje ze to Siouxowie wiedzieli o towarach zgromadzonych w magazynach w Julesburgu, a nie Czejeni czy Arapaho. (na str. 173 pisze: "It was the Sioux who first made the plan to attack Julesburg, as they knew there was a fine store there and a big wearhouse full of supplies.") Wraz z wojownikami jechala grupa kobiet prowadzacych dodatkowe konie na ktore miano zaladowac zdobyte lupy.

    W pewnym oddaleniu od glownej grupy, i po obu jej stronach, jechali czlonkowie roznych organizacji wojownikow, ktorych celem bylo pilnowanie aby mlodzi i zbyt podekscytowani moodziency nie zaatakowali przedwczesnie. (na str. 168 w Life of George Bent: "We set out about 1.000 strong, and a number of women came with us with extra ponies, to bring back the plunder we would take from the Julesburg store. We marched in regular order, the soldier societies seeing to it that no one slipped off to go on ahead and do something that might warn the soldiers and put them on their guard. The chiefs led the column and the Sioux chiefs were ahead of all the others because the Sioux had smoked the war pipe first and must be given first place.")

    Do pierwszego starcia z bialymi doszlo 6 stycznia kiedy to wojownicy zaatakowali konwoj zaopatrzeniowy zabijajac 12 ludzi.

    Wieczorem Indianie rozstawili tipi wsrod piaszczystych wzgorz na poludnie od Julesburga. Zachowywano sie bardzo ostroznie. Czlonkowie zwiazkow wojownikow trzymali straz w nocy. Mialo to na celu zapobiezenie wysliznieciu sie z wioski mlodych wojownikow aby zdobyc konie i skalpy bialych. Taka przedwczesna akcja mogla ostrzec wroga o obecnosci Indian w poblizu. Dyscyplina byla pieta achillesowa Indian.

    Oboz byl na nogach na dlugo przed wschodem slonca. Kobiety szybko przygotowaly sniadanie. Wojownicy przyprowadzili najlepsze konie i przygotowali bron. George i Charlie Bent zamierzali wziac udzial w walce i ubrali siebie jak Indianie i dolaczyli do 1.000 wojownikow gotowych do opuszczenia wioski. Cala wataha przejechala przez linie pagorkow i wjechala w doline Poludniowej Platte. Juz z daleka zobaczyli zabudowania Julesburga i w odleglosci 1-2 km od nich palisade fortu Rankin.
    Fort Rankin Wlasciwie fort nazywal sie Camp Rankin i byl niewielka placowka. Pozniej jego nazwa zostala zmieniona na fort Sedgwick. Jego zadaniem byla oslona linii dylizansow, szlaku osadnikow wiodacego do Kalifornii i Oregonu, i poszukiwaczy zlota do Denver w Colorado. Nowy fort Sedgwick nie posiadal juz palisady ale za to byl znacznie silniej obsadzony.

    .

    Co do walk pod fortem Rankin to sa dwie wersje, indianska (opierajaca sie glownie na
    wspomnieniach George Benta) i "bladych twarzy" (opierajaca sie na raportach wojskowych)

      A oto indianska wersja wydarzen.
      Wodzowie mieli ulozony plan dzialania. Czesc wojownikow podejdzie pod fort i sprobuje wywabic zolnierzy w pole. W tym samym czasie druga grupa wojownikow ruszy w kierunku Julesburga. Do wywabienia zolnierzy wybrano 10 wojownikow, ktorzy nastepnie zaczaili sie w jarze na poludnie od fortu. Ci harcownicy byli prowadzeni przez Czejena o nazwisku Duza Wrona (ang: Big Crow). Jak tylko poprawila sie widocznosc z rana, harcownicy podeszli jarem blizej do fortu. Gdy zobaczyli ze kilku zolnierzy wyszlo na zewnatrz palisady Duza Wrona dal sygnal do ataku. Indianie ruszyli naprzod wydajac okrzyki wojenne i strzelajac.
      W tym czasie glowne sily Indian znajdowaly sie ukryte wsrod wzgorz. Wojownicy siedzieli na koniach cierpliwie czekajac na wlasciwy moment. Gdy uslyszano pierwsze strzaly niektorzy z nich zaczeli sie ekscytowac. Wkrotce uslyszano sygnal trabki, co znaczyloby ze zolnierze w forcie podejmuja jakas akcje przeciwko harcownikom. I tak faktycznie bylo. Okolo 60 kawalerzystow wyjechalo z fortu aby przepedzic harcownikow. Jak na razie plan byl realizowany pomyslnie poniewaz zolnierze ruszyli w poscig za harcownikami i zaglebili sie pomiedzy niewielkie wzgorza.
      Niestety kilkunastu mlodych wojownikow nie zaczekalo na sygnal do ogolnej szarzy. Ruszyli do brawurowego ale przedwczesnego ataku. W tej sytuacji nie bylo sensu czekac i wodzowie dali sygnal do ogolnego ataku. Setki wojownikow ostro ruszylo z kopyta. Niestety zolnierze byli niezbyt daleko od fortu i nie sposob bylo odciac im droge odwrotu. Biali byli zaskoczeni naglym pojawieniem sie az tylu Indian. Najpierw zatrzymali sie a po chwili rzucili sie do karkolomnej ucieczki w strone fortu.
      Tylko ci z Indian ktorzy byli na najszybszych wierzchowcach zdolali dopasc ostatnich z zolnierzy. Od fortu dzielil ich dystans zaledwie 300 krokow. Trebacz zostal zabity i kilku szeregowcow zostalo rannych. Czesc zolnierzy zatrzymala sie i zeskoczyla z koni aby lepiej celowac w pozycji stojacej. Mieli nadzieje ze kilkoma celnymi strzalami ostudza zapaly wojownikow. Ich nadzieje sie nie spelnily. Wszyscy ci co zdecydowali sie walczyc pieszo zostali zabici ! W sumie oddzial poniosl ciezkie straty, bylo 14 zabitych i wielu rannych. Wsrod zabitych byl 1 sierzant, 3 kaprali i 10 szeregowcow. Reszta oddzialu skryla sie w forcie a brame szybko zamknieto.
      Czesc wojownikow zaczela krazyc naookolo fortu, strzelajac do zolnierzy na palisadzie. Ostrzal trwal krotko i wojownicy ruszyli w kierunku pobliskiego Julesburga. Wtedy to spoza wzgorz wyjechaly kobiety indianskie prowadzace dodatkowe konie, ktore byly przeznaczone do transportu lupow. W tym momemncie juz nie bylo bialych w Julesburgu. Zostali wczesniej przeploszeni odglosami walki zolnierzy i Indian.

      A oto wersja Amerykanow walk pod fortem Rankin.
      Kapitan O'Brien wzial 37 kawalerzystow i ruszyl na wschod gdzie znajdowali sie Indianie. (Porucznik Ware pisze ze O'Brien wzial 60 zolnierzy. Z kolei jedna z gazet napisala ze do oddzialu O'Briena dolaczyla grupa cywili i razem uczestniczyli w tej akcji.) Oddzial zatrzymal sie na chwile w Julesburgu. Tam dolaczyli do zolnierzy okoliczni ranczerzy, w tym Jack Morrow, i telegrafista. Razem z oddzialem zabrali sie Pulkownik Summers i Kapitan Murphy.
      Gdy tylko cala grupa opuscila Julesburg uslyszano okrzyki wojenne Indian i strzelanine. Wkrotce przybyl jezdziec na spienionym koniu z wiadomoscia ze Indianie zaatakowali niedaleko rancza Buelera konwoj z zaopatrzeniem. Konwoj skladal sie z kilku poganiaczy i dziesiatkow mulow na ktorych transportowano rozne rzeczy dla wojska.
      Pulkownik Summers powiadomil kapitana O'Brien ze on przejmuje dowodztwo i nakazal ruszyc w kierunku skad dochodzily strzaly. Nagle pojawienie sie wojska zaskoczylo Indian. Poniewaz bylo tam tylko 40 wojownikow, pulkownik Summers rozkazal zaatakowac ich. Zolnierze, podzieleni na trzy plutony, smialo ruszyli naprzod.
      Indianie zaczeli sie wycofywac co oficerowie zinterpretowali jako ich zwyciestwo. Zolnierze doscigneli Indian i zabili 7 wojownikow. Kilku zolnierzy zatrzymalo sie, zeskoczylo z koni, i oskalpowalo zabitych. Reszta zolnierzy kontynuowala poscig. Gdy Indianie dotarli do niskich wzgorz i sie rozdzielili na mniejsze grupki, zolnierze byli zmuszeni zrobic to samo. Wkrotce powstaly duze odstepy miedzy zolnierzami.
      Wtem jak spod ziemi ukazala sie duza grupa wojownikow i zaatakowala kawalerzystow. Jeden z plutonow zostal niemalze otoczony i tylko szybkosci koni zolnierze zawdzieczali zycie. Inny pluton zebral sie szybciej i sformowal straz tylna. Przez nastepne 10 km zolnierze uciekali tak szybko jak tylko mogli. Opuscili wzgorza i gnali w kierunku rancza Buelera. Indianom brakowalo broni palnej, a strzaly z lukow robily niewiele krzywdy na dalszy dystans. Kilka koni wojskowych zostalo trafionych. Ci ktorzy stracili swe wierzchowce szybko wskoczyli z tylu za tymi ktorzy je jeszcze mieli. Na szczescie dla bialych ranczo Buelera stalo niedaleko.
      Jak sie potem okazalo zolnierze byli scigani przez kilkuset wojownikow. Drugie tyle stalo na wzgorzach i obserwowalo poscig za wojskiem. (Ronald Becher pisze na str. 396 "Warriors continued to pour from the gentle bluffs, while the fleeing whites could see behind them, on the crowns of the hills, groups of several hundred more who simply watched the mad chase in the valley below.")
      Zolnierze uszli z zyciem glownie dlatego ze byli weteranami wojen a nie nieostrzelanymi rekrutami. Nie spanikowali na widok takiej ilosci napastnikow. Co prawda dali sie wciagnac w zasadzke miedzy wzgorza, ale takze byli w stanie jakos wydostac sie z opresji. Gdy zolnierze w koncu wpadli miedzy zabudowania rancza, pulkownik Summers odwrocil sie i strzelil do najblizszego Indianina. Wojownik spadl z konia a ci jadacy za nim zaniechali dalszego poscigu. Biali zeskoczyli z koni i zajeli pozycje obronna na ranczu. Straty oddzialu byly ciezkie, w ostatnich 6 godzinach mieli 15 zabitych i 1 ciezko rannego.
      W miedzyczasie kapitan O'Brien zabral swoj oddzial do Julesburga, gdzie zolnierze rozmontowali i zabrali telegraf. Nastepnie oddzial opuscil Julesburg i dotarl do Camp Rankin nie ponoszac zadnych strat. W forcie wyprowadzono haubice i otwarto ogien na Indian ktorzy pojawili sie w okolicy fortu. Po ich rozproszeniu O'Brien wzial oddzial zolnierzy i haubice i ruszyl do rancza Buelera. Ich przybycie spowodowalo ze Indianie zrezygnowali z oblezenia pulkownika Summersa i jego zolnierzy ktorzy tam sie schronili.

    Atak Indian na dylizans
na Dzikim Zachodzie Tego samego dnia kilku mlodych wojownikow odlaczylo sie od glownej grupy i zaatakowalo dylizans znajdujacy sie 6 km od Julesburga. Jednak poza ostrzelaniem bialych z wiekszej odleglosci Indianie nie zadali im strat poniewaz woznica tak poganial konie ze nie sposob bylo zblizyc sie do nich. Dylizans zatrzymal sie na pobliskim ranczu Buelera. Widzac ze Indianie zrezygnowali z poscigu, woznica zdecydowal sie kontynuowac jazde. Po dotarciu do fortu Rankin dylizans zatrzymal sie i woznica poinformowal wojsko o ataku.

    .

    .

    Zniszczenie Julesburga, Styczen 1865.
    Wojownicy nie znajac "zielonych papierow"
    rozrzucali je na wietrze dla zabawy. Po
    odejsciu Indian zolnierze z fortu biegali
    po prerii szukajac rozrzuconych dolarow.

    7 stycznia tysiac wojownikow i nieco kobiet Lakotow (Poludniowi Oglala, Brule), Polnocnych Czejenow i Polnocnych Arapaho podeszlo pod Julesburg. W 1865 linia dylizansow biegnaca przez te miescine na polnocny-zachod do fortu Laramie, zostala zamknieta wskutek atakow Indian kilka miesiecy wczesniej. Nowa trasa biegla z Julesburga na poludniowy-zachod, do nowo powstalego miasta Denver. Tam dylizans przejezdzal Poludniowa Platte po drewnianym moscie i kierowal sie na zachod.

    Stacja dylizansow w Julesburgu nalezala do jednej z wiekszych. W jej sklad wchodzila stolowka dla podroznych, woznicow i eskorty, kuznia gdzie podkuwano konie, budynek w ktorym naprawiano sprzet, kilka budynkow magazynowych, oraz stajnia dla koni i mulow. Oprocz stacji dylizansow byla takze stacja telegrafu. Niedaleko stal duzy i swietnie zaopatrzony sklep, ktorego klientami byli nie tylko pasazerowie dylizansow ale takze osadnicy jadacy szlakiem oregonskim na zachod. W sumie w Julesburgu w styczniu 1865 znajdowalo sie 40-50 osob, w wiekszosci dobrze uzbrojonych.

    Zniszczenie Julesburga w 1865 George Bent pisal ze gdy on i kilku wojownikow weszli na stacje dylizansow w Julesburgu zastali na stole rozstawione sniadanie. Kawa byla jeszcze ciepla. Gdy przeszli do magazynow zobaczyli tam polki uginajace sie od wszelakich towarow. Indianie byli zachwyceni !
    Kazdy bral co mu sie podobalo. Jeden z wojownikow Czejenow upodobal sobie wielka waze, ktora wypelnil cukrem. Bardzo duzo bylo kukurydzy w workach, ktore wojownicy zapakowali na konie. Cukier uchodzil za luksus. Byly tez spore zapasy boczku i sloniny, tkaniny i ubrania i wiele innych rzeczy. Jedynym produktem ktory nie wzbudzil wiekszego zainteresowania Indian byly konserwy miesne i wszelka zywnosc w puszkach. Gdy kilku wojownikow przynioslo kilka puszek do wioski do ich otwarcia uzyto tomahawkow.

    Indianie znalezli metalowa skrzynke a w niej "zielone papiery". Indianie nie wiedzac co to jest rozrzucali je na wietrze. George Bent zaczal je zbierac. Okazalo sie ze to byly dolary. Po odejsciu Indian zolnierze z fortu przybiegli i szukali po prerii pieniedzy. (Na str. 173 w Life of George Bent: "The soldiers later had a fine paper hunt and picked up money all over the prairie.") George Bent znalazl paczke w ktorej byl nowiutki mundur majora armii USA. Wzial go sobie i nosil przez nastepne kilka lat, w tym podczas kampanii nad rzeka Prochowa.

    Czesc wojownikow zamiast rabowac Julesburg przejechala na polnocny brzeg Platte i zajela stado bydla. Gdy przepedzano zwierzeta na drugi brzeg pojawily sie klopoty, otoz krowy bardziej niz konie "slizgaly sie" po oblodzonej rzece. Garnizon fortu zauwazyl ze Indianie zabieraja stado i ostrzelal ich z haubicy. Poniewaz odleglosc byla dosc duza wiec strzaly okazaly sie niecelne. Nastepnie sfrustrowani zolnierze zaczeli strzelac do Indian rabujacych Julesburg. Ten ostrzal byl jednak krotkotrwaly, byc moze wojsko nie chcialo niszczyc przy tym zabudowan miasteczka. Po kilku godzinach czesc Indian odeszla z Julesburga ale czesc pozostala az do wieczora.

    George Bent byl oburzony kiedy przeczytal raport generala Curtisa z 10 stycznia 1865 w ktorym bylo napisano ze kapitan O'Brien z fortu Rankin przepedzil Indian z Julesburga. Kapitan mial miec 15 zabitych a Indianie az 35. Wedlug Benta to Indianie przepedzili zolnierzy a potem robili co chcieli w miasteczku. Z kolei porucznik Ware w swym opisie kampanii w ogole pominal milczeniem spladrowanie Julesburga. Ale za to napisal ze Indianie mieli 56 zabitych.
    W przeciwienstwie do wojskowych gazety na pograniczu nie wybielaly sytuacji. Na przyklad gazeta Nebraskan podala ze zginelo 15 zolnierzy i 4 cywili i ze straty materialne sa bardzo powazne. George Bent podaje ze Indianie nie mieli zabitych w walce z zolnierzami co wydaje sie przesada. O rannych nie wspomina a tacy byli.

    .

    .

    Ataki na rancza i stacje dylizansow
    i walki z wojskiem nad Poludniowa Platte.
    Gdy w walizkach zabitych Amerykanow znaleziono
    skalpy Indian, wsciekli Lakoci i Czejeni pocieli ich
    ciala na kawalki.

    Indianie natkneli sie nad Platte na 5 cywili ktorych zabili bez dluzszych ceregeli. Wlasciwie byli to byli zolnierze, ktorzy wracali na wschod. Wojownicy przeszukali ich kieszenie i walizki. Gdy znaleziono w nich skalpy Indian, wsciekli Lakoci i Czejeni pocieli ciala zabitych na kawalki.

    Indianskie wioski staly nad Cherry Creek do polowy Stycznia. Potem przeniesiono je blizej Poludniowej Platte. Wtedy to odlaczyl sie Czarny Kociol i jego zwolennicy (80 tipi). Mimo ze to wlasnie oni ucierpieli najbardziej od bialych, i to ich wioska byla zmasakrowana nad Sand Creek, to nie chcieli uczestniczyc w wojnie. Czarny Kociol poprowadzil ich na poludnie, nad rzeke Arkansas i na wiosne podpisali traktat pokojowy z USA.

    Pod koniec stycznia Lakoci, Czejeni i Arapaho przeniesli swe wioski nad Poludniowa Platte.
    I z tego miejsca zaczely wyprawiac sie grupki wojownikow na rajdy po okolicy.

    Po zniszczeniu Julesburga powstala panika na pograniczu. W tej sytuacji interwencja armii byla nieunikniona. Dziesiec dni po ataku Indian na Julesburg silny oddzial pod dowodztwem generala Mitchella wyruszyl z fortu Cottonwood nad Platte. W jego sklad wchodzilo 650 kawalerzystow, 4 12-funtowe haubice, 2 dzialka typu Parrott i 100 wagonow z zapasami amunicji i zywnosci.
    Trasa marszu wiodla w kierunku poludniowo-zachodnim. W dniach miedzy 15 a 26 stycznia 1865 Mitchell przeczesywal prerie poludniowej Nebraski i zachodniego Kansas w poszukiwaniu Indian. Szczegolnie dokladnie przeszukano doline rzeki Republican. Ku rozczarowaniu wojskowych nic poza opuszczonymi obozowiskami wroga nie znaleziono.
    Wskutek bardzo niskich temperatur i marszu przez prerie smagane zimowymi wichrami 50 zolnierzy doznalo odmrozen i nie nadawalo sie do dalszej sluzby. W glebokich sniegach stracono ponad setke koni i 6 wozow. Sam general odmrozil sobie uszy.

    W miedzyczasie George Bent z grupa prawie 100 wojownikow Czejenow rozpoczeli dzielo zniszczenia na zachod od Julesbrga. Na wschod od Julesburga atakowali Lakoci. George Bent pisze ze pierwszym obiektem ataku Czejenow byla stacja Valley Stage Station polozona na poludniowym brzegu Poludniowej Platte. Choc w tym miejscu stacjonowaloa kompania kawalerii nie przeszkodzilo to Indianom w ich dzialaniach.
    Rankiem 28 stycznia Czejeni zaatakowali ranczo Moore's American Ranch, kilka kilometrow na wschod od stacji Valley Stage Station. Indianie spalili zgromadzone zapasy siana dla kawalerii i zabrali stado bydla liczace okolo 500 sztuk. Zdobycie tak wielkiego lupu jak stado bydla mialo takze ujemna strone, otoz bardzo spowolnilo ruchy Indian.
    W nocy Indianie obozowali na polnocnym brzegu rzeki, 35 km na wschod od stacji Valley Stage Station. Nastepnego dnia rano Indianie zauwazyli niewielki oddzial wojska w poblizu swego obozu. Doszlo do potyczki z zolnierzami. Czesc bydla Czejeni porzucili a te najlepsze sztuki pogonili na polnoc, pomiedzy wzgorza. Zolnierze zabrali pozostawione stado. Oficer ktory dowodzil zolnierzami zatelegrafowal wieczorem do fortu ze stoczyl walke z Czejenami, zabral im 400 z 500 sztuk i zabil 20 wojownikow. George Bent pisze ze Czejeni nie mieli zadnych strat, a wprost przeciwnie, to oni zadali je wojsku. Wedlug benta Czejeni poszli sladami oddzialu i ostrzeliwali go, raniac 2 kawalerzystow. Kto ma racje trudno mi powiedziec.

    28 stycznia 1865 Lakoci i ich sprzymierzency atakowali bialych na wschod od Julesburga az do stacji dylizansow Alkali. Niewielkie oddzialy wojska wyslane w poscig za napastnikami zostaly zmuszone do odwrotu.

    Obladowani lupami wojownicy wracali do wiosek. Po kilku dniach wodzowie zdecydowali sie przeniesc wioski blizej obszarow zamieszkanych przez bialych. Kobiety zwinely tipi i wszyscy ruszyli w kierunku Poludniowej Platte aby przejsc na drugi brzeg rzeki.
    Poniewaz po drodze znajdowalo sie ranczo Harlowa wiec wojownicy je zaatakowali. W momemncie ataku Indianie natkneli sie na 3 mezczyzn i 1 kobiete. Nie mieli oni najmniejszej szansy przeciwko 750 wojownikom Lakotow, Czejenow i Arapahow. Po krotkiej wymianie ognia trzej mezczyzni zostali zabici a kobieta zostala schwytana przez jednego z Lakotow i wzieta do niewoli.
    Niestety gdy Indianie zaczeli przeszukiwac ranczo znalezli alkohol. Wkrotce pijany Arapaho zastrzelil pijanego Czejena. Doszlo tez do niepotrzebnych klotni miedzy pijanymi wojownikami. Przed opuszczeniem rancza Indianie podlozyli ogien pod budynki.

    Inna grupa wojownikow zaatakowala nastepujace stacje i rancza: Antelope Stage Station, Buffalo Spring Ranch, i Spring Hill Stage Station. Wszystkie one zostaly zdobyte i spalone. Plomienie rozwietlily doline Poludniowej Platte przez wiele godzin. Dwa inne miejsca zostaly zdobyte ale nie spalone. Duze stada bydla zostaly zabrane z Alkali i rancza Moore'a. Zniszczono linie telegrafu laczaca Julesburg z miastem Denver. Indianie mieli dwie metody niszczenia telegrafu. Ukladano stos chrustu wokol slupa, ktory potem podpalano. Jesli brakowalo materialu palnego wtedy po prostu scinano slupy telegraficzne tomahawkami. Same kable wiazano w suply lub przecinano tomahawkami. Czasmi sciete slupy ciagnieto do wioski aby tam ulozyc je w duzy stos wokol ktorego odbywal sie taniec skalpow.

    Lacznosc miedzy pograniczem i miastami na wschodzie zostala przerwana. W stanie Colorado panowala panika i nikt nie chcial podrozowac dylizansami. Pulkownik Moonlight zastapil pulkownika Chivingtona (tego ktory dokonal masakry wioski czejenow nad Sand Creek) na stanowisku dowodcy Wojskowego Dystryktu Colorado i 8 lutego zarzadzil stan wojenny.
    Zebrano 360 ochotnikow ktorzy wyruszyli z Denver aby naprawic linie telegrafu, odpedzic Indian oraz otworzyc komunikacje do Julesburga i dalej na wschod. Konwoje i karawany osmielaly sie przejezdzac przez ten obszar tylko wtedy gdy bylo w nich wielu uzbrojonych po zeby mezczyzn.

    Wioski indianskie staly na polnocnym brzegu Poludniowej Platte. Do nich to zwozono zdobyte lupy. George Bent wspominal ze nigdy nie widzial tyle zdobyczy w wioskach indianskich. Nalezy pamietac ze na ranczach i stacjach dylizansow wzdluz Poludniowej Platte znajdowaly sie takze niewielkie magazyny w ktorych trzymano produkty, ktore sprzedawano przejezdzajacym szlakiem oregonskim osadnikom. Rancza i stacje nad Platte byly wiec atrakcyjnym celem atakow dla Indian.
    Oprocz tego dochodzily lupy ze zdobytych na zachod od Julesburga dwoch duzych konwoji. Straty Indian w atakach na te konwoje byly minimalne. George Bent wspominal ze tylko 3 Lakotow bylo zabitych. (Na str. 179 w Life of George Bent: "I never saw so much plunder in an Indian village as there was in this one; besides all the ranches and stage stations that had been plundered [and nearly every one of these places had a good store of goods to sell to emigrants and travelers], two large wagon trains had been captured west of Julesburg.")
    Indianom nie brakowalo zywnosci, codziennie zabijali po kilka sztuk bydla. Poza tym bylo pod dostatkiem kukurydzy, boczku, ryzu, maki, suszonych owocow itd. Indianie mieli tez do dyspozycji nowe noze, lyzki, talerze, kociolki i garnki. Niektorzy ubrali sie "po amerykansku", czy to w cywilne czy wojskowe kurtki i kapelusze. Codziennie do tipi George Benta przychodzili Indianie i pytali sie o przeznaczenie roznych rzeczy ktore zdobyli. Na przyklad jeden stary wojownik nie mogl sie nadziwic krewetkom w puszce.

    Indianie byli szczesliwi. Bebny bily dniem i noca, wojownicy tanczyli wokol ognisk.
    Indianie przebywali w wioskach nad Poludniowa Platte do 2 lutego 1865.

    PS.
    George Bent byl synem handlarza Williama Benta i Czejenki, tak wiec byl polkrwi Indianinem. Za zone wzial corke wodza Czejenow, Czarnego Kotla. Gdy ona zmarla za zone wzial inna Indianke. Jego brat Charlie takze bral udzial w walkach po stronie Indian przeciwko bialym. Przy czym Charlie wykazal sie nie tylko nienawiscia do Amerykanow ale takze okrucienstwem. Zarowno ojciec, William, jak i jego synowie George i Charlie, sa znanymi postaciami z historii pogranicza.

    .

    .

    Ponowne zniszczenie Julesburga, Luty 1865.
    Indianie kontynuuja niszczenie rancz i stacji
    dylizansow.

    Hoka hey ! Rano 2 lutego 1865 kobiety zwinely tipi i wszyscy powoli ruszyli na polnoc. George Bent pisze ze Lakoci znali te ziemie miedzy Polnocna i Poludniowa Platte najlepiej i dlatego oni ponownie szli na czele. Oni tez wybierali miejsca na rozstawienie tipi. (str. 181: "The Sioux knew this country north of the South Platte best, and so their chiefs led the march and picked out the camping places.") To jest zaskakujace dla mnie jako ze tereny te nalezaly oficjalnie do Czejenow.

    W miedzyczasie duza grupa wojownikow postanowila wrocic do Julesburga. I tak jak poprzednio Indianie probowali wywabic poza palisade zolnierzy z pobliskiego fortu Rankin. Ale tym razem biali byli ostrozniejsi. W tej sytuacji wojownicy szybko ruszyli w kierunku fortu i krazac naookolo strzelali do zolnierzy na palisadzie.
    Zadnych strat taka taktyka nie zadali. Indianie takze wyzywali zolnierzy od tchorzy, majac nadzieje ze ci sie zdenerwuja i rusza w poscig. Niestety ani jeden zolnierz nie wychylil nosa poza palisade. Zreszta garnizon byl oslabiony i kapitan O'Brien nie byl obecny. W koncu zrezygnowani wojownicy odstapili od fortu i okolo 500-600 z nich ruszylo w kierunku pobliskiej stacji dylizansow i magazynow Julesburga. (Na str. 182 w Life of George Bent: "The Indians circled around the stockade, yelling and shooting and taunting the soldiers, to get them to come out and fight; but it was no use [the garrison was very weak and O'Brien was away], so after a while we withdrew east to the stage station.")

    I tak jak poprzednio tak i teraz Indianie zdobyli wiele cennych lupow.
    Aby objuczone konie mogly przejsc po pokrytej lodem Poludniowej Platte,
    Indianie uzyli piasku
    (ang: sanding the ice).

    Chcac koniecznie wywabic zolnierzy z fortu Indianie podpalali kolejno (ang: each separately) budynki w Julesburgu. Dymy unoszace sie nad plonacym miasteczkiem bylo widac na plaskiej prerii na wiele kilometrow. Zolnierze jednak nie wyjechali z fortu. Potem wojownicy podzielili sie na trzy grupy. Jedna z nich rozlozyla sie obozem na polnocnym brzegu rzeki, ale w miejscu swietnie widocznym z fortu Rankin. Tam rozpoczeli tance zwyciestwa i tance skalpow. Zolnierze jednak nie wychylali sie z fortu. Pozostale dwie grupy ruszyly w gore (Czejeni i Arapaho) i w dol (Lakota) rzeki Poludniowej Platte. Ta grupa ktora skladala sie z Czejenow i Arapahow zaatakowala ranczo. Niedaleko niego Indianie natkneli sie na wozy jadace do Denver w ktorych znaleziono alkohol.

    3 lutego przeniesiono polaczone wioski nad rzeke Lodgepole, doplyw Poludniowej Platte.
    W poblizu znajdowal sie slynny szlak oregonski i droga z Julesburga do fortu Laramie.
    Tam Indianie zniszczyli okolo 30 km linii telegraficznej.

    Nastepnego dnia ruszono w droge i straz przednia Indian natknela sie na ranczo i stacje dylizansow lezace nad Mud Spring. Poniewaz linia na poludnie byla zniszczona wiec biali z Mud Spring zatelegrafowali o pomoc do fortu Mitchell. Indianie postanowili zaatakowac bialych nastepnego dnia, kiedy glowne sily wojownikow beda gotowe do akcji.

    General Robert Mitchell byl poruszony stratami jakie w ostatnich dniach Indianie zadali bialym.
    Pulkownik Summers zostal zwolniony ze sluzby. Kilku oficerow bylo ostro skrytykowanych.
    Wlascieciele linii dylizansow ocenili swoje straty jak nastepuje:
    - zniszczone budynki firmy : 35.000 $
    - 3.500 workow kukurydzy : 78.000 $
    - towary handlowe : 2.000 $
    Oprocz tego Indianie zniszczyli 12 rancz (!) i linie telegrafu.
    I to wszystko w ciagu zaledwie dwoch zimowych miesiecy.

    Pulkownik Livingston pisal w raporcie z 5 lutego 1865 o rajdzie Indian:

  • stacja Beaver Creek spalona - 14 stycznia
  • ranczo Godfreya zaatakowane - 14 stycznia
  • ranczo Morrisona spalone, 7 bialych zabitych - 15 stycznia
  • ranczo Wisconsin spalone - 14 stycznia
  • ranczo Washington zaatakowane - 27 stycznia
  • ranczo Lilian Spring zaatakowane i spalone 27 stycznia
  • ranczo Gittrella spalone 25 stycznia
  • ranczo Moore niedaleko stacji Valley zaatakowane - 28 stycznia
  • (Indianie uprowadzili pol tysiaca sztuk bydla)
  • ranczo Harlowa spalone - 28 stycznia
  • ranczo Buffalo Springs spalone 28 stycznia
  • stacja Spring Hill spalona - 28 stycznia
  • ranczo Bulera spalone - 2 lutego
  • miasteczko, stacja i magazyny w Julesburgu spalone - 2 lutego
  • konwoj 22 wozow zaatakowany i spladrowany - 2 lutego
  • linia telegrafu zniszczona na znacznej dlugosci
  • okolo 1.500 sztuk bydla zabrane z rancz miedzy Julesburgiem i ranczem Washington

    Porucznik Ware pisze o trzech dodatkowych konwojach zaatakowanych i spladrowanych przez Indian. (na str. 192 w The Fighting Cheyennes: "Lieutenant Ware gives further details and mentions three more trains captured. Root mentions other depredations.")

    .

    .

    Atak na ranczo i stacje dylizansow
    w Mud Springs, luty 1865.

    Stacja dylizansow W marszu na polnoc Indianie dotarli 4 lutego do rancza i stacji dylizansow Mud Springs gdzie znajdowalo sie 5 cywili i 9 zolnierzy. Indianie zabrali konie, muly i bydlo. George Bent pisze ze do tego miejsca dotarl rankiem 5 lutego wraz z Czejenami i jak sie zblizali to slyszeli strzelanine. Strzelali ci wojownicy ktorzy opuscili polaczone wioski jeszcze w nocy.

    Wedlug George Benta w pewnym momencie walki zolnierze otworzyli ogrodzenie i wypuscili konie i muly. Wojownicy natychmiast stracili zainteresowanie walka i ruszyli za zwierzetami. Bent pisze ze tego incydentu nie ma w raportach wojskowych ale on to widzial. (na str. 188-189 w Life of George Bent: "The shooting match kept on in this way from early in the morning until about noon; then all at once the soldiers opened the corral and turned loose the horses and mule. This incident is not mentioned in the official reports, but this is what the soldiers did. The freightened animals scattered and ran in every direction, and the Indians, eager to capture the animals, started after them in a swarm, riding their war ponies at top speed.") Po wylapaniu koni i mulow wojownicy wrocili do swych wiosek. Bent uwaza ze zolnierzom zaczynalo brakowac amunicji i dlatego uzyli tego fortelu z konmi. Do tego momentu zaden z Indian nie zostal zabity.

    O ataku Indian powiadomiono telegrafem dowodce fortu Laramie, Podpulkownika Collinsa, ktory natychmiast rozkazal porucznikowi Ellsworthowi w forcie Mitchell ruszyc z odsiecza. Porucznik Ellsworth po calonocnym wyczerpujacym marszu dotarl nad ranem do Mud Springs. W miedzyczasie pulkownik Collins wzial 120 zolnierzy z fortu Laramie i ruszyl do fortu Mitchell. Gdy tam dotarl podzielil swoj oddzial na dwie grupy. Sam z 25 wybranymi zolnierzami ruszyl do Mud Springs gdzie dotarl o 2-ej w nocy. Reszta jego oddzialu dotarla do tego miejsca 6 godzin pozniej. Wielu zolnierzy odmrozilo sobie dlonie i stopy i nie nadawala sie do dalszej kampanii.

    Tego dnia Indianie podzielili sie na dwie grupy, jedna probowala zatrzymac odsiecz idaca na pomoc ranczu a druga zaatakowala same ranczo. Obie akcje sie nie powiodly Lakotom i ich sojusznikom i garnizon stacji zostal powaznie wzmocniony. George Bent pisal ze Indianie planowali zabrac stado bydla, konie i muly z pastwiska ale zolnierze zagonili je wczesniej do ogrodzenia.
    Duza grupa wojownikow zsiadla z koni i wawozem zblizyla sie do rancza. Doszlo do wymiany strzalow miedzy nimi a bialymi ukrytymi w budynkach. Wg. Benta poniewaz zadna ze stron nie kwapila sie opuscic swych pozycji przez kilka godzin walka ograniczyla sie do strzelaniny na duza odleglosc przy minimalnych stratach po obu stronach.

    Gdy 6 lutego kilkuset Indian przypuscilo atak na zabudowania, zolnierze odrzucili ich zmasowanym ogniem karabinowym. Po tym niepowodzeniu wojownicy ograniczyli sie do ostrzalu zabudowan z wiekszej odleglosci. Okolo 200 wojownikow zajelo pozycje w zalamaniu gruntu znajdujacym sie 75 metrow od zabudowan i zaczeli strzelac z lukow tak aby strzaly spadaly do srodka rancza i zagrody dla koni. Kilku zolnierzy i wiele zwierzat zostalo rannych. Collins wyslal zolnierzy przeciwko tej grupie i przepedzil wojownikow.

    .

    .

    Zwyciestwo Indian w bitwie nad Rush Creek,
    8-9 luty 1865.

    George Bent pisze ze rankiem 6 lutego Indianie zwineli namioty i ruszyli w kierunku polnocnym. Po dotarciu do Polnocnej Platte wysypano piaskiem oblodzona powierzchnie rzeki tak aby zdobyczne bydlo moglo przejsc na druga strone. Na druga strone przeszly takze rodziny z objuczonymi konmi. Czesc wojownikom towarzyszyla im, a czesc pozostala w tyle jako straz tylna. Po przejsciu nadrzecznej plaskiej prerii Indianie weszli w obszar lekko pagorkowaty. Tam nad malenkim strumykiem rozlozyli sie obozem.
    Chimney Rock Daleko na horyzoncie majaczyla wysoka skala zwana Kominowa Skala (ang. Chimney Rock) przez Amerykanow, i Penisem Jelenia przez Indian. Byl to takze jeden z najwazniejszych punktow orientacyjnych na szlaku oregonskim (ang. Oregon Trail) i na linii dylizansow.

    Indianie uwazali ze na tych obszarach nie ma wogole oddzialow wojska. Wodzowie oglosili ze wioski pozostana w tym miejscu przez 4 dni, tak aby ludzie i zwierzeta wypoczeli przed nastepnym marszem. Nastepny oboz mial byc rozbity daleko na polnocy. Indianie chcieli tez odejsc jak najdalej od zolnierzy poniewaz zaczynalo im brakowac amunicji. Ta byla im potrzebna nie tylko do walki ale i do polowania. Co prawda nadal mieli czesc zdobytego bydla ale to nie wystarczylo by na dluzej.

    W nocy George Bent i wielu mlodych Indian, mezczyzn i kobiet, tanczylo wokol ognisk. Byla pelnia ksiezyca i pogoda dopisywala. Efekt bicia w bebny byl spotegowany echem odbijajacym sie od okolicznych wzgorz. Byla to wspaniala noc dla tych Indian. Nic dziwnego ze nastepnego dnia rano wielu bylo zmeczonych.

    Po poludniu zauwazono na jednym ze wzgorz wojownika Lakotow dajacego znaki ze wrog sie zbliza. Wojownicy natychmiast zlapali za bron i rzucili sie do koni. Indianie nie wyjechali z wioski w jednej wielkiej masie ale grupami. Kto pierwszy zlapal i osiodlal konia ten pierwszy ruszyl przeciwko wrogowi. Wkrotce setki wojownikow pedzily w strone Polnocnej Platte. George Bent byl wsrod wojownikow i juz z daleka zauwazyl powoli jadace wozy. Ich eskorte stanowil oddzial kawalerii. Indianie przejechali przez zamarznieta rzeke i przypuscili szarze. (Na str. 191 w Life of George Bent: "Along the road on the south side of the river I could see a train of white-topped wagons crawling slowly along, guarded by cavalry, and toward this train the warriors were hurrying, looking like a swarm of little black ants crawling across the ice of the Platte.")

    Pulkownik Collins Byly to oddzial pulkownika Collinsa (na fotografii -->) liczacy prawie 200 zolnierzy i oddzial porucznika Browna, kawaleria z haubica, z fortu Laramie. (Oddzialy te polaczyly sie 8 lutego.) Poczatkowo pulkownik patrzac przez lornetke w kierunku Platte widzial duzo grupe "drzew", ktore zaczely sie ruszac. Wkrotce okazalo sie ze to setki Indian szarzuje w kierunku jego oddzialu !

    Woznice i kawalerzysci zatrzymali sie i ustawili wozy w obronne kolo. Zwierzeta zagoniono do srodka. Atak Indian zostal powitany ogniem karabinowym. Pulkownik nakazal otworzyc ogien z haubicy. Ale poniewaz wiele pociskow bylo przestarzalych wiec albo w ogole nie wybuchly, albo wybuchly przedwczesnie.
    Jeden z pociskow wybuchl zaraz po wylocie z lufy armatniej siejac panike wsrod zolnierzy ! Nie mogac zlamac bialych pierwsza szarza, wojownicy zaczeli krazyc naookolo pozycji wroga i strzelac. Po jakims czasie widzac ze zolnierze nie kwapia sie na wyjscie z okrycia i walke w otwartym polu, wojownicy zsiedli z koni i zajeli pozycje strzeleckie na wzgorzach.

    Grupa wojownikow oddzielila sie od sil glownych i posuwajac sie wzdluz nadbrzeznych zarosli i wyszla na tyly zolnierzy. Tam zajeli pozycje na niewielkim wzgorzu z ktorego otworzyli ogien na woznicow i eskorte. Ich ogien okazal sie na tyle dokuczliwy ze Collins wyslal przeciwko tym snajperom 16 zolnierzy. Kawalerzysci atakujac otworzyli ogien z rewolwerow. Indianie wstali i rzucili sie do koni. Jeden z wojownikow zostal trafiony.

    Walka wrecz Indian z zolnierzami Gdy wydawalo sie ze wzgorze jest zdobyte przez bialych nagle pojawilo sie zza niego 100-200 wojownikow. Indianie ruszyli smialo przeciwko zolnierzom i doszlo do krotkiej walki wrecz. Jeden zolnierz zostal ranny i spadl z konia. Kawalerzysci jednak nie zostawili go na pastwe Indianom. Inny zolnierz mial problem ze swym wierzchwcem, ktory nie wiadomo czemu pognal w kierunku Indian. Wojownicy natychmiast go zabili. (Po bitwie znaleziono 96 strzal tkwiacych w jego ciele !) Po stronie Indian dwoch wojownikow zostalo rannych. Reszta zolnierzy rzucila sie do ucieczki w kierunku glownego oddzialu.

    George Bent podaje ze w tej akcji kilku zolnierzy bylo zabitych. Bent wspomina takze fakt ze jeden kawalerzysta skrecil na zachod, przedarl sie przez grupe wojownikow i wydawalo sie ze ucieknie. Jednak kilku Indian mialo bardzo szybkie konie i doscignelo go. Po krotkiej walce kawalerzysta zostal zabity a przy nim znaleziono papier. Owy papier wojownicy przyniesli do Benta, ktory przeczytal go. Okazalo sie ze to byla prosba pulkownika Collinsa do dowodcy fortu Laramie, lub fortu Mitchell, o przyslanie odsieczy. Collins pisal ze jest otoczony przez 3.000 Indian, co bylo gruba przesada.

    Przez reszte dnia zolnierze nie wychylili nosa poza swe pozycje a Indianie nie mieli odwagi aby przypuscic generalny szturm. Walka ograniczyla sie do wymiany ognia na duza odleglosc. Wieczorem Indianie wycofali sie i przejechali na drugi brzeg rzeki. Pulkownik Collins zdecydowal sie nie isc ich sladem.

    Nastepnego dnia 400 wojownikow wrocilo, majac nadzieje zabrania koni i mulow, ale zolnierze byli czujni. Zniecheceni Indianie przeszli na drugi brzeg. Biali podaja ze Collins nakazal ostrzelanie Indian z haubicy podczas przechodzenia po lodzie przez rzeke. Jeden z pociskow trafil w rzeke i 3 wojownikow wraz z konmi znalazlo sie - na krotko - pod lodem.

    Nastepnego dnia Indianie odeszli na polnoc a zolnierze wrocili do fortu Laramie. W bitwie nad strumieniem Rush Creek biali stracili 18 ludzi (2 zabitych, 9 rannych, 7 mialo odmrozenia) a Indianie polowe tego, czyli 9 (3 zabitych, 6 rannych).

    Po walkach nad Platte Indianie ruszyli na polnoc. Omineli Piaszczyste Wzgorza (ang. Sand Hills), ktore George Bent nazywa bardzo zlymi ziemiami gdzie brak wody i opalu. Gdy dotarli nad rzeke Niobrare, rozlozyli sie obozem. Potem poszli jeszcze bardziej na polnoc, w poblize Gor Czarnych.
    Stamtad wodzowie Poludniowych Oglala wyslali goncow do Polnocnych Oglala znajdujacych sie nad rzeka Prochowa lub Mala Missouri. Brule wodza Pstrokatego Ogona i Poludniowi Oglala wodza Zabojcy Paunisow postanowili sie oddzielic i poszli na wschod. Po nich odeszli na zachod w kierunku rzeki Tongue Polnocni Arapaho. Na miejscu pozostali tylko Czejeni. Po jakims czasie i oni opuscili to miejsce i poszli w kierunku Gor Czarnych, obeszli je od polnocy i zatrzymali sie nad rzeczka Red Paint. Potem z polnocno-zachodniego kranca Gor Czarnych przeniesli sie nad rzeke Prochowa gdzie doszlo do spotkania z Polnocnymi Oglala i Polnocnymi Czejenami.

    Gdy dowodztwo nad Departamentem Wojskowym Missouri objal general Dodge nakazal dowodcom fortow aby dolozyli wszelkich staran aby uczynic linie dylizansow i linie telegraficzna bezpiecznymi. Wyslano wiec w pole liczne patrole i grupy poscigowe. A poniewaz wiekszosc wrogich Indian odeszla na polnoc ich zadanie bylo ulatwione. 13 lutego ponownie zaczely kursowac dylizanse. Zycie wracalo do normy na srodkowych preriach, lub przynajmniej tak sie "bladym twarzom" wydawalo.

  • ~

    Dalsze wypadki nad Platte.

    .

    Gdy zakonczyla sie kampania Indian na srodkowych preriach, ktorej celem byla zemsta za Sand Creek, niektorzy uwazali ze teraz nastapi okres pokoju. Ale Dziki Zachod nie bylby dzikim gdyby Indianie i Amerykanie zyli w zgodzie dluzej niz kilka miesiecy. Ponizej sa opisane wypadki ktore mialy miejsce nad rzeka Platte. Po stronie indianskiej glowna role odegrali w nich Polnocni i Poludniowi Oglala, Brule i Czejeni.

    .

    .

    Powieszenie dwoch niewinnych
    Oglalow w forcie Laramie. 1865.

    Fort Laramie Wskutek czestych napadow Indian mieszkancy fortu Laramie (fort na fotografii -->) byli coraz bardziej wrogo do nich nastawieni. Gdy na wiosne 1865 do fortu przybyl pokojowo usposobiony wodz Brulow, Pstrokaty Ogon, zachowanie bialych bylo na tyle wrogie, ze Indianin obawial sie o swoje zycie. W tej sytuacji pulkownik Collins nakazal grupie Oglalow (i kilku rodzinom Brulow) mieszkajacym w poblizu tej placowki aby przeniesli sie do oddalonego o 15 km sklepu Bordeau. Tam nad porzadkiem mial czuwac kapitan Elliston oraz grupa wojownikow wybrana do tego celu.

    W kwietniu 1865 Lakoci i ich sojusznicy ponownie zaczeli atakowac rancza i stacje dylizansow. Tym razem skupili sie na terenach polozonych na zachod od fortu Laramie. W miedzyczasie pulkownik Collins zakonczyl swoja sluzbe w forcie Laramie i wrocil na wschod. Jego miejsce zajal wrogi Indianom pulkownik Moonlight.
    Slyszal on ze Czejeni zebrali sie nad rzeka Wietrzna (ang: Wind River). Wzial wiec 500 kawalerzystow i 3 maja 1865 ruszyl w kierunku wroga. Mimo ze oddzial byl prowadzony przez slynnego trapera i czlowieka pogranicza Jima Bridgera zadnych wrogich Indian nie znaleziono. Zolnierze po przejechaniu 600 km (!) wrocili do fortu wyczerpane.

    Pulkownik byl wiec w zlym nastroju gdy mu doniesiono ze dwoch wojownikow Oglala, Czarna Stopa i Dwie Twarze, przyprowadzilo do fortu Laramie biala kobiete z dzieckiem. Jak sie okazalo byla to pani Eubank, ktora Indianie wzieli do niewoli podczas jednego z atakow rok wczesniej nad rzeka Little Blue we wschodnim Kansas.

    Moonlight nakazal aresztowanie obu mezczyzn mimo ptotestow sklepikarza Bullocka i samej pani Eubank. Ci dwaj Oglala nalezeli do tzw. dobrych Indian, czyli przyjaznie nastawionych do Amerykanow. Wykupili oni jencow od Indian ktorzy je przetrzymywali w niewoli i dostarczyli do fortu aby stamtad mogly wrocic do swych rodzin na wschodzie. Zolnierze najpierw zakuli Oglalow w kajdany a nastepnie powiesili. Ich ciala pozostawiono przez kilka miesiecy wiszace na niewielkim wzgorzu lezacym na polnocny-wschod od fortu.

    .

    .

    Ataki Indian na stacje dylizansow.
    (maj - czerwiec 1865).

    W maju 1865 zebraly sie nad gornym biegiem rzeki Tongue (na granicy stanow Wyoming i Montana) stowarzyszenia wojownikow Lakota i Czejenow aby przedyskutowac plany wojny z bialymi. Wielu z nich bralo udzial w walkach nad Platte kilka miesiecy temu. Byli oni weteranami wojen z "niebieskimi zolnierzami" i osadnikami.

    Wiesci o duzej ilosci lupow zdobytych przez Indian w Julesburgu i nad Platte rozeszly sie szybko i wielu Lakotow zacheconych sukcesami parlo do kontynuowania wojny. Podobny stosunek mialo wielu Czejenow dla ktorych bylo to takze okazja do zemsty za masakre ich wioski nad Sand Creek w Colorado.

    Wojownik Lakotow Po wielkiej naradzie nad Tongue, Lakoci, Czejeni i Arapahowie rozpoczeli rajdy wzdluz Polnocnej i Poludniowej Platte. Stacje dylizansow byly atrakcyjnym celem atakow Indian. Po pierwsze byly tam konie i muly, a wiec zwierzeta ktore byly bardzo cenione przez Indian prerii. Po drugie nie byly one otoczone palisadami. Po trzecie, nie bylo tam artylerii.
    Jedynym problemem byli swietnie uzbrojeni pracownicy stacji. A poniewaz bylo ich niewielu, wiec generalowie zdecydowali ze w kazdej stacji ma stacjonowac po kilku zolnierzy.

    Atak na dylizans byl mniej atrakcyjny dla Indian niz atak na stacje dylizansow. Powodem tego byla wielkosci i jakosc zdobyczy. Po zdobyciu dylizansu lupem padalo zaledwie 4-6 koni, ktore go ciagnely. Podczas gdy na stacji znajdowalo sie ich od kilkunastu do kilkudziesieciu. Tak jak stacje dylizansow, tak same dylizanse przejezdzajace przez ziemie Lakotow, Czejenow i Arapahow otrzymaly eskorte zolnierzy.

    Na wiosne i latem 1865 mialy miejsce liczne ataki Indian na stacje dylizansow, dylizanse, rancza, podrozujacych osadnikow i na patrole wojskowe. Kilka przykladow ponizej.

  • 20 maja 1865 Indianie zaatakowali stacje Deer Creek, zabili 1 zolnierza i zabrali 26 koni.
  • Tydzien pozniej spalili stacje St.Mary, a zolnierze jej broniacy salwowali sie ucieczka
    na Poludniowa Przelecz (ang: South Pass).
  • Atak Indian na stacje dylizansow Sweetwater zostal odparty.
  • 3 czerwca Indianie stoczyli potyczke z oddzialem pulkownika Plumba,
    w ktorej 2 zolnierzy zostalo zabitych.
  • Niedaleko przeleczy Bridgera (ang: Bridger Pass) dwoch podrozujacych osadnikow
    zostalo zabitych.
  • 8 czerwca Indianie zaatakowali stacje niedaleko fortu Halleck, zabrali konie,
    spalili budynki i zabili 5 z siedmiu zolnierzy tam stacjonujacych. (Fort Halleck
    istnial krotko, zaledwie 4 lata. Zalozyl go w 1862 major O'Ferrall.)

    11 czerwca general Connor rozkazal pulkownikowi Plumbowi aby wzial 5 kompanii wojska i ruszyl do fortu Halleck. Jego zadaniem bylo zalozenie tam tymczasowej kwatery a nastepnie otwarcie szlaku dylizansow. Plumb dotarl do celu 24 czerwca a nastepnie obsadzil wszystkie stacje niewielkimi garnizonami wojska. Do kazdego dylizansu przydzielil niewielka eskorte. To spowodowalo ze Indianie odeszli aby poszukac latwiejszych celow do swych atakow.

    .

    .

    Przymusowa wyprowadzka z Fortu Laramie, 1865.
    Atak na wojskowa eskorte nad Horse Creek.
    Oglala zabijaja wodzow przyjaznych Amerykanom.

    W czerwcu 1865 general G.M. Dodge ze zdziwieniem zauwazyl ze wiekszosc pokojowych Oglalow i Brulow, ktorzy mieli sie przeniesc w okolice sklepu Bordeau, nadal przebywalo pod fortem Laramie. W sumie indianska wioska wokol fortu liczyla 185 tipi. Podirytowany general nakazal aby Indianie przeniesli sie jeszcze bardziej na wschod, az do fortu Kearny. Posuniecie to mialo na celu oddzielenie tzw. dobrych Indian od zlych, tak aby wojsko przez pomylke ich nie zaatakowalo. Ponadto Amerykanie chcieli odsunac Indian, nawet tych tzw. dobrych Indian, jak najdalej od ruchliwych szlakow osadniczych i linii dylizansow.

    Tak wiec Indianie zapakowali swoj dobytek na travois (widoczne na obrazku ponizej) i 11 czerwca 1865 ruszyli na wschod. Okolo 1.500 mezczyzn, kobiet i dzieci Oglalow i Brulow bylo eskortowanych przez 140 kawalerzystow pod dowodztwem Kapitana Foutsa, i indianska policje pod dowodztwem kapitana Ellistona. Oprocz Indian i zolnierzy byli tam dwaj handlarze James Bordeau i George Beauvais, zona kapitana Fouts z dwojka dzieci, rodzina porucznika Triggsa, oraz Lucinda i Willie Eubank.

    Lakoci i Brule byli niezbyt zadowoleni z tych przenosin poniewaz okolice fortu Kearny nalezaly do ich smiertelnych wrogow Paunisow. Poza tym prawie nie bylo tam bizonow. Aby Lakoci po drodze nie zmienili zdania zolnierze posuwali sie z tylu kawalkady, a policja indianska po obu jej stronach. (Owi "policjanci" byli to wybrani sposrod ochotnikow wojownicy, ktorych celem bylo utrzymanie porzadku podczas marszu.)

    Juz pierwszego dnia marszu kapitan Fouts zauwazyl sygnaly dymne dochodzace ze wzgorz po drugiej stronie rzeki. Nie wrozylo to nic dobrego. Rankiem 14 czerwca, gdy cala kawalkada obozowala nad Platte, niedaleko doplywu o nazwie Konski Potok (ang: Horse Creek), doszlo do pierwszych klopotow. Fouts i Elliston zaprosili wodzow do ogniska w celu przedyskutowania kilku problemow. Oficerowie skarzyli sie m.in. na to ze indianscy chlopcy nie przestrzegaja dyscypliny marszu, ze urzadzaja wyscigi konne, itp. Wodzowie sluchali w milczeniu i nic nie powiedzieli.

    Wieczorem tego samego dnia 400 wojownikow zebralo sie na tajna narade. Zgodzono sie na nastepujacy plan dzialania. Gdy tylko nastepnego dnia wojsko ruszy w droge, Indianie rusza w kierunku rzeki, przeplyna ja i uciekna na prerie. Wiele koni wojskowych nie bylo oswojonych z przekraczaniem rzek, a wielu zolnierzy nie umialo plywac. Jeden z wodzow Oglalow, Czarny Wilk, zostal wybrany na dowodzacego przeprawa. Kilka godzin po naradzie, juz w nocy, Czarny Wilk i kilku wojownikow pojechalo w kierunku rzeki gdzie przy pomocy dlugich kiji oznaczylo miejsce przeprawy.

    Wojownik Lakotow Nastepnego dnia rano, gdy zolnierze byli gotowi do kontynuowania marszu, Oglala i Brule zwlekali. Kapitan Fouts pojechal do nich w celu przynaglenia ich do wyruszenia. Po drodze napotkal grupe wojownikow, ktorzy oddali do niego kilka strzalow, trafiajac go w serce i glowe. Po tym masa wojownikow ruszyla w kierunku zolnierzy !

    W tym samym czasie kobiety i dzieci w pospiechu zblizyly sie do rzeki i zaczely przeprawiac sie na drugi brzeg. Poniewaz wiele tipi pozostalo na miejscu, Indianie nie byli zbytnio obciazeni i mogli szybciej sie poruszac. Trzech wojownikow ktorzy jako jency byli zakuci w lancuchy, powoli dotarlo do koni i ucieklo. W zlosci za niespodziewany atak zolnierze zastrzelili kulawego wojownika, ktory jechal na jednym z wozow.

    Po zabitym Foutsie dowodztwo objal kapitan Wilcox. Zolnierze ustawili wozy w obronne kolo i oczekiwali ataku. Cywile schronili sie w srodku a zolnierze rozsypani w tyralierke zajeli pozycje na zewnatrz. Indian od bialych oddzielal tylko strumien Horse Creek. Wilcox wyslal jednego z zolnierzy do odleglego o 25 km fortu Mitchell proszac od pomoc. Kilku wojownikow ruszylo w poscig za nim ale bez skutku.

    Wilcox nakazal tym zolnierzom ktorzy byli w tyralierce aby wykopali niewielkie dolki i schronili sie w nich. Reszta oddzialu pod dowodztwem Ellistona zostala wyslana w kierunku gdzie Indianie podeszli do Platte aby sie przeprawic. Wilcox uwazal ze nie wszyscy Lakoci chca uciec i nakazal Ellistonowi aby sprobowal ich przekonac do powrotu. Jednak szybko sie okazalo ze wszyscy wojownicy sa wrogo nastawieni bowiem wydajac okrzyki wojenne szybko ruszyli w kierunku zolnierzy Ellistona.

    Wedlug raportu Wilcoxa Indianie zblizyli sie na 200-300 krokow od tyralierki zolnierzy i zaczeli strzelac. Biali odpowiedzieli im ogniem karabinowym. Pierwszy atak Lakotow zostal odparty. Grupy wojownikow probowaly obejsc pozycje zolnierzy z obu flank. Gdy masa wojownikow powoli ruszyla do drugiego ataku Wilcox nakazal swym 70 zolnierzom wycofanie sie.
    Odwrot zolnierzy poczatkowo odbywal sie powoli i w porzadku ale wkrotce przerodzil sie w panike. Wojownicy probowali odciac ich od drugiego oddzialu ale ogien karabinowy zolnierzy rozstawionych naookolo wozow odrzucil ich do tylu.

    Po ustbilizowaniu sie sytuacji Wilcox wzial grupe zolnierzy i zabral z pola bitwy zmasakrowane ciala trzech szeregowcow i kapitana Foutsa. Indianie ruszyli za nimi w poscig i zolnierze zostali zmuszeni do szybkiego schronienia sie za wozami. Wojownicy nie atakowali pozycji zolnierzy ale poswiecili cala uwage na zabezpieczeniu przejscia przez Platte dla kobiet, dzieci i stada koni.

    O 9-ej rano Wilcox otrzymal wzmocnienie w postaci 30 zolnierzy, ktorzy w poblizu naprawiali linie telegrafu. Wilcox przeszedl do ofensywy ale bylo juz za pozno, wiekszosc Lakotow przeszla na drugi brzeg rzeki. Pozostala tylko grupa mlodych wojownikow, ktora zaczela prowokowac zolnierzy wyzywajacym i wulgarnym zachowaniem. Wilcox zabronil scigania ich obawiajac sie ze podczas przekraczania rzeki reszta Indian moglaby przypuscic kontratak lub po prostu zaczac strzelac do zolnierzy z ktorych wielu nie umialo plywac.

    Wilcox i jego grupa wrocila do pozycji zajmowanej przez reszte oddzialu przy wozach. Po drodze, ze zlosci, oddali duza ilosc strzalow do ciala zabitego kulawego wojownika.

    Widzac ze w poblizu znajduje sie kilku handlarzy zolnierze chcieli tez na nich wyladowac swa frustracje. Wojsko uwazalo ze wielu handlarzy sprzedaje "czerwonoskorym" bron palna i amunicje. Niektorzy z handlarzy byli metysami, czyli pol-krwi Indianami. Z handlarzami bylo kilku Lakotow, ich przyjaciol. Obawiajac sie o swe zycie handlarze poprosili niejakiego George Beauvais o stawienie sie za nimi u Wilcoxa. Po rozmowie z handlarzami kapitan ochlonal nieco.
    Jednak zona zabitego kapitana Foutsa nie byla w nastroju do przebaczenia. Zaczela namawiac zolnierzy aby zabili kilku Lakotow, ktorzy byli przyjaciolmi handlarzy. Jednym z nich byl starzec Zielona Sliwka z czterema wnuczkami. Podszedl do bialej kobiety i zaoferowal sie aby jego zolnierze zabili a darowali zycie pozostalym. Tak to zaskoczylo pania Fouts ze ... zaczela prosic zolnierzy aby nikogo nie zabijali !

    Lakoci ktorzy przeprawili sie przez rzeke nie byli zdecydowani co dalej robic, w ktorym kierunku pojsc. Niektorzy chcieli udac sie nad rzeke Prochowa i dolaczyc sie do tamtejszych - wrogich Amerykanom - Oglalom. Inni, szczegolnie kilku starszych wodzow, bylo za powrotem i ulozeniem przyjaznych stosunkow z bialymi.
    Doszlo do klotni w czasie ktorej najbardziej wrogo usposobieni do bialych wojownicy zabili czterech wodzow. W miedzyczasie zolnierze dotarli do fortu Rankin i powiadomili fort Laramie, skad szybko wyszla grupa poscigowa pod dowodztwem pulkownika Moonlighta. Opis jej dzialan jest ponizej.

    Straty wojska w tej bitwie (zwanej Bitwa nad Konskim Potokiem, ang: Battle of Horse Creek) wyniosly 4 zabitych i 4 rannych. Indianie mieli 1 zabitego i 6 rannych. Owym zabitym byl Osape, ten kulawy Indianin, ktory nie byl w stanie uciec.

    .

    .

    Kompromitacja pulkownika Moonlighta.

    Grupa poscigowa pod dowodztwem pulkownika Moonlighta liczyla 230 zolnierzy. (Przed wyruszeniem w pole Moonlight skrytykowal kapitanow Fousta i Wilcoxa za pozwolenie Lakotom uciec.) Po dwoch dniach morderczego marszu w kierunku polnocno-wschodnim biali przeszli 180 km. Ponad 100 zolnierzy bylo wycienczonych i zostali odeslani do fortu Laramie. Sporo koni nie nadawalo sie do jazdy i wymagaly odpoczynku.

    Oglala i Brule dotarli do strumienia Soldier Creek niedaleko zrodel rzeki Bialej (ang: White River). 17 czerwca ich zwiadowcy odkryli oddzial Moonlighta. Gdy wiesc o tym rozniosla sie we wsi natychmiast zwinieto namioty i wszyscy ruszyli w kierunku polnocnym. Potem wojownicy podzielili sie na dwie grupy; mniejsza towarzyszyla kobietom i dzieciom a wieksza ruszyla w kierunku zolnierzy.

    Zmeczeni zolnierze odpoczywali nad strumeiniem a ich konie rozsiodlano i wypuszczono aby pasly sie w pobliskim kanionie. Po skonczonym sniadaniu Moonlight nakazal przyprowadzenie wierzchowcow. Jednak zanim zolnierze tam dotarli rozlegl sie okrzyk: "Indianie !" Zolnierze rzucili sie do broni ... a Lakoci do ich koni.
    Indianie jechali krzyczac glosno i powiewajac derkami - wszystko w celu sploszenia wierzchowcow kawalerzystow. Pulkownik twierdzil ze zaatakowalo go 200 wojownikow i ze zostali przykladowo odparci. Historycy twierdza ze to byla mala grupa wojownikow, prawdopodobnie zwiadowcy. Zadnej walki nie bylo, Indianie z latwoscia zagarneli wierzchowce kawalerii i odjechali. Wsrod straconych koni byl takze ten ktorym jezdzil sam pulkownik. W krotkiej wymianie ognia czterech wojownikow i dwoch zolnierzy zostalo rannych.

    Pulkownik Moonlight (ten sam ktory rozkazal powiesic dwoch niewinnych Lakotow w forcie Laramie) nie posiadal sie ze zlosci. Pozostalo mu zaledwie 25 koni, ktorych dosiedli zolnierze i natychmiast ruszyli w poscig. Nad strumieniem Deadman Creek natkneli sie na grupe Indian liczaca kilkuset wojownikow i zatrzymali sie.
    Lakoci zaczeli kpic z zolnierzy wyzywajac ich od tchorzy i zachecajac do ataku. Biali jednak zawrocili i pognali z powrotem. W tej sytuacji Moonlight nakazal spalenie wszystkich siodel i uprzezy a nastepnie powrot pieszo do oddalonego o prawie 200 kilometrow fortu. Obciazeni karabinami, amunicja i zymnoscia zolnierze ledwo dotarli na miejsce. Przelozeni pulkownika skrytykowali go za fatalnie przeprowadzony poscig i wkrotce potem zostal on zwolniony ze sluzby.

    Oglala i Brule zadowoleni ze zdobycia wierzchowcow i nie majacy ani jednego zabitego wojownika powoli ruszyli w kierunku Gor Czarnych a stamtad na zachod do rzeki Prochowej. Tam spotkali sie z Lakotami i Czejenami ktorzy brali udzial w atakach daleko na poludniu, w Kansas i Colorado. Byli tam tez Arapahowie. W sumie Indianie dysponowali olbrzymia sila 2.500 wojownikow. Polaczone plemiona polowaly i organizowaly drobne wyprawy przeciwko Wronom. Reszta zimy minela bez wiekszych wydarzen.

    .

    .

    Wielkie ognisko wokol ktorego tanczylo 1.000 wojownikow.
    Przygotowania do wyprawy wojennej.

    George Bent byl razem z grupa Poludniowych Czejenow gdy ci obozowali razem z Polnocnymi Czejenami, i Polnocnymi i Poludniowymi Oglala nad jednym z doplywow rzeki Prochowej. Prawdopodobnie bylo to gdzies w gornym biegu tej rzeki. Pewnego dnia przybyla duza grupa wojownikow Oglala prowadzona przez mlodego wodza Boja Sie Nawet Jego Koni. Ci Indianie wrocili znad Platte skad przywiezli wiele zdobytych lupow.
    Wszyscy mieszkancy wioski byli w swietnych nastrojach i nastepnego dnia wojownicy postanowili urzadzic wielki Taniec Tarczy. W tym celu ulozono olbrzymi stos drzewa ktory w nocy zapalono. Wkrotce wokol plonacego stosu tanczylo okolo 1.000 wojownikow Lakotow i Czejenow. W miedzyczasie odbywala sie wielka narada wodzow polaczonych szczepow. Po kilku godzinach wodzowie zdecydowali sie na zorganizowanie ataku na stacje dylizansow i magazyny polozone niedaleko mostu na Platte. Most byl broniony przez garnizon wojska stacjonujacy w pobliskim forcie.
    (Na str. 213 w Life of George Bent: "One night soon after we reached the village, all of the soldier societies held a great Shield Dance. A huge fire was started in the center of the camp and perhaps a 1.000 warriors joined in the dance around the fire. Meanwhile the chiefs were holding a war council, and in the middle of the night the headmen of the soldier societies announced to their warriors that the chiefs had decided to make a grand raid at Platte Bridge which the different war parties had visited and reported to be the best place for making a strong attack.")

    Tipi ustawione w wielkie kolo Nastepnie Indianie przeniesli swe wioski nad inny doplyw rzeki Prochowej, strumien Szalonej Kobiety, tak aby byc blizej obiektu ataku. Tam ustawiono tipi w wielkie kolo do ktorego srodka zagoniono na noc najlepsze konie.
    Na dzien przed opuszczeniem wiosek przez wojownikow urzadzono wielka wojenna parade. (na str. 213-214 w Life of George Bent: "We were camped with the lodges set in a great circle, and the day before we started there was a grand war parade.") A w nocy rozpoczely sie tance wojenne, ktore trwaly az do rana.

    26 lipca ponad tysiac konnych wojownikow oposcilo wioski nad Strumieniem Szalonej Kobiety i ruszylo w kierunku mostu na Platte gdzie miescila sie stacja telegrafu, stacja dylizansow, dom handlarza, i placowka wojskowa. Podczas opuszczania wioski przez wojownikow, starcy, kobiety i dzieci wyszly przed tipi i spiewaly na pozegnanie. George Bent pisal ze nigdy przedtem ani potem nie widzial tak licznej wyprawy wojennej Indian prerii.
    Ta olbrzymia wataha Indian byla prowadzona przez Polnocnych Czejenow, ktorzy najlepiej znali te tereny. Dla Poludniowych Czejenow byly to ziemie prawie obce. Wraz z ponad tysiacem wojownikow (niektorzy podaja ze bylo ich 3.000 !) jechalo 200 kobiet, w wiekszosci Czejenek. Prowadzily one dodatkowe konie, prawdopodobnie do transportu zdobytych lupow.

    .

    .

    Bitwa przy moscie na Platte. (Lipiec 1865)
    Pokonanie oddzialow Caspara Collinsa,
    Walkera i Custarda.

    Garnizon niewielkiego fortu stojacego przy moscie nad Polnocna Platte (ang. Platte Bridge) byl zlozony z 96 kawalerzystow pod dowodztwem majora Martina Andersona. Zolnierze mieli do swej dyspozycji haubice. W momencie ataku na fort znajdowalo sie w nim takze 2-3 wojownikow z zaprzyjaznionego z Amerykanami plemienia Szoszonow.

    Sam most byl solidnie zbudowany i mogly po nim z latwoscia przejezdzac wozy osadnikow i dylizanse. Tedy wiodly szlaki oregonski i kalifornijski. Po przekroczeniu rzeki po moscie karawany szly wzdluz rzeki Slodkiej Wody (ang. Sweetwater) az do Poludniowej Przeleczy (ang. South Pass).

    Stacja dylizansow przy moscie byla nieczynna od jakiegos czasu wskutek atakow Indian na dylizanse. Byly tam takze stacja telegrafu, duzy i dobrze zaopatrzony sklep, kuznie, domy oficerow, baraki zolnierzy i kilka innych budynkow.

    Biali zauwazyli ze po polnocnej stronie Platte zaczynaja sie gromadzic Indianie. Pierwsza proba wywabienia zolnierzy z fortu w zasadzke nie powiodla sie.

    Biali wytoczyli haubice w poblize mostu i zaczeli strzelac. Nikt jednak nie przeszedl mostu aby walczyc z Indianami. Na drugi dzien ponownie pojawili sie Indianie ale tym razem 12 zolnierzy przeszlo przez most i ruszylo za nimi. Wojownicy probowali odciac ich od mostu ale zolnierze zdolali umknac z potrzasku bez strat.

    Poznym popoludniem zauwazono Indian na wschod od stacji, gdzie probowali zabrac stado bydla. Niewielki oddzial wyjechal z fortu i przepedzil ich. Jeden z wodzow Czejenow zostal zabity. Kilka godzin pozniej przybylo kilku zolnierzy z fortu Laramie, ktorzy przywiezli poczte. Wsrod nich byl porucznik Caspar Collins, syn pulkownika Collinsa. Wieczorem do fortu przybyl kapitan Bretney z grupa kawalerzystow przynoszac wiadomosc ze od zachodu nadchodzi karawana wozow eskortowana przez oddzial sierzanta Custarda.

    Tak wiec po dodaniu ludzi Collinsa i Bretneya garnizon niewielkiego fortu przy moscie wzrosl do 119 zolnierzy i oficerow. Okolo 2/3 bylo uzbrojone w karabiny a reszta w rewolwery. Ze wzgledu na bloto na drodze do fortu Laramie byly klopoty z zaopatrzeniem garnizonu w amunicje. Srednio na karabin przypadalo zaledwie po 20 naboji. U Indian sytuacja z bronia palna byla znacznie gorsza niz u bialych, a amunicji - jak zwykle - bylo za malo. Wiekszosc byla uzbrojona w luki i strzaly, ktore byly skuteczne na krotki dystans.

    Rankiem 26 lipca pojawila sie grupka wojownikow. Poniewaz zolnierze oczekiwali nadejscia karawany z zachodu wiec major Anderson rozkazal aby 20-25 kawalerzystow przepedzilo czerwonoskorych. Do grupy wypadowej pod dowodztwem sierzanta Pennocka dolaczyl porucznik Caspar Collins. (Co ciekawe to to ze mlody porucznik powiedzial koledze ze przeczuwa ze zginie w tej akcji. Jego przeczucie niestety wkrotce sie sprawdzilo.) Tych 10 Lakotow i Czejenow to byli harcownicy, ktorych celem mialo byc wywabienie zolnierzy poza palisade fortu na otwarta prerie.

    Za pasmem niewielkich wzgorz siedzialo na koniach ok. 1.200 gotowych do ataku wojownikow. Na prawej flance (na zachod od mostu) znajdowalo sie 400 Czejenow, a w centrum i na lewej flance (na wschod od mostu) stalo okolo 800 Lakotow. Kilkuset Arapahow skrylo sie nad rzeka.

    Wodzowie z lornetkami w rekach bacznie obserwowali przebieg wydarzen. Zolnierze Collinsa dosiedli koni i ruszyli w strone dlugiego drewnianego mostu na Platte. Za nimi ruszyl kapitan Bretney z 10 zolnierzami. Oba oddzialy przeszly most. (Niektorzy podajo sily Bretneya na 40 kawalerzystow. Byc moze Bretney mial 10 ludzi ale grupa spieszonych kawalerzystow stala niedaleko, po drugiej stronie rzeki, tak wiec w sumie w rejonie mostu moglo byc ich 40.) Nastepnie Collins ruszyl za indianskimi harcownikami a Bretney zatrzymal sie. Wytoczono haubice i ustawiono niedaleko mostu.

    Collins zauwazyl ze indianscy harcownicy zatrzymali sie i zsiedli z koni. Jedni zaczeli wyzywac zolnierzy od tchorzy a inni scinac slup telegraficzny. Biali szybko ruszyli w ich kierunku aby zapobiec niszczeniu mienia federalnego. Porucznik George Walker wdrapal sie na dach stacji dylizansow i z lornetka w reku zauwazyl skrycie zblizajacych sie Czejenow. Wygladalo na to ze wkrotce zaatkuja Collinsa. Walker powiadomil o tym dowodce fortu, majora Andersona, ktory rozkazal aby dodatkowe 20 zolnierzy siodlalo konie aby ruszyc z pomoca Collinsowi.

    Po przejechaniu mostu oddzial Collinsa skrecil na zachod nadal poruszajac sie wzdluz drogi. Nagle od czola i z flanki zaatakowalo go setki Indian. Powstal niesamowity halas. Collins nakazal sformowanie oddzialu dwojkami i ruszenie w kierunku mostu. Zolnierze desperacko probowali sie przebic przez masy napastnikow.


    Widzac ze oddzial Collinsa znalazl sie w trudnej sytuacji, Bretneya ze swymi kawalerzystami ruszyl mu na pomoc. Okolo 200 Arapahow bylo zaczajonych nad Platte i gdy zobaczyli Bretneya ruszyli do szarzy. Zolnierze Bretneya jakkolwiek nie spanikowali mimo ze zostali zaatakowani z tylu. Otworzyli ogien z karabinow, ktory szybko ostudzil zapal Arapahow.

    W miedzyczasie Lakoci poniesli straty od ognia ... Czejenow. Ci ostatni strzelajac od czola do zolnierzy trafili kilku Lakotow atakujacych z flanki. Zreszta przy takim chaosie i bliskosci walczacych podobne pomylki byly trudne do unikniecia. Jeden z zolnierzy zostal ranny, spadl z konia i probowal sie doczolgac do rzeki. Jakis wojownik dopadl go i wykonczyl tomahawkiem. Gdy owy Indian zaczal kaleczyc cialo zabitego, sam zostal zabity strzalem oddanym przez jednego z zolnierzy stojacych na drugim brzegu rzeki.

    Porucznik Collins zostal trafiony w biodro ale nadal trzymal sie w siodle. Jednak gdy zobaczyl ze jeden z jego zolnierzy zostal ranny i spadl z konia, Collins zatrzymal sie aby mu pomoc. Indianie dopadli ich obu i zabili. Porucznik Collins zostal trafiony strzala prosto w czolo w momencie kiedy strzelal z obu rewolwerow. Jego zolnierze pod oslona ognia oddzialu Bretneya dotarli do mostu, ktory przejechali w pelnym galopie. W sumie biali stracili 6 zabitych i 8 rannych. Ponadto oddzial Collinsa mial cztery konie zabite a wszystkie pozostale byly ranne !

    Indianie ruszyli w kierunku rzeki i mostu ale ostry ogien karabinowy i kilka poteznych salw z haubicy ostudzily ich zapal. Podirytowani tym niepowodzeniem Lakoci i Czejeni zaczeli sie nawzajem oskarzac. Czejeni oskarzyli Lakotow o tchorzostwo. Lakoci przypomnieli Czejenom ze ci ostrzelali ich. Czejeni wsciekli sie i przysiegali ze juz nigdy nie beda razem walczyc z Lakotami. Prawda jest taka ze Indianie, obojetnie jaki szczep, nie mieli najmniejszej szansy przeciwko artylerii. (O tym przekonali sie sami Czejeni i to wkrotce.) Po stronie bialych byla podobna sytuacja. Jedni oficerowie oskarzali drugich o niepowodzenie calej akcji. Doszlo nawet do tego ze kapitan Bretney uderzyl kapitana Greera i zostal umieszczony w areszcie.

    Grupy konnych wojownikow przeplynely Platte i zanim dowodca fortu zdolal zatelegrafowac do fortu Laramie o pomoc, Indianie zniszczyli slupy telegraficzne na wschod i zachod od mostu. Inni zblizyli sie do mostu gdzie stali zolnierze i zaczeli ich wzywac na pojedynek. Gdy to nie skutkowalo wojownicy zaczeli ich wyzywac zolnierzy od "tchorzliwych bab." Nastepnie przyprowadzili konia zabitego porucznika Collinsa i wyhlostali go. Jednak biali nie dali sie sprowokowac i nie przeszli mostu.

    Kilka godzin pozniej porucznik George M. Walker z 15-17 kawalerzystami wyszedl w pole aby naprawic linie telegraficzna. Pomiedzy tym oddzialem a placowka wojskowa byl oddzial kapitana Lybe. Mial on za zadanie wspierac ludzi Walkera w razie niebezpieczenstwa. Z fortu zauwazono ruchy Indian i oddano ostrzegwczy strzal z haubicy. Czesc zolnierzy, tych bedacych najblizej, wrocila do fortu. Pozostali byli nadal w drodze gdy Lakoci, Czejeni i Arapahowie ruszyli do ataku. Indianie dopadli kilku bialych. Szeregowiec James Porter zostal zabity lanco a szeregowiec Joseph Hilty ranny. Choc scigajacy Indianie zostali zatrzymani ogniem z haubicy zza rzeki to linia telegraficzna nadal nie byla naprawiona. W tym starciu biali mieli 6 zabitych i 9 rannych.

    Karawana ktorej tak wypatrywano w forcie, dotarla w jego poblize tego samego dnia. Jej eskorta liczaca 20-25 zolnierzy dowodzil sierzant Custard. Wiekszosc bialych nie miala koni i jechali na wozach ciagnionych przez muly. Z fortu oddano kilka ostrzegawczych strzalow z haubicy. Custard nie wiedzial o zagrozeniu ze strony Indian. Wyslal wiec 5 zolnierzy (tych co mieli wierzchowce) aby zbadali co sie dzieje. Nagle zaczeli otaczac ich Indianie i cala piatka rzucila sie do ucieczki. Dwoch bialych zostalo zabitych a trzech skrylo sie w nadrzecznych krzakach. Gdy Custard zobaczyl Indian rozkazal aby zatoczyc wozy w obronne kolo. Rozkazu nie zdolano wykonac poniewaz napastnicy byli juz blisko. Biali wiec odcieli muly i sami schronili sie za i pod wozami.

    Poniewaz do fortu przy moscie bylo tylko pol kilometra wiec niektorzy oficerowie ktorzy siedzieli na dachu z lornetkami mogli obserwowac cala akcje. Niestety z braku wystarczajacej ilosci wierzchwcow major Anderson nie mogl wyslac Custardowi pomocy.

    Bitwa Red Buttes Indianie przypuscili dwa ataki konno, ale oba zostaly odparte. Jedna z tych wielkich szarz jest pokazana na ilustracji obok. Te wzgorza w tle nazywaja sie Red Buttes i od nich wziela sie nazwa tej bitwy (ang. Battle of Red Buttes 1865).

    Indianie postanowili zmienic taktyke. Wojownicy zsiedli z koni i zaczeli sie czolgac w strone do wozow. Niektorzy posuwali przed soba duze kamienie lub galezie jako oslone. Zolnierze jednak byli czujni i dobrze strzelali. W sumie oblezenie trwalo 4 godziny.

    Rzymski Nos, wodz Czejenow Wtedy to niezwykla odwaga wykazal sie Rzymski Nos z plemienia Czejenow. Otoz objechal on wozy naookolo wystawiajac sie na strzaly zolnierzy. Potem gdy jego wojownicy ruszyli do ataku nie padly juz strzaly poniewaz biali nie mieli amunicji. Sama bitwa trwala okolo 30 minut i skonczyla sie kompletna kleska bladych twarzy. Poza jednym woznica wszyscy zostali zabici. Ciezko ranni zostali dobici tomahawkami. Jeden zostal poddany torturom wskutek ktorych zmarl. Indianie mieli 8 zabitych, w tym brat wodza Czejenow, Rzymskiego Nosa.

    Linia telegraficzna nadal nie dzialala wiec w nocy major Anderson wyslal dwoch metysow do stacji Deer Creek proszac od posilki. Stacjonowalo tam sporo wojska wiec tamtejszy dowodca natychmiast wyslal 50 zolnierzy z odsiecza, ktora dotarla na miejsce nastepnego dnia po poludniu. Ze stacji Deer Creek zatelegrafowano do fortu Laramie skad wyruszylo 9 szwadronow kawalerii.

    W miedzyczasie, rankiem 27-go lipca Indianie zorganizowali, jak to jeden z zolnierzy nazwal, "wielka parade." W pelnej gali bojowej i na najlepszych koniach wojownicy Lakotow, Czejenow i Arapahow powoli odjechali.

    Po walkach przy moscie na Platte w ktorych zginelo 28 bialych, wiekszosc Indian poszla na polnoc do doliny rzeki Prochowej. Mniejszosc zas zaczela atakowac stacje dylizansow i rancza lezace na drodze do fortu Laramie. 4 sierpnia zabili oni 12 bialych nad Rock Creek. Jednego z Amerykanow zanim zabito przywiazano do kola, ulozono pod nim kilkanascie kilogramow boczku i sloniny i podpalono. Biedak zmarl w strasznych cierpieniach. Wiekszosc zabitych oskalpowano.

    Armia nazwala placowke wojskowa strzegaca mostu na Platte, fort Caspar, na czesc zabitego oficera. Co ciekawe w stanie Colorado jeden z fortow nazwano fort Collins, od nazwiska ojca Caspara, pulkownika Collinsa.


  • ~

    Ataki na poszukiwaczy zlota i osadnikow
    na Poludniowej Przeleczy i rzeka Slodkiej Wody

    .

    Poludniowa Przelecz (ang: South Pass) i pobliska rzeka Slodkiej Wody (ang: Sweetwater) lezaly na granicy miedzy ziemiami Szoszonow i Siouxow. Czasami na tych terenach pojawiali sie tez Utahowie i Wrony. Gdy biali odkryli te przelecz stala sie ona bardzo wazna dla osadnictwa. Tedy poprowadzono Szlak Oregonski ktorym setki tysiecy ludzi dotarlo do Kalifornii i Oregonu.

    W 1842 pracownik firmy American Fur Company znalazl zloto na Poludniowej Przeleczy. Jednak byla to niewielka ilosc i nie wzbudzila wiekszego zainteresowania. Co prawda pojawilo sie kilka grup poszukiwaczy zlota ale szczescie im niezbyt dopisalo.

    W 1857 grupa 40 poszukiwaczy przeszukala pobliska rzeke Slodkiej Wody i znalazlo drobne ilosci zlota w kilku miejscach. W 1861 powstalo w odleglosci 15 km od Poludniowej Przeleczy miasteczko South Pass City. Ilosc mieszkancow wynosila wtedy: 60. Wiekszosc z nich zajmowala sie szukaniem zlota.

    Poszukiwacze zlota W 1863 przybyly wieksze ilosci poszukiwaczy zlota w ten rejon. Byli to glownie ci co nie mieli szczescia w Kalifornii, Nevadzie i Montanie.

    Po znalezieniu wiekszych ilosci tego kruszcu w 1867 bialych opanowala goraczka zlota. Przybywali najpierw setkami a potem tysiacami. Osadnicy jadacy przez Poludniowa Przelecz do Kalifornii i Oregonu porzucali tu swe woly, muly i wozy i chwytali za lopaty.

    Gdy Indianie przyniesli nieco malenkich grudek tego kruszcu do fortu Bridger goraczka zlota opanowala nawet zolnierzy i okolicznych Mormonow.

    Siouxowie i poszukiwacze zlota Na wiosne 1868 okolo 300 wojownikow Lakota-Siouxow, Czejenow i Arapahow zabila kilku poszukiwaczy zlota nad rzeka Wietrzna (ang. Wind River). Ich ofiarami padli tez podrozni w drodze z Benton do Poludniowej Przeleczy, oraz ci wzdluz linii kolejowej Union Pacific.

    Jednym z pierwszych rozporzadzen Gubernatora Campbella (miasto Cheyenne, Terytorium Wyoming) bylo sformowanie w maju 1869 oddzialu wojska w celu rozbicia Siouxow, ktorzy najechali doline rzeki Wietrznej. Indianie zabili 4 poszukiwaczy zlota i zabrali okolicznym osadnikom pewna ilosc koni i mulow. Poszukiwania napastnikow nie zakonczyly sie sukcesem.

    Na poczatku lipca 1869 gdy ponownie pojawili sie Siouxowie wyslano przeciw nim kompanie kawalerii i kompanie piechoty. W polowie wrzesnia byl kolejny rajd Lakota-Siouxow i kolejna ekspedycja wojskowa. Indianie zabili 4 bialych i znikneli rownie nagle jak sie pojawili. Pod koniec Wrzesnia prawdopodobnie ci sami Siouxowie zabili 3 poszukiwaczy zlota niedaleko Atlantic City.

    Oficerowie stawali sie coraz bardziej sfrustrowani. Gdy dowiedziano sie ze Siouxowie ponownie maja zawitac w okolicy, wladze postanowily wydac bron palna i amunicje poszukiwaczom zlota. Jakims sposobem Indianie sie o tym dowiedzieli i zrezygnowali z rajdu. (Wataha Indian skladala sie w olbrzymiej wiekszosci z Oglalow. Ale byli w niej takze Polnocni Czejeni i kilku Arapahow.)

    W maju 1870 Siouxowie i Polnocni Czejeni zaatakowali konwoj zaopatrzeniowy nad rzeka Slodkiej Wody. Poniewaz nie udalo im sie zaskoczenie wiec biali mieli czas na ustawienie wozow w obronne kolo. Indianie zdecydowali sie na oblezenie. Gdy z Atlantic City przybyla z odsiecza kompania kawalerii pod dowodztwem majora Gordona doszlo do walki. Porucznik Stambaugh zostal zabity ale jego cialo zolnierze odbili. (A propo, ostatni atak indianski w tym rejonie mial miejsce w 1882 kiedy to Arapahowie z pobliskiego rezerwatu Arapahow i Szoszonow zabili 2 bialych. Straty Indian wyniosly tez 2 zabitych.)

    ~

    Ataki na budowniczych kolei
    i na pociagi Union Pacific.

    .

    Atak Indian na budowniczych kolei Tak jak Poludniowi Oglala i Czejeni atakowali budowniczych kolei i pociagi Kansas Pacific, tak Polnocni Oglala i Czejeni atakowali budowniczych koleji i pociagi Union Pacific.

    Ataki na pociagi Union Pacific jadace wzdluz rzeki Platte rozpoczely sie od ataku Lakotow i Czejenow na budowniczych kolei w sierpniu 1867. Mialo to miejsce kilka mil na wschod od stacji Plum Creek. (Nie mylic jej ze stacja dylizansow o tej samej nazwie i tez lezacej nad Platte. Stacja dylizansow lezala po poludniowej stronie rzeki i istniala w latach 1859-66. Nidaleko niej miala miejsce masakra karawany osadnikow i atak na dylizans. Stacja kolejowa Plum Creek lezala po polnocnej stronie rzeki i byla wybudowana w 1866. Obecnie jest tam miasteczko Lexington.)

    W 1867 Lakoci zaatakowali pociag Union Pacific na zachod od fortu Kearny, w powiecie Dawson, stan Nebraska. (In 1867 the Sioux pushed eastward and attacked a Union Pacific railroad train in Dawson County, Nebraska.)

    29 kwietnia 1868 Lakoci zaatakowali pracownikow kolei naprawiajacych tory niedaleko stacji strumienia Buffalo Creek, ktory jest doplywem Platte. Indianie zabili 3 bialych i znikneli zanim pojawil sie oddzial wojska z polozonego 40 km na wschod fortu Kearny.

    W celu ochrony linii Union Pacific i jej pracownikow przed atakami wybudowano kilka fortow. Ich garnizony skladaly sie glownie z kawalerzystow ktorzy byli gotowi do szybkiego wyruszenia w pole i poscigu za napastnikami. Wiadomosci o atakach docieraly do fortow za pomoca telegrafu. Ponziej te forty:
    - fort Fred Steele obok miejsca gdzie tory przechodza przez Polnocna Platte
    - fort D.A.Russell niedaleko miasta Cheyenne
    - fort Sanders niedaleko miasteczka Laramie
    - fort Rawlins
    Wyslano tez duze wzmocnienia dla fortu Bridger. (To solve the problem, the Military established forts to protect the railroad and its workers. Thus, there were established Fort D.A.Russell near Cheyenne, Fort sanders south of present day Laramie, Fort Fred Steele where the railroad crossed the North Platte, and Fort Rawlins. Fort Bridger was activated and expanded.)

    Atak Indian Sjuksow
na pociag w 1870 Ilustracja obok pochodzi z gazety amerykanskiej z 1870 roku pokazujacej atak Lakotow na pociag Union Pacific, ktory mial miejsce 14 czerwca 1870 na wschod od miasteczka Cheyenne. Pociag jechal z miasta Omaha lezacego nad rzeka Missouri, na zachod przez miasteczka Cheyenne i Ogden, hen do odleglej Kalifornii.

    A propo, w XX wieku ataki Lakotow na pociagi staly sie obiektem kilku filmow amerykanskich. Musze przyznac ze widowiskowosc tych scen jest duza. Pod artykulem sa fragmenty z dwoch takich filmow pokazujace ataki na pociagi. Pierwszy to "My Little Chickadee" (pol: Moja mala ptaszyno) a drugi to "Around the World in Eighty Days" (pol: W 80 dni dookoloa swiata) na podstawie powiesci slynnego francuskiego pisarza Juliusza Verne'a.

    Armii amerykanskiej w walce z Indianami atakujacymi koleje pomogli ... inni Indianie.

    Wojownicy Paunisow jako zwiadowcy armii 
w wojnie przeciw Siouxom i Czejenom.
Obraz Howarda Terpninga. Zorganizowano batalion zwiadowcow zlozony z Paunisow, ktorzy jak nikt inny znali te ziemie wzdluz Platte. Dowodztwo nad oddzialem dano braciom Frankowi i Lutherowi North, ktorych Paunisi lubili i szanowali. Na przyklad gdy podczas jednej z akcji na poludniowy-zachod od fortu Kearny w 1866, kon dowodcy batalionu zostal trafiony i jezdziec spadl na ziemie, Paunisi sformowali ochronne kolo wokol niego i ogniem karabinowym odparli ataki Lakotow i Czejenow.

    W styczniu 1866 dwie kompanie wojska i 50 zwiadowcow Paunisow zostali wyslani z fortu Kearny na poludnie aby znalezc i rozbic wrogich Indian. Zwiadowcami dowodzil Frank North, ale na wyprawe zabral sie takze jego brat Luther. Gdy oddzial dotarl nad rzeke Republican skrecil na zachod i pomaszerowal do strumienia Francuza (ang: Frenchman's). Tam rozlozono sie obozem z ktorego przez kolejne dni wysylano patrole.
    Poniewaz tereny te obfitowaly w jelenie, indyki i bizony wiec nie brakowalo im swiezego miesa. Pewnego dnia jeden z patroli natknal sie na grupe 150 Lakotow i Czejenow. Gdy o tym dowiedzial sie Frank North natychmiast ruszyl przeciwko nim z reszta swych zwiadowcow. Mimo trzykrotnej przewagi liczebnej uzbrojeni w luki i strzaly Lakoci i Czejeni nie wyszli zwyciesko z tej akcji przeciwko 50 uzbrojonym w nowoczesne karabiny Spencera Paunisow. Lakoci byli zaskoczeni tym ze Paunisi znajdowali sie na tych ziemiach. W poprzednich latach Lakoci zadali wiele klesk Paunisom i calkowicie wyparli ich z doliny rzeki Platte. Wiecej informacji na ten temat znajdziesz tutaj.

    Przez kolejne lata Paunisi razem z zolnierzami bronili budowniczych kolei oraz ich obozow przed wrogimi Indianami. (Na przyklad obozu w Granitowym Kanionie na zachod od miasteczka Cheyenne.) Za swe zaslugi przez jakis czas Paunisi mogli jezdzic koleja w Nebrasce za darmo. A do tego dochodzily darmowe posilki na stacjach kolejowych. Owi zwiadowcy wzieli tez udzial u boku armii w bitwie niedaleko Summit Springs, ktora zlamala sile walecznych Czejenow. Batalion Zwiadowcow Paunisow jest jednym z najbardziej znanych oddzialow w historii Dzikiego Zachodu i wojen indianskich.

    PS.
    Linie kolejowe powstawaly szybciej i taniej w USA niz w Europie. Skutkiem ubocznym tego byla nizsza jakosc torow amerykanskich a to z kolei powodowalo ograniczenia w szybkosci poruszania sie pociagow. Na przyklad pociag Union Pacific zwykle jechal z predkoscia 35 mil na godzine, czyli ok. 50 km/godz. Maksymalna dozwolona predkosc byla 45 mil na godzine. Dla porownania pociagi w Wielkiej Brytanii jezdzily wtedy z predkoscia 50 mil na godzine a mogly i znacznie szybciej. Jednak ze wzgledu na dlugosc i trudnosc terenu przez ktory biegla (potezne gory i rozlegle pustynie) transkontynentalna linia kolejowa w USA, uwazano ja za jeden z cudow swiata, na rowni z piramidami w Egipcie.

    .


    Fragment komedii "My Little Chickadee" (pol. Moja Mala Ptaszyno)
    pokazywanej wiele lat temu w Polsce. W tym fragmencie jest pokazany
    atak Indian na pociag. O jaki szczep chodzi nie wiadomo. Rola Indian
    w westernach ograniczala sie do "bycia zastrzelonym" przez bialego,
    ktorego prawie kazdy strzal byl celny.


    Fragment filmu "W 80 dni dookola swiata" z roku 1956.
    Atak Indian (prawdopodobnie z plemienia Arapaho) na pociag.

    .

    .

    ~

    Bibliografia i linki.

    .

    John Neihardt - "Black Elk Speaks"
    Eugene Ware - "The Indian War of 1864"
    John Monnett - "The Battle of Beecher Island and the Indian War of 1867-69"
    George Hyde - "Red Cloud's Folk"
    George Custer - "My Life on the Plains"
    Paul Norman Beck - "The first Sioux war: the Grattan Fight and Blue Water Creek, 1854-1856"
    Robert Utley - "The Lance and the Shield. The Life and Times of Sitting Bull."
    Guy Gibbon - "The Sioux: the Dakota nd Lakota nations"
    James Olson - "Red Cloud and the Sioux Problem"
    George Hyde - "Indians of the High Plains: from the prehistoric period to the coming of the Europeans"
    Mari Sandoz - "Crazy Horse - the strange man of the Oglala"
    Catherine Price - "The Oglala people, 1841-1879: a political history"
    Frank Linderman - "Plenty Coups - chief of the Crows"
    Louise Barry - "The Beginning of the West."
    Remi Nadeau - "Fort Laramie and the Sioux"
    LeRoy Hafen, Francis Young - "Fort Laramie and the Pageant of the West 1834-90"
    Gregory Michno - "A Fate Worse Than Death: Indian Captives in the West 1830-85"
    Gregory Michno - "The Mystery of E Troop"
    William Kessel, Robert Wooster - "Encyclopedia of Native American Wars and Warfare"
    Ronald Becher - "Massacre along the Medicine Road: A Social History of the Indian War of 1864 in Nebraska Territory"
    George Bird Grinnell - "The Fighting Cheyennes"
    Merrill Mattes - "The great Platte River road [...]"
    Francis Parkman - "The Oregon Trail"
    Ron Field - "Forts of the American Frontier 1820-91. Central and Northern Plains."

    .

    .

    Inne artykuly o Lakotach:

  • Wprowadzenie - Popularnosc i liczebnosc Lakotow.
    Ich wyglad, wzrost i mowa. Ich lowiska ( + mapa ).
    Podzial plemienia na szczepy, podszczepy i grupy.
    Koczowniczy tryb zycia. Polowanie na bizony.
    Pierwsze kontakty z "bladymi twarzami".
    Traperzy, handlarze, osadnicy. Forty.

  • Czesc 1 - Plemiona sasiadujace z Lakotami: Paunisi, Czejeni, Szoszoni.
    Ich ziemie, wodzowie i podzial na szczepy. Wojny miedzyplemienne.
    Zdobywanie koni i skalpow, zaliczanie uderzen coups, obrona wiosek.

  • Czesc 3 - Walki z bialymi na poludniu, w Kansas i Colorado.

  • Czesc 4 - Wojna Czerwonej Chmury o Szlak Bozemana
    wiodacy do zlotonosnych gor Montany. Lata 1864-1868.

  • Czesc 5 - Walki na polnocnych preriach.
    Popis odwagi wodza Siedzacego Byka.

  • Czesc 6 - Bitwy nad Rosebud i Little Bighorn.
    Najwieksze zwyciestwo Indian preryjnych
    (+ mapy pokazujace poszczegolne fazy obu bitew)

  • Czesc 7 - Ostatnie walki Lakotow i Czejenow. Wielka kampania armii USA.
    Statystyka wojen indianskich. Ktore plemie mialo najlepszych wojownikow ?

  • Czesc 8 - Lakoci w Kanadzie i w rezerwatach w USA.

  • .

    Zbynio Olszewski, USA
    contact

    Inne moje strony:
    Napoleon, His Army and Enemies (jez. ang.)