zdjęcie Winnetou tarcza amulet szklarski t.1 tyl Współczesna grafikaPolowanie na bizony Popularna animacja indianina

Wikipedia
 |
Geografia Indian USA | Plemiona Indian USA | Historia Indian USA | Kultura i religia Indian | Wojny Indian |

GEOGRAFIA INDIAN USA

Geografia ekspansji białych na terytoria Indian

SZLAKI EKSPANSJI NA ZACHÓD

Szlak Santa Fe (Santa Fe Trail)

Miejsca charakterystyczne:  | Indian MoundChouteau Island | Fort Union | Fort Larned | Fort Zarah | Fort Dodge | Fort Aubrey |  |

Indiański terror na Szlaku Santa Fe

Zobacz też:  | Wielkie Równiny | Indianie Wielkich Równin | Wojny Indian Wielkich Równin | Południowy Zachód | Apacze | Siuksowie | Komancze | Kiowa | Cheyenne (Czejenowie) | Plains (Kiowa) Apacze | Arapaho | Osage | Pawnee | Ute | Armia USA | 

Zobacz też: Wojna Jicarilla (1849-1855)


Na podstawie: https://www.legendsofamerica.com/we-santafetrailindians/

Indiański terror na Szlaku Santa Fe

Atak Indian autorstwa Frederica Remingtona, 1907

Atak Indian autorstwa Frederica Remingtona, 1907

Prawie natychmiast po ratyfikacji zakupu Nowego Meksyku przez Stany Zjednoczone na mocy postanowień "Traktatu z Guadalupe-Hidalgo", Ute, jedno z najpotężniejszych plemion Indian górskich, rozpoczęło krwawą i bezlitosną wojnę przeciwko białym osadnikom na Terytorium.
Trwała ona przez kilka lat z większą lub mniejszą surowością; jej zapis jest rozdziałem historii, którego strony są zalane krwią, aż w końcu potęga wojska podporządkowała sobie Indian.

Wzdłuż Szlaku Santa Fe często przebywali w towarzystwie Apaczów.
Ich grabieże i okrucieństwa były liczne, ponieważ bez strachu atakowali karawany towarowe, prywatne wyprawy i dyliżanse lądowe , rabując i mordując bez ładu i składu.

W styczniu 1847 (?1849) roku dyliżans pocztowo-pasażerski opuścił Independence w Stanie Missouri i udał się do Santa Fe, w jedną ze swoich regularnych podróży przez Wielkie Równiny.
Miał on pełną obsadę pasażerów: pana White'a, jego żonę, małe dziecko i kolorową nianię.

Dzień po dniu, powolny powóz Concord toczył się dalej, nie zakłócając monotonii rozległych prerii, aż zostawił ich daleko w tyle i przekroczył pasmo górskie w Nowym Meksyku. Tuż przed świtem, gdy niczego niepodejrzewający podróżnicy wjeżdżali do kanionu Canadian River i prawdopodobnie budzili się po długiej nocy snu, grupa Indian z przerażającymi wrzaskami i straszliwym wojennym okrzykiem najechała na nich.

Dyliżans zaatakowany przez Indian, Daniel Cavaliere

Dyliżans zaatakowany przez Indian, Daniel Cavaliere.

W tym samotnym i osłoniętym skałami wąwozie grupa wrogich Indian pod wodzą "Białego Wilka; Lobo Blanco , Wodza Apaczów ze Szczepu Jicarilla, oczekiwała przybycia powozu ze Wschodu. Dokładna godzina przyjazdu była im dobrze znana i ukryli się tam poprzedniej nocy, aby być na miejscu, gdyby powóz dotarł w wybraną zasadzkę nieco przed planowanym czasem.

Indianie wyskoczyli, piękni w swoich pierzastych czepcach wojennych, ale wyglądający jak przyjaciele z twarzami pomalowanymi farbą. Zatrzymując przestraszone muły, otworzyli drzwi dyliżansu i bezlitośnie ciągnąc jego bezradnych i zaskoczonych pasażerów na ziemię, natychmiast rozpoczęli rzeź. Skalpowali i okaleczali ciała swoich ofiar, a ani jedna osoba nie uciekła, by opowiedzieć o ich diabolicznych czynach.

Gdyby Indianie byli na tyle przebiegli, by zatrzeć ślady swoich okropnych okrucieństw, co prawdopodobnie uczyniliby biali rabusie, ściągając powóz z drogi i niszcząc go ogniem lub w inny sposób, historia morderstw popełnionych w głębokim kanionie mogłaby nigdy nie ujrzeć światła dziennego. Pozostawili jednak wymowne szczątki rozmontowanego pojazdu dokładnie w miejscu, w którym go zaatakowali, a nagie ciała pasażerów w miejscu, w którym zostali bezlitośnie zabici.

Canadian River Breaks niedaleko Nara Visa, Nowy Meksyk, autor: Kathy Alexander.

Canadian River Breaks niedaleko Nara Visa, Nowy Meksyk, autor: Kathy Alexander.

Na kolejnej stacji pracownicy z niecierpliwością czekali na przyjazd dyliżansu i zastanawiali się, co mogło być przyczyną opóźnienia; miał on przyjechać w południe w dniu masakry. Mijały godziny i w końcu zaczęli podejrzewać, że wydarzyło się coś poważnego; siedzieli całą noc, nasłuchując znajomego dudnienia kół, ale nadal nie było dyliżansu. O świcie następnego ranka, zdecydowani nie czekać dłużej, ponieważ byli przekonani, że wydarzyło się coś nietypowego, grupa pośpiesznie wsiadła na konie i pojechała szeroką ścieżką do kanionu.

Wchodząc do jego ponurej paszczy po szybkim godzinnym biegu, odkryli makabryczne szczątki dwunastu okaleczonych ciał (Biała Masakra 1849).
Zostały one zebrane i pochowane w jednym grobie na szczycie urwiska górującego nad wąskim wąwozem.

Nie mogli być pewni liczby pasażerów, których przywiózł dyliżans, aż do przybycia następnego, ponieważ miał on listę pasażerów, których przewoził poprzednik, ale nie miał przybyć przez kilka dni. Naturalnie zakładali jednak, że dwunastu zmarłych leżących na ziemi stanowiło jego pełny skład.

Nie czekając na przybycie następnego etapu, wysłali posłańca na ostatnią stację na wschód od miejsca, gdzie zamordowano pasażerów, i dowiedzieli się, ile dokładnie pasażerów tam było. Teraz wiedzieli, że pani White, jej dziecko i kolorowa niania zostały zabrane do niewoli gorszej niż śmierć; ponieważ nie znaleziono żadnych szczątków kobiety, a pozostali leżeli w kanionie.

Zestaw Carson

Zestaw Carson

Straszne wieści o masakrze dotarły do Taos w Nowym Meksyku, gdzie stacjonowało kilka kompanii Drugiego Pułku Dragonów Stanów Zjednoczonych pod dowództwem majora Williama Greera.
Jednak ponieważ pogoda stała się intensywnie zimna i burzliwa od daty masakry, straszna historia dotarła tam dopiero po prawie dwóch tygodniach. Major zareagował natychmiast, gdy go o to poproszono, aby ścigać i ukarać Indian zamieszanych w ten akt przemocy, ale stracono jeszcze kilka dni na przygotowanie wyprawy do działań wojennych. Nadal wiało, gdy dowództwo przygotowywało się do swojej pracy, ale w końcu pewnego jasnego poranka, w przenikliwym zimnym wietrze, pięć oddziałów dragonów, dowodzonych osobiście przez majora Greera, opuściło swoje wygodne kwatery, aby podjąć próbę ratunku pani White, jej dziecka i piastunki.

Richens

Richens "Wujek Dick" Wooten

Kit Carson, "Wujek Dick" Wootton, Joaquin Leroux i Tom Tobin byli głównymi zwiadowcami i przewodnikami towarzyszącymi wyprawie, którzy zaoferowali swoje usługi majorowi Greerowi, a ten chętnie je przyjął.

Masakra miała miejsce trzy tygodnie przed przybyciem dowództwa do kanionu Kanadyjskiej Rzeki, a śnieg padał niemal bez przerwy od tamtej pory; ziemia była głęboko pokryta, co sprawiało, że znalezienie szlaku Indian prowadzącego z wąwozu było niemal niemożliwe. Nikt nie wiedział, gdzie rozbili obóz zimowy - prawdopodobnie setki mil dalej, na jakimś dopływie Kanady daleko na południu.

Carson, Wootton i Leroux, po dokładnym przeszukaniu terenu w każdym miejscu, chociaż śnieg miał dziesięć cali głębokości, do czego zdolni są tylko ludzie obeznani z dziką wiedzą, zostali nagrodzeni odkryciem pewnych znaków, niezrozumiałych dla przeciętnego człowieka - że mordercy udali się na południe z kanionu natychmiast po zakończeniu swego krwawego dzieła i że ich obóz znajdował się gdzieś nad rzeką, ale jak daleko, nikt nie potrafił powiedzieć.

Dowództwo podążało szlakiem odkrytym przez zwiadowców przez prawie 400 mil. Pewnego poranka, gdy ten dystans został okrążony, a mężczyźni mieli właśnie rozbić obóz przygotowując się do marszu, Kit Carson wybrał się na mały rekonesans na własną rękę, ponieważ zauważył stado kruków unoszące się w powietrzu, gdy po raz pierwszy wydostał się z koców o świcie. Było to dla niego wystarczającą wskazówką, że w pobliżu znajdował się obóz Indian; ponieważ ten złowrogi ptak zawsze można było znaleźć w regionie, w którym Indianie zajmowali miejsce zamieszkania, żywiąc się padliną wielu gatunków zwierzyny zabijanej na pożywienie.

Nie odszedł nawet pół mili od obozu, gdy zobaczył dwóch Indian powoli jadących przez niski "dział", pędzących przed sobą stado kucyków. Słynny zwiadowca był wtedy pewien, że ich wioska nie może być daleko. Indianie nie zwrócili na niego uwagi, bo bardzo się starał, żeby im się to nie przytrafiło, więc szybko wrócił do majora Greera, który stał przy ognisku, i zameldował mu, że bardzo niedaleko znajduje się wioska.

Kawaleria i Indianie

Kawaleria i Indianie.

Major, posyłając po Toma Tobina i "Wujka Dicka" Woottona, poprosił ich, aby poszli i znaleźli dokładną lokalizację Indian. Zwiadowcy wrócili w mniej niż pół godziny i zgłosili wiele tipi w gęstym gaju drzew milę dalej.

Natychmiast postanowiono zaskoczyć Indian w ich zimowych kwaterach, szarżując prosto między ich domki, nie dając im czasu na dosiadanie kucyków. Dowództwo zdołało dostać się na dobrą odległość szarży od wioski, nie dając jej mieszkańcom znać o jej bliskości. Jednak w tym momencie major Greer wpadł na pomysł, że powinien odbyć pertraktację z Indianami, zanim zacznie z nimi walczyć. Rozkazał zatrzymać się, gdy żołnierze byli chętni na dźwięk "Szarży!"

Kit Carson w 1854 roku autorstwa Williama Ranneya

Kit Carson w 1854 roku autorstwa Williama Ranneya.

Nigdy nie było grupy ludzi bardziej wściekłej. Carson dał upust swojemu gniewowi w serii misternie rzeźbionych angielskich przekleństw, z których słynął za młodu; Leroux, którego naturalnie gorąca krew została pobudzona, przeklął majora w osobliwej mieszance złego francuskiego i jeszcze gorszego górskiego dialektu, i wyglądało na to, że bitwa rozpocznie się w szeregach wojsk, a nie Indian; bo nigdy grupa żołnierzy nie była tak zniesmaczona czynem jakiegokolwiek dowódcy.

To opóźnienie dało Indianom, których można było zobaczyć, jak kręcą się między swoimi chatami i przygotowują do walki, która nie była już zaskoczeniem, czas na ukrycie kobiet i dzieci, dosiadanie kucyków i zejście do głębokich wąwozów, gdzie żołnierze nie mogli za nimi podążyć. Podczas gdy major próbował przekonać swoich podwładnych, że jego kurs jest właściwy, Indianie otworzyli ogień bez żadnych pertraktacji i zdarzyło się, że przy pierwszej salwie kula trafiła go w pierś. Jednak klamra szelek zmieniła kurs i nie został poważnie ranny.

Zmiana w wyrazie twarzy ich dowódcy, spowodowana chwilowym bólem, okazała się dokładnie tą zachętą, jakiej potrzebowali żołnierze. Nie czekając na dźwięk trąbki, spięli konie, rzucili się do ataku i z siłą tornada rzucili się na oszołomionych Indian.

W dwóch udanych szarżach dzielnych i niecierpliwych żołnierzy zginęło i zostało rannych ponad 100 Indian, ale stracony czas pozwolił wielu uciec, a pościg za maruderami byłby daremny w tych okolicznościach; więc dowództwo zawróciło i wróciło do Taos. We wsi znaleziono ciało pani White, wciąż ciepłe, z trzema strzałami w piersi. Gdyby szarża została przeprowadzona zgodnie z pierwotnymi oczekiwaniami żołnierzy, jej życie zostałoby uratowane. Nie odkryto żadnego śladu dziecka ani kolorowej pielęgniarki i jest prawdopodobne, że oboje zostali zabici w drodze z kanionu do wioski, ponieważ nie byli wartościowi, aby ich trzymać jako niewolników lub w innych celach.

Wojownik Apaczów autorstwa Hermana Wendleborga Hansena

Wojownik Apaczów autorstwa Hermana Wendleborga Hansena

Los Wodza Apaczów, "Białego Wilka", który przewodził w napaściach w kanionie Kanadyjskiej Rzeki, był stosowny do jego diabelskich czynów.

Porucznik David Bell miał szczęście pomścić morderstwo pani White i jej rodziny w niezwykły sposób w 1854 roku, przed Bitwą pod Cieneguilla (1854).
Bell, zwiadowca stacjonujący w Fort Union w Nowym Meksyku, poprowadził około 30 ludzi do kanionu Kanadyjskiej Rzeki, gdzie spotkali mniej więcej taką samą liczbę Indian. Natychmiast należało rozpocząć pertraktacje, prawdopodobnie pożądane przez Indian, którzy stanęli naprzeciwko takiej samej liczby żołnierzy. Bell przydzielił muły juczne opiece pięciu lub sześciu ze swojego oddziału i odbył konną rozmowę z wodzem, którym był nikt inny, jak niesławny "Biały Wilk; Lobo Blanco , Wódz Apaczów ze Szczepu Jicarilla

Gdy Bell się zbliżył, Biały Wilk stał przed swoimi Indianami, którzy byli pieszo, wszyscy dobrze uzbrojeni i ustawieni w idealnym szeregu. Bell wyprzedził swoich żołnierzy, którzy znajdowali się około dwudziestu kroków od Indian, równych liczebnie i rozmiarem szyku; obie strony były przygotowane do użycia broni palnej.

Pertraktacje trwały niemal nudno, a zbliżający się pojedynek został ustalony, Biały Wilk był bardzo śmiały i wyzywający. W końcu przywódcy wymienili strzały, wódz opadł na jedno kolano i wycelował broń, Bell rzucił się do przodu i sprawił, że jego koń stanął dęba. Obie linie, na rozkaz, strzelały, idąc za przykładem swoich przełożonych, żołnierze jednak ostrogami przebijali się przez wrogów. Wojownicy, albo prawie wszyscy, rzucili się na ziemię, a koń i jeździec otrzymali kilka pionowych ran. Dragoni zawrócili i ponownie szarżowali przez i nad wrogami, ogień był ciągły. Gdy odwrócili się do trzeciego ataku, zobaczyli, że ocalali Indianie uciekają do głębokiego wąwozu, który, chociaż oddalony o zaledwie sto lub dwieście kroków, nie został wcześniej zauważony. W ten sposób kilku Indian uciekło, żołnierze musieli zatrzymać się na skraju, ale posłali salwę za schodzącymi zbiegami.

W mniej niż 15 minut 21 z 46 aktorów biorących udział w tej dziwnej walce zostało zabitych lub unieruchomionych. Bell nie został trafiony, ale czterech lub pięciu jego ludzi zostało zabitych lub rannych. Kilkakrotnie strzelił do Białego Wilka, podobnie jak inni po nim, ale Apacz był tak wytrwały w walce o życie, że aby go dobić, jeden z żołnierzy wziął wielki kamień i roztrzaskał mu głowę. Był to niewątpliwie największy pojedynek tamtych czasów; nic podobnego nie miało miejsca na Szlaku Santa Fe ani wcześniej, ani później.

Setangya, znana również jako: Satank, Siedzący Niedźwiedź, autorstwa Williama S. Soule'a

Setangya, znana również jako: Satank, Siedzący Niedźwiedź, autorstwa Williama S. Soule

Wódzem Wojennym Plemienia Kiowa na początku lat 50. XIX wieku był Satank, najbardziej bezwzględny złoczyńca, okrutny i bezduszny jak każdy Indianin, który kiedykolwiek okradł dyliżans lub wyrwał włosy bezbronnej kobiecie. Po odsiedzeniu kilkunastu lat z rekordem piekielnych okrucieństw dorównującym niewielu jego rówieśnikom, został zdetronizowany za rzekome tchórzostwo, jak twierdzili jego wojownicy, w następujących okolicznościach:

Wieś jego plemienia została założona na dużych nizinach, osiem mil od Wielkiego Zakola Rzeki Arkansas  i mniej więcej w tej samej odległości od Fortu Zarah w Kansas.
Wszystkie kozły były nieobecne na wyprawie myśliwskiej, z wyjątkiem Satanka i kilku emerytowanych wojowników. Oddziały wyruszyły z Fortu Larned na zwiad po marudowaniu Indian , 
gdy nagle natknęły się na wioskę i zaskoczyły Kiowów. Widząc żołnierzy prawie nadchodzących, Satank i inni wojownicy wskoczyli na swoje kucyki i uciekli. Gdyby zostali, zostaliby zabici lub schwytani; w konsekwencji Satank, myśląc, że rozwaga jest lepsza od odwagi w tym konkretnym momencie, bez opamiętania uciekł. Jednak jego wojownicy w radzie nie zgadzali się z nim; uważali, że jego obowiązkiem jest pozostać we wsi w obronie kobiet i dzieci, ponieważ namawiano go, aby powstrzymał się od pójścia na polowanie właśnie w tym celu.

Kiedyś, zanim Satank stracił urząd wodza, w Cow Creek, w prymitywnym budynku z suszonej cegły, mieszkał człowiek, który rzekomo był indiańskim handlarzem, ale którego handel w rzeczywistości polegał na sprzedaży whisky Indianom, w związku z czym wojska Stanów Zjednoczonych zawsze go ścigały. Musiał ukrywać swój trunek na wszelkie możliwe sposoby, aby żołnierze go nie odkryli. Oczywiście, obawiał się najazdów wojsk o wiele bardziej niż najazdów indiańskich maruderów, którzy stale przebywali na Szlaku.

Satank i ten nielegalny handlarz, zwany Peacock, byli świetnymi kumplami. Pewnego dnia, gdy oddawali się ogólnej dobrej zabawie przy różnych drinkach najbardziej złowrogiego trunku, Satank powiedział do Peacocka: "Peacock, chcę, żebyś napisał do mnie list, naprawdę miły, który pokażę szefom wozów na Szlaku i dostanę tyle "chucków", ile zechcę. Powiedz im, że jestem Satank, wielki wódz Kiowa, i żeby traktowali mnie najlepiej, jak potrafią".

"Dobrze, Satank" - powiedział Peacock; "Tak zrobię". Peacock usiadł i napisał następujące słowa:

"Nosicielem tego jest Satank. Jest największym kłamcą, żebrakiem i złodziejem na Wielkich Równinach. Czego nie może od ciebie wyprosić, to ukradnie. Wyrzuć go z obozu, bo jest leniwym, nic niewartym Indianinem".

Satank zaczął używać domniemanego cennego dokumentu, który, jak sądził, zapewniłby mu godne traktowanie i uprzejmość należne jego wywyższonej randze. Przedstawił go kilku karawanom w ciągu następnego tygodnia i oczywiście za każdym razem otrzymywał bardzo chłodne przyjęcie, a raczej bardzo ciepłe.

Jeden z woźniców wyrzucił go z obozu. Po tych wielokrotnych obelgach, poszukał innego białego przyjaciela i wyraził swoje żale. "Słuchaj," powiedział Satank, "poprosiłem Peacocka, żeby napisał mi dobry list, i dał mi to, ale ja go nie rozumiem! Za każdym razem, gdy daję go szefowi wozów, on daje mi diabła! Przeczytaj mi to i powiedz mi, co w nim jest napisane."

Jego przyjaciel przeczytał to jeszcze raz, a następnie przetłumaczył dosłownie Satankowi , który przyjął wyraz skrajnego obrzydzenia i po chwili zastanowienia powiedział: "Cóż, teraz wszystko rozumiem. W porządku!"

Indianie Kiowa

Indianie Kiowa

Następnego ranka o świcie Satank wezwał kilku swoich dzielnych ludzi i pojechał z nimi na ranczo Peacocka. Dotarłszy tam, zawołał do Peacocka, który jeszcze nie wstał: "Peacock, wstawaj, żołnierze nadchodzą !" To było ostrzeżenie, które nielegalny handlarz szybko posłuchał. Wybiegając z budynku z lornetką w ręku, ruszył na swój punkt obserwacyjny, ale gdy wchodził po drabinie, tyłem do Satanka, ten ostatni podziurawił go, mówiąc przy tym: "No, Peacock, chyba nie będziesz już pisał żadnych listów".

Jego wojownicy weszli do budynku i zabili wszystkich ludzi, oprócz jednego, który został ugodzony przez byka bawołu poprzedniego dnia i leżał sam. Został uratowany, ponieważ Indianin ma święty strach przed ospą i nigdy nie wejdzie do mieszkania, w którym leżą chorzy ludzie, bojąc się, że mogą mieć tę okropną chorobę.

Satanta (Biały Niedźwiedź) był najsprawniejszym i najbardziej przerażającym wodzem ze wszystkich, którzy kiedykolwiek stali na czele narodu Kiowa. Zawsze niespokojnie aktywny w wydawaniu rozkazów lub przeprowadzaniu bezlitosnych wypadów na odsłoniętą granicę, był uosobieniem diabła w swojej zdecydowanej nienawiści do białych i nieustannej wojnie z cywilizacją.

Posiadał również niezwykłe zdolności oratorskie; potrafił rzucać najgwałtowniejsze obelgi na tych, z którymi się kłócił, lub być równie żałosnym, gdy było to konieczne. Słusznie nazywano go "Mówcą Równin", rywalizując z historyczną sławą Tecumseha lub Pontiaca

Był niskim, ostrogłowym Indianinem, pełnym odwagi i biegłym w strategii. Zazwyczaj, gdy odwiedzał różne posterunki wojskowe, nosił pełny mundur generała-majora, garnitur tej rangi podarowany mu latem 1866 roku przez generała Hancocka. Posiadał również ambulans, zaprzęg mułów i zestaw uprzęży, ostatni skradziony, być może, z jakiejś karawany, którą splądrował na Szlaku. W tym ambulansie, z wyszkolonym indiańskim kierowcą, przebiegły wódz podróżował owinięty w dziką godność, która była naprawdę śmieszna. Również w swojej wiosce przybierał wiele stylu. Był bardzo uprzejmy dla swoich białych gości, jeśli w danym czasie jego plemię było w jakikolwiek sposób zaprzyjaźnione z rządem; nic nie było dla nich zbyt dobre. Zawsze kładł dywan na podłodze swojej loży na honorowym stanowisku, na którym mieli siedzieć. Miał duże deski, dwadzieścia cali szerokości i trzy stopy długości, ozdobione mosiężnymi pinezkami wbitymi dookoła krawędzi, których używał jako stołów. Posiadał także waltornię, w którą energicznie dął, gdy posiłki były gotowe.

Jego przyjaźń była tylko pozorowana. Podczas gdy Generał Philip Sheridan przygotowywał się do zamierzonej zimowej kampanii przeciwko sprzymierzonym Indianom z Wielkich Równin, Satanta często odwiedzał posterunki wojskowe, pozornie po to, by pokazać oficerom, że szczerze opowiada się za pokojem, ale tak naprawdę, by dowiedzieć się, co się dzieje.

W tym czasie stacjonowałem w Fort Harker, Kansas , nad rzeką Smoky Hill. Pewnego wieczoru generał Sheridan, który był moim gościem, siedział na werandzie mojej kwatery, palił i rozmawiał ze mną i kilkoma innymi oficerami, którzy przyszli złożyć mu hołd, gdy jeden z moich ludzi podjechał i cicho poinformował mnie, że Satanta właśnie wjechał karetką do fortu i szykuje się do rozbicia obozu w pobliżu zagrody dla mułów. Po otrzymaniu tej informacji zwróciłem się do generała i zasugerowałem, że zasadne byłoby zabicie lub schwytanie zatwardziałego demona. Osobiście uważałem, że należy pozbyć się takiej postaci i miałem pod swoim dowództwem ludzi, którzy z przyjemnością wykonaliby rozkaz w tym zakresie.

Wódz Satanta plemienia Kiowa.

Wódz Satanta plemienia Kiowa.

Sheridan uśmiechnął się, gdy powiedziałem mu o obecności Satanty i doskonałej okazji, by się go pozbyć. Ale powiedział: "To nigdy nie przejdzie; sentymentaliści ze wschodnich stanów podnieśliby taki wrzask, że cały kraj byłby przerażony!"

Oczywiście, w tych "czasach pokoju" czytelnik, w ciszy swojego pokoju, pomyśli, że moja sugestia była brutalna i pozbawiona jakiejkolwiek ulgi; moje usprawiedliwienie można jednak znaleźć w motcie samego generała Washingtona: Exitus acta probat. Gdyby sugestia została wprowadzona w życie, wielu niewinnych mężczyzn i kobiet uniknęłoby tortur, a wiele dziewic - niewoli gorszej niż śmierć.

Jako przykład oratorium Satanty przedstawiam następujące informacje, aby pokazać hipokryzję subtelnego starego złoczyńcy i jego władzę nad umysłami zbyt wrażliwych słuchaczy. Kiedyś Kongres wysłał na centralne Wielkie Równiny komisję z Waszyngtonu, aby zbadała przyczyny nieustannej wojny szalejącej z Indianami na granicy Kansas; aby dowiedzieć się, jakie były żale Indian; i aby znaleźć jakieś lekarstwo na masową rzeź mężczyzn, kobiet i dzieci wzdłuż linii Starego Szlaku.

Komisja wysłała po Satantę jako wiodącego ducha potężnego Plemienia Kiowa. Kiedy wszedł do budynku w Fort Dodge w Kansas, w którym odbywały się codzienne sesje, prezydent nakazał mu mówić, co myśli bez żadnych zastrzeżeń; niczego nie ukrywać, ale szczerze opowiedzieć, na co jego plemię narzekało ze strony białych. Stary łobuz stał się bardzo żałosny, gdy zaczął się rozgrzewać do tematu. Oświadczył, że nie ma zamiaru zabijać białych osadników ani emigrantów przemierzających równiny, ale że ci, którzy przybyli i zamieszkali na ziemi jego plemienia, bezwzględnie mordowali bizony, pozwalając, aby ich tusze gniły na prerii, zabijając je tylko dla rozrywki, jaką im to zapewniało, podczas gdy Indianin zabijał tylko wtedy, gdy wymagała tego konieczność.

Stwierdził również, że biali myśliwi rozpalali ogniska, niszcząc trawę i powodując śmierć głodową koni plemienia, a także bawołów; że wycinali i w inny sposób niszczyli drewno na brzegach strumieni, rozpalając z niego duże ogniska, podczas gdy Indianin zadowalał się gotowaniem jedzenia z kilku suchych i martwych gałęzi. "Dopiero niedawno", powiedział, "podniosłem małą gałązkę na Szlaku i serce mi krwawiło na myśl, że tak mała zielona gałązka, bezlitośnie wyrwana z ziemi i bezmyślnie zniszczona przez jakiegoś białego człowieka, z czasem wyrosłaby na okazałe drzewo dla użytku i dobra moich dzieci i wnuków".

Po zakończeniu pow-wow i opróżnieniu się Satanty kilkoma kieliszkami czerwonego trunku, jego prawdziwa, dzika natura dała o sobie znać i powiedział do tłumacza w sklepie osadnika: "Czyż nie dałem tego tym białym ludziom, którzy przybyli od Wielkiego Ojca? Czyż nie zrobiłem tego w pięknym stylu? Cóż, łzy napłynęły im do oczu! Zmiana na Szlaku uradowała moje serce, a nie zasmuciła; wiedziałem, że przede mną jest żółtodziób, ponieważ stary mieszkaniec równin lub myśliwy nigdy nie nosiłby niczego poza dobrym żołędziem lub parą ostrog. Więc powiedziałem do moich wojowników: "Chodźcie, chłopcy; mamy go!" i kiedy weszliśmy w zasięg wzroku po tym, jak podążaliśmy za nim tuż za nim w martwym biegu, rzucił karabin i mocno trzymał kapelusz, bojąc się, że go zgubi!"

Fort Dodge, Kansas, 1879

Fort Dodge, Kansas, 1879

Innym razem, gdy Satanta przebywał w Fort Dodge w Kansas przez bardzo długi okres czasu i nadużył gościnności, tak że nikt nie chciał mu dać nic do picia, udał się do kwatery swojego starego przyjaciela, Billa Bennetta, agenta transportu lądowego. Błagał go, aby dał mu trochę alkoholu. Bill mieszał butelkę lekarstwa, aby oblać chorego muła. Gdy odłożył butelkę, aby zająć się czymś innym, Satanta złapał ją z ziemi i wypił większość płynu, zanim odszedł.

Oczywiście, stary dzikus strasznie się rozchorował i rozgniewał. Następnie udał się do kwatery pewnego oficera i znów błagał o coś, co wyleczyłoby go ze skutków poprzedniej dawki; oficer odmówił, ale Satanta upierał się przy swoich naleganiach; nie chciał wyjść bez tego. Po chwili oficer podszedł do szafy i połknął najbardziej mdłe lekarstwo, odkładając butelkę z powrotem na półkę. Satanta wypatrywał swojej szansy i gdy tylko oficer opuścił pokój, wyrwał butelkę z szafy i wypił jej zawartość, nie zatrzymując się, by zaczerpnąć powietrza. Była to oczywiście gorsza dawka niż lekarstwo dla koni. Następnego dnia, bardzo wcześnie rano, zebrał kilku swoich wojowników, przekroczył Rzekę Arkansas i udał się na południe do swojej wioski. Zanim jednak odszedł, spalił całe siano rządowego kontrahenta na brzegu rzeki naprzeciwko posterunku. Następnie udał się do Crooked Creek, gdzie zamordował trzech drwali. Jak później powiedział, dokonał tego w zemście za próbę otrucia go w Fort Dodge.

W agencji Komanczów, gdzie zebrało się kilku agentów rządowych, aby porozmawiać z wodzami różnych Plemion Wielkich Równin, Satanta powiedział w swoim przemówieniu: "Chętnie przejąłbym tę część drogi białego człowieka, którą reprezentują karabiny ładowane odtylcowo, ale nie podobają mi się racje kukurydzy - bolą mnie od nich zęby!"

Adoeette, znana również jako Wielkie Drzewo

Adoeette, znany również jako Wielkie Drzewo (Big Tree)

Big Tree był kolejnym Wodzem Kiowa . Był sojusznikiem i bliskim przyjacielem Satanty oraz jednym z najodważniejszych i najbardziej aktywnych jego wojowników. Mądrość i odwaga tych dwóch mężczyzn zostałyby przypisane do najsłynniejszych wojowników dawnych wojen francusko-indiańskich. Obaj zostali w końcu schwytani, osądzeni i wysłani do więzienia w Teksasie na dożywocie. Satanta został ostatecznie ułaskawiony, ale zanim dowiedział się o podejmowanych wysiłkach na rzecz jego uwolnienia, próbował uciec i spadł, łamiąc sobie kark, skacząc z okna. Jego ułaskawienie nadeszło następnego ranka. Big Tree, dzięki pracy sentymentalistów z Waszyngtonu, został uwolniony i wysłany do rezerwatu Kiowa - w pobliżu Fort Sill na Terytorium Indiańskim.

Kolejną najzuchwalszą i najstraszniejszą plagą równin był "Ta-ne-on-koe" (Kicking Bird). Był wielkim wojownikiem Kiowa i głównym aktorem w niektórych z najkrwawszych najazdów na pogranicze Kansas w jego trudnych czasach.

Jednym z jego pojmanych było porwanie panny Morgan i pani White. Zostały one ostatecznie uratowane przed Indianami przez Generała George'a Armstronga Custera w następujących okolicznościach: Custer, który nacierał ze swoją kolumną niezwyciężonych kawalerzystów - słynnego 7. Pułku Kawalerii USA - w poszukiwaniu dwóch nieszczęsnych kobiet, dotarł w pobliże źródeł jednego z dopływów rzeki Washita.

 

Mając tylko swojego przewodnika i tłumacza, był daleko przed kolumną, gdy po dotarciu na szczyt odosobnionego urwiska, nagle zobaczyli wioskę Kiowa, która okazała się być wioską Wodza Kicking Bird, której piękny domek łatwo było odróżnić od pozostałych. Nie czekając na jego rozkaz, generał i jego przewodnik śmiało pojechali do domku wielkiego wodza i obaj zeskoczyli z koni, trzymając w rękach naładowane rewolwery; Custer przedstawił swój u głowy Kicking Birda. W międzyczasie kolumna żołnierzy Custera, których Kiowa mieli powody, by pamiętać za ich odwagę w wielu zaciętych bitwach, pojawiła się na oczach zdumionej wioski. To wprawiło zaskoczonych Indian w osłupienie, ale wojownicy zostali powstrzymani znakami Kicking Bird. Gdy kawaleria się zbliżyła, generał Custer zażądał natychmiastowego uwolnienia białych kobiet. Kłamliwy wódz początkowo zaprzeczył ich obecności we wsi i dopiero gdy został zaprowadzony na gałąź ogromnego drzewa topolowego w pobliżu domku letniskowego z liną na szyi, przyznał, że trzyma kobiety i zgodził się je wydać.

Ten znany wojownik, obdarzony wiedzą, jakiej zwykle nie posiada umysł dzikiego człowieka, widząc początek końca suwerenności Indian na równinach, dobrowolnie przybył i poddał się władzom, pozostając w rezerwacie w pobliżu Fort Sill w Oklahomie

W czerwcu 1867 roku, rok przed wybuchem wielkiej wojny z Indianami na równinach centralnych, całe Plemię Kiowa, prowadzone przez niego, zebrało się w Forcie Larned w Kansas.

Był obiektem zainteresowania wszystkich, ponieważ był jednym z najszlachetniej wyglądających wojowników, jakich kiedykolwiek widziano na równinach. Przy tej okazji miał na sobie pełny mundur generała dywizji armii Stanów Zjednoczonych. Był tak samo poprawnie uformowany jak statua, gdy siedział na koniu, a gdy rano wsiadł na swojego wspaniałego wierzchowca, pojechał z Gen. Dyw. Winfield Scott Hancock, aby odwiedzić ogromny obóz Indian kilka mil nad fortem na Pawnee Fork; trudno byłoby ustalić, który mężczyzna był przystojniejszy.

Wódz Kiowa Ton-e-onca lub Kopiący Niedźwiedź

Wódz Kiowa Ton-e-onca lub Kopiący Niedźwiedź (Ptak ?)

Po tym, jak Kicking Bird porzucił swoją niegodziwą karierę, każdy oficer armii, z którym miał osobiste znajomości, uważał go za niezwykle dobrego Indianina; ponieważ naprawdę dołożył wszelkich starań, aby wpoić swojemu plemieniu myśl, że najlepiej dla niego będzie podążać drogą białego człowieka. Argumentował z nimi, że nadszedł już czas, kiedy nie będzie już żadnego regionu, w którym Indianie mogliby żyć tak, jak dotychczas, polegając na bizonach i innej zwierzynie łownej jako pożywieniu dla swoich rodzin; muszą dostosować się do metod swoich zdobywców.

W lipcu 1869 roku został bardzo obrażony przez rząd za przymusowe usunięcie jego plemienia z jego naturalnych i dziedzicznych terenów łowieckich do przydzielonego mu rezerwatu. W tym czasie wielu jego wojowników, razem z Komanczami dokonało najazdu na bezbronne osady na północnej granicy Teksasu, w którym Indianie zostali katastrofalnie pokonani, tracąc dużą liczbę swoich najbardziej ukochanych wojowników. Po powrocie z nieudanej wyprawy odbyła się wielka rada, składająca się ze wszystkich wodzów i przywódców dwóch plemion, które tak strasznie ucierpiały w strasznej walce, aby rozważyć najlepszy sposób pomszczenia straty tak wielu dzielnych wojowników i przyjaciół. Kicking Bird został wezwany przed tę radę i potępiony jako tchórz; nazwali go squaw, ponieważ odmówił pójścia z wojownikami połączonych plemion podczas najazdu na Teksas.

Później powiedział mojemu przyjacielowi, że nigdy więcej nie zamierzał występować przeciwko białym. Jednak pilna sytuacja i surowe potępienie ze strony rady wymagały, aby zrobił coś, aby odzyskać dobre imię swojego plemienia. Następnie dokonał jednego z najbardziej niszczycielskich najazdów na Teksas w historii wojny granicznej, który skutecznie przywrócił mu szacunek wojowników.

Kicking Bird porwał w tym ataku ogromne stada koni i wiele skalpów. Chociaż jego plemię uczciwie go czciło, nie był zadowolony z siebie. Potrafił patrzeć w przyszłość tak dobrze jak każdy inny i od tego czasu aż do swojej tragicznej śmierci pracował najgorliwiej i najgorliwiej w związku z agentami indiańskimi, aby sprowadzić swoich ludzi do rezerwatu, który rząd dla nich utworzył na Terytorium.

Ulysses S. Grant

Ulysses S. Grant

Podczas inauguracji tzw. "polityki kwakrów" przez Prezydenta Ulyssesa S. Granta , sekcie tej powierzono w dużej mierze zarządzanie sprawami Indian, w szczególności w zakresie wyboru agentów dla różnych plemion. Pewien pan Tatham został mianowany agentem Kiowa w 1869 roku. Natychmiast zyskał zaufanie Kicking Birda, który stał się dla niego bardzo cennym asystentem w kontrolowaniu Indian.

To dzięki wpływom tego wodza Thomas Batty, inny kwakier, otrzymał pozwolenie na zamieszkanie z plemieniem, jako pierwszy biały człowiek, któremu przyznano taki przywilej. Batty otrzymał pozwolenie na rozstawienie trzech namiotów, które zostały połączone palikami, zamieniając je w obszerny budynek szkolny. W tej prymitywnej, tymczasowej konstrukcji uczył młodzież Kiowa podstaw edukacji. Ta bardzo udana innowacja pokazuje, jak bardzo poważny był dawny budzący grozę Indianin w swoich wysiłkach na rzecz promowania dobrobytu swojego ludu, próbując nakłonić ich do "podążania drogą białego człowieka".

Batty przez rok sprawował podziwu godnie funkcję nauczyciela, cały czas dzielnie stawiając opór drwinom i szyderstwom wojowników oraz ich groźbom odebrania mu życia, gdy ten ośmielił się wpuścić białego człowieka na teren ich wioski - wydarzenie bez precedensu w annałach plemienia.

Kiowa Chief Samotny Wilk

Wódz Kiowa Samotny Wilk (Lone Wolf)

W końcu nadeszły kłopoty; niezadowoleni członkowie plemienia, ambitni i niespokojni młodzi mężczyźni żądni sławy, dokonali kolejnego nieudanego napadu na Teksas.
Rezultatem było to, że stracili niemal cały oddział, wśród którego był ulubiony syn znanego Wodza Lone Wolf. Po śmierci syna oświadczył, że musi i będzie miał skalp białego człowieka w zemście za przedwczesne zabranie młodego wojownika. Oczywiście, najbardziej dostępnym białym człowiekiem w tym momencie był Batty, nauczyciel kwakrów, i został wybrany przez Lone Wolfa na ofiarę dzikiej zemsty. Tutaj rozwinęły się szlachetne instynkty Kicking Birda.

Bardzo wyraźnie powiedział Lone Wolfowi, stale grożącemu i spragnionemu krwi, że nie może zabić Batty'ego, dopóki najpierw nie zabije jego i całej jego bandy. Ale Lone Wolf był całkowicie zdecydowany na posiadanie włosów niewinnego Kwakera, więc Kicking Bird, aby zapobiec jakiemukolwiek starciu między dwoma bandami Indian, porwał Batty'ego i pognał z nim do agencji, przybywając do Fort Sill około godziny przed tym, jak banda mścicieli Lone Wolfa ich dogoniła, i w ten sposób nauczyciel Kwaker został uratowany.

Pewnego dnia, długo po tych wydarzeniach, mój przyjaciel był w sklepie markietańskim w Fort Sill. Jakiś nieznajomy rozmawiał z panem Foxem, agentem Indian Wkrótce Kicking Bird wszedł do środka i nieznajomy zapytał pana Foxa, kim jest ten przystojny Indianin. Powiedziano mu, a następnie poprosił agenta, aby powiedział mu, że chciałby z nim porozmawiać; ponieważ poprowadził ten słynny rajd do Teksasu. "Nigdy nie widziałem lepszego dowódcy w polu w całym moim doświadczeniu. Zabił pod sobą trzy konie. Byłem chirurgiem strażników i oczywiście brałem udział w walce".

Kiedy Kicking Bird dowiedział się, że teksański lekarz chce z nim porozmawiać, odpowiedział z wielką godnością, że nie chce wskrzeszać tych trudnych czasów. "Powiedz mu jednak" - powiedział Kicking Bird - "że to był mój ostatni najazd na białych; że jestem odmienionym człowiekiem".

Prezydent Stanów Zjednoczonych wezwał Kicking Birda do Waszyngtonu, aby przyprowadził ze sobą innych wpływowych Indian, którzy jego zdaniem mogliby pomóc w nakłonieniu plemienia Kiowa do zaprzestania nieustannych najazdów na granicę Teksasu.

W odpowiednim czasie Kicking Bird udał się do stolicy, zabierając ze sobą Lone Wolfa, Big Bow i Sun Boya z plemienia Kiowa, wraz z kilkoma wodzami Komanczów. Kiedy delegacja Indian przybyła do Waszyngtonu, naczelny sędzia przyjął ją w rezydencji prezydenckiej. Kicking Birdowi poświęcono o wiele więcej uwagi niż innym, co sprawiło, że stali się bardzo zazdrośni, szczególnie gdy prezydent ogłosił mianowanie Kicking Birda na wodza plemienia. Ale Lone Wolf nigdy nie uznał jego autorytetu, nieustannie namawiając młodych mężczyzn do napadów na osady. Lone Wolf był prawdziwym dzikusem bez żadnej odkupieńczej cechy, a jego nienawiść do białej rasy była bezprecedensowa w swojej intensywności. Nigdy nie słyszano, żeby się uśmiechał. Żaden inny Indianin nie może pochwalić się tak okropnymi masakrami, za które on jest odpowiedzialny. Jego rozkazy były ściśle przestrzegane, ponieważ nie znosił nieposłuszeństwa ze strony swoich wojowników.

Zabytkowy Fort Harker, Kansas

Zabytkowy Fort Harker, Kansas

Latem 1876 roku grupa angielskich dżentelmenów opuściła Fort Harker w Kansas, aby polować na bizony. Wkrótce wyczerpali wszystkie swoje racje i zaprzęgli cztery muły z powrotem na posterunek po więcej. Część bandy rzezimieszków Lone Wolfa natknęła się na nieszczęsnego woźnicę, zabiła go i uciekła z zaprzęgu. Po tym zdarzeniu Kicking Bird przybył do agencji w Fort Sill w Oklahomie i powiedział panu Haworthowi, agentowi, że dał słowo Wielkiemu Ojcu w Waszyngtonie, że zrobi wszystko, co w jego mocy, aby sprowadzić Indian którzy napadli na rozkaz Lone Wolfa, szczególnie tych dwóch, którzy zabili woźnicę Anglików.

Udało mu się sprowadzić 12 Indian, w tym morderców woźnicy. Wraz z Lone Wolfem i Satankiem zostali wysłani na dożywocie do Dry Tortugas. Satank rozmawiał bardzo czule z Kicking Birdem rano, kiedy wyruszali w podróż, ze łzami w oczach. Powiedział, że mogą szukać jego kości wzdłuż drogi, ponieważ nigdy nie pojedzie na Florydę. Indianie zostali załadowani do rządowych wozów. Satank był w środku jednego z żołnierzem po każdej stronie, ich nogi zwisały na zewnątrz. W jakiś sposób przebiegły złoczyńca zdołał zsunąć kajdanki z nadgarstków, jednocześnie chwytając karabin jednego ze swoich strażników, a następnie odpychając obu mężczyzn nogami. Próbował poruszyć dźwignią karabinu, ale nie mógł jej ruszyć, a jeden z żołnierzy podchodząc do wozu, gdzie wciąż próbował zdobyć broń, aby móc jej użyć, zastrzelił go, a następnie rzucił jego ciało na Szlak. W ten sposób Satank spełnił swoją przysięgę, że nigdy nie zostanie zabrany na Florydę. Spotkała go śmierć zaledwie milę od posterunku.

Po odejściu skazanych Indian, nastawienie plemienia do Kicking Birda wzrosło do alarmującego poziomu. Kilkakrotnie najbardziej rozwścieczeni wojownicy próbowali go zabić, strzelając do niego z zasadzki. Kiedy w pełni uświadomił sobie, że jego życie jest w niebezpieczeństwie, nigdy nie opuszczał swojej chaty bez karabinu. Był odważny jak lew, nie bojąc się żadnego z członków bandy Lone Wolfa; ale często mówił, że to tylko kwestia krótkiego czasu, kiedy się go pozbędą; nie pozwolił jednak, aby ta sprawa zmartwiła go w najmniejszym stopniu, mówiąc, że jest świadomy, że wypełnił swój obowiązek wobec swojego plemienia i Wielkiego Ojca.

W zakolu Cash Creek, około pół mili poniżej młyna, około pół tuzina Kiowa miało swoje domki, wśród nich był ich wódz. O dziesiątej rano w poniedziałek w czerwcu 1876 r. pan Haworth, agent, pośpieszył do sklepów, wezwał głównego mechanika, pana Wykesa, i powiedział mu, żeby szybko wskoczył do powozu, bo Kicking Bird nie żyje.

Kiedy przybyli do domu wielkiego wodza, rzeczywiście, był martwy, a niektóre kobiety składały jego ciało w szaty. Inne Indianki strasznie się kaleczyły, jak to mają w zwyczaju, gdy umiera krewny, i niszczyły wszystko w domku. Kicking Bird zawsze był skrupulatnie czysty i schludny w opiece nad swoim domem; był on ozdobiony najpiękniej ubranymi szatami z bawolego futra i najwspanialszymi futrami, a podłoga była pokryta matami.

Wygląda na to, że Kicking Bird, po wizycie u pana Wykesa tego ranka, poszedł natychmiast do jego domku i usiadł, aby coś zjeść, ale gdy tylko skończył filiżankę kawy, padł martwy. Miał w swojej służbie Meksykankę, którą przekupiono, aby go otruła.

W agencji wykonano drogą trumnę dla jego szczątków, wykonaną z najlepszego czarnego orzecha, jaki można znaleźć w kraju, gdzie drewno to rośnie bujnie. Miała osiem stóp długości i cztery stopy głębokości, ale nawet wtedy nie pomieściła połowy jego rzeczy, które, zgodnie z dzikim zwyczajem, zostały pochowane wraz z jego ciałem.

Krzyki i lamenty wojowników i kobiet z jego bandy rozdzierały serce; takiego przejawu żalu nigdy wcześniej nie widziano w agencji. Wokół jego grobu na cmentarzu w Fort Sill wzniesiono okazałe ogrodzenie, a rząd nakazał wzniesienie nad nim pięknego marmurowego pomnika, ale nie wiem, czy kiedykolwiek to zrobiono.

Kicking Bird miał zaledwie 40 lat w chwili swojej nagłej śmierci i był bardzo bogaty jak na Indianina. Znał przeznaczenie pieniędzy i starannie je oszczędzał. W jego trumnie umieszczono wielki rulon banknotów, a ponieważ ten fakt wyciekł, krążyły pogłoski, że jego grób został okradziony.

George Bent i jego żona Magpie

George Bent i jego żona Magpie

Jednym z największych postrachów Starego Szlaku Santa Fe był indiański desperat, półkrwi George Bent.
Jego matką była Czejenka, a ojcem słynny kupiec, Pułkownik William Bent. Urodził się u podnóża Gór Skalistych i w bardzo młodym wieku został umieszczony w jednej z najlepszych szkół, jakie oferowało St. Louis . Jego czcigodny ojciec, sam mający jedynie ograniczone wykształcenie, postanowił, że jego syn będzie korzystał z kultury i wyrafinowania cywilizacji, więc nie pozwolono mu wrócić do górskiego domu w Forcie Benta i do dzikich warunków, w których się urodził, dopóki nie osiągnął pełnoletności. Potem nie mówił żadnym językiem poza angielskim. Jego matka zmarła, gdy nie chodził do szkoły, a jego ojciec nadal mieszkał w starym forcie, gdzie George dołączył do niego, gdy osiągnął 21 lat.

Gdy tylko wykształcony George Bent postawił stopę na swoim rodzinnym wrzosowisku, z łatwością znalazł wystarczająco dużo ambitnych młodych byczków w swoim wieku, którzy chcieli uznać go za swojego przywódcę. Oni również go kochali, jeśli coś takiego było możliwe, tak jak Fra Diavolo był kochany przez swoich dzikich zwolenników. Jego banda była znana jako "Żołnierze Psów", rodzaj półmilitarnej organizacji składającej się z najodważniejszych, żądnych krwi młodych mężczyzn z plemienia; a czasami "squaw-men", to znaczy renegaci biali mężczyźni, którzy żenili się z Indiankami, przyłączali się do jego dowództwa rzezimieszków.

Na czele tej kolekcji najgorszych Indian, rzadko przekraczającej setkę, Charley Bent rabował rancza i atakował karawany wozów, dyliżanse i karawany wojskowe. Kradł i mordował bez rozróżnienia. Historia jego krwawej pracy nigdy nie zostanie w pełni ujawniona, bo martwi nie mają języków.

Odwiedzał zupełnie sam, pod postacią człowieka równin, myśliwego lub pasterza bydła, pociągi emigrantów przecinające kontynent, zawsze te, które miały tylko małą eskortę lub wcale jej nie miały. Udając głód, podczas gdy jego potrzeby były uprzejmie zaspokajane, rozglądał się wokół, aby dowiedzieć się, jaki to rodzaj stroju, jaka jest jego wartość, dokąd zmierza i jak dobrze strzeżony. Następnie żegnał się z wielkimi podziękowaniami, dołączał do swojej grupy i wraz z nią wpadał do pociągu i zabijał każdego człowieka, który miał nieszczęście nie uciec przed jego przybyciem.

Niestrudzenie starał się zabić cały korpus zwiadowców armii. Podawał się za kolegę zwiadowcę, dezertera z jakiegoś posterunku wojskowego lub handlarza Indianami, ponieważ był wspaniałym aktorem i osiągnąłby teatralne zaszczyty, gdyby wybrał scenę jako zawód.

Zawsze tak planował swoje działania, by znaleźć go śpiącego przy małym ognisku na brzegu Pawnee Fork, Crooked, Mulberry lub Walnut Creeks, wszystkie te strumienie przecinały szlaki biegnące z północy na południe między kilkoma posterunkami wojskowymi podczas wojny z Indianami, kiedy to wydawał się zachwycony i zdziwiony, albo też udawał podejrzenie. Następnie albo mordował niczego niepodejrzewającego zwiadowcę własnymi rękami, albo oddawał go czerwonym diabłom ze swojej bandy, by go dręczyli.

Rząd zaoferował nagrodę w wysokości 5000 dolarów za schwytanie Benta, żywego lub martwego. Donoszono, że zginął w walce z zastępcami United States Marshals i że otrzymali nagrodę. Mimo to, cała sprawa była zmyślona, a jeśli marszałkowie otrzymali pieniądze, Wujek Sam został najbardziej oburzająco oszukany.

Żołnierz Pies Cheyenne

Żołnierz Pies Cheyenne

Zmarł na gorączkę malaryczną wywołaną raną odniesioną w walce z Kanza w pobliżu ujścia Walnut Creek,  niedaleko Fort Zarah w Kansas. Kanza wychłostali swoich "Dog Soldiers" i jego bandę przepędzili. Bent został na jakiś czas i zmarł.