Historia i kultura dawnych Indian
INDIAŃSKIE
WOJNY
(z białymi i wojny miedzyplemienne na
terenach USA)
zobacz także artykuł z Wikipedii: Wojny Indiańskie na terenie USA
| Lista wojen Indiańskich | Wojny okresu kolonialnego (1610-1768) | Wojny Indiańskie Dzikiego Zachodu | Ekspansja USA na Zachód | Armia USA w czasie wojen Indiańskich | Spychanie Indian na zachód | Ustawa o przesiedleniu Indian z 1830 r. | Wojny Apaczów lat 1854-1886 | Wojny Siuksów lat 1854-1890 | I Traktat z Laramie 1851 r. | II Traktat z Laramie 1868 r. | Trzy kampanie Indiańskie lat 1876-1879 | Wojny Międzyplemienne |
Wojny z
Indianami Zobacz też: Kampanie indiańskie: | Old Northwest War - (1785) 1790-1795 | Tippecanoe - 1811 | Creek - 1813-1814, 1836 | Seminole - 1817-1819, 1835-1842, 1855-1858 | Black Hawk - 1832 | Comanche - 1867-1875 | Modoc - 1872-1873 | Apache - 1873, 1885- 1886 | Little Big Horn - 1876-1877 | Nez Perce - 1877 | Bannock - 1878 | Cheyenne 1878-1879 | Ute - 1879-1880 | Pine Ridge - 1890-1891 | Indiańskie konflikty w poszczególnych stanach USA: Alabama, Arizona, Kalifornia, Kolorado, Idaho, Kansas, Montana, Nebraska, Nevada, Nowy Meksyk, Oklahoma, Południowa Dakota, Teksas, Utah, Waszyngton, Wyoming Indiańskie Wojny na Dzikim Zachodzie Napisane przez Emersona Hougha w 1918 r.
Ziemia
między rzeką
Missouri a Górami
Skalistymi, wzdłuż Wielkich Równin
i wysokich podnóży, została przekroczona i zapomniana
przez ludzi, którzy przebijali się do dalszych krajów
w poszukiwaniu ziem, w których fortuna była szybka i
łatwa. Tak więc tutaj, gdzieś pomiędzy rzeką Missouri i Górami Skalistymi, posuwając się, zyskując i przegrywając, zmieniając się trochę bardziej z każdą dekadą - iw końcu tak szybko się zmieniła, że ??została zużyta i zniesiona w ciągu jednej szybkiej dekady. Ta niespokojna kraina, która tak długo cieszyła się niewielką reputacją przez wczesnych Amerykanów, była, jak już wspomnieliśmy, pasmem bawołów i krajem Indian poruszających się na koniach - Plemion Wielkich Równin, które żyły z polowań na bizony. Przez
długi czas ta ludność indiańska powstrzymywała
białych osadników w Kansas,
Nebrasce,
Dakotach,
Montanie,
Wyoming,
Kolorado Problem Indiański stał się poważny. Wkrótce
po wojnie
domowej Armia stanęła przed zadaniem eksterminacji
lub przynajmniej wysiedlenia dzikich plemion całego tego
bezwartościowego i nieznanego Bliskiego Zachodu. Nie
był to proces całkiem prosty. Największe z naszych indyjskich wojen miały miejsce
od czasu naszej własnej wojny domowej, a być może
najbardziej godną uwagi ze wszystkich bitew są te,
które stoczono na starym pastwisku krów - w krainie
naszej ostatniej granicy. Nie brakuje nam obfitych
zapisów tego okresu naszej historii. Wkrótce po wojnie
secesyjnej tory kolejowe zaczęły wychodzić na
równiny. Oprócz wielu nowych osadników przywieźli
mnóstwo kronikarzy i historyków oraz pisarzy
gorączkowych fikcji lub rzekomych faktów. W tym
okresie naszej historii ukazało się wiele książek, z
których większość została zaakceptowana jako prawda. To
był czas, kiedy wcieliliśmy się w bohaterów Dzikiego
Zachodu, surowych, odzianych w skórę łowców i tak
zwanych harcerzy, z których każdy mógł opowiedzieć
swoją historię i otrzymać ją na równi. W rzeczywistości mniej więcej w tym czasie armii udało się ujarzmić ostatnie plemiona indiańskie na paśmie bawołów, większość naszej historii na Dzikim Zachodzie , przynajmniej jeśli chodzi o najśmielszą przygodę, była sprawą przeszłość. Łatwo było pisać o przeszłości, której wszyscy byli teraz zbyt nowi, zbyt ignorantami lub zbyt zajęci krytycznie, by je zapamiętać. Już w 1866 roku pułkownik Marcy, doświadczony oficer wojskowy i indyjski bojownik, przyjął postawę pisania o zanikającym okresie amerykańskiego życia. W swojej armii "Życie na granicy" powiedział: "Wielu przyjaciół przekonało mnie, że treść księgi, która jest niniejszym prezentowana opinii publicznej, nie jest bezwartościowa jako zapisy o szybko zanikającym wieku i jako prawdziwe szkice ludzi różnych ras, których pamięć wkrótce zależeć będzie tylko od romansu, chyba że ktoś, kto ich znał, podejmie się pozostawienia zarysów ich szczególnych cech. Jestem przekonany, że usprawiedliwienie można znaleźć w prostym fakcie, że wszystkie te ludy mojego opisu - mężczyźni, warunki życia, rasy rdzennych mieszkańców, żądni przygód myśliwi i pionierzy - odchodzą. Jeszcze kilka lat, a preria zamieni się w farmy. Górskie wąwozy będą siedzibami zapracowanych fabrykantów, a gigantyczna potęga amerykańskiej cywilizacji zawładnie ziemią od wielkiej rzeki Zachodu po same brzegi Pacyfiku. Świat szybko się zapełnia. Ufam, że nie popełnię błędu, gdy ośmielę się nadać pewną wartość, choćby najmniejszą, wszystkiemu, co składa się na prawdziwą historię stanu ludzi, będącego wypadkową postępów cywilizacji na kontynencie - stanu, który tworzy szczególne typy charakteru rodzi niezwykły rozwój ludzkiej natury - stan, który również nie może istnieć na tym czy na jakimkolwiek innym kontynencie, a zatem ma szczególną wartość w sumie historii ludzkości". Takie słowa jak powyższe świadczą o szerokim i dostojnym punkcie widzenia. Nikt, kto śledzi strony Marcy, nie może ich zamknąć niczym innym jak szacunkiem i podziwem. W książkach takich jak ta możemy zatem znaleźć coś na temat ostatnich etapów oczyszczania granicy. Nawet w czasach Marcy'ego kwestia indyjskiej polityki naszego rządu była dyskutowana. On sam, jako oficer armii, przyjrzał się tej sprawie filozoficznie, ale jego ocena warunków była dokładna. Dawno temu, jak pisał, jego wnioski były takie, jakie można było wyciągnąć czterdzieści lat później. "Granice ich przyzwyczajonego zasięgu szybko się kurczą, a ich środki utrzymania ulegają odpowiedniemu zmniejszeniu. Biały człowiek posuwa się szybkimi krokami ze wszystkich stron, a oni są zmuszeni ustąpić miejsca jego wtargnięciu. Niedaleko jest czas, kiedy bawół wyginie, a wtedy będą zmuszone do przyjęcia innego trybu życia niż pogoń za przeżyciem. Żaden człowiek nie podda się spokojnie głodowi, gdy żywność będzie w jego zasięgu i jeśli nie może go uczciwie zdobyć, ukradnie go lub zabierze siłą. Jeśli zatem nie nakłonimy ich do uprawiania rolnictwa, za kilka lat będziemy mieli przed sobą alternatywę ich eksterminacji lub nieustannej walki z nimi. To, że ostatecznie są skazane na wyginięcie, moim zdaniem nie pozwala wątpić. Inny dobrze poinformowany oficer armii, pułkownik Richard Dodge, sam będący myśliwym, przyczepą i jeźdźcem zdolnym do konkurowania z dzikusami na własnych polach, przeniknął do sedna problemu Indian, kiedy napisał:
"Koncepcja
indyjskiego charakteru jest prawie niemożliwa dla
człowieka, który spędził większą część swojego
życia otoczony wpływami wykształconego, wyrafinowanego
i moralnego społeczeństwa. P Lekcje
matki budzą jedynie chęć jak najszybszego zajęcia
jego miejsca w walce i wypadach. Pouczenie jego ojca jest
tylko takie, które jest obliczone, aby najlepiej
pasowało mu do odgrywania znaczącej roli w pościgu,
kradzieży i morderstwie. Cnota, moralność, hojność,
honor to słowa nie tylko absolutnie dla niego bez
znaczenia, ale są nie da się dokładnie przetłumaczyć
na żaden język indyjski na równinach". Lub
kradzieży, których się dopuścili. Są
to surowsze, mniej uprzejme, mniej filozoficzne słowa
niż słowa Marcy'ego, ale przenikliwie zarysowują
obowiązki armii na granicy. Zawarliśmy traktaty z
Indianami i złamał je. Pod
koniec wojny
domowej i na początku wojen z plemionami
równin nasza armia była w lepszym stanie niż
kiedykolwiek od tamtego dnia. Przeciwko tej sile, pionierom coraz większej armii pokojowych osadników, napływających teraz na Zachód, stanęła praktycznie cała populacja walczących plemion, takich jak Siuksowie , dwie bandy Cheyenne, Piegan, Assiniboine, Arapaho, Kiowa, Komanczów i Apaczów Byli to przywódcy wielu innych plemion w dzikich kampaniach, które podpalały ziemię od Rio Grande do naszej północnej linii. Siuksowie i Cheyenne były bardziej szczególnie liderzy, a oni zawsze robili co mogli, aby pozyskać pomoc z mniej wojowniczych plemion takich jak Wrona , Wąż, Bannock i Ute - w rzeczywistości wszystkie dzikie lub na wpół cywilizowane plemiona, które wisiały na bokach ruchu na szlaku w kierunku zachodnim. Siuksowie
, wówczas u szczytu swojej potęgi, zostały
wyróżnione przez wielu cech wojowniczych. Walczyli
ciężko i szybko wyłapywali wszelkie oznaki słabości
swoich wrogów. Tak więc w trakcie naszej wojny
secesyjnej , kiedy wycofaliśmy niektóre z wyższych
stanowisk, Siuksowie
natychmiast wkroczyli i zepchnęli białych do wschodnich
granic równin Wydarzenia
po zakończeniu wojny secesyjnej nie poprawiły sytuacji
na terenach Indian. Koleje otrzymały duże dotacje do
ziemi i zaczęły oferować te ziemie na sprzedaż
osadnikom. Żołnierzowy rygor uprawniający posiadacza
do zlokalizowania go na terenach publicznych zaczął
teraz unosić się w powietrzu. Niektórzy inżynierowie,
a nawet robotnicy, na torach kolejowych, widząc, jak
realne jest zasiedlenie tych równin, zaczęli wycofywać
się i zakładać swoje domy, zwykle niedaleko torów
kolejowych. Cały ten wzrost liczebności białej populacji tym bardziej rozwścieczył Indian, ale dał im większą szansę na wyrządzenie szkody naszemu ludowi. Dlatego nasza armia stała się niewiele więcej niż ogromnym ciałem policji i zawsze czekało ukaranie tych obrażających członków plemienia, którzy nic nie wiedzieli o wyższych prawach wojny i którzy popełniali okrucieństwa, które nigdy nie miały sobie równych w historii; chyba że przez jednego z walczących Wielkiej Wojny w Europie, z którym jesteśmy zaangażowani w to pisanie - raz jeszcze w interesie zdrowej i ludzkiej cywilizacji. Trwała ostatnia wielka walka o okupację pogranicza. Wiązało się to z posiadaniem ostatnich z naszych otwartych ziem i można je nazwać wojną o naszą ostatnią granicę.
Osadnik,
który popychał Zachód, nadal był człowiekiem, który
dzielił swój czas między karabin i pług. Liczne
bawoły zostały wyrżnięte z nieskończoną
chciwością przez ludzi, którzy teraz pojawili się na
strzelnicy. Ponieważ wielkie stada regularnie
wędrowały na południe, gdy padało każdej zimy,
osadnicy spotykali się z osadnikami wzdłuż dolnych
linii kolejowych i w brutalnym handlu ginęli w
tysiącach i milionach. Indianie widzieli ten nagły i
przerażający spadek środków do życia. To dla nich
oznaczało śmierć. W ich umysłach, zwłaszcza gdy
myśleli, że się ich boimy, była jedna odpowiedź na
to wszystko - wszyscy biali muszą zostać zabici. Czerwona
Chmura, Szalony
Koń, Rzymski
Nos, Amerykański
Koń, Czarny
Czajnik - to imiona wielkich indiańskich
generałów, którzy udowodnili swoją zdolność do
walki. Były to czasy, kiedy indyjscy agenci mieli na swoich listach dwa razy więcej Indian niż faktycznie istniało - i otrzymywali dwa razy więcej zapasów niż faktycznie wydano plemionom. Klątwa polityki była nasza już wtedy i kosztowała nas wtedy, tak jak i teraz, bezcenne miliony najdroższych skarbów naszego narodu. Jeśli chodzi o rezerwaty, które Indianie mieli zająć, opuścili je po lodzie. W końcu, kiedy zostali pobici, poproszono ich tylko o powrót do tych rezerwatów i nakarmienie. W latach 1869-1875 na Zachodzie walczyło ponad dwieście akcji między armią a Indianami. W większości przypadków biali mieli przewagę liczebną. Relacja, którą armia złożyła o sobie na dziesiątkach niepamiętnych pomniejszych dziedzin - która oznaczała życie lub śmierć dla wszystkich zaangażowanych - byłaby jedną z najlepszych kart naszej historii, gdyby mogła zostać napisana dzisiaj. zeregowi żołnierze armii pogranicza jeździli konno i strzelali do ludzi, którzy potrafili żyć tak jak Indianie i potrafili ich pokonać we własnej grze. Dowodzili nimi oficerowie armii, których typ nigdy nie został ulepszony na żadnym późniejszym etapie naszej armii ani żadnej armii na świecie. Niektóre
wielkie bitwy mogą przynajmniej zostać zauważone,
chociaż byłoby niemożliwe wymienić więcej niż kilka
spotkań wielkich wojen
indiańskich na paśmie bizonów mniej więcej w
czasie zniknięcia bizona. Fetterman
masakra w 1866 roku, w pobliżu Fort
Phil Kearny , poście znajduje się na skraju Pasmo
Bighorn, był to cios, że Armia nigdy nie zapomniał. Ta
tragedia postawiła problem Indii przed krajem jak nigdy
dotąd. Ręka zachodniego ranczera i kupca była
nieubłagana przeciwko plemionom z Równin
mieszkaniec Wschodu, mając niejasne pojęcie o
charakterze, był skłonny nakłaniać osoby
odpowiedzialne za politykę rządową do pobłażliwych
metod. Podczas gdy wojny Siuksów
i Cheyenne przeciągały się, Kongres powołał aktem z
20 lipca 1867 roku komisję pokojową złożoną z
czterech cywilów i trzech oficerów armii, która miała
zająć się wrogimi plemionami. Przez ponad rok, przy
niewielkiej sympatii ze strony wojskowych, komisja ta
usiłowała usunąć przyczyny zatargów poprzez
przyjacielską konferencję z wodzami indiańskimi. Segregacja
plemion indiańskich w rezerwatach wydawała się komisji
jedynym rozwiązaniem dokuczliwego problemu. Zawarto
różne traktaty, a inne miały usunąć plemiona z
autostrad kontynentalnych podróży. W
środku lata 1868 r. w wielu punktach na granicy Terytorium Indiańskiego (Oklahoma)
doszło do najazdów. Indianie nie wierzyli, że biali ludzie mogą maszerować przy pogodzie czterdziestu poniżej zera, podczas której sami siedzieli w tipi wokół ognisk. Jednak nasi kawalerzyści maszerowali przy takiej pogodzie iw warunkach takich, jak nasza kawaleria, być może nie wytrzymałaby dzisiaj. Wśród tych oddziałów znajdował się Siódmy Kawaleria, Pułk Custera, utworzony po Wojnie secesyjnej Dowodził nią sam Pułkownik George A. Custer , ten dzielny oficer, którego nazwisko miało wejść w dalszą i bardziej melancholijną historię Wielkich Równin . Custer maszerował, dopóki nie natknął się na szlaki Czejenów, o których wiedział, że należeli do zespołu Wodza Czarny Kocioł (Black Kettle). Nie wiedział wtedy, że pod nimi, w tej samej Dolinie Washita, znajdowały się także zimowe obozy Kiowa, Komanczów, Arapaho , a nawet kilku Apaczów Zaatakował o świcie ponurego zimowego poranka, 27 listopada 1868 roku, po tym, jak przedsięwziął środki ostrożności otaczające obóz, i zabił Wodza Czarny Kocioł (Black Kettle) i innego wodza, Little Rock, i ponad stu ich wojowników. [Zobacz: Bitwa (Masakra) pod Washita] W
tym ataku zginęło również wiele kobiet i dzieci.
Rezultat był taki, który zapadł głęboko w indiański
umysł. Rezultatem była pacyfikacja całego kraju na południe od Platte. Niżsi Indianie zaczęli wchodzić i poddawać się życiu rezerwatu. Jedna
z najcięższych bitew, jakie kiedykolwiek stoczono z
plemieniem indiańskim , miała miejsce we wrześniu 1868
r. na Arickaree lub South Fork of the Republican River,
gdzie generał "Sandy" Forsyth i jego zwiadowcy
przez dziewięć dni walczyli z ponad sześciuset
Cheyenne i Arapaho . Indianie ci popełniali
okrucieństwa na osadnikach w dolinach Saline, Salomona i
Republican River i wiadomo było, że zabili 64
mężczyzn i kobiety, kiedy generał
Sheridan postanowił ich ukarać. Forsyth nie miał
szans na zdobycie dowództwa nad oddziałami, ale
pozwolono mu werbować pięćdziesięciu zwiadowców,
wszystkich "pierwszej klasy, zatwardziałych
pograniczników", iz tą grupą bojowników stoczył
najbardziej dramatyczną bitwę, jaka być może
kiedykolwiek stoczona na Równiny
Forsyth wpadł na szlak dwóch lub trzech dużych wiosek indiańskich, ale mimo to poszedł dalej, aż dotarł do doliny South Fork. Tutaj Czejenów pod groźnym Wodzem Rzymskim nosem otoczył go 17 września. Mała grupa zwiadowców schroniła się na zarośniętej wyspie około 60 metrów od brzegu i pospiesznie wykopała się pod ostrzałem. Stali na dystans w liczbie dziesięciu do jednego, z niewielką perspektywą ucieczki, ponieważ mała wysepka nie zapewniała sama sobie ochrony i znajdowała się w bliskiej odległości od brzegów rzeki. Wszystkie ich konie wkrótce zostały zestrzelone, a mężczyźni leżeli w dołach strzelb bez nadziei na ucieczkę. Roman Nose, wściekły na opór stawiany przez ludzi Forsytha, dowodził grupą około czterystu swoich wojowników w najbardziej desperackiej szarży, jaka została odnotowana we wszystkich naszych indyjskich annałach wojennych. Rzadko kiedy Indianin w ogóle szarżował; ale ci współplemieńcy, rozebrani do naga na starcie i początkowo prowadzeni przez tego olbrzymiego wojownika, który przybył wykrzykując swój sprzeciw, Według raportu Forsytha, Indianie przybyli w regularnych szeregach, podobnie jak kawaleria białych, licząca ponad czterysta osób. Spotkali się z ogniem powtarzalnych karabinów i rewolwerów, a oni stanęli za pierwszym, drugim, trzecim, czwartym i piątym ogniem powtarzalnej broni i nadal szarżowali! Roman Nose zginął w końcu w kontakcie z strzelbami, do których prowadził swoich ludzi. Druga szarża była mniej desperacka, gdyż dzicy stracili serce po stracie swojego przywódcy. Trzecia, dostarczona pod wieczór tego samego dnia, była zdawkowa. W tym czasie dno płytkiego strumienia było już wypełnione powalonymi końmi i martwymi wojownikami. Forsyth kazał wyciąć mięso z ciał swoich martwych koni i zakopać je w mokrym piasku, aby mogło być przechowywane jak najdłużej. Porucznik Beecher, jego szef zwiadowców, został zabity, podobnie jak Surgeon Mooers i Scouts Smith, Chalmers, Wilson, Farley i Day. Siedemnastu innych członków partii zostało rannych, niektórzy poważnie. Sam Forsyth został postrzelony trzy razy, raz w głowę. Jego lewa noga została złamana poniżej kolana, a prawe udo zostało rozerwane kulą karabinową, co spowodowało u niego ogromny ból. Później wyciął kulę z własnej nogi i część bólu złagodziła. Po jego uratowaniu, kiedy jego złamana noga została ustawiona, nie pasowało mu to, a noga została dwukrotnie złamana w szpitalu i zresetowana, dopóki nie zrobiła się prawidłowo. Ludzie Forsytha leżeli pod ostrzałem w palącym słońcu w swoich norach na mieliźnie przez dziewięć dni. Ale dzicy nigdy ich nie wypędzili iw końcu odeszli, ich kobiety i dzieci uderzały w bębny śmierci, a cała wioska opłakiwała nieustępliwych odważnych. Drugiego dnia walk Forsyth wysłał posłańców z ogromnym ryzykiem iw końcu oddział został uratowany przez oddział Dziesiątej Kawalerii. Indianie powiedzieli później, że w tej walce mieli ponad 600 wojowników. Ich straty, choć różnie szacowane, były niewątpliwie ciężkie. To właśnie takie spotkania stopniowo nauczyły Indian, że nie są w stanie pokonać białych ludzi, tak że po pewnym czasie zaczęli ulegać nieuniknionemu. To, co znane jest jako masakra Bakera, było punktem zwrotnym w półwiecznej wojnie z Czarnymi Stópami , dzikim plemieniem, które żerowało na ludziach handlu futrami w serii rabunków i morderstw. 22 stycznia 1870 r. major EM Baker, prowadzony przez mieszańców, którzy znali kraj, zaskoczył Pieganów w ich obozie zimowym nad rzeką Marias, tuż pod granicą. On, jak Custer, zaatakował o świcie, otwierając spotkanie z ogólnym ogniem w tipi. Zabił stu siedemdziesięciu trzech Piegan, w tym bardzo wiele kobiet i dzieci, co niestety często zdarzało się w tych niespodziewanych atakach. To była godna ubolewania wojna. Ale to zakończyło opór dzikiej Czarnej Stopy. Od tamtego dnia aż do dziś są usposobieni do pokoju.
Straszna
zemsta Siuksów i Czejenów
w bitwie, która unicestwiła Custera i jego ludzi pod Little
Big Horn atem 1876 roku; homerycka walka biegowa
wykonana przez Wodza Józefa
z Nez Perce -
ucieczka, która wprawiała w zakłopotanie naszych
najlepszych generałów i ich ludzi przez sto dziesięć
dni przez ponad tysiąc czterysta mil pustkowia - są to
wydarzenia tak dobrze znane, że wydaje się, że nie
trzeba robić więcej, niż odnosić się do nich. Główną trudnością w wymierzeniu pełnej kary takim bandom było to, że rozproszyły się tak, że po klęsce nie dało się ich w żaden szczegółowy sposób wyprzedzić. Po walce z Custerem wiele osób z plemienia poszło na północ od linii kanadyjskiej i pozostało tam przez jakiś czas. Sam pisarz widział wzdłuż rzeki Qu'Appelle w Saskatchewan niektóre koła wyjęte z zegarków ludzi Custera. Dzicy rozbijali je i używali kół do biżuterii. Oferowali nawet Kanadyjczyków na wymianę - buty, kapelusze i ubrania zdjęte z ciał ludzi Custera. Wojna Modoc przeciwko wojownikom Kapitana Jacka w 1873 roku toczyła się w lawie w Oregonie i była jedną z pierwszych wojen, które zostały dobrze opisane w gazetach. Słyszeliśmy wiele o długich i próbujących kampaniach prowadzonych przez armię w odwecie za zamordowanie generała Canby'ego w jego namiocie rady. Być może ta wojna dała nam niewielką chwałę, ale w końcu powiesiliśmy prowodyra morderców; i od tego czasu skrajny północny zachód pozostał wolny.
Daleko na suchym południowym zachodzie , gdzie człowiek budujący domy nie próbował jeszcze zająć się ziemią, krwiożerczy Apaczowie od dawna toczyli wojnę, która próbowała odwagi naszej armii, jak być może żadne inne plemiona nigdy tego nie zrobiły. Hiszpanie walczyli z tymi Apaczami przez prawie 300 lat i nie pokonali ich. Oferowali po trzysta dolarów za skalpy Apache i zabrali pewną ich ilość. Ale pozostawili wszystkich pozostałych odważnych zaprzysiężonych na wieczną wrogość. Apacze stali się górskimi banitami, których krwiożercze pragnienie zemsty nigdy nie zamarło. Żadne plemię nigdy nie walczyło bardziej zaciekle. Osaczeni i otoczeni, bez nadziei na ucieczkę, w niektórych przypadkach zginęli dosłownie do ostatniego człowieka. Generał George Crookzakończyli sprzątanie wyjętych spod prawa Apachów tylko przy użyciu przyczep własnych ludzi, którzy stanęli po stronie białych za wynagrodzeniem. Bez zwiadowców Pima nigdy nie zdołałby przebiec Apaczów tak jak on. Być może najtrudniej było znaleźć i walczyć ze wszystkimi Indianami z Równin . Ale w 1872 Crook ujarzmił ich i skoncentrował w rezerwatach w Arizonie . Dziesięć lat później, pod rządami Geronimo , plemię Apaczów wyrwało się na wolność i poddało generałowi Crookowi dopiero po długiej wojnie. Po raz kolejny najechali Nowy Meksyk i Arizonę w latach 1885-6. To był ostatni najazd Geronimo . Został zmuszony przez generała Milesado poddania się i wraz ze swoimi wodzami został deportowany do Fort Pickens na Florydzie. We wszystkich tych zaciętych bitwach i krwawych potyczkach, niespodziankach i morderczych atakach na całym starym terenie, setki zabitych osadników i setki naszych żołnierzy, w tym kilku wspaniałych oficerów. W samotnej walce z Custerem, na Little Big HornArmia straciła samego Custera, trzynastu oficerów i dwustu pięćdziesięciu sześciu żołnierzy zabitych, dwóch oficerów i pięćdziesięciu jeden rannych; w sumie trzysta dwadzieścia trzy zabitych i rannych w jednej bitwie. Custer miał w swojej pełnej kolumnie około siedmiuset ludzi. Liczbę Indian szacowano różnie. Mieli około pięciu tysięcy ludzi w swoich wioskach, kiedy spotkali Custera w tej najbardziej historycznej i najbardziej upiornej bitwie na Równinach. Nie ma sensu wznawiać starych dyskusji na temat Custera i jego pochopnej odwagi. Czy w błędzie, czy w mądrości, umarł i dzielnie. On i jego ludzie pomogli oczyścić granicę dla tych, którzy mieli podążać, i zadanie to zebrało swoje żniwo. W ten sposób powoli, ale systematycznie, mimo że utrudniała nam chwiejna polityka rządowa wobec Indian, przebrnęliśmy przez te wielkie indyjskie wojny na pograniczu, nasi żołnierze wykonywali swoją pracę wspaniale i bez narzekań, takiej pracy, jakiej nigdy nie było w żadnej innej cywilizowanej armii. poproszony o zrobienie lub mógłby zrobić, gdyby został poproszony. Pod koniec wojny domowejmy sami byliśmy narodem walczących ludzi. Byliśmy sprawni i przygotowani. Średnia naszych wojowniczych cech nigdy nie była tak wysoka jak wtedy. Pogranicze stworzyło swoich własnych tropicieli, własnych zbawicieli, własnych wojowników. Więc teraz granica była gotowa, czekając na człowieka z pługiem. Zbliżał się świt tego ostatniego dnia. O
autorze: zaczerpnięty z książkiupływem
Granicy, kronika Starego Zachodu, przez Emerson
Hough, Yale University Press, 1918. Emerson Hough
(1857-1923) .was autor i dziennikarz, który napisał
frakcyjnych kont i historyczny powieści o życiu na
amerykańskim Zachodzie. Jego prace przyczyniły się do
ustanowienia Zachodu jako popularnego gatunku w
literaturze i filmie. Zobacz także: Wojny indiańskie na terenie USA Lista wszystkich wojen indiańskich
|